Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4.

💎💎💎

Gdzie się podział ten cholerny notes?

W kółko zadawał to samo pytanie, biegając z kąta w kąt, sprawdzając każdą, nawet tę najmniejszą szparkę – jakkolwiek zabrzmiało to dwuznacznie – na koniec łapiąc się za głowę, tym samym czochrając rozpierzchnięte na wszystkie strony włosy w wyrazie zdenerwowania i niezadowolenia. Nie możliwe. Nie mógł go zgubić, co śmieszniejsze – notes nie mógł rozpłynąć się w powietrzu. Przecież materialne rzeczy nie posiadały takiego daru. A może jego notes był niezwykły ze względu na właściciela, który się nim opiekował?

Poruszył nieznacznie brwiami w zamyśleniu, pocierając podbródek i sprawdzając ostatnie miejsce, które wcześniej ominął.

– Jeśli tutaj cię nie ma ty cholerna paskudo to musiałem zostawić cię w szafce. Inne opcji nie widzę – Uklęknął na kolana, pochylając się nad powierzchnią łóżka, lecz zanim zaczął podnosić poduszki i kołdrę, ponownie się zamyślił.

A co jeśli nie zostawiłem go w szafce. Kurde bele, nie wiem już sam. Nie jestem pewny. Wiem, że zabrałem go do szkoły. Później gadałem z Chrisem. Chyba włożyłem go do szafki, ale jak sprawdzałem nie było go tam. Do jasnej ciasnej Anielki, czy tam innej kobiety! Może po prostu radość z otrzymanego prezentu tak mnie zaślepiła, że nie zauważyłem go?

Uśmiechnął się leniwie pod nosem, na to wspomnienie.

Nie, przecież nie jestem ślepy.

Pokręcił przecząco głową, po czym zabrał się za dalsze poszukiwania. Najpierw sprawdził pod poduszkami – nie było go tam, później odgarnął jeszcze ciepłą kołdrę w odcieniu dojrzałej śliwki i co?! I też go tam nie było! Jedynie czarne prześcieradło.

Rzucił materiał kołdry, nie zważając na jej odpowiednie ułożenie, bo i po co? Niedługo i tak zamierzał się położyć, aby wyspać się do szkoły.

Taaaa jasne, jasne, Drake. Kto, jak kto, ale ręką chuja nie oszukasz. Brakuje ci dziewczyny to sobie w głowie pornosy podczas snu układasz. Ty bezbożniku.

Na ustach zagościł głupi uśmieszek. W rzeczy samej tak właśnie było i nie zamierzał polemizować ze słowami pojawiającymi się w jego głowie. Lubił przebywać sam w pokoju, kłaść się wcześniej do łóżka, słuchać muzyki i zasypiać przy jej dźwiękach, a co najważniejsze – myśleć o niej. Zdarzało mu się, że przysypiał z telefonem w ręku, na wiązance utworów, której mógłby się powstydzić, ale wywoływały w nim same pozytywne emocje. Spał wtedy, jak zabity, albo może, jak dziecko – dosyć już tych morderstw w jego życiu. Co najważniejsze śnił wówczas o niej. Widział ją, tak jakby stała, albo leżała zaraz obok niego, nawet czuł jej delikatny zapach – lawendy i piżma. Wyobrażał ich sobie w dwuznacznej sytuacji, a każdy taki sen napawał go jeszcze większym pożądaniem w stosunku do niej. Po każdej takiej nocy pragnął jej ciała jeszcze bardziej, nie mogąc pogodzić się ze smutną rzeczywistości i rolą, jaką los kazał mu odegrać. Na razie pozostało mu zapisywanie tego, co przyszło mu do głowy, na kartkach starego notesu. Teraz go nie było.

Rozejrzał się wokoło – no tak. Nie sprzątał od paru dni. Oby nie zadomowiły się tu żadne karaluchy, bo nie zamierzał dzielić tego pokoju z nikim innym poza Dagonem, demonem z mrocznego medalionu – i uświadomił sobie, że miał zajrzeć pod łóżko.

Obyś tam był, bo jak nie...

Nie zdążył wymyślić sensownej groźby, gdyż okazało się, że notesu też tam nie było. Poza pękami kurzu, jakimś kapciem i paczką papierosów, której Drake szukał i szalał z wściekłości z powodu jej zniknięcia, nie zaobserwował tam niczego godnego uwagi. Wyciągnął tylko papierosy i schował je do szuflady, chomikując na jakąś okazję. Zamierzał rzucić – dla Kariny, bo chyba nie lubiła chłopców z nałogami – ale kto wiedział, jaka mogła nadarzyć się jeszcze okazja?

Stanął na równe nogi, podpierając boki. Stracił już wszelką nadzieję, ale coś nagle zaświtało mu w głowie. Może powinien zapytać Dagona o zdanie? Demonek dużo wiedział – nawet na temat zaginionych przedmiotów. Skoro wyczuwał, gdzie jest puszka, może poradzi sobie także z kilkoma kartkami papieru.

Ale Dagon jest demonem, strażnikiem szkatuły, a nie notesu. Ty powinieneś nim być, a zgubiłeś go. No brawo imbecylu.

Podszedł do komody, w której ukrył jego materialną postać, ale gdy usłyszał pukanie do drzwi, wycofał się z powziętego działania.

– Proszę – krzyknął, uznając, iż tak właśnie powinien postąpić.

Nie upłynęło pięć sekund, a do pokoju weszła niespodziewana osoba – chociaż z drugiej strony mógł przeczuwać, iż Selene wreszcie pęknie i zechce porozmawiać z nim twarzą w twarz. Miał coś dla niej i uznał, że to dobra pora, aby jej to wręczyć.

– Cześć. Nie przeszkadzam? – Selene omiotła jego sylwetkę szybkim spojrzeniem, błękitnych tęczówek.

Drake zachowywał się bardzo dziwnie – był jakiś taki niespokojny i ekspresyjny w tym, co robił, jakby trochę zamyślony. Zatrzymał się wreszcie, przystając nieopodal brzegu łóżka i posłał jej delikatny, nieporadny uśmiech. Jeszcze nie przyzwyczaiła się do niego w takim wydaniu, ale cóż... należało brać z życia, to co akurat się nadarzało. Nie narzekała.

– Nie. No coś ty. Tylko czegoś szukałem...

– Pamiętnika? – Dziewczyna zapytała zaciekawiona, drapiąc brodę długim, hybrydowym paznokciem.

Drake zamrugał kilka razy i spojrzał na siostrę tak, jakby widział ją pierwszy raz w życiu.

– Jakiego znowu pamiętnika?

– No tego, w którym zapisujesz swoje uczucia do tej brunetki – Selene uśmiechnęła się zwycięsko, podchodząc bliżej do dużego łóżka, na którym zmieściłyby się dwie osoby.

– To nie jest pamiętnik, tylko mój notes, ok? Gdzieś się zawieruszył, ale na pewno jutro go znajdę. Chris mnie zagadał. Nie uwierzysz co ten kretyn wymyślił. Kupili mi prezent na urodziny. Chcesz zobaczyć?

Selene pokiwała głową. Usiadała na łóżku i przyglądała się bratu, który zniknął w drugiej części pokoju, która oddzielona była ścianą, po czym powrócił z dużym pakunkiem w ręce. Podał go Selene, a ta uniosła wieko i zajrzała do środka.

– Fajny prawda? – Cały czas patrzył na nią doszukując się potwierdzenia swych słów.

Selene uniosła wyżej wzrok, patrząc prosto w te niezwykłe, tajemnicze, brązowe tęczówki – zazwyczaj przysłonięte przez kurtynę utkaną z gniewu i nienawiści do wszystkiego, co żyło. Teraz miała takie wrażenie, że to co złe pozostawił za sobą, otwierając i pisząc na nowo kolejny rozdział w życiu.

– Naprawdę piękny. Masz wspaniałych przyjaciół.

– Wiem – Drake pokiwał głową. – Dla ciebie też coś mam. Dobrze, że przyszłaś – wyszczerzył się, po czym zadowolony z siebie okrążył łóżko i podszedł do fotela, na którym spoczywał czarny plecak.

Wyjął z niego jakąś książkę i podał ją Selene.

– Chyba jeszcze takiej nie masz.

Brunetka ujęła ją z wdzięcznością wypisaną na twarzy, po czym skupiła wzrok na czarnej okładce z twarzą jakiejś kobiety oraz całującego ją zarośniętego mężczyzny. Ten zarost przypomniał jej o Arthurze, gdyż mężczyzna czasami miewał podobny. Smutne wspomnienia powróciły napawając ją odrazą do samej siebie.

Drake wychwycił to w zachowaniu siostry, po czym mocno się spiął i zacisnął pięści.

– Mogę kupić inną...

– Nie. Nie trzeba. Jest świetna. Do tego ten tytuł. Przebudzenie Olivii – Dziewczyna przeczytała patrząc na okładkę, a jej twarz rozpromienił subtelny uśmiech. – Czy to było celowe? – parsknęła krótkim śmiechem.

– Nie no coś ty. Nawet nie zwróciłem uwagi na tytuł. Okładka przyciągnęła moją uwagę i to wszystko. To jakiś nowy bestseller, także tego, czytaj póki gorące – mrugnął do niej, po czym zaniósł się śmiechem, beztroskim, zdrowym i prawdziwym, nie obarczonym żadnym smutkiem, czy obawą, co było mocno wyczuwalne i zauważalne w jego zachowaniu.

Po chwili oboje śmiali się w głos, zapominając o tym, co dręczyło ich zaledwie przed kilkunastoma minutami.

– Tak w ogóle to co z tym twoim zespołem muzycznym? Ostatnio chciałem o to zapytać, ale nie byłaś za bardzo skora do rozmów. Najpierw Arthur, później, no wiesz... – zerknął na nią przepraszająco, lecz ona nie miała mu za złe, że rozpoczął ten drażliwy temat.

W gruncie rzeczy była osobą, która potrzebowała się komuś zwierzyć – kobiety po prostu miały to w zwyczaju, nie to co mężczyźni, którzy wszystko chcą robić sami, włącznie z rozwiązywaniem własnych problemów. Obarczanie innych nie wydawało się być konieczne – dlatego też uradował ją fakt, iż Drake zadał to pytanie, sprowadzając rozmowę na całkiem nowe tory.

– W porządku. Co tu dużo mówić. Z pomocą koleżanki ze studiów Eveline...

– To ta z lunaparku? – wtrącił, unosząc jedną ciemną brew.

– Tak – Brunetka kiwnęła głową. – Dzięki niej udało mi się przeprosić chłopaków za moje zachowanie i słowa. Nie byłam dla nich szczególnie miła, aż mi wstyd – zwiesiła głowę na znak skruchy.

Chłopak zmarszczył brwi i czoło, uwydatniając przez to dwie poziome kreski na skórze powyżej oczu.

– Nie byłaś wtedy sobą. To sprawka Ned'a, a dokładniej dziwki, która spotykała się z Arthurem.

– Kobieta z czarnymi włosami?

– Tak. Isabelle. Największa suka w całym szczurzym, cuchnącym podziemiu. Potrafi nieźle namieszać w głowie. Na mnie też próbowała swoich sztuczek, ale nie ze mną takie numery – powiedział śmiertelnie poważnie.

– Mimo to czuję się winna. Nie łatwo usprawiedliwiać samego siebie, zwłaszcza po tym, co się wydarzyło. Jeden z chłopaków nadal ze mną nie rozmawia. Czuję, że zawiodłam jego oczekiwania i uczucia.

– Nie możesz się tym zadręczać Selene. Przecież nie będziesz robiła tego, czego inni od ciebie oczekują, żeby ich uszczęśliwić. Powinnaś sama zdecydować jaką drogą chcesz podążać i co w życiu robić.

– Bardzo głęboka myśl – Brunetka roześmiała się serdecznie i szturchnęła młodszego wampira w ramię.

– Czasem zdarza się, że powiem coś mądrego – wzruszył delikatnie ramionami. – A jak sytuacja z Olivią? Pogodziłyście się już? Karma się przydała? – Na samo wspomnienie zakupowych podbojów i późniejszego wieczoru, który spędził u niebieskookiej brunetki, koleżanki z klasy jego serce zabiło mocniej. W tym momencie nie patrzył na siostrę. Walczył z samym sobą, aby uspokoić nadciągającą falę emocji zalewającą go od wewnątrz i wypływającą na zewnątrz w postaci lekko zaczerwienionej skóry na policzkach, drżących dłoni, rozszerzonych źrenic, czy poplątanego języka.

– Tak. Już wszystko w porządku. Bardzo dziękuję ci za pomoc i za to, że pytasz. Wyjaśniłyśmy sobie wszystko i okazało się, że mamy ze sobą zbyt wiele wspólnego, aby tak po prostu, z dnia na dzień, porzucić naszą przyjaźń. Powiedziała mi o tym kim jest. Myślę, że była ze mną bardzo szczera.

– Wyjawiła swoją tożsamość – Chłopak rzekł w zamyśleniu, patrząc na przeciwległą ścianę.

Selene pokiwała głową.

– Nie jest taka, jak myślisz...

– Wiem. Nie darzyłem jej zaufaniem, ponieważ obawiałem się, że ona odbierze mi twoją przyjaźń w stosunku do mnie. Może to głupie, ale tak właśnie myślałem. Zresztą, szukałem na siłę kogoś, kogo mógłbym bez żadnych konsekwencji nienawidzić i przelewać na niego całą swoją negatywną energię. Od samego początku czułem, że było z nią coś nie tak, dlatego jeszcze bardziej jej nie znosiłem. Ale Ned wcale nie miał racji i mylił się w naprawdę wielu sprawach. Bo to właśnie wy, jako moja rodzina trzymacie mnie przy życiu, więc...

– Tak bardzo cię przepraszam braciszku! Za to, że zawiodłam twoje zaufanie. Za to, że chciałam rzucić to wszystko i wyjechać z obcym mężczyzną. Za to, że nie było mnie przy tobie, gdy najbardziej mnie potrzebowałeś i za to, że pozwoliłam ci myśleć, że jesteś beznadziejny i nic dla mnie nie znaczysz. Chciałabym, żebyś pamiętał, że znaczysz dla mnie więcej, niż moje własne życie, dlatego... jeśli będziesz miał jakiś problem, nie ważne jaki, mały, duży, mniej, lub bardziej poważny, proszę przyjdź z nim do mnie, a ja pomogę ci go rozwiązać. Wiedz o tym i nigdy nie pozwól sobie wmówić, że dla nikogo się nie liczysz i nic nie znaczysz, bo to nie prawda – Z każdym kolejnym wypowiadanym słowem, nieposłuszny głos wiązł w gardle, przyprawiając jej ciało o gęsią skórkę. Z oczu wylewały się potoki słonej wody, moczące policzki, brodę oraz skapujące na materiał delikatnej bluzki. Wpatrywała się w oblicze młodszego brata – niegdyś strudzone, zmęczone życiem, przystojne, aczkolwiek porażające swego rodzaju nieporadnością, ktoś mógłby rzec, że nieidealnością, czy brzydotą, gdyż mrok potrafił oszpecić. Lecz ona dostrzegła w nim tylko piękno i niezbity fakt, którego nikt nie śmiał kwestionować – był jej ukochanym braciszkiem, a nawet kimś więcej, stanowił połówkę, część całości, którą sama była.

Nie ocierała łez. Pozwoliła mu patrzeć, dostrzegając cień, odbicie bólu i strachu, który także odczuwał. Kochał siostrę i nie pragnął patrzeć na jej łzy, lecz w tamtej chwili coś w nim pękło i uświadomił sobie, że ona tego potrzebuje – wyrzucić z siebie wszystkie obawy i zażalenia, aby poczuć się lepiej. Spokojnie wysłuchał jej monologu, patrząc jej głęboko w oczy, tonąc w bezkresie błękitnego oceanu myśli i wspomnień.

Pamiętał ich każdą wspólną chwilę – bardziej lub mniej wesołą – ganiąc się za to, że wcześniej był dla niej tak niedobry. Dla jedynej, ukochanej siostry – rodziny, która mu pozostała i kochała go oraz akceptowała ponad wszystko inne. Zmiękł. Nie uronił żadnej łzy, mimo to nieświadomie potarł prawe oko, aby zetrzeć zbierającą się tam kropelkę wody. Pokiwał przecząco głową, aż kilka cienkich włosków odstających od grzywy zakołysało się na wietrze. Położył swoje dłonie na jej szczupłych ramionach, tak by nie stracić z nią kontaktu wzrokowego, po czym kontynuował jej wcześniejszą wypowiedź.

– Selene, ja... – zaciął się, aby pozbierać myśli. Przygryzł dolną wargę, nie wiedząc jak jej to powiedzieć. Bardzo mu na niej zależało, nie chciał urazić jej w żaden sposób, skrzywdzić. Nigdy więcej.– Ty nigdy mnie nie zawiodłaś i nigdy nie zostawiłaś. Zawsze przy mnie byłaś. Starałaś się, jak mogłaś, żebym wreszcie zrozumiał, co w życiu jest najważniejsze. Nie dostrzegałem tego, bo... bo bałem się, że jeśli się do kogoś przywiążę to ten ktoś później odejdzie i mnie zostawi...

– Ja tego nie zrobię. Przyrzekam. Michael, Jane, Wiktora i Sofia też nie. Wszyscy cię kochają. Wszystkim na tobie zależy – Przyłożyła dłoń do klatki piersiowej. Złoty pierścionek z ładnym, czarnym oczkiem zabłysnął na jej dużym palcu.

– Na pewno nie tak, jak tobie, ale powoli się do nich przyzwyczajam – westchnął głęboko. – To dla mnie bardzo trudne. Dotychczas żyłem w przeświadczeniu, że sam sobie poradzę, ze wszystkim. Ned mówił, że nikogo nie potrzebuję, na nikogo nie powinienem liczyć, poza sobą. Ale tak naprawdę to nawet nie wiem, czy mogę sobie zaufać...

Selene otworzyła usta, lecz Drake położył na nich palec, aby ją uspokoić.

– Taka jest prawda Selene. Nie ufam nawet sobie, bo wiem, jak ciężko jest zmienić to kim się naprawdę jest. Ale staram się. Nie chcę ciągle tkwić w tym samym punkcie, zastanawiać się co by były gdyby. Mam już tego dosyć. Zbyt długo żyłem przeszłością, karmiłem się nią, jednocześnie zatruwając własny organizm i myśli. Sam zgotowałem sobie taki los, dlatego nie mogę tak po prostu sobie wybaczyć i zaufać – Wziął palec z jej ust. Mając nadzieję, że zrozumie to, co chciał jej przekazać. – Nie chcę rezygnować z tego życia. Nie chcę też porzucać was, przyjaciół, tej dziewczyny... – Zabrał dłonie z ramion siostry i odwrócił się do niej bokiem, aby nie mogła dostrzec zażenowania i poczucia winy malującego się na jego twarzy.

– Nie musisz Drake. Wszystko zależy od ciebie.

– Wcale nie. Ned nie odpuści, dopóki nie dam mu tego, czego pragnie. Nikt nigdy się ze mną nie liczył, z moim zdaniem i uczuciami – wybuchnął, wstając z łóżka, krążąc od kąta w kąt. – Nie pamiętam już dobrze mojej przeszłości, lecz to co najgorsze ciągle dręczy mnie w koszmarach. Powraca, jak stary film odtwarzany na kasecie i nie umiem się jej pozbyć. Ned to wykorzystuje. Zna moje słabości. Kiedyś myślałem, że szkatuła jest rozwiązaniem wszystkich moich problemów, lecz zdałem sobie sprawę, że byłem niesamowitym idiotą, myśląc tak. Prawdziwe szczęście, to czego od zawsze pragnąłem, czego chciałem mam tutaj. Ale czy nie jest już za późno, aby odbudować zaufanie, które wcześniej utraciłem? Jak mam to zrobić skoro nie kocham siebie? – rzekł chłodno, zatrzymując się naprzeciwko drzwi prowadzących na balkon.

Stał odwrócony plecami do wampirzycy, lecz ta wiedziała, że jego twarz okalała maska utkana ze smutku i rozgoryczenia. Uniosła się z łóżka, przygładzając materiał kołdry, na którym siedziała, po czym podeszła do brata i przystanęła zaraz obok jego prawego boku. Spojrzała w jego oczy, które utkwione w jakiejś odległej przestrzeni, do której nie miała dostępu, poszukiwały wyjścia na drodze do przebaczenie i batalii, w której zwycięstwo odniesie tylko jeden – dobry Drake, albo zły Drake.

Pogłaskała go po silnym, twardym ramieniu – ileż te barki przeniosły już ciężaru w swoim życiu – po czym również utkwiła wzrok w ciemnych zasłonach, przysłaniających dobywające się z zewnątrz światło.

– Teraz jestem z tobą szczery. Wybacz mi to zło, które wyrządziłem.

– Nie mówmy już o wybaczeniu Drake. Ty już dawno je otrzymałeś. Nawet ze strony Michaela i Jane. Wiktor i Sofia za słabo cię znają, żeby mogli cię oceniać, lecz sądzę, że ich zaufanie także posiadasz. Jesteś dla nich bardzo ważny.

– Nie Selene. Ja, jako ja, nie obchodzę nikogo. Ja, jako klucz, już tak. Dlatego mnie szanują, bo jestem przydatny. Bo daję władzę i potęgę. Nie prosiłem się o taki los – prychnął przysłaniając nutę rozczarowania pobrzmiewającą w jego głosie.

– Lecz jednak on z jakiegoś powodu cię wybrał. Wiedział co robić Drake, bo nie jesteś zły i nie masz prawa się tak czuć. Wiele razy udowodniłeś, że jesteś dobrą, czułą i kochającą istotą – Żar w oczach kobiety potęgował dziwne uczucie pełności i ucisku w klatce piersiowej chłopaka, lecz nie powiedział jej o tym.

Nie chciał przerywać monologu, który zaczęła.

– Miałeś prawo się zagubić, lecz najważniejsze jest to, że odnalazłeś już swoją drogę braciszku, ludzi, którzy szanują cię i kochają, nie ze względu na moc, czy los, o którym mówisz, ale ze względu na to kim jesteś wewnątrz.

– Tutaj pojawia się problem. Nie mają pojęcia o mojej drugiej naturze. Co będzie, jak się dowiedzą? Co będzie, jak ona... pozna prawdę na mój temat? Znienawidzi mnie, a ja... ja... – przełknął ogromną, ciężką gulę, która zaległa mu w gardle, po czym z dużym wysiłkiem, wymagającym od niego mnóstwa siły, wydusił z siebie. – Nie zniosę tego Selene. Przysięgam. Nie zniosę. Wolę umrzeć, zabiję się, jeśli ona mnie zostawi. Ja... ja kocham ją – Nie wierzył, że takie słowa uleciały z jego usta, ale właśnie tak się stało.

Przyznałem się. Wreszcie powiedziałem to na głos. Osobie, której ufam, która zawsze przy mnie była. Zasługuje na taką prawdę z mojej strony. Niczego już nie żałuję.

A jednak poczuł, jak ciężkie uczucie wstydu opada na niego, jak drobny, chłodny deszczyk, przenikając na wskroś, aż po samo dno i wnętrze. Nigdy wcześniej nie odważył się na podobne wyznanie, nie przypuszczał, że ta niewinna rozmowa przybierze takiego charakteru, zboczy na niedogodne tory, mimo wszystko wiedział, że Selene go zrozumie. Bo któż inny, jak nie ona?

Miał rację. Młoda brunetka uśmiechnęła się, podchodząc do niego i biorąc go w ramiona. Tuliła go tak mocno, iż czasem zapierało mu dech w piersiach, ale nie narzekał. Brakowało mu tego. Takiej prostej czułości i ciepła ze strony drugiej istoty. Teraz już wiedział, że posiadał wsparcie ze strony starszej siostry – nie tylko w postaci czynów, ale także słów. Podziękował jej za to w myślach, a ona odsunęła się od niego, ukazując zatroskane oblicze, załzawione oczy i lekko rozmazaną kredkę, która pozostawiła czarne cienie na bladej skórze, mimo wszystko wciąż była piękna, była jego ukochaną siostrą.

W tej chwili odwzajemniał wszystko – każdy gest, który dla niego czyniła – gdyż czuł taką potrzebę i wiedział, że wreszcie dobrze postępuje, tak jak powinien postępować już dawno.

– To dla mnie trudne. Nie chcę, żebyś mówiła o tym. Ok? – zapytał delikatnie, gładząc jej długie, rozpuszczone włosy.

– Ok. Nikomu nie powiem. Mamy wiele tajemnic, prawie wszystkie wspólne. Ale też wiele nas różni. Nie jestem o to zła, ale czasem martwię się, że nie zrozumiesz moich intencji.

– Już rozumiem.

– Wiem – Dziewczyna pokiwała głową. – Nie martw się o to, co o tobie pomyślą. Ludzie boją się nieznanego, ale jeśli coś stanie im się niezwykle bliskie i swojskie są w stanie to pokochać. Nawet jeśli poczują później do tego czegoś, bądź kogoś niechęć to i tak w głębi siebie wierzą, że uda im się pozyskać na nowo zaufanie i utraconą miłość. Czasem bardziej kochają tych, których powinni nienawidzić. Miłość jest naprawdę przedziwnym zjawiskiem i nie rezygnuj z niej. Pokaż im się od jak najlepszej strony. Pokaż, że możesz być godnym przyjaźni, a na zawsze pozostaniesz w ich sercach.

– Obyś miała rację.

– Nie wiesz, że ja mam zawsze rację? Jestem kobietą, a kobiety nigdy się nie mylą – powiedziała z wyższością, unosząc brwi do góry.

Chłopak prychnął.

– Powinieneś się tego nauczyć, jeśli chcesz zaimponować i umówić się z tą brunetką.

– Czy teraz cały czas będziesz mi o tym przypominać? Już mogłem nic ci nie mówić – fuknął niby to urażony, lecz wewnątrz siebie czuł się naprawdę dobrze i bardzo swobodnie. Kiedyś nie znosił, gdy Selene wścibiała nos w nie swoje sprawy. Te jej – czasem złośliwe – docinki i przekomarzania się potęgowały w nim wściekłość. Ale to była już przeszłość, którą mógł pozostawić za sobą.

Rozmawiali jeszcze przez jakiś czas, tak jak za dobrych starych czasów, nie myśląc o trudach nadchodzących dni, aż w domostwie zapanował gwar, obwieszczający powrót pozostałych domowników.

Razem udali się do kuchni, aby spożyć z rodziną wieczorny posiłek, jak co dzień. Powoli stawało się to ich rutyną.

Selene czuł się zadowolona i bardzo szczęśliwa, gdyż przeczuwała, że zmiana jej brata wpłynie pozytywnie także na pozostałych członków rodziny. Michael uspokoił się, Jane, jak to ona, cały czas uśmiechała się do wszystkich, służąc przy tym pokrzepiającym słowem. Nawet Wiktor, czy Sofia częściej zabierali głos, a nawet udzielali go młodemu wampirowi, który coraz bardziej ośmielał się względem nowej rodziny.

Wszystko nabierało nowych, unikatowych barw. Obiecała Olivii, pani Anette oraz samej sobie, że bez względu na to kto, lub co stanie na jej drodze, przeciwstawi się temu, by walczyć o jego dobro i dla niego. Nie był w tej bitwie osamotniony. Gdyby tylko wiedział ilu miał w niej sojuszników, już dawno zaprzestałby podejmowania się kolejnych zmagań.

💎💎💎💎💎💎💎💎💎💎💎💎💎💎

Bring me the horizon - Hospital for souls

,,I wtedy zrozumiałem, jak trudno jest się zupełnie zmienić,
Kiedy się zadomowisz, nawet piekło wydaje się miłym miejsce.
Po prostu chciałem, aby moje wewnętrzne odrętwienie odeszło.
Nieważne jak bardzo masz przejebane, słońce powróci, a ty wrócisz na ziemię!
Zabawne jest to, że wszystko czego kiedykolwiek chciałem, już dawno posiadałem.
Przebłyski nieba są w każdym dniu!
W każdym przyjacielu, którego mam, w muzyce, którą tworzę, w miłości, którą czuję, po prostu musiałem zacząć jeszcze raz... ''

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro