Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4.

Spakowali potrzebne rzeczy, kierując się do wyjścia. Przed szkołą czekała na niego cała rodzina, ale też przyjaciółki. Drake obiecał Chrisowi, iż na chwilę wstąpi do domu, aby się wykąpać i przebrać na imprezę. Wiedział, że dziewczyny także zostały zaproszone. Jeszcze nie przyznał tego przed sobą, ale właśnie takiej chwili potrzebował. Zmarnował już tyle czasu, nie zamierzał już więcej czekać. Postanowił, iż wreszcie ośmieli się zaprosić Karinę na randkę. Może go wyśmieje, postuka się po czole, albo odejdzie bez słowa, ale w końcu spróbuje i z czystym sumieniem, będzie mógł spoglądać na swoją twarz.

Ciężkie, białe drzwi otworzyły się przed nimi, wpuszczając do wnętrza zacienionego korytarza świeże powietrze. Wyszli na parking obok szkoły, gdzie czekali na nich rodzice i znajomi. Drake widział ich w oddali. Zauważył też Karinę, która rozmawiała o czymś z jego siostrą i Olivią. Brązowowłosa chyba polubiła Selene, ale co najważniejsze – Selene zapałała sympatią do Kariny. Dziewczyna miała coś takiego w sobie, że wszyscy chcieli znajdować się blisko niej. Emanowała spokojem i dobrocią, każdy chociaż na chwilę pragnął ogrzać się w tym blasku.

– Zagrałeś naprawdę świetny mecz. Przeczuwałam, że wygracie. Masz na imię Drake prawda?

Brunet zatrzymał się w miejscu, zaciskając palce na czarnym pasku sportowej torby. Chris i Yves, którzy przez cały czas znajdowali się w jego pobliżu, teraz jakby się gdzieś ulotnili. Nieco się oddalili, dając mu znacznie więcej wolnej przestrzeni. Nie wiedział, czy tego właśnie chciał w tej chwili, lecz gdy spojrzał na dziewczynę, zmienił zdanie. Nigdy nie przypuszczałby, że zapała tak dziwnym, tak gwałtownym uczuciem do kogoś, kogo w ogóle nie znał, bowiem widział tę dziewczynę drugi raz w swoim życiu i jeszcze nie miał okazji, żeby z nią porozmawiać. A tu proszę. Nawet o tym nie pomyślał, nie poprosił, a los sprawił mu taką niespodziankę. W gruncie rzeczy takie niespodziewane zbiegi okoliczności cieszyły najbardziej.

Wyprostował plecy i włożył jedną dłoń do kieszeni dresowej bluzy. Szybko ją na siebie zarzucił, gdy opuszczali szatnię. Brązowowłosa patrzyła na niego, nie spuszczając, ani nie odwracając wzroku.

– Tak. A co do wygranej, to nie tylko moja zasługa. Gratulacje należą się moim kolegom. Wszyscy tak samo pracowaliśmy na ten sukces – Drake odpowiedział spokojnie, wzruszając ramionami. Wyczuwał, że Chris i Yves uważnie mu się przypatrują, badając jego reakcje. Chłopak nie spodziewał się, że zdoła powstrzymać wzbierające w nim emocje i porozmawiać na spokojnie z bardzo atrakcyjną dziewczyną.

Nastolatka przygryzła dolną wargę – wykonując ten gest w iście seksowny sposób, z czego zapewne zdawała sobie sprawę (Drake wierzył, iż Julie należała do tego pokroju dziewcząt, które były świadome swojego ciała i bijącej od niego seksualności) – po czym pozwoliła, by powoli wysunęła się spod jej zębów, potęgując w chłopaku dziwne uczucie odrętwienia i zarazem czystej fascynacji. Zarzuciła pukiel włosów na plecy i cicho zachichotała, zasłaniając usta – przypominała trochę Karinę, z tym że miała nieco bardziej zgrabne i umięśnione ciało.

– Ja jestem Julie. Bardzo miło mi cię poznać – Podeszła do niego i wystawiła w jego stronę dłoń, czekając aż ją pochwyci i nią potrząśnie.

Drake wykonał pierwszą czynność, która przyszła mu do głowy. Pchany przez rozum i niezrozumiałe poczucie zainteresowania, złapał za jej dłoń, patrząc w jej morskie tęczówki.

– Przepraszam za Connora. Tym razem poważnie przesadził. Mam nadzieję, że warga już mniej boli? – zapytała z anielską niewinnością.

Brunet obdarzył ją łobuzerskim uśmieszkiem, udowadniającym, iż ktoś taki jak Connor nie był w stanie mu zaszkodzić.

– Jest w porządku. Miło, że zapytałaś – Uśmiechnął się jeszcze bardziej przyjaźnie, nie zwracając uwagi na to, iż dziewczyny znalazły się właśnie w pobliżu chłopaków.

Coraline objęła Chrisa w pasie, zwracając uwagę na Drake'a, który zdawał się pływać i uciekać myślami do jakiegoś innego świata. Jennifer trzymała Yvesa za dłoń, zerkając kątem oka na Karinę, której oczy rozszerzyły się do rozmiarów monet. Wyglądała na osobę, która nie wiedziała, dlaczego znalazła się w miejscu, w którym obecnie przebywała. Czuła się bardzo niekomfortowo i gdyby mogła, rozpłynęłaby się w powietrzu jak mgła.

Drake w najlepsze rozmawiał z Julie, jakby znali się od kilku lat. Chłopak wyraźnie zafascynował się nastolatką, a Karina ze smutkiem stwierdziła, iż nie mogła się z nią równać. Julie miała wszystko, czego pragnęli faceci – długie, błyszczące włosy, szeroki uśmiech, piękną, czystą buzię, gładkie i zadbane ciało, a do tego ubierała się tak, aby jak najwięcej słonecznego światła muskało jej skórę. Miała co pokazywać, więc skutecznie to wykorzystywała – jako broń przeciwko innym dziewczynom i wabik na wolnych (lub zajętych) mężczyzn. Ciekawe ilu już uwiodła na taką słodką minkę? Jej taktyka działała, gdyż Drake wyglądał, jakby zaraz miał paść przed nią na kolana i się jej oświadczyć.

Karina z obrzydzeniem odwróciła wzrok. Po raz kolejny poczuła coś na kształt nienawiści – niechęci do innej osoby, a przecież nie powinna odczuwać czegoś podobnego. Drake nie był jej chłopakiem, nie byli i raczej nigdy nie będą razem.

– Słyszałam, że organizujecie imprezę. Może wpadnę i pomogę ci nawilżyć usta – Julie mrugnęła do Drake'a jednym okiem, zmniejszając dzielący ich dystans.

Karina przeczuwała, co zaraz się wydarzy. Odwróciła głowę, wmawiając sobie, że scena rozgrywająca się przed jej oczami, w ogóle jej nie obchodziła. Jednak prawda była zupełnie inna – o wiele bardziej bolesna. Zdecydowała nawet, iż lepiej będzie jeśli wróci do domu. Złapała Jennifer za rękę, lecz w tej samej chwili, gdy rudowłosa na nią spojrzała, usłyszały głośny krzyk – przywodzący na myśl bezkształtny ryk – dochodzący zza budynku.

Czarnowłosy chłopak w zawrotnie szybki tempie znalazł się obok dziewczyny, mierząc Drake'a przerażająco wściekłym spojrzeniem, które nie wywołało w wampirze strachu, jedynie lekkie podenerwowanie. Dłonie go swędziały. Najchętniej przyłożyłby mu, zakańczając tę szopkę.

– Taka jesteś łatwa!? Teraz zamierzasz prowadzać się z wrogiem!? – Złapał za ramię dziewczyny i dwukrotnie nią potrząsnął. W jego oczach czaił się obłęd. Stracił nad sobą panowanie. Nawet nie zważał na to, że w pobliżu znajdują się ludzie, którzy mogliby go obezwładnić i powstrzymać jego szaleńcze zapędy.

Dziewczyna nie wyrywała się. Stała spokojnie, przyglądając się chłopakowi ze spokojem i obojętnością – Drake zdziwił się jej zachowaniem, lecz później doszedł do wniosku, iż musiał zachowywać się podobnie już wcześniej. Zapewne nastolatka była świadkiem innych jego przedstawień i to nie robiło na niej żadnego znaczenia. Po chwili jednak złapała za jego dłoń i mocno nią szarpnęła, tak iż chłopak wreszcie puścił jej ramię.

– Connor! Uspokój się! My tylko rozmawialiśmy! Gratulowałam mu meczu! Dobrze zagrał! – Próbowała się wytłumaczyć, ale chłopak zdawał się w ogóle jej nie słuchać.

Uniósł rozwartą dłoń, a przez rozedrgane mięśnie na twarzy przeszedł dobrze widoczny skurcz – odbicie tłumionej złości i uwalnianego szaleństwa.

Julie zdążyła tylko zamknąć powieki, czując jak na jej twarzy osiada się ciepłe powietrze. Przygotowała się – psychicznie i fizycznie na odparcie jego ataku. Mimo wszystko nie zderzyła się z poczuciem bólu. Niepewność odeszła, ustępując miejsca niedowierzaniu. Otworzyła oczy i zobaczyła, że brunet, z którym przed chwilą rozmawiała, trzyma Connora za rękę. Tamten wyrwał mu ją i odskoczył w bok, wygrażając się. Lecz Drake pokonał go cierpliwością i gdy wreszcie go przepędził, odczuła ulgę. Pragnęła mu podziękować, lecz spostrzegła, że chłopak nie patrzył na nią z takim zainteresowaniem jak wcześniej. Coś się w nim zmieniło.

– Ten chłopak to szaleniec. Nie potrafi panować nad emocjami. Lepiej trzymaj się od niego z daleka. Miło było cię poznać Julie, a co do nawilżania ust, już kogoś obsadziłem na tym stanowisku – Uśmiechnął się leniwie, stając bokiem do grupki znajomych. Odwrócił nawet na moment twarz, żeby spojrzeć na jedną z dziewczyn – niebieskooką, ciemnowłosą, która trzymała się z boku. Wyglądała na samotną, choć z prawie wszystkich stron otaczała ją grupka wiernych przyjaciół.

Julie również na nią spojrzała – dokładnie skierowała swój wzrok w tym samym momencie, co Drake. Widok nie zaskoczył jej, lecz gdy zerknęła na chłopaka, dostrzegła w jego oczach te charakterystyczne iskierki. Już wiedziała, że powinna się wycofać, jednak nie zamierzała tak łatwo rezygnować.

– Rozumiem. Gdybyś jednak zmienił zdanie, mogę podać ci mój numer telefonu... – zagadnęła zalotnie, lecz chłopak odtrącił jej sugestię.

– Nie zamierzam go zmieniać – Pokiwał głową, po czym odwrócił się na pięcie, kierując się w stronę przyjaciół.

Julie odprowadzała go zazdrosnym wzrokiem, lecz po chwili zarzuciła włosami i również odeszła. Drake podszedł śmiało do chłopaków, którzy mierzyli go bardzo bezpośrednimi spojrzeniami – wręcz krzyczącymi czy zamierzasz umawiać się i spotykać z wrogiem!

Nie miał im za złe tych śmiałych spojrzeń. Lubili go, ale Karinę znali znacznie dłużej – zapewne zaciekle by jej bronili, gdyby próbował ją skrzywdzić. Chociaż z drugiej strony, chyba nie doceniał ich przyjaźni – która była prawdziwa jak fakt, obwieszczający, że słońce jest gorące, a woda mokra i czysta jak łza skrzywdzonego dziecka. Prawdziwy ból potrafił uleczyć zranioną duszę, był czymś w rodzaju gumki, zmazującej zło, osiadłe na jej kruchej istocie. Mimo wcześniejszego występku, ponownie go przyjęli – nawet ona. Spoglądała na niego z nieukrywaną fascynacją, przyjaźnią i czymś w rodzaju ciepłego uczucia, którego jeszcze nie chciała mu ukazać.

Dzisiaj to zrobię.

Obiecał sobie i faktycznie, udało mu się spełnić złożoną samemu sobie obietnice. Wieczorem, chłopcy zabrali go do miejskiego klubu, w którym razem z trenerem Campbellem świętowali upragnione zwycięstwo. Drake nie przypuszczał, iż mężczyzna był tak imprezowym człowiekiem – wytańczył się za wszystkie czasy, wspominając młodość, szkolne czasy i karierę w piłkarskim klubie (co prawda grał w szkolnej drużynie. Niestety przez widmo kontuzji, które nadciągnęło niespodziewanie jak burza, musiał zrezygnować z osiągnięcia sportowych wyżyn). Po ukończeniu studiów i osiągnięciu dyplomu, zadowolił się pracą nauczyciela i trenera w jednym. Trenowanie młodych i do tego zdolnych uczniów, sprawiało mu radość, co podkreślał na każdym kroku. Mężczyzna czuł się bardzo zadowolony – jego podopieczni wygrali mecz, a co za tym idzie, utarli nosa najbardziej znienawidzonej drużynie. Sam Drake cieszył się niezwykłym entuzjazmem, podsycanym przez dodatkowe gratulacje i wychwalanie, kierowane pod jego adresem ze strony kolegów, a nawet samego pana trenera.Uznał ten wieczór za niezwykle udany, bowiem udało mu się nawet porozmawiać na spokojnie z Kariną – nie wygłupił się, nie palnął nic głupiego, uśmiechał się miło, jednym słowem zachował resztki zdrowego rozsądku i do reszty nie ośmieszył się przed uroczą koleżanką.

W klubie było niezwykle duszno – opary utkane z gęstej mgły, światła, potu i perfum klubowiczów, otaczały jego wnętrze, tworząc charakterystyczny dla takich miejsc nastrój. Podczas gdy Yves i Jennifer oraz Chris i Coraline szaleli na parkiecie, Drake i Karina wybrali spokojniejszy sposób spędzenia czasu – udali się do jednego ze stolików, gdzie na chwilę mogli przysiąść i wypić zamówione wcześniej napoje.

Chłopak wpatrywał się w oblicze dziewczyny, jak w najpiękniejsze dzieło sztuki. Był urzeczony jej widokiem. Długie, brązowe włosy, skręcone w fale opadały i przysłaniały szczupłe i opalone ramiona. Patrzyła na niego spod rzęs, wyrażając nieśmiałość. Często odwracała spojrzenie, umiejscawiając je albo na wysokiej szklance z sokiem, albo na pomalowanych na czerwono paznokciach – nawet nie zdawała sobie sprawy, że ten kolor doprowadzał go do szaleństwa. Stukała delikatnie palcami o blat ciemnego stolika, nad którym nieznacznie się pochylała. Jedno ramiączko zsunęło się, odkrywając kawałek wyeksponowanej piersi – gładkiej i zadbanej. Głębokie wcięcie w dekolcie i mnóstwo srebrnych cekinów, które pokrywały cały materiał, odbijających sztuczne promienie światła, przykuwały wzrok – spragniony głębszych i dotkliwszych doświadczeń. Nie mógł już myśleć o niczym innym, gdyż ona całkowicie nad nim zawładnęła. Nad jego myślami i całym ciałem. Nie zasługiwał na jej dobroć, na dar jej osoby, ale pragnął się zmienić i stać się kimś, kogo mogłaby pokochać.

Szalejące tłumy i rytmiczna muzyka, spowodowały, iż również zapragnęli nieco potańczyć – chociaż jeszcze kilka miesięcy temu Drake zarzekał się, że jego noga nie stanie na tanecznym parkiecie. Dzisiejszego wieczoru uczynił wyjątek – i co ciekawe, podjął kolejną słuszną decyzję, bawiąc się wyśmienicie. Czas, który spędzał z Kariną, nawet czynności, które wykonywał w jej obecności – wszystko to napawało go dotąd niezmierzonym optymizmem. Czuł się jak odkrywca, jak strudzony wędrowiec, który choć zmęczony, wiedział i posiadał poczucie tego, iż w końcu uda mu się dotrzeć do wymarzonego celu. On już odnalazł ten cel, wystarczyło tylko ostatecznie go osiągnąć.

Po skończonej imprezie, znaleźli się na parkingu. Chłopcy głośno rozmawiali, przekrzykując się nawzajem. Podpite dziewczęta śpiewały i zaczepiały tegorocznych zwycięzców. Dochodziła trzecia w nocy – nadciągała nieubłaganie, najokrutniejsza z pór, godzina demonów. Bywało, że właśnie w tym konkretnym czasie budził się zlany potem, a jego ciało targane było przez porywisty skurcz wspomnień. Zdarzało się, że nie spał, pozostając w krainie rzeczywistej jawy, mimo to, wciąż odczuwał strach na samą myśl, iż nadciągała ta chwila, w której objawiały się wszystkie ukryte wewnątrz demony. Tego wieczoru było jednak inaczej.

Jasny, czerwony neon oświetlał parking, a oni stali w jego promieniach, jak niezłomni bohaterowie fantastycznych książek. Coraline obejmowała Chrisa za szyję, posyłając mu romantyczne spojrzenia. Yves trzymał Jennifer za jej drobną dłoń, a drugą ręką gładził ją po włosach. Drake stał zaraz przy Karinie, czując zapach jej rozkosznych perfum. Na chwilę oderwał myśli od jej osoby, gdy poczuł wibracje komórki w kieszeni spodni. Wyciągnął telefon, a na wyświetlaczu pojawiło się imię jego siostry. Napisała, iż razem z Jasonem przyjechali po niego. Szybko jej odpisał, iż zaraz do nich dołączy. W tym samym czasie, spostrzegł, iż brązowowłosa również przesuwała palcami po ekranie, wystukując wiadomość. Czując na sobie palące spojrzenie bruneta, uniosła oczy i delikatnie się uśmiechnęła.

– Mój tata po mnie przyjechał. Muszę już iść. Do zobaczenia w szkole – Schowała telefon do kieszeni dżinsowej kurteczki, po czym obdarzyła każdego ze swoich przyjaciół, miłym spojrzeniem.

– Odprowadzę cię. Zresztą, moja siostra i jej chłopak też już po mnie przyjechali – Drake dołączył do Kariny, żegnając się z przyjaciółmi i tak jak przypuszczał, nie obyło się bez dwuznacznych komentarzy i prześmiewczych uśmieszków. Ale nie przejął się nimi. Grunt, że był już coraz bliżej wypełnienia obietnicy.

Weszli na większy teren parkingu, który znajdował się zaraz przed wejściem do lokalu. Drake nie pozwolił, by cisza odebrała im komfort przebywania we własnym towarzystwie, więc starał się zaszczycić dziewczynę bardzo krótką rozmową. Odchrząknął, pozbywając się nagromadzonej w przełyku śliny. Zauważył, że Karina splotła palce. Wyglądała na zmieszaną i zestresowaną – ale czym? Czyżby przeczuwała, co zaraz mogło się wydarzyć? Ale jak? Czy wysyłał jakieś wyraźne sygnały? Nie znał się na tym, a niewiedza, bywała bardzo niewygodna. Pierwszy raz w życiu był w takiej sytuacji i miał nadzieję, że rozegra ją jak najlepiej.

W oddali po prawej stronie, obok białego bentleya, zauważył samochód Selene – niebieskie BMW. Wampirzyca zauważyła go, ich spojrzenia skrzyżowały się w tym samym momencie. Wykonała nieznaczny ruch ręką – zamierzała otworzyć drzwi i wyjść mu naprzeciw, lecz zaniechała tej czynności. Drake dostrzegł w jej oczach zrozumienie i dumę. Wiedziała, czego potrzebował w tej chwili i za to, tak bardzo ją kochał.

Karina również zobaczyła wóz należący do jej ojca. Gwałtownie zatrzymała się w połowie drogi od niego i jakieś dziesięć metrów od samochodu Selene (chociaż zapewne nie zdawała sobie z tego sprawy) i odważnie spojrzała w ciemne oczy, wysokiego bruneta. Ich barwa była niezwykła, gdyż zmieniała się w zależności od kąta padającego na nie światła. Karina nie mogła nacieszyć się ich widokiem. Niestety wszystko, co dobre, kiedyś musiało dobiegnąć końca.

– Dziękuję ci za towarzystwo, za taniec no i za tego drinka, którego mi postawiłeś. Tylko proszę nie mów o tym mojemu tacie, bo się wścieknie – Dziewczyna zachichotała cicho.

Kąciki ust Drake'a również uniosły się w geście szczerego uśmiechu.

– Spędziłam z tobą naprawdę cudowny wieczór, ale teraz muszę już iść. Mój tata czeka w tamtym samochodzie i pewnie teraz patrzy na nas – Poruszyła oczami, wskazując dyskretnie samochód z włączonymi światłami, zaparkowany pod jednym z dużych drzew.

Drake nawet nie spojrzał we wskazanym przez dziewczynę kierunku. Bał się, że jeśli odwróci od niej wzrok, jej postać zniknie, jak wszystkie inne, które liczyły się w jego życiu. Patrzył na nią intensywnie, próbując czytać z jej twarzy – choć wydawało mu się, że opanował tę umiejętność do perfekcji, to w tej chwili nie mógł być już niczego pewny. Uznał to jednak za dobry znak – postawił wszystko – całe swoje życie i przyszłość – na jednej szali i nie potrzebował dodatkowych obciążeń. Pokiwał powoli głową, obserwując jak jej ramiona unoszą się i opadają. Jej ciało drżało – nie z zimna, lecz z narastającej ekscytacji. Ciepłe powiewy wiatru, gładziły długie, rozpuszczone włosy. Czerwony blask neonu i srebrna poświata księżyca odbijały się w jej oczach i osadzały na policzkach, jak najpiękniejszy makijaż. Nawet nie zauważył, kiedy schował dłonie do kieszeni. W tym momencie je wyciągnął, splatając i pocierając dłonie.

– To ja dziękuję. Szkoda, że impreza dobiegła już końca – Wzruszył ramionami, zaciskając na chwilę zęby. Serce waliło mu w piersi jak oszalałe.

Krew rozchodziła się w żyłach, w zawrotnym tempie, a ona – nie wiedząc, co działo się w jego wnętrzu – patrzyła na niego niewinnie, próbując zdobyć go samym spojrzeniem. Już dawno to zrobiła. Skradła jego serce i duszę. Nie zabrała jeszcze ciała, ale był przekonany, iż wkrótce oboje tego zapragną.

– Nie spodziewałem się, że będzie tak miło.

– Jesteś gwiazdą i zasłużyłeś na wszelkie słowa uznania i gratulacje – Roześmiała się na głos.

W samochodzie, za jej plecami, zapaliło się jasne światło. Drake przełknął ślinę, wyprzedzając zamierzenia jej ojca. Mężczyzna szykował się do opuszczenia pojazdu i podejścia do dziewczyny. Zapewne obawiał się, iż rozmawiała z jakimś nieznajomym typkiem. W dodatku sam na sam.

– Karino, zanim się rozejdziemy chciałbym cię o coś zapytać. Zastanawiałem się nad tym od jakiegoś czasu...

– Karinko! Już późno! Jedziemy do domu!

Brunet zmarszczył brwi, a dziewczyna odwróciła się, machając dłonią do stojącego obok otwartych drzwi, mężczyzny.

– Naprawdę muszę już iść. Zobaczymy się w szkole? – zapytała, ignorując jego wcześniejsze słowa.

– Tak, ale chciałbym zobaczyć się z tobą wcześniej. Czy miałabyś ochotę spotkać się ze mną w sobotę? Wieczorem? O ile masz czas i chęci. Jeśli jesteś zajęta, lub nie chcesz, powiedz, a ja zrozumiem...

– Na którą godzinę mam być gotowa? – Uniosła brwi w geście pozytywnego zaskoczenia.

Chłopak podziękował jej w myślach za to, że się odezwała. Rozpoczął gęstą paplaninę – bezkształtną plątaninę słów i głupich przemyśleń.

– Może na piątą. Przyjadę po ciebie – Odpowiednio szybko ugryzł się w język, tamując przepływ kolejnych słów.

Brązowowłosa wyglądała na zamyśloną. Przytknęła jeden palcem do podbródka, po czym rzekła aksamitnym tonem:

– To idealna pora. W tę sobotę nie muszę zajmować się bratem, więc bardzo chętnie się z tobą spotkam. A dokąd mnie zabierzesz?

Chłopak uśmiechnął się tajemniczo.

– Nie zdradzę. Dowiesz się jutro – Opuścił wzrok, zastanawiając się nad kolejnym krokiem. Czy powinien ją przytulić? A może pocałować w policzek? Albo po prostu podać jej dłoń, lub powiedzieć do zobaczenia i pójść w swoją stronę? Cholerne analizy. Nigdy wcześniej nie był w takiej sytuacji, dlatego też nie bardzo wiedział, jak powinien się zachować. Na całe szczęście ona zdecydowała za niego.

Położyła dłonie na jego ramionach, po czym podniosła się na palcach i pocałowała go w policzek – ledwo musnęła go wargami. Uczyniła to tak niespodziewanie, iż później, gdy już odjechała, zastanawiał się, czy to czasem mu się nie przyśniło. Czasem zdarzało mu się spać z otwartymi oczami, lub balansować na granicy jawy i wyobrażeń. Uśmiechnęła się niewinnie i szybko cofnęła, jakby jego ciało parzyło. Następnie odwróciła się i podążyła w stronę samochodu ojca. Raz zatrzymała się, aby spojrzeć na niego po raz ostatni i pomachać mu. Był tak urzeczony tym, co się wydarzyło, iż ledwo rejestrował to, co się wokół niego działo.

Resztką siły odmachał dziewczynie, patrząc jak podbiega do ojca, wita się z nim poprzez uścisk – w tym momencie pan Bergman stał do niego przodem i mierzył go dziwnym, niemiłym spojrzeniem – po czym radośnie otworzyła drzwi po stronie pasażera, wskoczyła do samochodu i zapięła pas.

Gdy opuszczali parking, dziewczyna nie patrzyła już w jego stronę, gdyż dociekliwe pytania rodziciela przejęły kontrolę nad całą jej uwagą. Drake odetchnął. Ciepłe powietrze buchnęło mu w twarz. Dźwięki dudniącej muzyki płoszyły bezpańskie koty, szwendające się wokół koszów na śmieci. Silniki przepracowanych samochodów buczały i warczały, wykonując – być może już ostatni – rajd podczas tego wieczoru.

Pochłonięty przez cudowne myśli i doznania, nie zauważył brązowowłosej wampirzycy, która przystanęła zaraz obok jego prawego ramienia. Patrzyła w dal, za odjeżdżającym samochodem. Obserwowała wcześniejszą scenę z ukrycia i bardzo się cieszyła, że Drake wreszcie odważył się na taki krok.

– Mam dla ciebie zadanie bojowe Selene. Zgodzisz się je przyjąć?

Młoda wampirzyca pokiwała głową, uśmiechając się pod nosem. Przeczuwała, co Drake chciał jej powiedzieć. Obiecała sobie, że pomoże mu ze wszystkim, a okazując mu wsparcie, wskaże odpowiednią drogę, którą winien podążać.

💎💎💎💎💎💎💎💎💎💎💎💎💎💎

Two steps from hell - Magic of love.

💎💎💎💎💎💎💎💎💎💎💎💎💎💎

Miłość to prawdziwa magia - czyni coś z niczego ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro