ROZDZIAŁ 1
1.
- Może mała przerwa? Mam na zapleczu niezłe żarcie. Jeden ze specjałów mojej narzeczonej.
Wysoki mężczyzna o kasztanowych włosach, piwnych oczach i zalotnym uśmiechu, dźgnął długopisem, ramię zamyślonego blondyna. Od rana analizował ułożenie instrumentów na jednym z regałów, nie mogąc ich policzyć, czy przydzielić do odpowiednich kategorii. Kiedyś kochał tę pracę. Stanowiła część jego hobby, któremu poświęcał prawie cały wolny czas. Muzyka był czymś w rodzju odskoczni od normalnego życia, lecz teraz nie dawała mu ukojenia. Wciąż nie mógł zapomnieć. O dziewczynie, która zraniła najgłębiej skrywane uczucia, chociaż skoro domyślała się prawdy, być może nie maskował ich aż tak dobrze.
Popatrzył na przyjaciela zamyślonym wzrokiem, po czym kiwnął zrezygnowany głową i poszedł w stronę kontuaru, za którym obsługiwano klientów.
Szatyn pokręcił głową, po czym westchnął. Podąrzył za kolegą. Lubił Jasona. Znali się od niedawna, dokładnie od sześciu miesięcy, czyli od momentu w którym chłopak zatrudnił się w tym sklepie. Od razu się zaprzyjaźnili i pomagali sobie nawzajem.
Peter znał powód, dla którego twarz Jasona przybierała smętnego wyrazu.
- Mówiłem o zapleczu. Mam tortillę. Domowej roboty – posłał mu łagodny uśmiech, żeby nie spłoszyć kolegi gwałtownym zachowaniem.
- Aaaa... tak. Jak chcesz to idź. Nie jestem głodny. Zostanę tutaj, może ktoś przyjdzie.
Nie patrzył na Petera. Starał się go igrnorować przekładając pudełko agrafek z jednego końca blatu na drugi. Miał nadzieję, że przyjaciel po fachu zrozumie i zostawi go samego. Teraz bardzo tego pragnął. Samotności.
Lecz mężczyzna znalazł się zaraz obok niego, przyglądając mu się badawczym spojrzeniem, którego Jason nie znosił, gdyż nie zwiastowało ono niczego dobrego.
- Chcesz o czymś pogadać Jason? Wiedz, że cokolwiek by to nie było wysłucham cię. Rozumiem, że nie chcesz mi się zwierzać, ani nikomu innemu, ale uważam, że będzie ci lżej jeśli wreszcie to z siebie wyrzucisz. Chodzi o tę dziewczynę prawda? Nadal ci zależy...
Ostatnie zdanie raczej nie brzmiało jak pytanie.
Ręce Jasona lekko drgnęły zatrzymując się na wcześniej przekładanym pudełku. Przygryzł wargę w zamyśleniu, stukając zębami o niewielkich rozmiarów, srebrny kolczyk, który zdobił dolną wargę. Nie miał ochoty na rozdrapywanie starych ran, wspominanie przeszłości, lecz nie mógł zaprzeczyć. Ona nadal zajmowała największą część jego myśli.
Z dala od innych, z dala od świata, analizował potajemnie bolesne wydarzenia.
- Już nie.
- Nie kłam. Wiem kiedy kłamiesz. Za dobrze cię znam. Słuchaj nie chcę się wtrącać i nie jestem najlepszy w doradzaniu, ale myślę, że powinieneś zapomnieć o tej pustej, nadętej szmacie...
- Nie mów tak.
Jason zdenerwował się, podnosząc ton do góry. Peter uniósł wyżej dłonie w obronnym geście, po czym szybko je opuścił.
- Właśnie o tym mówię. Twierdzisz, że ci nie zależy, ale tak naprawdę tęsknisz za nią. Przykro mi, że tak cię potraktowała, ale świat nie kończy się na jednej kobiecie. Temu kwiatu pół światu stary. Znajdziesz lepszą.
Chciał pocieszyć kumpla, lecz jeszcze bardziej zaognił sytuację.
- Czyżby? Ty masz narzeczoną. Jesteś szczęśliwy, a ja? Ona ma rację. Jestem beznadziejny. Nigdy nikogo sobie nie znajdę. Już nigdy się nie zakocham.
Rzucił plastikowym opakowaniem, aż to otworzyło się, a jego zawartość w postaci agrafek wysypała się na kawałek blatu i podłogę.
Ukucnął, by posprzątać. Peter patrzył na niego w milczeniu, lecz po chwili znalazł się obok przyjaciela, by pomóc mu pozbierać rozsypane przedmioty.
- Jesteś ogromnym panikarzem Jason.
Mężczyzna westchnął, odgarniając opadające kosmyki włosów.
Jason nie odezwał się. Miał dosyć tych wszystkich morałów, mądrości i pokrzepiających frazesów. One wcale nie pomagały, wręcz przeciwnie sprawiały, że czuł się jeszcze gorzej w ogarniającej go beznadziejności.
Wstał, gdyż posłyszał czyjeś kroki, którym towarzyszyły kobiece głosy.
- Nadchodzą klientki. Ja się nimi zajmę.
- Nie. Teraz moja kolej.
Blondyn zatrzymał kolgę w pół kroku, przebiegając zaraz obok jego osoby. O mało co nie wywrócił go.
Peter zdziwił się tym nagłym ożywieniem z jego strony. Odprowadzał go spojrzeniem piwnych oczu.
W tym samy czasie uśmiechnięty od ucha do ucha oraz przyjaźnie nastawiony chłopak podszedł do jednej z kobiet. Wydawało mu się pzedtem, że słyszał dwa głosy. W dodadtku jeden z nich łudząco przypominał kogoś, kto niedawno odszedł z jego życia. Być może to po prostu jego wyobraźnia płatała mu takie figle.
- Dzień dobry. W czym mogę pani pomóc?
Wyrzekł standardową formułkę, szczerząc się, jak podczas wizyty u dentysty. Starał się by jego uśmiech wyglądał na żeśki i radosny. Nie zależało mu na wystraszeniu któregoś z klientów.
Ciemnowłosa kobieta, której wzrok utkwiony był na jednej z gitar, lekko i swobodnie odwrócił się ku niemu, ukazując piękno niepospolitych rysów.
Jason jeszcze nigdy nie widział takiej twarzy, takiego idealizmu w czystej postaci. Ciekawe, czy ktoś jej to już uświadomił.
- Dzień dobry. Chciałam kupić jakiś instrument. To ma być prezent urodzinowy dla brata mojego męża, ale nie bardzo się na tym znam. Gdyby mógł mi pan pomóc.
Usta kobiety ułożyły się w delikatnym, kobiecym uśmiechu, dodając uroku lekko zaróżowionym policzkom. Reszta skóry na jej twarzy prezentowała się blado, choć Jason dopatrzył w niej domieszki morelowego odcienia. Ciemne tęczówki, mrużące się pod wpływem uśmiechu przydawały jej dziewczęcego uroku, a zarazem kobiecej elegancji.
Młody mężczyzna odchrząknął. Wiedział, że Peter cały czas go obserwował. Wiercił dziurę w plecach, by mieć lepszy widok na przybyłą kobietę. Gdyby tylko wiedział, że miała męża. Poza tym on miał narzeczoną, więc żadne z nich nie mogło czuć się poszkodowane, poza oczywiście Jasonem, któremu przypadła rola ofiary.
- Oczywiście od tego tutaj jestem. Poza tym proszę mówić do mnie Jason tak mam na imię.
Wskazał na małą plakietkę przypiętą do granatowej koszulki.
Kobieta zerknęła na nią, a następnie przeniosła wzrok na jego miłą twarz.
- Zatem czego szukamy? Mamy na myśli już jakiś konkretny instrument, czy zdamy się na intuicję?
Puscił do niej oczko, po czym parsknął krótkim śmiechem, powstrzymując się. Jeszcze pomyśli, że z nią flirtuje.
Ale ona nawet nie pomyślała o czymś podobnym. Komentarz młodego ekspedienta wprawił ją w dobry humor.
- Mamy na myśli konkretny instrument, prawda Selenko?
Kobieta spojrzała gdzieś w bok, zaraz za jego plecami, wypowiadając znane mu imię.
Bez zastanowienia odwrócił głowę oraz całe ciało stając twarzą w twarz z koleżanką z kapeli. A więc nie oszalał. Nie miał omamów naprawdę ją słyszał. Patrzył na nią lekko roszerzonymi oczami, czując jak krew odpływa mu z twarzy.
Peter zauważył jego dziwne zachowanie.
Ciemnowłosa kobieta również, przypatrując się dziewczynie ciekawskim spojrzeniem.
- Pan Jason pomoże nam wybrać jakąś gitarę dla Drake'a. Myślę, że będzie zadowolony.
Jason nie był w stanie się poruszyć. Miał nieodparte wrażenie, że przeniósł się razem z Selene do jakiejś innej, alternatywnej rzeczywistości, w której bez końca mogli wymieniać się niemymi spojrzeniami.
- Oby szybko. Jestem umówiona z Arthurem. Nie chcę się spóźnić.
Zarzuciła długimi, brązowymi włosami, z niebieskimi pasemkami na plecy, po czym wyminęła chłopaka, stając zaraz obok tamtej kobiety. Nie patrzyła już na niego. Zamiast tego wpatrywała się w wyświetlacz telefonu, odpisując na wiadomości. Zapewne były od Arthura.
Znów poczuł się oszukany, skrzywdzony, lecz co najgorsze diabelnie zazdrosny. Gdyby nie ciemnooka kobieta, która ponownie zabrała głos, wyrwałby jej ten telefon i wyrzucił do toalety, po czym spuściłby wodę.
- Drake jest bardzo zdolny. Myślałyśmy nad jakąś gitarą elektryczną. Czy dobrze mówię Selene?
Jane zwróciła się do dziewczyny, która totalnie ignorowała ją oraz zmieszanego chłopaka.
Poczerwieniał na twarzy. Jego tętno przyspieszyło a usposobienie nie wydawało się już takie jak wcześniej. Otaczająca go aura przybrała odcienia zgniłej zieleni i czerni. Domyśliła się co było tego powodem.
- Selene. Zgadzasz się?
Dziewczyna wypuściła głośno powietrze, odrywając oczy od ekranu. Widocznie nie była zadowolona i cała w skowronkach.
- Nie wiem, czy to najlepszy pomysł. Drake od dawna nie gra na żadnym instrumencie. Wątpię, by był ucieszony z takiego prezentu. Może poszukamy gdzie indziej.
Wciąż nie patrzyła na stojącego nieopodal chłopaka, ignorując go z całą mocą jaką w sobie posiadała a to zadanie było bardzo trudne.
Jason cały czas na nią patrzył, nie dając za wygraną, mając nadzieję, że skruszy wytworzony pomiędzy nimi mur.
- Może zaproponuję kilka modeli. Panie zobaczą, ocenią i zadecydują, czy zechcą coś konkretnego wybrać, czy udać się do innego sklepu w poszukiwaniu lepszego prezentu – wypowieidział te słowa najmilszym tonem, jaki potrafił z siebie wydobyć, z tym że nie czuł się najlepiej.
Od rana jego poczucie własnej wartości sięgało zera. Teraz dosłownie znajdowało się kilka metrów pod ziemią, bez żadnej perspektywy na wydostanie się.
Czuł ten bijący od niej chłód, a przecież w żadnym stopniu nie zamierzał jej upokarzać, czy mierzyć się z nią na nienawistne spojrzenia. Wiedział, że i tak wygrałaby tę batalię.
- Świetny pomysł. Zauważyłyśmy na zewnątrz, na jednym z plakatów, że oferujecie państwo zniżki?
- Tak. Przy zakupie całego zestawu. Na przykład do gitary elektrycznej standardowo dołączamy pasek, futerał na gitarę, oczywiście wzmacniacz typu combo, zestaw kabli połączeniowych oraz kostki. W przypadku wyboru takiego pełnego zestawu na wzmacniacz, kable i futerał dajemy po piętnaście procent zniżki na każdą z tych rzeczy, także sądzę, że to całkiem w porządku oferta.
Jane pokiwała zgodnie głową. Selene nie wyglądała na zadowoloną.
- Dużo elementów.
Kobieta zamyśliła się.
Jasnooka wampirzyca popatrzyła na nią tak, jakby jej opiekunka przybyła na ziemię z jakiejś odległej planety.
- Po co komplikować. Wybierzmy akustyczną. Za jedno wyjdzie.
Nie sprawiała wrażenie miłej. Suchy ton ciął powietrze, przydając mu cierpkiego posmaku.
Jason uśmiechnął się krzywo. Konwersacja nie wychodziła mu najlepiej. Czuł, że zaraz straci kolejne klientki. Od ostatnich miesięcy nie szło mu najlepiej.
- Tyle jest tych instrumentów. Nie jestem muzyczką nie znam się na tym...
- Widać... – dziewczyna zakpiła z niej w żywe oczy.
Ciemnowłosa skierowała na nią wzrok pełen wyrzutu, lecz nie skomentowała jej słów.
Aura Selene również uległa niepokojącej zmianie. Wcześniej była jeszcze znośniejsza. Teraz to pochłaniająca czerń zdominowała rządzący jej aurą koloryt.
- Jednak wolałabym pozostać przy gitarze elektrycznej i zestawie. Jestem zainteresowana pańską ofertą. Mógłby mi pan pokazać kilka modeli?
Poprawiła lekko splecionego warkocza, przerzucając go na plecy. W tym geście była taka niewinna.
Blondyn zauważył ogromną przepaść pomiędzy nieznajomą, a dawną koleżanką. Ciekawe jakim człowiekiem był brat dziewczyny skoro taka miła i dobra istota wybrała go sobie na męża. Może poleciała na rodzinny majątek, a ta cała otoczka to tylko wyrafinowana, oscarowa maskarada.
Na jego ustach ponownie zagościł uśmiech. Zwłaszcz, iż kątem oka dostrzegł, że Peter powoli wycofuje się do tyłu.
Ruszył na pomoc przyjacielowi, ale spostrzegł, że jednak nie będzie ona konieczna. Jason tego potrzebował. Tej świadomości, że poradzi sobie ze wszystkim.
- Cieszę się. Zatem przejdźmy do odpowiedniego działu. Wszystko paniom wytłumaczę i pokażę.
Wskazał grzecznie dłonią w alejkę po lewej stronie od jego osoby. Kobiety posłusznie ruszyły zaraz za nim. Jedna z wyraźnymi oporami snuła się po kątach niczym cień. Druga, radosna uważnie przysłuchiwała się każdemu słowu wypowiedzianemu przez młodego sprzedawcę.
Zauważyła, że chłopak naprawdę znał się na rzeczy. Mówił o tych instrumentach z takim zapałem i werwą, iż dało jej to do przekonania, że znalazła się w odpowiednim miejscu. W raju dla fanów ostrych, metalowych brzmień.
Półki, małe stojaczki, jakieś drążki przytwierdzone do ścian, zapełnione były różnymi rodzajami gitar. Jane jeszcze nigdy nie widziała czegoś podobnego w swym życiu, tym trudniej było jej podjąć snesowną decyzję. Miała nadzieję, że Selene przestanie zachowywać się tak, jak dotychczas i pomoże jej coś wybrać.
- Jeśli chłopak jest początkujący to polecam stratocaster. Fajna, przyjemna gitara. Bardzo uniwersalna. Ciężko popełnić na niej jakikolwiek błąd.
Jason wskazał grzecznie dłonią jedną z gitar umieszczoną na niedużych rozmiarów stojaczku.
Prezentowała się całkiem kusząco i Jane nie mogła zaprzeczyć, iż zarówno kolor, jak i kształt instrumentu przemówiły do niej. Pomimo tego chciała zobaczyć jeszcze inne modele. Było ich tam naprawdę mnóstwo. Wyglądały, stały na baczność, leżały, bądź wisiały, gdzie nie sięgła wzrokiem.
Przeróżne rozmiary, mnogość barw, ciekawe obudowy.
- Mój brat potrafi bardzo dobrze grać...
- To prawda. Drake miał już styczność z tym instrumentem. Może pokazałby nam pan jakiś inny, bardziej zaawansowany model?
Ciemnooka wampirzyca przerwała wypowiedź Selene, która odważnie manifestowała swe oburzenie z tego powodu.
Nie przypadł jej do gustu fakt, iż Jane tak ją potraktowała. Lecz kobieta zrobiła to nie dlatego, iż nie znała codziennej etykiety, a z powodu obawy o niewyparzony język Selene, który ujawniał swe umiejętności coraz częściej.
Blondyn pokiwał głową, a jego gęsta, pofalowana grzywa zakołysała się w powietrzu. Przygryzł na chwilę wargę, na której znajdował się kolczyk i przeszedł na drugą stronę, gdzie rozłożone były jeszcze inne gitary.
Jane dostrzegła odmienność nie tylko w wyglądzie. Czuła, że tam znajdą to czego szukali. Nie mogła skupić oczu na konkretnym przedmiocie, więc wędrowała nim po całym asortymencie, zaskoczona, oniemiała.
Selene założyła ręce na piersi krążąc to tu to tam z dala od dwójki, prowadzącej rozmowę.
- Śmiało mogę polecić albo super strat, albo Les Paul. Idealne gitary nadające się do ciężkiego rocka, a nawet metalu. Ewentualnie mogę jeszcze zaproponować którąś z sekcji Hard i Heavy. Chodzi mi dokładnie o te.
Jason pokazał kilka gitar, które wyróżniały się naprawdę absurdalnymi kształtami.
Jane inaczej wyobrażała sobie gitary tego typu.
- Ooooo... ta gitara ma bardzo nietypowy kształt.
Kobieta podeszła do jednej z półek i zmrużonymi oczami przyglądała się zniekształconemu instrumentowi w kształcie odwróconej literki v.
- To flying V. Dobra gitara. Ale ciężko na niej grać na siedząco.
- Kto gra rocka, lub metal na siedząco..?
Selene parsknęła ironicznym śmiechem prowokując spojrzenia.
- Ta jest o wiele lepsza. Explorer. Dla Drake'a idealna. Kiedyś miał podobną.
Patrzyła zamglonym wzrokiem na gitarę, przypominając sobie pewne zdarzenia z odległej już przeszłości.
- Zgadza się. Miałem ją zaproponować. Daje najlepsze brzmienie. Myślę, że chłopak da czadu, jeśli oczywiście zakupią panie cały zestaw, o którym mówiłem na początku, ale nie namawiam.
Obdarzył je perlistym śmiechem, siląc się, by zabrzmiał naturalnie i swobodnie. W rzeczywistości skręcało go od nerwów.
- W takim razie mamy zwciężczynię! Bierzemy. Cały zestaw oczywiście. A i będziemy bardzo wdzięczne za ładne pudełeczko.
- Dobrze. Zaraz coś wybierzemy.
Mężczyzna właśnie zabierał się za wyciąganie gitary, gdy nagle zabrzęczał telefon.
Brunetka spojrzała na komórkę tajemniczym wzrokiem.
- Muszę lecieć. Arthur właśnie skończył pracę. Ma przyjechać po mnie.
- Nie pomożesz mi ukryć prezentu?
- Po co? Przecież i tak się nie domyśla, że coś dla niego planujemy. Nie komplikuj życia. Pa.
Wypowiadała te słowa w biegu, nie zważając na innych klientów obsługiwanych przez drugiego mężczyznę. Zanim wyszła posłała jeszcze wymowne spojrzenie w stronę Jasona. Dała mu do zrozumienia, iż wcale nie żałuje poprzedniej decyzji.
Poczuł się jak przedmiot, jak bezwartościowy bubel, porzucony, zakurzony, brzydki.
- Nie wiem co się z nią dzieje. Na ogół nie zachowuje się w ten sposób.
Kobieta rzekła skruszonym tonem, jakby chciała usprawiedliwić dziewczynę. Najwidoczniej nie zdawała sobie sprawy kim niegdyś był, bądź nie, dla jej podopieczne. A może jednak wiedziała?
- Rozumiem. To jaki kolor pudełka wybieramy. Myślę, że do tej gitarki będzie pasowało czarne, ewentulanie czerwone pudełko – uśmiechnął się przyjaźnie odrywając kobietę od negatywnych myśli.
- Czarne będzie idealne – skomentowała i ruszyła za chłopakiem w kierunku kasy.
Było jej przykro, że Selene ją zostawiła. Lecz nie miała wpływu na jej postępowanie. Oby mężczyzna, którego wybrała był wart jej zauroczenia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro