Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3.

💎💎💎

Niebo przyoblekło się w czerń – atramentowe chmury pokryły białe płótno nieba, zezwalając pulsującym gwiazdom na obserwację rozświetlonego i wciąż żywego miasta.

Drake zaparkował swój samochód, zaraz obok pojazdu Michaela – czarnego audi, które otrzymał od Wiktora w ramach powitalnego prezentu. Hojność i dobroduszność tego starego wampira nie znały granic, zwłaszcza jeśli chodziło o rozpieszczanie – jak to zdrobniale określał – swoich dzieciątek. Radość i optymizm wreszcie zagościły w czasem smutnej i bardzo często monotonnej codzienności, wypełniając ją niezwykłymi barwami, jakich jeszcze nie mieli okazji ujrzeć. Z przyjemnością patrzył na Selene, która przez całą drogę powrotną do domu i nawet w garażu opowiadała mu swoich zajęciach na uczelni, o tym jak bardzo jej się podobają, o próbach i wreszcie o tym, iż była dumna z jego decyzji. Przyznała, że zrobiłaby wszystko, aby mógł szlifować i rozwijać talent, który otrzymał, a przez pewne sytuacje i słowa nie ośmielił się nim zainteresować. Nie przyrzekał – gdyż nie powinno składać się obietnic, których ciężko dotrzymać – że tak będzie zawsze. Życie bywało ciężkie. Porównywał je do domku z kart, bądź kostek domina rozsypujących się pod wpływem jednego, niekorzystnego pchnięcia.

Wyszli z przydomowego garażu kierując się obok pralni w stronę długiego korytarzu, który prowadził do głównych schodów. Jednak w połowie drogi zostali zatrzymani przez roześmianą Jane. Jej oczy skrzyły się pod wpływem światła dobywającego się ze sztucznych płomieni świec ulokowanych w świecznikach. Wiktor miewał naprawdę groteskowe pomysły. Odkąd nauczył się obsługiwać telefon, telewizor, a nawet laptopa, uroczyście przy jednym z obiadów obwieścił, iż Sofia zakupiła kilkadziesiąt sztuk świec zasilanych na baterie i w ten oto sposób w domu zapłonęły plastikowe świece ze szklanymi płomieniami. Chociaż w niektórych pomieszczeniach zachowały się jeszcze te z wosku – jednak nie do końca pozbył się swoich tradycjonalistycznych przekonań.

– Nareszcie jesteście! Chodźcie szybciutko! Sofia i Selene przygotowały dla nas niespodziankę!

Drake miał wrażenie, że ciało Jane pokryje się złotymi piórkami. Poziom jej ekscytacji zapewne sięgnął apogeum, lub miarę ponad nim.

Selene roześmiała się krótko.

– To dzisiaj!? Zapomniałam... – Selene złapała się jedną dłonią za głowę, w drugiej trzymając małą, pikowaną torebkę.

– Nie szkodzi. Pomogliśmy jej i wszystko jest już gotowe – Czarnowłosa uspokoiła dziewczynę, głaszcząc ją przyjacielsko po ramieniu.

– Ale o co wam chodzi? – Drake przerzucał spojrzenie raz na Jane raz na Selene, kompletnie nic nie rozumiejąc. Czyżby kolejna tajemnica, którą nikt nie chciał się z nim podzielić? Nie uzyskał odpowiedzi. W zamian za to, brązowowłosa wampirzyca niespodziewanie chwyciła go za dłoń i pognała za Jane, która przyspieszyła koku.

Prawie biegła, a Drake zastanawiał się, czy przypadkiem w domu nie odbywała się jakaś ukryta impreza, podczas której rodzinka popijała soczek z kaktusa, albo inne badziewie, które wprawiało w dobry humor i wywoływało halucynacje. Nauczył się, że w tym domostwie każda absurdalna sytuacja mogła mieć zdarzenie.

Gdy znaleźli się nieopodal wejścia do gabinetu Wiktora natknęli się na Marię – odzianą w koronkową czarną suknię, z odkrytymi ramionami i wyeksponowanym biustem. Drake nie dziwił się dlaczego Wiktor tak bardzo lubił spędzać czas z Marią – żaden szanujący się i prawdziwy osobnik płci męskiej, w którym drzemało zwierzę, bestia napędzana testosteronem nie odmówiłby sobie takich widoków.

Blada, wręcz przezroczysta kobieta spojrzała na nich czarnymi, jak dwa węgielki oczami, wskazując uroczyście dłonią w stronę drzwi, które były lekko uchylone, jakby swoim martwym jestestwem zapraszały ich do wejścia.

Jane podziękowała Marii, Selene również, natomiast Drake kiwnął jedynie głową, zwracając jej szczególną uwagę. Czasem miał takie wrażenie, że Maria zbyt często znajdowała się w jego pobliżu. Może prześladujące go przeświadczenie było mylne?

Nie opierając się mamuciej sile starszej siostry – nigdy nie posądziłby jej o taki żelazny uścisk – wbiegli do dużego pomieszczenia, w którym znajdowała się pozostała część rodziny. Niebieskooka wreszcie puściła dłoń chłopaka, co przyjął z niewysłowioną ulgą, rozmasowując pobielałe kostki, a następnie podbiegła do Sofii, która zawzięcie dyskutowała z Wiktorem i Michaelem, trzymając w dłoniach kawałek czarnego materiału. Wiktor ukrywał dłoń w kieszeni długiego płaszcza, lecz Drake domyślił się, co takiego w niej chował. Głupawy uśmieszek wystąpił na jego twarz i nie ulotnił się nawet, gdy zderzył się ze spojrzeniami pozostałych – warto dodać, że bardzo miłymi, wręcz ociekającymi ciepłem i rodzinną życzliwością.

– Sądzę, że skoro już jesteśmy w komplecie, powinniśmy zacząć – Siwowłosy wampir obdarzył spojrzeniem każdego z członków rodziny, nawet Marię, której cicha persona również zagościła w pomieszczeniu, a następnie pozwolił, aby Sofia przejęła dalszą inicjatywę.

Wszyscy czekali w skupieniu na jej słowa, a najbardziej Drake, który nawet nie domyślał się, co kryło się za czarną płachtą ulokowaną nieopodal biurka Wiktora.

Sofia wysunęła się do przodu, stając na czarnym tle, natomiast Selene pozostała na miejscu, w którym wcześniej się znajdowała – czyli obok, jak Drake się zorientował, przygotowanej przez nią i czarnowłosą wampirzycę, niespodzianki.

– Na samym początku, ja oraz Selene chciałyśmy wam bardzo podziękować za poświęcony nam czas. Zdajemy sobie sprawę, że oderwałyśmy was od zajęć, które wypełniają waszą codzienność. Lecz uznałyśmy, iż nie możemy już dłużej z tym czekać. Pomysł, który zrealizowałyśmy po części narodził się dzięki Selene i jej wspaniałemu wkładowi w to dzieło. Jesteś naprawdę zdolna. Praca z tobą to czysta przyjemność – Sofia odwróciła się w stronę Selene, kierując pod jej adresem niezwykle ciepłe komplementy.

Drake przysłuchiwał się tej wymianie niecodziennych czułości, przyglądał się ich twarzom, które nie naznaczyła ani jedna zmarszczka fałszu, obłudy, czy udawanej uprzejmości. Niebieskooka mówiła prawdę – a jej słowa zawierały w sobie pewien rodzaj spokoju.

– Bez zbędnych przedłużań, Selene proszę odsłoń to arcydzieło – Sofia usunęła się z drogi, stając obok Wiktora.

Młoda wampirzyca zbudowała odpowiednie napięcie, a gdy wreszcie doczekała się właściwego momentu, złapała za wierzchnią część czarnej płachty i zsunęła ją na podłogę. Każdy po kolei wydał z siebie zduszony jęk zachwytu z wyjątkiem Drake'a, który stał oniemiały.

Przez szok i niedowierzanie utracił zdolność czucia – nie był pewien, czy szczęka opadła mu ukazując wnętrze gardła, czy jednak pozostawił zwarte usta, tworzące nieprzekraczalną barierę dla pokojowego powietrza. Michael przytulał Jane, delikatnie całując ją w czubek głowy. Wiktor uśmiechał się zadowolony, a Sofia patrzyła przenikliwie na obraz – szeroki, duży i prostokątny.

Brunet postąpił kilka kroków na przód przyglądając się dziełu, które na długo zapadło w jego pamięć, zachowując w niej szczególne i niezwykłe miejsce. Zapomniał się, kontemplując nieruchome postacie, tak idealnie odwzorowane na płaskiej przestrzeni. Władczy, zawsze dobrze ubrany Wiktor siedział na obitym w czerwony aksamit fotelu – tym samym, który znajdowało się w jego biurze, właśnie w tej chwili, lecz Drake nawet nie spojrzał w jego kierunku. Wystarczyło mu, iż intuicyjnie wiedział o jego istnieniu – trzymając w dłoniach srebrną laseczkę z podobizną kruka przy rękojeści. Po jego prawej stronie stał równie eleganacko ubrany Michael, obejmujący w pasie uśmiechającą się Jane. Obok Jane stał jakiś nieznajomy chłopak, którego Drake już gdzieś widział, ale nie mógł sobie przypomnieć gdzie. Zapewne zapytałby o jego imię, gdyby nie fakt, iż na drugiej stronie obrazu, przy lewym ramieniu Wiktora stała Sofia – poważna i nadzwyczajnie realistyczna w tym wydaniu. Zaraz obok niej z subtelnym, ledwo widocznym uniesieniem ust znajdowała się Selene, odziana w czarną, sięgającą aż do samej ziemi sukienkę – zresztą Drake dostrzegł, iż wszystkie miały czarne sukienki, które sięgały albo kostek, tak jak było to w przypadku Jane, albo samych paneli, jak w odniesieniu do Sofii i Selene. Jej portretowa podobizna trzymała dłoń na ramieniu wyższego od niej bruneta, ubranego w czarny garnitur i tak samo czarną koszulę rozpiętą pod szyją, z wywiniętymi kołnierzykami na marynarkę. Twarz chłopaka była poważna, lecz w oczach czaiła się jakaś głębia, nieme pytanie o tożsamość – zdawało się, że wręcz krzyczały.

Kim jestem!? Czego pragnę!?

Drake nie wierzył, że dało się odwzorować właśnie takie odczucia, ale patrząc we własne oczy odnosił takie wrażenie. Czy tak samo było w rzeczywistości? Czy inni dostrzegali te pytania i wewnętrzne dylematy, które rozdzierały jego duszę na strzępy, karmiąc nimi demony, z którymi lubował grać w grę na śmierć i życie? Patrzył na młodzieńca, którym był, posiadając przeświadczenie, iż spoglądał na wyidealizowaną formę, którą inni chcieli zobaczyć.

– Sofiu, Selenko. Ten obraz przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Jest tak cudowny, iż uważam, że bezpardonowo powinien zająć miejsce swojego poprzednika.

Drake zmarszczył brwi, uświadamiając sobie coś bardzo ważnego – przypominając sobie coś, o czym wcześniej zapomniał. Oderwał oczy od namalowanych twarzy, przenosząc je na inne, napotykając na posturę tego samego młodego chłopaka, którego przed chwilą ujrzał na odsłoniętym płótnie. Ciekawość wreszcie doczekała się zwycięstwa.

– Kim jest ten chłopak? – Brunet patrzył na niego, doszukując się w nim bijącego po oczach podobieństwa do kogoś, kogo znał od kilkudziesięciu lat.

Selene uśmiechała się, lecz teraz na jej usta wkradł się grymas bólu – wiedziała o czymś, o czym Drake nie miał pojęcia, ale nie miał jej tego za złe. Jane spuściła wzrok, wcześniej bacznie przyglądając się młodemu brunetowi. Michael wyglądał tak, jakby wstrzymywał powietrze. Jedynie Sofia i Wiktor pozostali niewzruszeni na jego pytanie. Oczekiwał z ich strony odpowiedzi, więc skupił na nich swoje spojrzenie, lecz niespodziewanie odezwał się Michael, mówiąc coś, co poruszyło chłopakiem sprawiając, iż szatyn wydał mu się bardziej bliski niż dotychczas.

– Miał na imię Devin. Był moim ludzkim bratem, a po śmierci naszych rodziców przemieniłem go w wampira, żebyśmy już na zawsze mogli być razem. Ale życie nie zawsze jest takie jakie chcielibyśmy, żeby było – Michael podszedł do obrazu, stając bokiem do młodego wampira. Zaszklonymi oczami przepełnionymi od odległych wspomnień lustrował twarz chłopca, którego zabrakło, a pustka jego nieobecności zdawała się krzyczeć głosem, którego nikt nie słyszał poza niebieskookim wampirem.

Drake nie wiedział co powiedzieć. Wydawało mu się, że znał Michaela. Dobrze orientował się w jego przeszłości i poprzednim życiu, o którym niejednokrotnie opowiadał, lecz nigdy nie usłyszał od niego, że miał brata, jakiekolwiek rodzeństwo, czy bliską osobę, która podzielałaby z nim ten los. Chłopak spojrzał na szatyna, marszcząc gęste i ciemne brwi.

– Nie wiedziałem, że miałeś brata. Nigdy o nim nie mówiłeś – Chłopak zamknął usta, blokując przejście słowom, których później mógł żałować. Zastanawiał się, co takiego stało się z bratem Michaela, ale nie zapytał o to wprost, gdyż uznał, że szatyn mógłby to źle odebrać.

– Mówienie o nim, czy wspominanie go jest dla mnie bardzo trudne, ponieważ jego odejście było po części moją winą...

– To nie prawda Michaelu. Devin sam zadecydował o swoim losie. Nie mogłeś mu pomóc – Wiktor wtrącił się do rozmowy, przerywając Michaelowi.

Drake popatrzył na siwowłosego wampira, dostrzegając w jego oczach bezbrzeżny ból i utratę kogoś naprawdę drogiego sercu. Nie spodziewał się, że wampiry mogły czuć i cierpieć po stracie bliskich, dosłownie tak jak ludzie.

– Nie wiem Wiktorze. Mam wrażenie, że gdybym wtedy był bardziej stanowczy, Ned nigdy by się nim nie zainteresował...

– Ned? Przeciągnął go na swoją stronę? – Drake jeszcze raz przyjrzał się twarzy chłopaka z płótna, lecz za nic w świecie nie mógł dopasować jej do żadnej mijanej w podziemnych tunelach i korytarzach. Na pewno nie przebywał w najbliższym otoczeniu pana ciemności, ponieważ zapamiętałby go. Zatem co się z nim stało? Odpowiedź na to pytanie była tak oczywista, iż Drake poczuł wściekłość do samego siebie za to, iż pozwolił omamić się komuś takiemu jak Ned.

– Tak. Sprawił, że nic poza zwierzęcą naturą potwora nie miało dla niego znaczenia, aż wreszcie zabił go na moich oczach. Pozwolił umierać mu w męczarniach. Zawiodłem go. Obiecałem mu lepsze życie, a w rzeczywistości ofiarowałem mu piekło na ziemi. Gdybym był wobec niego bardziej stanowczy, walczył z Nedem wtedy kiedy trzeba było to zrobić – Mike ukrył twarz w dłoniach tamując wypływające z oczu łzy, a następnie odwrócił się na pięcie i wybiegł z pomieszczenia.

Płynna suknia Marii zafalowała marszcząc się i strosząc jak kawałek materii włożonej do porywistego strumienia wody. Odprowadzała wampira spokojnym spojrzeniem, a gdy zniknął na powrót skupiła go na Drake'u, który opierał się o ramię Selene. Zrozpaczona i zapłakana Jane popędziła w ślad za mężem, a brunet zazdrościł im w myślach tej miłości i oddania się drugiej osobie. Mieli siebie nawzajem i być może właśnie dzięki niej szatyn nie pogrążył się w całkowitej otchłani smutku i rozpaczy. Sofia pozostała na swoim miejscu, lecz opuściła nieco niżej podbródek. Nie wydawała się chłodna i niedostępna – tak jak zazwyczaj. Drake miał wrażenie, że w niej również zachodziła jakaś zmiana. Nie potrafił tego opisać, lub wyrazić, lecz takie właśnie miał przeświadczenie.

– Wybaczcie nam moi drodzy. To miał być wspaniały wieczór dla naszej rodziny – Staruszek obdarzył ich ciepłym, bliskim uśmiechem.

– Nie powinienem się wtrącać i pytać o coś, co nie jest moją sprawą – Drake rzekł niemrawo, poddając się dotykowi siostry, która opierała głowę na jego ramieniu i gładziła go po dłoni.

– Cisza nie jest najlepszym rozwiązaniem. Michael ukrywał to, ponieważ pomimo upływu lat wciąż trudno mu o tym mówić. Powracanie do tych momentów jest dla niego bardzo bolesne. Wiem, że niejednokrotnie doświadczaliście z jego strony zaborczości i kontroli, lecz nie robił tego, żeby uprzykrzyć wam życia. Robił to, ponieważ bardzo was kocha i obawia się, że mógłby was stracić. Szczególnie ciebie Drake'u – W tej chwili wampir spojrzał w ciemne oczy młodzieńca, które teraz były tak czyste jak wypolerowana szyba. – Gdy dowiedział się kim jesteś i o tym, że Ned się tobą interesuje ogarnęła go niezwykła panika i strach o utratę kolejnego brata. Michael zrobiłby dla ciebie wszystko Drake'u. Jeśli będzie trzeba pójdzie do Neda i odda mu swoje serce, żeby wreszcie dał ci spokój. Nie pozwoli ci odejść. Nie pozwoli ci umrzeć – Głos starszego pana zadrżał, a jego szczupłe palce zacisnęły się na skrzydłach srebrzystego kruka. W białych włosach szkliło się światło sztucznych świec, ale w oczach odbijało się światło człowieka, który wiele doświadczył i w ciągu wielu lat życia nauczył się, iż największą wartością i celem wszelkiego dążenia była właśnie rodzina i uszczęśliwianie bliskich osób.

Selene również cicho pochlipywała, delikatnie poruszając ręką bruneta. Drake nie odezwał się. Coś grubego i ciężkiego zaległo mu w przełyku. Długo bronił się przed tym uczuciem, lecz dzisiaj całkowicie się poddał, unosząc ręce do góry. Człowiecza miłość i przywiązanie wreszcie zwyciężyły.

Drzwi do gabinetu ponownie się otworzyły, wpuszczając do środka zasmuconą Jane i spokojnego Michaela. Z pozoru wyglądał tak, jakby nic go nie ruszało, ale jego oczy zdradzały coś zupełnie innego – były całe czerwone z resztką niewytartych łez. Sofia uśmiechnęła się do niego serdecznie – a Drake uświadomił sobie, iż po raz pierwszy widział jak wampirzyca się uśmiechała. Świat rzeczywiście potrafił wywrócić się do góry nogami.

Chłopak poklepał Selene po plecach, odrywając się od niej, podchodząc do Mike'a, który przepraszał za ten nagły wybuch emocji. Nie zamierzał psuć tego wspaniałego wieczoru. Selene i Sofia tyle się napracowały. Obraz był naprawdę niesamowity i zasługiwał na uznanie. Podziękował też za umieszczenie na nim Devin'a i pamięć o nim, a mała łezka zakręciła się w jego oku, spływając w dół po policzku, pokrytym lekkim zarostem.

Szatyn popatrzył na Drake'a z pytaniem w oczach, lecz chłopak doskonale wiedział, co chciał powiedzieć i zrobić od dłuższego czasu. Miał już dosyć tych ciągłych mentalnych wojen. Wreszcie wiedział czego naprawdę chciał, kim naprawdę chciał być i z kim chciał pozostać. Byli jego rodziną – może nie prawdziwą, ale w zupełności ją zastępowali i kochał ich, bo bez względu na wszystko oni ofiarowali mu całych siebie.

– Mike, przepraszam za to, że traktowałem cię jak wroga i za to, że nie chciałem cię słuchać. Za to, że ciągle szukałem pretekstów do kłótni, za to, że uprzykrzałem ci życie i za to, że przeze mnie musiałeś się martwić. Nie powinieneś się obwiniać. Wiem, że chciałeś dla niego dobrze, tak samo jak dla mnie. Ned pragnie pozyskać moją moc i szkatułę. Wiem, gdzie ona jest...

Wiktor zacisnął usta. Sofia zmrużyła powieki, a Jane jęknęła. Suknia Marii zafalowała nieopodal szklanej witryny okna, wychodzącego na piękny ogród.

Gabinet Wiktora był jedynym pomieszczeniem, z którego altanka była najbardziej widoczna – teraz cicha i opustoszała.

– Ale może o niej tylko pomarzyć, bo ja na pewno mu jej nie dam. Olivia chyba zresztą też nie – Chłopak zaśmiał się krótko, ożywiając twarze pozostałych. – Wybrałem już stronę. Mam dosyć ciemności i złudnych obietnic Neda. A co do jego osoby chciałbym go zniszczyć, chociaż nie jest to chyba do końca możliwe.

– Neda nie można zabić, gdyż nie jest zwyczajnym wampirem, ale można zamknąć go w szkatule. Dokonać tego może tylko klucz przy wykorzystaniu swojej dobrowolnej woli – Wiktor rzekł szczęśliwy odzyskując nadzieję na lepsze zakończenie.

W ciemnych tęczówkach chłopaka nie dopatrzył się cienia ułudy, fałszu, czy zwodniczych obietnic, o których sam wcześniej wspomniał. Pragnął zmiany, jak spękana woda czekała na odrobinę ożywczego deszczu.

– Gdy nadejdzie odpowiednia pora rozliczę się z nim. Pokażę, że nie należy zadzierać z rodziną Townshend. Jednak wpierw chyba dokonam zemsty na pani od chemii i zamknę ją w tej cholernej szkatułce. Ten przedmiot działa mi już na nerwy.

Wszyscy poza Drake'iem wybuchnęli głośnym i zdrowym śmiechem. Nawet Sofia, która na ogół zachowywała chłodny spokój i diabelską kalkulację, również się uśmiechała – delikatnie, ale z pewnego rodzaju charakterem.

– Chociaż może lepiej tego nie uczynię. Biedne demony. Musiałyby chyba poodcinać sobie kolczaste uszy, żeby nie słuchać jej ględzenia – Drake ostentacyjnie przedrzeźniał kobietę, czując się bardzo swobodnie w towarzystwie rodziny.

Siwowłosy wampir bez żadnego ostrzeżenia wyjął czarny telefon, w równie czarnej obudowie, po czym wykonał jedno zdjęcie, uwieczniając piękną chwilę, pełną wspólnej celebracji, dobrego nastroju i wielu uśmiechów.

Brunet od razu zaczął protestować. Pouczył starszego wampira, iż najpierw powinien zapytać ich o zgodę, a dopiero później wykonać zdjęcie, które zachowa tylko i wyłącznie do własnego użytku. Wiktor zapewnił go o swoich czystych zamiarach, lecz po zakończonej imprezie, w zaciszu własnego pokoju, dokładnie przestudiował każde zdjęcie, które wykonał podczas tego niezapomnianego wieczoru. Dobrotliwe oczy starszego pana, okalane siecią pajęczych zmarszczek, delikatnie się zmrużyły. Wcześniej nie śmiał przypuścić, czy nawet przez krótką chwilę pomyśleć, iż obcowanie z ciemnowłosym chłopcem przysporzy mu tyle radości oraz wewnętrznej satysfakcji. Szanował go i darzył ciepłym uczuciem, kochał go niemniej niż Michaela, Sofię, Jane, czy Selene. Drake przypominał Devina – zagubionego i smutnego chłopca, nie potrafiącego pogodzić się z ciężarem przeszłości. Żył w wykreowanym świecie, w którym na pierwszym miejscu stawiał własne przekonania i wyobrażenia na temat siebie, otaczających go osób, a także istot, które ten świat zamieszkiwały. Ned odkrył jego słabości, zajął przyjacielską rozmową, przyciągnął do siebie, jak modliszka, mamiąc i wabiąc słodyczą nigdy niespełnionych nadziei, a następnie rozgniótł w uścisku twardej pięści jego grdykę, jak miękki, soczysty owoc.

Sapnął ciężko odstawiając małe urządzenie na biurko. Rozparł się wygodnie w fotelu spoglądając na gwiazdy i jaśniejące ich blaskiem niebo. Drake był inny. Wciąż miał wybór i dokonywał go na nowo każdego dnia, podejmując walkę z tą drugą naturą, która nieustannie walczyła o dominację. Siwowłosy wampir chciał wierzyć w zapewnienia chłopaka, lecz wiedział także, iż uczucia były jedną z bardziej niestałych form wyrażania własnego wnętrza. Chciał wierzyć, bo w parze z wiarą podążała nadzieja – obie splatały swoje palce, czekając na nadejście nowego początku.

💎💎💎💎💎💎💎💎💎💎💎💎💎💎

Jorge Mendez - Cold

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro