3.
Wreszcie zakończyli marsz do wnętrza ziemi, stawiając stopy na bardziej stabilnym gruncie, a przynajmniej takie mieli przeczucie.
Selene bała się sprawdzać, lecz jej młodszy brat jakby czytając jej w myślach, pochylił się i dotknął dłonią podłoża.
- Kamień i coś co pachnie jak stara ziemia. Jesteśmy już na samym dnie.
- Oby... - Dziewczyna wychrypiała zdegustowana tym miejscem. Nie widziała go, lecz już mogła sądzić, iż było okropne.
- Chyba nie obędzie się bez naszych wampirzych zmysłów. Bez nich możemy tylko błądzić w tych ciemnościach.
Drake zerknął na siostrę. Widział i wyczuwał bijące od jej osoby podenerwowanie. Nie poruszała się swobodnie. Jej ciało napinało się, mięśnie kurczyły w niejednostajnym rytmie.
Ściąnięta zgrozą, nie do końca zastanawiała się nad tym, co młodszy wampir miał do przekazania. Jedynie skinęł głową na znak, iż zupełnie się z nim zgadza, choć tak naprawdę czuła, że mogłaby bez opamiętania zgodzić się na wszystko.
Nie wyłączyli latarek. Ich światło wciąż pomagało im w wędrówce pośród zapomnianych korytarzy. Co gorsza okazało się, że niektóre z nich posiadały rozwidlenia, zapewne ślepe uliczki, z których nie było mowy o jakimkolwiek wyjściu na powierzchnię, ucieczce. Raz po raz dało się słyszeć stłumione jęki, urywane okrzyki, tak ciche, iż nie sposób było określić, czy należą one do człowieka, a może do zwierzęcia (ewentualnie jakiejś niewidzialnej istoty).
Obrócił lekko głowę, niby to sprawdzając, czy Selene podąża za nim. Dziewczyna zdawała się niczego nie dostrzegać w panującym dookoła mroku, w związku z tym patrzyła tylko i wyłącznie na plecy idącego przed nią chłopaka.
- Co się stało? - zapytała zaniepokojona, gdy ujrzała, że Drake nagle zatrzymuje się i wpatruje w jakąś ogromną, ziejącą czarną pustką, wyrwę w skalistej ścianie. Miała wrażenie, że żołądek się jej skurczył i podszedł do gardła uniemożliwiając odpowiednią cyrkulację powietrza.
- Nic. Chodźmy dalej.
Odwrócił się i ponownie ruszył przed siebie.
Wampirzyca obrzuciła szybkim spojrzeniem czarną dziurę i pognała za chłopakiem, bojąc się, że straci go z oczu.
Parł na przód, ale tak naprawdę nie był pewien dokąd zmierzają, czy w ogóle posuwają się do przodu. Milczał, zastanawiając się, myśląc. Wolał zachować to dla siebie. Tak było lepiej, dla nich obojgu.
Selene nie była zdolna do ujrzenia, wszystkiego, co oblepiało tamtejsze ściany, snuło się po kątach, wieszało w istocie ciężkiego, powalającego mroku. Zobaczył to. Nie był w stanie określić, co to było, do czego mógłby to porównać, bo nigdy wcześniej nie spotkał się z czymś podobnym. Wyłupiastymi, galaretowatymi oczami śledziło każdy ich ruch, zatapiając pokrzywione, powywijane palce na chudych, patykowatych ramionach, obleczonych białą, wręcz przezroczystą skórą. Bił od niej chłód, zepsucie i ogromny smród, którego niebieskooka wampirzyca też nie odczuwała. Lepiej dla niej. Ten okropny odór wywoływał mdłości i zawroty głowy.
Na każdym kroku, gdzie by nie poszli spotykali coś podobnego, przypominającego ludzkie ciała, ale nie byli to zwykli ludzie. Zniekształceni przez nieczyste moce, niegodziwość, odbierającą niezkazitelność ich dusz. Zagubieni to słowo idealnie pasowało do tego jak wygladali, jak się zachowywali.
Szedł coraz szybciej. Selene również musiała przyspieszyć kroku, by nie zostać w tyle. Chwila nieuwagi i wiedziała, że zostanie tutaj sama, pośród nieprzeniknionych ciemności i głuchej ciszy.
- Drake. Zaczekaj. Nie wiem, czy powinniśmy iść dalej. Okropnie tu śmierdzi. Poza tym, nic tu nie ma. Tylko jakieś obskurne tunele. Wynośmy się stąd dobra? Nie podoba mi się to miejsce - Selene zadrżała na ciele. Nie od zimna, lecz od strachu, który powoli przejmował kontrolę nad zdrowym rozsądkiem.
Drake zwolnił, lecz nie zatrzymał żołnierskiego kroku.
- Faktycznie, dziadzio chyba nie często tutaj zagląda. Firma sprzątająca też nie, ale nie możemy teraz opuścić tego miejsca. Jeśli to zrobimy, nie dowiemy się co znajduje się na końcu tunelu.
- Może nic tam nie ma? Zastanawiałeś się nad tym? To jakiś pieprzony labirynt bez końca. Zaraz się tutaj zgubimy.
- Nie panikuj. Szliśmy cały czas prosto, nie skręcaliśmy w żadne rozwidlenie. Wiem co robię. Musimy podążać za tą drogą. Później bez problemu wyjdziemy - rzekł całkiem spokojnym i przekonującym tonem, lecz Selene mu nie uwierzyła.
Nie przekonał jej. Kręciła z niezadowolenia głową, gdy nagle poczuła, jak coś ciągnie ją za włosy. Wrzasnęła zatrzymując Drake'a w połowie kroku.
Spojrzał na nią sceptycznie, lecz po chwili zmienił swoje nastawienie.
- Odwal się....! - warknął obnażając przy tym zęby, z nieco wydłużonymi kłami. Krwistoczerwone tęczówki zabłysły na tle czerni, niczym światła na sygnalizacji świetlnej podczas ciemnej, pochmurnej nocy. Ujrzał coś bardzo nieprzyjemnego.
Brunetka odskoczyła w bok, lądując na ścianie, dokładnie uderzając w nią plecami. Utkana przez jakiegoś monstrualnego owada, pajęczyna opadła jej na twarz, opatulając głowę i włosy delikatnym, szarobiałym welonem z martwymi, czarnymi robalami jako ozdobami.
- Drake! Nie krzycz na mnie! - Dziewczyna podskakiwała próbując ztrzepać z siebie pajęczynę, w którą wcześniej wpadła. - Fuj! Fuj! Fuj! Fuj! - piszczała, będąc na granicy równocześnie histerii, rozpaczy i szaleństwa.
- Nie znoszę pająków! Nie cierpię takich miejsc! A ty jeszcze na mnie krzyczysz!!? Dobrze wiesz, że mam klaustrofobię i arachnofobię!
Potrząsała głową, jak osoba na koncercie jakiejś dobrej rockowej kapeli.
- Nie krzyczałem na ciebie. Uspokój się - Złapał ją za ramiona, stawiając do pionu.
Dziewczyna spojrzała mu w oczy.
- Więc do kogo mówiłeś...? - zbladła.
Drake obawiał się, że zaraz zemdleje, gdyż jej usta ledwo co otwierały się.
- Nieważne. Chodź
- Chcę wiedzieć! - wrzasnęła mu prosto w twarz, jakby jej krzyki miały ułatwić poszukiwane czegoś, czego nawet nie znali, odegnać niesforne, przeklęte duchy i inne upiory. One mogły je tylko zbudzić.
- Duchy... one tu są prawda? Tak jak mówił Wiktor. Pewnie są wszędzie! Obserwują nas? Idą za nami? To one pociągnęły mnie za włosy?! Ale po co?! Ja przecież ich nie widzę! Chcę już na górę! Proszę!
Wpadła w sidła paniki. Wierzgała w jego uścisku, niczym płoche zwierze złapane w sidła, albo ryba, która połknęła haczyk.
Brunet mocno nią potrząsnął, zaciskając palce na jej ramionach. Przez głowę przeleciała mu taka myśl, żeby ją spoliczkować, ale nie wiedział jakby to później mogło się skończyć. Znał brunetkę. Też była wybuchową osobą. Mógłby nieźle oberwać, jakby już opuścili te upiorne tunele.
- Spokojnie. Nic ci nie zrobią. Boją się nas. Nie zbliżają się. Tylko patrzą, ale to nic. Niektóre z nich nas prowadzą, nie wiem gdzie, ale idę za nimi. Chyba chcą nam coś pokazać.
- Duchy cię prowadzą...? - Spojrzała na niego wzrokiem osoby, której odebrano wszelkie zmysły i rozum. Roześmiała się. - Drake one są złe.
- Nie wydaje mi się. Nie wszystkie. To byli mieszkańcy tego domu. Różne pokolenia, które tutaj zmarły, no i oczywiście ci, którzy zginęli tutaj. Widziałem jakichś rycerzy czy coś. Nie przyjrzałem się dokładniej.
Mina Selene zrzedła. Nie opowiedziała mu całej historii tego domu, a mimo to on wiedział, że w tym miejscu dokończyli żywota jacyś rycerze.
Robi sobie jaja! Kpi z ciebie! Widzi, że się boisz! Na pewno wspomniałaś coś o rycerzach - pomyślała.
A może jednak nie? Czy on... czy on z nimi rozmawia, a ja nawet o tym nie wiem!
- Hej! W porządku? Możemy iść dalej. Nasz przewodnik się nie cierpliwi - usłyszała nad sobą znudzony i poirytowany głos brata.
- Kto? - zapytała.
- Ja. Nie świruj. Mam wszystko pod kontrolą. Już nie pociągną cię za włosy. Ewentualnie mogą złapać cię za rękę, kostkę, czy plecy, ale tylko dla zabawy. Chyba nie mają tu zbyt wielu gości. Jesteśmy dla nich atrakcją. Trupy i trupki przed wami półżywi pośród umarłych - Drake machnął ręką, kłaniając się dystyngownie przed siostrą.
Ona sparaliżowana przez strach i złudzenia nie ruszyła się z miejsca.
- Głupek... lepiej powiedz im, żeby tego nie robiły.
- To ich królestwo. Ja niewiele mogę.
Klucz.
Cichy szmer, coś jak podmuch powietrza, wywołany przez czyjś oddech przeleciał obok jego ucha.
- Co...?
- Co, co? Ja nic nie powiedziałam.
- Ciszej - przytknął jej palec do ust, tym samym zamykając je.
Dziewczyna przez chwilę pokręciła nosem, marszcząc brwi i czoło tym samym wyrażając ogromne niezadowolenie zmieszane z wściekłością. Jeszcze chwilę i nie wytrzyma. Dosłownie. Obiecała sobie, że jeśli jej brat nie cofnie ręki, właśnie w tej chwili to dziabnie go bardzo, ale to bardzo boleśnie bez cienia skrupułów, czy zawachania. Lecz jej plany i myśli przerwało coś, co nagle niepostrzeżone przez jej oczy, czy uszy, przemknęło zaraz obok jej ręki. Skierowała tam swój wzrok, ale prócz smolistej czerni wypełniającej tunel nie dostrzegła niczego. Jedynie poczuła to, a uwierzcie, nie było to coś czego się pragnie, coś co chciałoby się doświadczyć.
Selene zamilkła. Nie szamotała się. Rozwierała oczy w geście niezrozumienia i nawet nie odważyła się spojrzeć na twarz brata, tak posępną, zdystansowaną, chłodną.
Klucz.
Kolejny cichy szept, któremu zawtórowały jeszcze cichsze pomruki.
Klucz.
Drake uniósł głowę wlepiając oczy w sklepienie znajdujące się nad ich głowami. Puścił twarz siostry pozwalając jej na swobodne oddychanie i otwieranie ust, z których nie ulatywało ani jedno słowo.
Naśladowała jego ruchy głowy. Patrzyła tam, gdzie on patrzył, ale do cholery było tak ciemno! Nic nie widziała! No oprócz zapewne starożytnej groty, czy tam tunelu, wydrążonego w podziemnej skale, oblepionego cienką pajęczyną, z mnóstwem pochowanych robaków i Bóg wie czego jeszcze.
Poczuła, że robi jej się niedobrze. Jeszcze chwila i umrze w konwulsjach. Miała wrażenie, że brakuje jej tlenu, że ktoś jeszcze prócz jej brata z niego korzysta, zatruwając go swym oddechem. Jak niewydolna maska oddechowa w szpitalu. Dusiła się.
- Klucz. Jaki klucz. Nie mamy żadnego klucza. Po co nam klucz? - Jego głos tak nagły wystraszył Selene.
Dodatkowo fakt, iż rzucił pytanie w ciemność do bytu, którego tam nie było (a może jednak był! Mój Boże!) sprawił, iż dziewczyna ugięła się na nogach, oplatając ciało rękami. Jakiż z niej był cykor. Dobrze o tym wiedziała, ale nie ukrywała tego. Skoro widzą jej strach, pewnie dlatego go wykorzystują, ale nie dbała o to. Tak naprawdę nie dbała już o nic.
Drake stał w milczeniu. Powoli oddychał, skupiony, wpatrzony w wąski promień latarki.
Światło pali. Ciemność tuli. Luli Luli Luli Laj. Tuli do twej piersi.
Czuł, że jest blisko, ale z jakiegoś powodu nie podchodziła. Teraz zorientował się z jakiego. Wyłączył latarkę w telefonie.
- Wyłącz latarkę - polecił.
Brunetka zerknęła na niego podejrzliwie, analizując, powoli układając w głowie to, co przed chwilą usłyszała.
- Chyba coś ci się rzuciło na mózg! Nie zrobię tego - zaskomlała słabym głosikiem. Brzmiał tak beznadziejnie, ale tego właśnie się spodziewała. Płynął prosto z przerażonego wnętrza. Dziwiłaby się, gdyby był silny i zdecydowany.
- Zrób to - W jego głosie pobrzmiewała nuta szaleństwa. Posłyszła jak zgrzyta zębami i wydycha gorące powietrze przez nozdrza. Nie poznawała go. Jakby przeistaczał się w demona.... Albo coś ohydniejszego.
Postąpiła według wydanego polecenia. Dała się wplątać w tę chorą zabawę. Przymknęła mocno powieki, trzymając się za przedramiona i cicho oddychała. Wręcz z trudem łapała powietrze. Nie przywykła do tego, bo któż normalny przywykłby do czegoś podobnego.
Wokół zapanowały gęste ciemności. Młody wampir czekał, czekał aż się pojawi i wreszcie się doczekał. Nie upłynęła minuta a w pobliżu jego osoby oraz Selene zgromadziła się całkiem pokaźna grupka przeróżnych istot. Jedne patrzyły mu śmiało w oczy, inne chowały się za kurtyną utkaną z mrocznej atmosfery.
Poczuł się, jak w szybie górniczym i już wiedział, że utknął. Na dobre.
- Gdzie on jest?
''On" to znaczy klucz.
Istoty zwane przez wielu ludzi z różnych kultur duchami, bądź zjawami zaczęły znikać, przechodzić przez ściany, zatapiać się w twardym gruncie pod ich stopami.
- Ej! Dokąd to! - warknął ruszając do przodu.
Selene podskoczyła. Otworzyła oczy i ujrzała (oczywiście dzięki wampirycznemu wzrokowi), że jej brat idzie gdzieś w głąb długiego, nieskończonego korytarza. Zaczęła biec za nim.
Nagle chłopak skręcił w lewo, później w prawo, w lewo i chyba znowu w lewo, choć wampirzyca nie była w stanie tego chłodno przekalkulować. Co to miało znaczyć? Czy on do reszty oszalał? Planował ich tutaj uwięzić czy co? Co gorsza podburzały go do tego te wredne duszki!
Nie ośmieliła się odezwać. Zakłócać ciszy, przerywanej przez odgłosy przyspieszonych kroków i oddechu. Kilka kropel wody (oby to była woda, a nie ślina przylepionego do sklepienia potwora) skapnęło jej na głowę i twarz. Szybko je przetarła i choć odczuwała ogromne pragnienie nie ośmieliła się włożyć palcy do ust. Za bardzo się bała. Strach ją paraliżował. Przecież to mogła być jakaś trucizna i pułapka na Boga.
Drake ciągle coś wykrzykiwał, lub gmerał pod nosem, a ona mogła tylko patrzeć na jego szybko przemieszczające się plecy i otaczające ich ściany, które co gorsza robiły się coraz węższe.
Tunel, w którym się znaleźli był o wiele niższy od poprzedniego. Liczył może niewiele ponad dwa metry. Jej brat ledwo się w nim mieścił. Z jej osóbką było trochę lepiej. Cechowała się niższą i szczuplejszą budową ciała.
Przeciskali się przez ciasne korytarzyki, pochylając głowy i uginając kolana. Selene przeklinała tę drogę w myślach. Szyja jej zdrętwiała, podobnie jak plecy, które zaznaczały swą obecność potężnym bólem. Jeszcze chwila i wydadzą na świat obcego.
Zakaszlała kilka razy. Drake obrócił w jej stronę głowę.
- Jeszcze trochę - rzekł krótko.
Ta cała sytuacja, ani droga, którą ich prowadziły nie podobała mu się. Na pewno spędzili w tych tunelach mnóstwo czasu. Może nawet cały dzień i noc, a najgorsze było to, że w żaden sposób nie zaznaczali drogi powrotnej. Dopiero teraz zdał sobie z tego sprawę. Jak uda im się później odnaleźć i wyjść z tego labiryntu? Z tej pajęczej sieci? To graniczyło z cudem. Mogło być wręcz niemożliwe.
Duchy, które rozpływały się i falowały przystanęły spoglądając na niego szklanymi oczami, takimi jakie widuje się w okrągłych, nieskazitelnych twarzyczkach porcelanowych lalek. Jak przezroczyste kule bilardowe.
W ciemności kryje się więcej szczegółów. Klucz zna swoje miejsce. A ono zna jego. Światłość mami oczy. Nie poprowadzi go ku kamiennym wrotom.
- Drake? Dlaczego znowu stoimy?
Selene oparła zimne dłonie na jego rozgrzanych plecach, przypominając o swojej obecności.
Głupio było mu przyznać, lecz przez chwilę zapomniał, że ona tam była. Zamyślił się. Kolejne zagadki, szyfr językowy.
- Jesteśmy prawie na miejscu - szepnął, ponownie ruszając z miejsca.
Selene nie drążyła. Najwidoczniej jej młodszy braciszek musiał wiedzieć co robił, ewentualnie po prostu kompletnie oszalał i planował jak dotrzeć do nigdziowa. Ta myśl ją przerażała, dlatego postanowiła, że nie powinna jej dłużej roztrząsać.
Tymczasem nagle znaleźli się przy zwężeniu obydwu ścian, z pomiędzy których dochodził słaby strumień migotliwego światła.
Brunetka rozszerzyła na ten widok oczy w niemym zaskoczeniu. Światło. Czyżby dotarli do powierzchni? Niemożliwe przecież wydawało jej się, że wcześniej schodzili w dół, a później nie pięli się w górę. Ale w takim razie skąd wziął się promyczek światełka we wnętrzu głębokiej, ciemnej ziemi?
Nie wiedziała co ma na ten temat myśleć. Podobnie Drake. Widok żarzącej, ledwo widocznej poświaty przyśpieszył przepływ krwi w jego żyłach. Poczuł niewyrażoną chęć, pragnienie znalezienia się w tamtym miejscu właśnie w tej chwili, w której o tym rozmyślał.
Duchowi przewodnicy przeszli przez prawie że połączone ściany, nie zważając na ich materię, znikając gdzieś po drugiej stronie.
Drake również przymierzył się do przejścia, lecz ze smutkiem stwierdził, iż jest za szeroki, by się zmieścić.
- To jakieś żarty. No kurwa. Nie zmieszczę się - burknął, owiewając skalne ściany rozgrzanym od jego oddechu powietrzem.
Położył na nich dłonie, po czym uczynił taką minę, jakby zaczął zastanawiać się, czy będzie w stanie przesunąć je gdzieś na bok.
Selene patrzyła na niego w zamyśleniu.
- Mam wrażenie, że tam się coś pali.
- Taaaaa.... Ale przejście jest zbyt wąskie. Ja na pewno się nie zmieszczę. Nie wiem jak ty.
Obrzucił ją szybkim spojrzeniem od stóp do głów.
- Spróbuj. Jesteś dosyć szczupła. Powinnaś się zmieścić.
Selene uniosła wyżej brew. Co to miało znaczyć dosyć szczupła? Miała idelaną figurę, filigranową wagę. Arthur to potwierdzał, przynajmniej nie przypominała sobie, żeby narzekał kiedykolwiek na jej wygląd.
Drake chyba domyślił się, że jego siostrze nie przypadły do gustu ostatnie słowa, które wypowiedział.
- Ok. Źle się wyraziłem. Ja jestem za gruby i się nie przecisnę. Nawet wciągnięcie brzucha nie pomaga. Widzisz - Wskazał wyprostowanym palcem na brzuch, poważniejąc. - Dlatego proszę cię. Zrobię wszystko, tylko chociaż spróbuj przejść przez tę głupią szczelinę i zobaczyć co tam jest do cholery.
Coraz bardziej się niecierpliwił, a Selene grała na zwłokę. Nie paliła się na ten pomysł, w ogóle skazywała go na odgórną porażkę, ale cóż. Pokaże mu, że również nie przejdzie, w związku, z czym da jej spokój i spokojnie będą mogli wrócić na górę. Przynajmniej taką miała nadzieję, że jej brat wykorzysta jakieś tajne umiejętności i wyprowadzi ich z tego szaleńczego labiryntu duchów.
Bez słowa, czy nawet najmniejszego oddechu znalazła się przy ścianach, najpierw próbując przejść w sposób normalny, czyli przodem - lecz oczywiście ten pomysł się nie powiódł.
Następnie odwróciła się bokiem, przyciskając plecy do twardej ściany, przesuwając się powoli do przodu.
Ku swojemu zaskoczeniu zorientowała się, że bez jakiegoś poważniejszego problemu uda jej się przeprawić na drugi koniec.
Porowata powierzchnia ocierała się o jej plecy i sutki powodując uczucie nieczystości, jakby natarczywy oblech obmacywał jej ciało brudnymi, zapaskudzonymi łapskami. Cokolwiek znajdowało się na tych ścianach teraz zdobiło jej ubranie, przenikając je aż do ostatniej, cieniutkiej niteczki. Chwilami wstrzymywała oddech.
- Już prawie jesteś.
Słyszała jakiś głos dochodzący gdzieś z niedalekiej oddali, lecz dopiero po pewnej chwili zrozumiała, że ten tajemniczy głos należał do bruneta, z którym tutaj przyszła.
Zrobiła jeszcze jeden, maleńki kroczek do przodu i wyskoczyła, jakby potężne, kamienne usta wypluły ją na zewnątrz. Poczuła się jak zbędny produkt przemiany materii, lecz to uczucie nie trwało w niej zbyt długo.
Zdziwiona, zszokowana widokiem rozpościerającym się przed jej oczami o mało, co nie zemdlała od nadmiaru tych wszystkich emocji.
- Co tam jest?
Niecierpliwy głos Drake'a przedarł się przez osłonkę utworzoną z mroczków, które właśnie w tej chwili oblepiały wszystkie jej myśli i doznania.Rozszerzała oczy ze zdumienia.
Przestrzeń, na której się znalazła nie była duża, w kształcie figury o nieregularnych bokach. Tak samo niewysoka.
Dziewczyna spojrzała w górę i dostrzegła szpiczaste, przypominające kolce, zwisające z sufitu głazy oblepione jakąś substancją. Nie chciała wiedzieć jaką.
Z obrzydzeniem odwróciła wzrok i przejechała nim po przeciwległej ścianie, na której znajdowały się masywne, szerokie wrota, gdyż nie można było określić ich mianem zwyczajnych drzwi. Selene jeszcze nigdy w życiu nie widziała czegoś podobnego.
W dodatku po jednej i drugiej stronie ściany ktoś postawił wysokie stojaki, ozdobione zapalonymi pochodniami.
Nad drzwiami, również znajdowały się takie same pochodnie, tyle że przymocowane do skalnych sklepisk.
- Sel, wszystko dobrze?
Ponownie usłyszała ten zniecierpliwiony głos i choć tak bardzo przeszkadzał jej w kontemplowaniu tego niezwykłego miejsca, odezwała się na jego żądanie.
- Tutaj są jakieś drzwi... i pochodnie. Stąd światło - krzyknęła, ale zaraz ugryzła się w język.
A jeśli nie była tutaj sama i tym wybuchem zbudziła kogoś? Zachęciła do przyjścia w to miejsce? Przecież te pochodnie musiały zostać przez kogoś odpalone. Nie mogły płonąć przez stulecia. To byłoby nierealne, a ogień który widziała był jak najbardziej rzeczywisty i przede wszystkim żywy.
- Drzwi? - Chłopak po drugiej stronie zdziwił się.
Jego siostra mogła sobie wyobrazić, jak stroszy brwi w zamyśleniu.
- Tak. Wyglądają na dosyć stare, chociaż pewnie to mało powiedziane. Mam wrażenie, że ktoś wykuł je w tej skale. Nigdzie nie widzię dziurki na klucz, ani klamki. Kolejne dziwaczne wrota, których nie da się otworzyć w normalny, ludzki sposób.
Młoda wampirzyca złapała się za biodra i stanęła w lekkim rozkroku naprzeciw drzwi. Nie czuła się pewnie. Ogrom drzwi przytłaczał ją, pozwalając jej czuć się małą i nic nieznaczącą wobec tej niezbadanej potęgi.
- Jest tam coś jeszcze? Albo jakieś przejście?
Drake przytknął do szpary obserwując siostrę krwistoczerwonymi tęczówkami. Wampirzy zmysł wzroku czasem się przydawał. Dzięki niemu mógł dostrzec siostrę bardzo wyraźnie, te wszystkie niepokojące emocje malujące się na jej twarzy.
Oparł dłonie o skały, czując jak powietrze wokół niego elektryzuje się. Włoski na ciele stanęły mu dęba, a drobinki unoszącego się w powietrzu brudu poczeły migotać enigmatycznym blaskiem, po chwili zamieniając się w postać o małej główce, tak samo małym ciałku oraz dużych przeszklonych oczach, w których pływała iskra.
Drake spojrzał na dziecko wymownie, nie odsuwając się od niego. Czekał, aż ono wykona jakiś krok.
Słyszał, jak Selene cały czas o czymś rozprawiała. Chyba opisywała mu to pomieszczenie, jak wygląda i tak dalej. Lecz on skupił swą pełną moc na niespodziewanej postaci.
Małe ciałko wkrótce zostało pochłonięte przez ścianę, w której ukazało się jeszcze jedno szersze przejście. Drake włożył do niego rękę, poczuł pustkę i lekki chłód gładzący skórę dłoni. Wszedł w mrok.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro