Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2.

💎💎💎

Od razu się zgodziła. Razem z blondynką udały się do domu jej babki, aby przeprowadzić bardzo ważną rozmowę – z punktu widzenia obu dziewcząt.

Jedna z nich czuła ogromny niepokój, zastanawiając się, jak koleżanka zareaguje, słysząc te wszystkie rewelacje. Natomiast druga z nich, żywiła niemały wstręt do własnej osoby. Świadomość, iż młoda mieszkanka Londynu znała jej prawdziwą tożsamość, oblicze, które przez setki lat starała się ukrywać przed światem, nie napawała jej optymizmem. Wręcz przeciwnie zdejmował ją przemożny wstyd i strach, że posiądzie wiedzę, z którą nie będzie mogła sobie poradzić, nie udźwignie jej ciężaru na słabych, doświadczonych barkach.

Gdy jasnowłosa dziewczyna skręciła w jedną z wąskich uliczek, Selene od razu rozpoznała znajome okolice, wskrzeszające tyle oddelegowanych w zapomnienie wspomnień – w większej części miłych wydarzeń, dlaczego więc wcześniej tak bardzo chciała wyrzucić je z własnej pamięci? Przejechały obok rządku podobnych do siebie, małych domków jednorodzinnych, otoczonych zadbanymi ogródkami, zbudowanymi z ciemnej cegiełki, pomalowanej na jasne odcienie. Okolica wyglądała na bardzo spokojną i przyjazną dla mieszkańców, a także odwiedzających. Selene nie spodziewała się tutaj szalejących złodziei, czy rabusiów – jednym słowem, było to bardzo dobre miejsce, aby odciąć się od szumu miejskiego życia, ulicy, a także panującego wokół rozgardiaszu, ale kto mógł wiedzieć, czy taki stan rzeczy zdoła utrzymać się na zawsze? Pytanie to, jak wiele innych o tej materii, budziło coraz częstsze wątpliwości.

Do niedawna przeciętny mieszkaniec Londynu z całą pewnością mógł rzec, iż miasto jawiło się, jako bezpieczna przystań i takie było do czasu. Od momentu, w którym policja znalazła pierwsze kobiece ciało, zmaltretowane, porzucone na śmietniku, skazane na pożarcie przez bezdomne koty, czy czające się w cieniu szczury, ludzie zaczęli odczuwać prawdziwy strach, jego niezmąconą esencję. Spokój ustąpił miejsca nieufności wobec drugiego człowieka, nieznajomego mijanego na ulicy, sąsiada mieszkającego w domu obok, może nawet przyjaciela, którego często widywało się w pracy. Mordercą, bestią w ludzkiej skórze mógł być każdy.

Selene znała ciężar tych uczuć i myśli, współczując każdemu kto posmakował ich niedobrego smaku. Wkrótce dziewczyny odstawiły samochód – Olivia zaparkowała przy jednym z krawężników – po czym wysiadły w tym samym czasie i stanęły na chodniku, prowadzącym do domu babki Anette. Brunetka omiotła go nostalgicznym spojrzeniem, a Olivia widząc skonsternowanie i zamyślenie na jej twarzy rzekła:

– Babcia już nie może się doczekać. Cieszy się z naszego przyjazdu.

Skąd to możesz wiedzieć?

Pomyślała, ale wnet odsunęła od siebie te myśli, gdyż spostrzegła, że blondynka – nie czekając na żadne wyjaśnienia z jej strony – ruszyła przed siebie.

Ciężka zasłona z mgły opadła, opatulając stabilne, solidne budynki z czerwonej cegły (typowe dla londyńskiego klimatu), przysłaniając słońce – walczące z chmurami o chociaż odrobinę miejsca na szarym niebie. Ponura, przytłaczająca sceneria, budząca coraz to większe obawy i najgorsze demony przeszłości.

Olivia delikatnie zastukała w drewnianą powłokę drzwi, po czym lekko pchnęła je do przodu, wchodząc bez wyraźnego zaproszenia. Selene nie ośmielając się odezwać, podążyła za koleżanką, gdyż w plątaninie myśli i przekonań nie odszukała lepszego rozwiązania, którego mogłaby się chwycić w tej sytuacji. Postanowiła, że jej przybycie będzie czymś w rodzaju pokuty, pojednania, wyprostowania dróg. Nadszedł już ten czas, aby pogasić płonące mosty. Mogła mieć tylko nadzieję, że starsza pani nie będzie miała jej tego za złe, że tak karygodnie i bez żadnych uczuć, zachowała się wobec jej wnuczki. O czym ona w ogóle myślała? Pokręciła głową w zamyśleniu, gdy przechodziły przez próg do dużego salonu, lecz jego rozmiar przytłaczała ilość znajdujących się tam rzeczy. Wszystko było takie, jak zapamiętała wcześniej.

Ogromna sofa na środku, nieopodal bujany fotel. Rozległe okna wychodzące prawdopodobnie na jakąś werandę, lub mały balkonik, gdyż były tam jeszcze drzwi. Mnóstwo zieleni, pnących się łodyżek, kolorowych, drobnych kwiateczków i co najważniejsze i najbardziej intrygujące – stare, niepomalowane żadną farbą regały. Prezentowały się bardzo poważnie i dostojnie. Stosy książek, spoczywających nieruchomo, pogrążonych w nieludzkim śnie. Czekały na to, aby ktoś zaszczycił je spojrzeniem, ale także poświęcił im chwilę, bądź dwie zgłębiając ich bogate wnętrza.

Młoda wampirzyca przypomniała sobie o pewnej księdze, którą miała okazję zobaczyć i niewiele się z niej dowiedzieć, lecz w tej samej chwili, gdy tylko o niej pomyślała w pomieszczeniu znalazła się jeszcze jedna osoba. Starsza pani, której twarz, Selene mogłaby rozpoznać wszędzie. Wciąż biło od niej niezwykłe piękne i pomimo upływu lat, nie przybledło. Jej obecność sprawiła, iż dziewczyna znów poczuła się winna. Obawiała się, że kobieta będzie na nią wściekła. Wyrzuci z domu bez żadnego usprawiedliwienia, lecz żadna z okropnych wizji, które pojawiły się w jej głowie, nie ziściła się. Na przekór oczekiwaniom młodej wampirzycy, starsza pani, gdy tylko ją spostrzegła, rozłożyła szeroko ramiona i uśmiechnęła się szczerze.

– Witaj w domu moje dziecko. Dobrze znów cię widzieć po naszej stronie – Przywitała ją tymi oto słowami, biorąc w kruche ramiona.

Brunetka odwzajemniła jej uścisku, napawając się przyjemnym zapachem lawendowego mydła, którego kobieta musiała często używać. Szczęście z powodu jej akceptacji i braku pretensji tak ją oszołomiło, iż nawet nie zrozumiała wypowiedzianego przez nią zdania – usłyszała je, ale ich sens uleciał tak szybko, jak tylko się pojawił. Następne słowa kobiety były tak samo niecodzienne, jak poprzednie, co utwierdziło Selene w przekonaniu, iż jeszcze nie utraciła dobrego słuchu.

– Olivka poprosiła, żebym opowiedziała ci całą historię związaną z naszym i twoim rodem. Jesteś bardzo wyjątkowa Selenko i świetnie zdajesz sobie z tego sprawę. Moja wnuczka także jest niezwykła. To dlatego miałyście okazję się poznać i tak mocno zaprzyjaźnić. Zespolić losy. Każdego dnia modlę się, żeby wszystko zakończyło się pomyślnie. Obie zgodnie sądzimy, że nie uda nam się go ochronić bez twojej pomocy, dlatego obdarzając cię ciężarem wiedzy, zrzucimy także na twe barki ogromną odpowiedzialność i zmartwienie. Będziesz musiała nam to wybaczyć, niestety taka jest cena, coś za coś.

– Jestem gotowa. Nie boję się konsekwencji. Chcę wiedzieć. Chcę wam pomóc. Stoję po waszej stronie – zadeklarowała głośno, po chwili rozglądając się dookoła, martwiąc się, że czyjeś niechciane uszy mogłyby to usłyszeć. Oddaliła od siebie wcześniejszą niechęć i brak zaufania, to nie był czas na goszczenie tych uczuć. Nadchodził czas odwilży.

– Dobrze. Usiądź skarbie. Przyniosę herbatę i wszystko ci opowiem.

– Odpocznij babciu. Ja to zrobię. Z mlekiem? Tak jak lubisz? – zapytała Olivia.

Kobieta posłała w jej stronę czułe spojrzenie, po czym skinęła głową.

– A dla ciebie Selene? – zwróciła się bezpośrednio do dziewczyny, a ta po raz kolejny zdała sobie sprawę, iż przyjaciółka chyba naprawdę potrafiła czytać w myślach.

– Bez mleka proszę – Nie mogła zrozumieć i wiedziała, że chyba nigdy nie zgłębi tej tajemnicy – dlaczego Londyńczycy tak bardzo uwielbiali herbatę z mlekiem? Połączenie tych dwóch substancji nie wydawało się najlepszym rozwiązaniem, mimo to nie zamierzała manifestować swoich poglądów.

Usiadła na miękkiej, ciemnofioletowej sofie, obserwując Anette, która przez chwilę stała przed jednym z regałów, szukając wzrokiem interesującej i właściwej na tę okazję pozycji. Młoda brunetka od razu domyśliła się, o którą z książek mogło jej chodzić, ale nie odzywała się nieproszona. Zdała się na instynkt, wyczucie i spokój. Nie potrzebowała zbędnych nerwów i niepotrzebnych dopowiedzeń. Starsza pani wreszcie znalazła to, czego szukała, po czym wróciła na poprzednie miejsce – usadawiając się w bujanym fotelu, w którym spędzała większość wolnego czasu. Kochała go na tyle, na ile można było darzyć jakimkolwiek uczuciem martwy przedmiot. Wiązała z nim tyle dobrych, ale także nieprzyjemnych wspomnień.

Śmierć pierwszej wnuczki, załamanie córki, narodziny drugiej wnuczki, długie wieczory podczas których Olivka czytała magiczne księgi, zgłębiając teorię swego przeznaczenia, historię niegdyś dumnego rodu, którego była potomkinią.

Szczupła blondynka wniosła tackę z trzema kubkami herbaty i cukierniczką, kładąc ją delikatnie na małym stoliczku, przeznaczonym do herbacianych przyjęć. Spojrzała – najpierw na babcię, później na Selene – i dała im znak, iż mogą już kontynuować napoczętą wcześniej rozmowę. Nie sprawiała wrażenia pewnej siebie. Swoboda jakby ulotniła się z jej ciała i ruchów, pozostawiając jedynie sztywny obraz osoby, uwiecznionej na pokrytym olejami płótnie. Splotła dłonie lokując je na kolanach, wpatrując się w smużki pary ulatujące z nad kubka, który przed sobą postawiła.

Selene czuła, że zaraz eksploduje jej głowa. Jeszcze niczego się nie dowiedziała, a już miała dosyć – a to był tylko przedsmak tego, co dane będzie jej skosztować w przyszłości.

– Nie wiń nas, ani swojej rodziny. Uwierz mi moje dziecko, Wiktor nie mógł powiedzieć ci o wszystkim. Te tajemnice, one są bardzo niebezpieczne, obdarzone niszczącą mocą. Kto raz ich doświadczył, będzie żyć z nimi do końca swoich dni. Myślę, że twój dziadek chciał was ochronić, ciebie i twojego brata, otaczając was barierą, niestety utkaną z kłamstwa, lecz nie pogardy, czy fałszu. Mam nadzieję, że zrozumiesz, iż w tym znaczeniu kłamstwo wcale nie posiadało pejoratywnego wydźwięku, wręcz przeciwnie, zostało wypowiedziane, aby móc ocalić niejedno istnienie, niejedną dobrą myśl.

– Kłamstwo jest czymś strasznym, ale nie mogę was winić. Całe moje życie opiera się na nim. W pewnym momencie pogubiłam się w tym wszystkim, już sama nie wiedziałam, co jest prawdą, a co nią nie było – Selene westchnęła, zerkając z ukosa na siedzącą nieopodal Olivkę.

Dziewczyna milczała, wyraźnie spoważniała, pełniąc funkcję bocznego obserwatora zdarzeń. Nie zwracała uwagi na Selene, co trochę zaniepokoiło brunetkę. Babcia Olivii zachowywała się całkiem naturalnie i gdyby nie powaga podnoszonego tematu, wampirzyca mogłaby zaliczyć to spotkanie do zwyczajnych, towarzyskich pogadanek przy londyńskiej herbatce.

Kobieta ujęła w dłonie kubek, zdmuchując wzlatującą w powietrze parę, następnie wdychając zapach domowego, swojskiego trunku.

– Nie ty jedna moja droga. Ważne, że w końcu odnalazłaś prawdziwą siebie. Nie powinnaś wstydzić się tego kim jesteś.

– Mówi pani tak, jakbym była jakąś dobrą wróżką. Jestem morderczynią. Zabijałam, żeby przeżyć – Poczucie winy i wyrzuty sumienia przemówiły jednym głosem, ze zdwojoną siłą, wywołując w Selene potworną falę mdłości i potrzebę zwierzenia się komuś. Nie ważne na jaki temat, nie ważne komu – oby tylko wreszcie pozbyć się tego niewygodnego ciężaru.

Dziewczyna złapała za rączkę kubka i wzięła mały łyczek gorzkawego płynu, który nie zdążył jeszcze wystygnąć, parząc ją w język.

– Tak nakazywał instynkt, z którym nie mogłaś walczyć. Lecz teraz, człowieczeństwo zajęło szczególne miejsce, kreując twoją osobowością. Tego samego chcielibyśmy dla twojego brata.

– Dlaczego Wiktor wam zaufał? Kim dla niego jesteście? – zapytała wreszcie, bojąc się, że okazja ucieknie jej sprzed nosa.

Starsza pani wypowiadała się bardzo okrężnie nie zdradzając zbyt wielu szczegółów. Owszem, miłe pogawędki bywały urocze i uspokajające, lecz w takiej sytuacji jak ta, Selene wolała, aby kobieta przeszła do sedna sprawy, opowiadając nieznaną wampirzycy historię z najdrobniejszymi szczegółami.

Olivia dygnęła i gdyby Selene nie skupiała aż tak dużej uwagi na siedzącej naprzeciw niej kobiecie, zapewne spostrzegłaby, iż uczyniła to w momencie, w którym padło imię jej dziadka. Usta Anette wykrzywił subtelny, delikatny i ledwo widoczny niczym mgła uśmiech, potęgując widoczność zmarszczek okalających niegdyś piękne, pełne wargi. Spojrzała na Selene z troską i bez cienia urazy zabrała ponownie głos.

– Znam Wiktora od bardzo dawna. Moja rodzina, to znaczy moja matka i babka, a także zapewne babka mojej babki znały go. Ta szczególna przyjaźń i przywiązanie przetrwały wieki. Nasze żywota, przeszłość są ze sobą splecione pewną przepowiednią i historią, o której chętnie ci teraz opowiem. Olivko skarbie zamknij proszę drzwi i zasłoń zasłony – Kobieta poleciła, unosząc jedną dłoń ku górze, naznaczoną ciemnymi plamkami.

Blondynka zerwała się pospiesznie, prawie że biegnąc w stronę drzwi. Selene usłyszała tylko, jak przekręca klucz w zamku oraz pozostałe zabezpieczenia, co nieco zbiło ją z tropu. Chyba nie zamierzały dokonać na niej żadnego rytualnego mordu? Nie, na pewno nie. Jak mogła podejrzewać te dobre kobiety o coś podobnego? Skarciła się w myślach, wyrażając szacunek i respekt wobec siedzącej w bujanym fotelu kobiety.

Wodziła wzrokiem za wnuczką, której postura przemieszczała się od okna do okna przysłaniając je, grubymi kotarami, aż wreszcie w pomieszczeniu, jak i w całym domu zapanowały egipskie ciemności. Selene wstrzymała oddech, przestawiając instynkty na te bardziej dzikie. Wyostrzyła wzrok i słuch, przez co zapewne górowała nad staruszką oraz jej kruchą wnuczką. Ujawniła swe prawdziwe spojrzenie, kolor tęczówek, lecz nie bała się zdemaskowania – one i tak wiedziały już za dużo.

– Wiemy, że poszukiwałaś informacji na nasz temat. Czytałaś o tajemniczych znakach i symbolach. Zaobserwowałaś je nawet w domu Wiktora...

– Tak. Ale nadal nie wiem, co to za język i jak go odczytać – Selene przyznała rację starszej kobiecie. Jej małe tajne śledztwo niestety nie powiodło się, a pojawienie się Arthura w jej życiu całkowicie zniweczyło poprzednie plany. Odrzuciła je od siebie, zapomniała o celu, który przed sobą postawiła, lecz teraz to wszystko, o czym rozmyślała od dłuższego czasu powróciło do niej ze zwiększoną siłą.

– To bardzo stary język. Prawie tak stary, jak Ned i Wiktor. Odczytać mogą go tylko ci, których los obdarzył mocą i zdolnością ujrzenia tego, co niewidoczne. Jednych pogrążał, innych umacniał w ich zdolnościach. Tak jest do dnia dzisiejszego. Nie każdy odczyta jego prawdziwy sens, dostrzeże to co ukryte. Trzeba mieć naprawdę otwarty umysł.

– Wy potraficie go przeczytać. Więc posiadacie moc – Selene stwierdziła bardziej fakt, aniżeli zadała pytanie.

Anette pokiwała zgodnie głową.

– Tak. Ja, moja córka i wnuczka należymy do klanu niegdyś wielkich i potężnych czarodziei, wywodzących się od wielkiej matki czarodziejki Nyarahi, która stworzyła dla nas ten język, abyśmy mogli się nim swobodnie porozumiewać i przekazywać sobie tajemną wiedzę, niedostępną dla zwykłych ludzi.

– Znacie się na czarach? – Młoda wampirzyca wybałuszyła oczy, spoglądając najpierw na babkę Anette potem na Olivię.

Starsza pani znów pokiwała głową.

– Tak i to jeszcze jakich.

– Wiedziałam, to znaczy domyślałam się. Ten numer z banknotem był niemożliwy do wykonania. To było niezwykłe, jeszcze długo potem śniłam o tej sytuacji i nie mogła w nią uwierzyć – Selene wypuściła nagromadzone w płucach powietrze i opadła na sofę całym swym ciężarem, ugniatając elastyczny materiał.

– Chciałam pokazać ci, że też ukrywam jakiś sekret. Ta książka, forum...

– To twoja sprawka? – Selene obdarzyła dziewczynę statycznym spojrzeniem.

Ta jedynie pokiwała speszona głową, odwracając wzrok i skupiając go na cukiernicy.

– Uznałam, że to konieczne.

– Animam non vendam. Nie sprzedam swojej duszy. To zdanie, ma związek z pewnym przedmiotem. Dlaczego jest on dla was taki ważny? Co takiego ma w sobie, jaką posiada moc, że wszyscy chcą nad nim panować? – Brunetka zapytała wprost, kierując swoje spostrzeżenia, zarówno do Olivii, jak i jej babci.

Kobiety popatrzyły po sobie, a następnie młodsza z nich zabrała głos.

– Mając władzę nad szkatułą, to tak jakbyś panowała nad całym stworzeniem, nad życiem i co najważniejsze nad śmiercią.

– Wszelkie zło zgromadzone w tej puszcze od wieków, jego niszcząca moc i potęga mogą należeć tylko do jednej osoby. Do klucza, który może ją otworzyć, ale nie zawsze tak było.

Brunetka zmarszczyła brwi, nie rozumiejąc słów wypowiadanych przez siwowłosą kobietę. Ponaglała ją spojrzeniem, by mówiła dalej, gdyż bardzo pragnęła poznać całą tę historię. Olivia również słuchała z ogromnym zainteresowaniem. Nie raz i nie dwa dane było jej usłyszeć tę opowieść, lecz za każdym razem odkrywała w niej coś nowego, przez co stawała się taka atrakcyjna i przejmująca.

Anette poprawiła się w fotelu, wspominając dawne i odległe dzieje.

– Można powiedzieć, że wampiry i czarodzieje mają wspólnych przodków. Jeszcze zanim narodzili się inni, obdarzeni mocą, po ziemi stąpały najpotężniejsze istoty, jakie oglądał wówczas świat. Każda z nich słyszała kiedyś o niewdzięcznej przepowiedni, mówiącej o narodzinach bliźniąt, jednego dobrego i drugiego złego. Rodzeństwo to miało stanowić klucz, do puszki Pandory, albo inaczej Szkatuły Dusz – Anette uczyniła małą pauzę, aby wziąć łyk nieco wystygłej herbaty. – Zło i dobro od zawsze mieszało się ze sobą, splatając swe drogi, tak też musiało być na początku tej historii. Bez nich nie mogłyby narodzić się siostry, nie mógłby narodzić się twój brat, Selene – Ciężki wzrok opadł na dziewczynę niczym czerwona płachta na rozwścieczonego byka.

Lecz zachowanie, czy spojrzenie kobiety nie spłoszyło jej, sprawiło, iż poczuła ogromną determinację, chęć walki i współzawodnictwa.

– Najpodlejsza emanacja i kwintesencja zła tego świata, jeden z pierwszych wampirów, a zarazem czarnoksiężników, ojciec mroku i nicości Elaf zasmakował słów przepowiedni. Odkrył, iż posiada w sobie moc, bardzo niegodziwy dar, który sprawi, iż na świat przyjdzie sześć najpotężniejszych istot, stanowiących całość, klucz do Puszki Pandory...

– Gdzie wówczas się ukrywała? – Selene nie chciała przerywać monologu kobiety, który w dodatku stawał się coraz ciekawszy, lecz uczyniła to, aby usystematyzować nurtujące kwestie.

Starsza pani kiwnęła głową z wdzięcznością, chyba zamierzała poruszyć ten temat.

– Twój dziadek cały czas ją miał. Od samego początku należała do niego i tylko on mógł sprawować nad nią kontrolę. Jako potomek zesłanej przez bogów Pandory i Epimeteusza, posiadł niezwykłą moc, która umożliwiała mu utrzymywanie całego zgromadzonego w niej zła, lecz był jeden mankament jego potęgi, nie był zdolny do jej otwarcia.

– Mogły uczynić to tylko córki Elafa. Czy on wiedział, że Wiktor posiadał tę szkatułkę? – zapytała Selene.

– Oczywiście. Swego czasu Wiktor, Elaf oraz jego sługa byli sobie bardzo bliscy. Trzech niezłomnych muszkieterów w walce o utrzymaniu kontroli nad złem. Tyle, że Elaf nie zamierzał wcale go neutralizować, wręcz przeciwnie, pragnął posłużyć się nim, aby zdobyć jeszcze większą potęgę. Dlatego też w jego okrutnym, podłym sercu zrodził się plan omotania pięknej czarodziejki.

– Co za fiut! – oburzyła się wampirzyca, zwijając dłoń w pięść i uderzając nią o kolano.

Powietrze w pokoju stało się jeszcze gęstsze, przesiąknięte odgrzebanymi, zapomnianymi już wspomnieniami.

– Niestety historia ta pokazuje, że przyjaźnie nie zawsze są trwałe. Chęć władzy, posiadania przysłania nam to co istotne i ważne. Wiktor w porę zdał sobie sprawę, iż Elaf udawał jego przyjaciela tylko i wyłącznie po to, by położyć paskudne łapska na jego szkatułce. Domyślił się, iż poczyni wszelkich kroków, aby uwieść potężną czarodziejkę, dlatego próbował ją ostrzec. Lecz nie udało mu się to i niestety wydarzyło się to, czego tak bardzo się obawiał. Nyarahi urodziła pierwszą parę bliźniąt, które nazwała Spero i Dubium, czyli w naszym języku Nadzieja i Zwątpienie...

– Nadzieja i Zwątpienie? Cóż za oryginalne imiona – rzekła Selene z sardonicznym uśmieszkiem.

– Bardzo znaczące imiona. Mroczny sługa Elafa, który oddał mu się w posiadanie, umieścił je w szkatule zaraz po jego śmierci, którą zresztą sam zainicjował. Witraż, który widziałaś w posesji Wiktora to ucieleśnienie Nadziei, czy zastanawiałaś się kiedyś dlaczego w bibliotece zawsze było zapalone światło? Najmniejsza świeca, czy lampion? – zapytała Olivia patrząc Selene prosto w jej rozbiegane oczy.

Dziewczyna zamyśliła się na chwilę. Owszem, rozmyślała nad tym i to nie jeden raz. Zdarzało się, że nie przesypiała nocy, analizując w głowie postać wytwornej, szklanej Anielicy, dzieło ludzkich rąk, która w dodatku okazywała się być Nadzieją, powiązaną ze szkatułą. Właśnie szkatuła! To dlatego przez tyle lat, jej materialne odbicie na tej ziemi, dzierżyło ją w swych dłoniach, ochraniało, bo gdzieżby było jej lepiej, jak nie u kobiety, która najbardziej go znała. Jak u matki. Selene pokiwała głową.

– Światło tworzy barierę. Odgradza mrok od jasności. Nadzieję, od Zwątpienia. W rzeczywistości są jakby jednym. Jednym ciałem, ale o dwóch różnych duszach i charakterach. Łudząco do siebie podobne, oczywiście powierzchownie, lecz w środku. Jedna z nich piękna i czysta, druga zepsuta, przesiąknięta zgnilizną i odorem śmierci. Zwątpienie ukrywa się za Nadzieją, a Nadzieja chowa swą twarz za twarzą Zwątpienia. Obie pojawiają się w tym samym czasie, lecz światło nie pozwala Zwątpieniu wypełznąć, ukazać swej obecności, jest jakby zakneblowana, więc patrząc na Nadzieję...

– Widzisz Zwątpienie – Selene dopowiedziała.

– Tak. Gdy ciemność zwycięża, bierze górę, wtedy Zwątpienie obnaża swe oblicze. Brzydkie i odpychające.

– Dlaczego ten cały sługa Elafa umieścił je w szkatułce?

– Żeby zneutralizować ich moc. Zależało mu na tym, aby zgładzić Elafa i posiąść całą jego władzę i potęgę. Zrealizować okrutne plany wobec rodzaju ludzkiego i wszystkich dobrych, magicznych istot, jakie zamieszkują tę ziemię – Starsza kobieta odpowiedziała szybko, powstrzymując dalszy potok pytań ze strony młodej wampirzycy.

– Ale to tylko dwie siostry, a kluczem miało być sześć istot. Chyba dobrze pamiętam? To wszystko jest takie skomplikowane – Selene złapała się za głowę, po czym zaczesała opadające włosy do tyłu, aby nie przysłaniały jej oczu.

Anette wzięła kolejny łyk herbaty, czując, iż z każdym wypowiadanym słowem, zasycha jej w ustach.

– Tak, lecz w konsekwencji narodziło się tylko pięć sióstr. Po Spero i Dubium na świat przyszły jeszcze Lungile i Masozi, jeszcze silniejsze, niż dwie poprzednie siostry, stanowiące całą kwintesencje Dobra i Zła, gdyż od tych dwóch wartości wzięły się ich imiona, a w ostatniej parze miały się narodzić Rudo i Sauda, miłość i nienawiść...

– Lecz Wielka Matka Czarodziejka przejrzała Elafa. Dowiedziała się, że przez cały ten czas oszukiwał ją, zakłamywał rzeczywistość twierdząc, iż ją kocha. Lecz tak naprawdę zależało mu tylko na tym, by pozyskać moc córek, aby następnie wykorzystać ją do otwarcia szkatułki, zapanowania nad zgromadzonymi tam demonami i pozbycia się tych dobrych córek, za pomocą złych. Nikt nie mógł zniszczyć dobra, tylko zło miało do tego uprawnienia, więc Nyarahi poświęciła całą swą moc, aby wydać na świat ostatnie, najsilniejsze dziecko z całej piątki Rudo, czyli miłość. Elaf wściekł się, zabił Nyarahi, próbował zgładzić także Rudo i jej dobre siostry, lecz okazało się, że nie mógł tego uczynić. Był ich ojcem, więc nie mógł ich zgładzić, dlatego zlecił to swemu słudze, Nedowi.

– Że komu!? – Selene o mało co nie wypluła płuc.

– Ned był nielojalnym sługą, zdrajcą. On też nie mógł zabić sióstr, choć ślepo wierzył w to, że może to uczynić. Później podstępnie zabił także Elafa, przejmując całą jego moc i tym samym zyskując przychylność dwóch córek swego Pana.

– A myślałam, że to ja byłam wyrodną córką i cieszyłam się ze śmierci ojca. To musiała być naprawdę chora rodzina – Selene pokiwała głową ze zrezygnowaniem.

Ned, znów ten Ned. Wszędzie było go pełno. Dlaczego przeszłość nie chciała odpuścić i ciągle dreptała za nią, gdziekolwiek by się nie znalazła naskakiwała i przygniatała do twardego gruntu.

– Ned myślał, że zgładził Miłość, on nie wierzy w nią – zakomunikowała blondynka, Selene przewróciła tylko oczami.

– Domyśliłam się.

– Ale nie mógł tego zrobić. Bo tylko nienawiść mogła ją zabić. A skoro nienawiść się nie narodziła...

– To miłość nie zginęła z jej ręki – Selene rzekła spokojnie.

Olivia pokiwała głową, składając dłonie, jak do modlitwy i przytykając paznokcie do pomalowanych jasnym błyszczykiem ust.

– W takim razie, jeśli Ned zabił Elafa i umieścił dwie z sióstr Nadzieję i Zwątpienie w szkatule, co stało się z pozostałą trójką? Czy on je gdzieś uwięził i torturuje? – Brunetka z niesmakiem wypluła ostatnie słowa, przełykając głośno ślinę. Znała trochę tego okrutnika o demonicznej, a zarazem pięknej i młodej twarzy – był, jak najbardziej zdolny do tego typu okropności.

Starsza czarodziejka okryła nogi grubym, ciepłym kocem. W pomieszczeniu zrobiło się chłodniej i jeszcze bardziej mroczno, gdyż słońce powoli zaczęło opuszczać boskie włości.

– Nie moja droga. Lungile i Masozi zostały przez niego porzucone, z tym, że Wiktor oraz Sofia odnaleźli Lungile i umieścili ją w odpowiednim miejscu, tak by zła moc nie mogła jej dosięgnąć. Co do Rudo, Ned uważa, że nie żyje, ale srodze się myli. Twój dziadek także o nią zadbał, dając jej przy tym namiastkę wolności i szczęścia. Podczas ostatniego wielkiego starcia między Wiktorem i Nedem szkatuła dusz przepadła. Wiktor użył swej magicznej mocy, aby oddelegować ją na jakiś czas. Wiedział, że to osłabi czarną magię drzemiącą w Nedzie. Wiedział, także że osłabi jego własną magię, ale był w stanie się poświęcić dla ocalenia przyszłych istnień – Kobieta westchnęła. – Szkatuła wędrowała od rąk do rak, siejąc ogromne spustoszenie, zbierając żniwa w postaci ludzkich dusz, aż wreszcie znów spoczęła w rękach Wiktora.

– Właściciele domostwa Townshendów mieli ją w posiadaniu, lecz doprowadziła do ich szaleństwa, a później śmierci. Czy Wiktor tam ją odnalazł? – Dziewczyna zmarszczyła brwi.

Kolejne puzzle tej zadziwiającej układanki poczęły składać się w jedną, wielką całość. Odkopywała z odmętów pamięci słowa starszego pana, o księciu Edmundzie, o straszliwej historii zamieszkiwanego przez nią domostwa i ziemi.

– Ona przyciągała go. Kazała podążać za swoim głosem. Wiktor w porę ją odnalazł. Nie wyrządziła już żadnej z krzywd nowym właścicielom domu. Ale myślę, że więcej na ten temat opowie ci sam Wiktor – Starsza pani spojrzała na nią tak, jakby doskonale zdawała sobie sprawę z faktu, iż Selene znała już tę historię.

Młoda wampirzyca pokiwała jedynie głową, marszcząc czoło w zamyśleniu.

– Chyba nie wszystko zrozumiałam tak, jak powinnam. Skoro Wiktor i Elaf oraz Ned byli wampirami i do tego jeszcze czarnoksiężnikami, czy kimś tam...

– Tak. Posiadali magiczną moc, zupełnie, jak my – uśmiechnęła się kobieta, dopijając zimną herbatę.

– To od samego początku byli nieśmiertelni.

– Zgadza się.

Selene spojrzała na kobietę z monotonią.

– A co z waszą przodkinią. Wielką Czarodziejką Nyarahi? Nie chcę być uszczypliwa, ale skoro była taka wielka, to pewnie była też nieśmiertelna, tak? Więc jeśli ona mogła żyć wiecznie to pani i Olivia również, prawda? – Młoda wampirzyca najpierw spojrzała na panią Anette, a później przeniosła swój wzrok na jasnowłosą przyjaciółkę, która od dłuższego czasu siedziała bardzo cichutko, słuchając wymiany zdań pozostałych kobiet. Gdyby Selene nie czuła bijącego od jej ciała ciepła oraz niesamowitego – teraz już wiedziała, że magicznego – zapachu, mogłaby całkowicie zapomnieć o jej obecności. Może dziewczyna właśnie tego chciała, wtopić się w tło, stać się elementem salonowego wyposażenia.

Słysząc zadane przez koleżankę pytanie zarumieniła się lekko na twarzy, unosząc zaszklone od łez oczy, przez co kolor jej tęczówek stał się jeszcze bladszy i czystszy, niż dotychczas.

– Niestety nie. Nyarahi oddała swoją nieśmiertelność, a także naszą, poświęcając życie dla swej ostatniej córki. Jej chwalebny czyn sprawił, iż złamała ciążący na nich ciężar przepowiedni, tym samym kierując ją na inne tory. Nie możemy żyć wiecznie. Jesteśmy śmiertelne, tak jak inni ludzie. Różnimy się tylko tym, że potrafimy stworzyć coś z niczego. Taka jest prawda – Rozgoryczenie w głosie dziewczyny przytłaczało swą mocą i dobitnością. Mrużyła oczy, aby powstrzymać zbierające się w kanalikach łzy. W końcu nie zdołała wszystkich zatrzymać – kilka kropel czystej wody wypłynęło, nie przynosząc ulgi i zapomnienia.

Selene złapała koleżankę za spoczywającą na jej kolanie dłoń. Mocno ją ścisnęła, przymykając oczy. Miała wrażenie, że czuje przepływającą pod jej skórą krew, każdy najmniejszy ruch mięśni. Wsłuchiwała się w odgłosy dochodzące z jej ciała, pracę narządów, przede wszystkim serca i wiedziała, że była istotą żywą, a zarazem niebywale uzdolnioną. Posiadając takie talenty, zapewne cały czas musiała się z nimi ukrywać, obawiając się wydania na świat tej tajemnicy. Ukrywała ją przed wszystkimi, których poznawała, być może czasem pragnęła uciec przed nią, ale nie było takiego miejsca, gdzie prawda by jej nie dopadła. Jakież to było okrutne, lecz Selene bardzo dobrze znała to uczucie.

– Nieśmiertelność to bagno, w którym toniesz przez całe nieskończone wieki i nikt nie może cię z niego wyciągnąć. Wpadłeś i już jest za późno. Czasem żałuję, że nie umarłam. Moje życie nie miało sensu dopóki nie spotkałam Drake'a – Na wspomnienie chłopaka, usta dziewczyny ozdobił lekki uśmiech. Roniła łzy, lecz w przeciwieństwie do koleżanki nie wstydziła się ich, nawet nie ośmieliła się ich powstydzić – świadczyły o ukrytym człowieczeństwie, uczuciach, wspomnieniach, które wciąż odkrywała, wspominała na nowo. Tylko tyle jej pozostało.

– Był dla mnie życiem. Wypełnił je i stał się jego sensem, dlatego pragnęłam dla niego wszystkiego, co najlepsze. Jane i Michael bardzo nam pomogli, ale Drake nigdy nie był zadowolony. Podczas jednej z kłótni, wykrzyczał prosto w moją twarz, że nienawidzi życia i losu, który mu zgotowałam. Że wolałby gryźć piach, odejść razem z rodziną, nawet jeśli miałby trafić do piekła za wszystko, co uczynił, nie bał się go. Bo przeżył je na ziemi. Nie mogłam znieść tej prawdy, zawiodłam go. Nawet nie potrafiłam ochronić go przed Nedem, bo sama go do niego zaprowadziłam.

– Moja droga, nie wolno ci się za to obwiniać. Ned sam was odnalazł i użył swych podłych sztuczek. Masz dobre serce, dlatego zyskałaś nad nim przewagę. Jego moc nie mogła już dłużej cię zaślepiać, ale Drake... Twój brat to inny przypadek. Jest przeznaczony do wielkich czynów. Posiadając w sobie pierwiastek dobra i zła, lawiruje na ich granicy, skupiając w sobie moc zła i dobra tego świata. Wszystkich naszych przodków. Narodził się jako klucz, otrzymał wybór i szansę skorzystania z niego.

– Dlaczego akurat on? Dlaczego on jest kluczem?

Starsza pani spojrzała na Selene z odbiciem zaskoczenia w źrenicach, lecz szybko odzyskała wcześniejszy rezon.

Olivia otarła skapujące łzy i spojrzała na młodą wampirzycę obserwując uważnie jej zachowanie. Selene omiotła je krótkim spojrzeniem, po czym spuściła wzrok, lokując go na ciemnym materiale spodni.

– Powiedział mi. On wie kim jest. Zna historię szkatuły, myślę, że przejrzał Wiktora i odkrył prawie całą tajemnicę – wyrzekła zawstydzona.

Anette i Olivia spojrzały sobie w oczy, po czym starsza pani znów zabrała głos, pochylając się lekko w stronę Selene.

– Gdyby twój brat znał swoje przeznaczenie, nigdy nie związałby się z kimś takim jak Ned. Zło nie oferuje niczego za darmo. Żąda sowitej zapłaty i otrzyma ją, jeśli twój brat nadal będzie mu posłuszny.

– Boję się o to zapytać, ale chcę wiedzieć. Jeśli on jest tym kim myśli, że jest, to co się stanie, gdy odnajdzie ten przeklęty przedmiot i zdecyduje się go otworzyć? – Wampirzyca przełknęła ślinę, czując jak powoli spływa, docierając do samego żołądka. Zdała sobie sprawę, że nic nie jadła od rana – najpierw stres i obawa przed rozmową z koleżanką, teraz strach i niesmak wywołany wspomnieniem Neda i brata, który chylił przed nim swą głowę, zachowując się, jak niewolnik względem karcącego pana. Mocno i bez wytchnienia pocierała skórę na wierzchu dłoni, aż ta stała się już całkowicie czerwona i sucha.

Stary zegar z kukułką wydał na świat dźwięk, odbijający się echem po całym, dolnym piętrze. Właśnie wybiła godzina szósta wieczorem, szóstego dnia zimnego miesiąca. Zamarła w oczekiwaniu na nadchodzącą prawdę. Babka Anette odchyliła się do tytułu, opierając plecami o tylną część fotela, lecz jej ciało ani drgnęło nie wywołując zbędnego poruszenia. Napięła mięśnie, ustabilizowała oddech, wpatrując się w jakiś punkt na ścianie, może na obraz baletnicy, który znajdował się zaraz za plecami młodej wampirzycy.

Dziewczyna nie zdążyła obrócić głowy w tamtym kierunku (nawet nie chciała tego czynić. Wydawało jej się, że mogłaby ujrzeć tam coś, czego nie chciałaby zobaczyć), gdyż starsza kobieta o niezwykle pięknych, długich włosach otworzyła usta. Selene skupiła na nich całą swą uwagę, lecz zanim uleciało z nich jakiekolwiek słowo, zastąpiło je inne wypowiedziane przez młodą czarodziejkę.

– Twój brat zginie – rzekła beznamiętnie, zupełnie tak, jakby nie zależało jej na losie młodszego brata Selene.

Brunetka obrzuciła ją stanowczym i urażonym spojrzeniem błękitnych tęczówek.

– Jak to?! – Niemal krzyknęła z rozpaczy, odsłaniając wszystkie buzujące i wyrywające się z ukrycia, uczucia. Znów rozpoczęła rytuał ugniatania i pocierania skóry na dłoniach. Czuła gorąco, nawet słaby, tępy ból, lecz nie ulegała mu, nie zamierzała przestawać.

– Przepowiednia głosi, iż otwarcie szkatuły i uwolnienie na świat skrywanego przez nią potencjału, wymaga nieskromnej zapłaty i tylko ten, który odważy się na taki czyn jest w stanie ją uiścić. Przepełnione chciwością i pazernością demony zawsze żądają tego, co najcenniejsze, czyli duszy.

Oczy brunetki rozszerzyły się ukazując większą powierzchnię białka, po czym zaszkliły się w ciemnościach od napływających do nich łez. Poruszała ustami, bezgłośnie szepcząc, kręcąc głową z niedowierzaniem. Oplotła dłońmi brzuch, próbując ochronić się przed tym, co miała jeszcze usłyszeć, co mogło ją zranić.

– Lecz to nie musi się wydarzyć Selene. Babcia powiedziała wcześniej, że Drake ma wybór. Nyarahi mu go dała. Używając mocy, by urodzić ostatnią córkę, zniekształcając słowa przepowiedni, kierując ją na całkiem nowy tor. Drake ma szansę na lepszy los. Oddanie duszy w posiadanie sługom Pandory jest najgorszą z opcji. W gruncie rzeczy istnieją trzy opcje. Twój brat może w ogóle nie otwierać puszki, co uchroni go przed tym bestialskim dylematem. Z drugiej strony, jeśli jednak zdecyduje się unieść wieko, pozostają już tylko dwie opcje. Albo sprzeda swoją duszę, wypuszczając na świat skumulowane zło, niszcząc wszystko, co dobre i żywe, albo zamknie portal nie pozwalając na męki ludzkości, tym samym również zaprzedając swą duszę, z samego faktu, iż ośmielił się otworzyć szkatułkę bez zamiaru uwalniania ostatecznego zła – Jasnowłosa dziewczyna zamilkła, by dodać po chwili. – Nie zapominajmy jednak, iż wciąż posiadamy Nadzieję. Ona gdzieś tam jest Selene, opowiada się po naszej stronie. Walczy ze Zwątpieniem po drugiej stronie wieka. Nawet o tym nie myślimy, ale przecież nawet ty, czy ja staramy się zastąpić zwątpienie, nadzieją. Póki Drake ma nadzieję na lepsze jutro, wiarę, iż może dokonać wielkich zmian w swoim życiu, nigdy przenigdy nie zdecyduje się na wskrzeszenie demonów przeszłości, które tak bardzo chce pogrzebać.

– Wiem. I nie powinien tego robić – Selene wstała z wygodnej sofy i zaczęła żałować, że nie mogła spoczywać na niej dłużej. Jej powłoka i struktura były naprawdę wygodne i sprawiały przyjemność w siedzeniu.

– Już wychodzisz skarbie? Nie dokończyłaś herbaty, poza tym może masz do nas jeszcze jakieś pytania? Chciałabyś się czegoś jeszcze dowiedzieć? – Starsza pani powolutku i z dużą ostrożnością, uniosła się z fotela, odkładając na jego oparcie koc oraz książkę, które wcześniej spoczywały na jej kolanach. Patrzyła na Selene z ogromną troską wymalowaną w oczach, ale także z czymś w rodzaju smutku z powodu jej gwałtownej reakcji.

Młoda wampirzyca dostrzegła tę zmianę w jej spojrzeniu, nie zamierzała martwić ani Olivki, ani pani Anette, ale czuła, że to odpowiedni moment, aby zakończyć tę rozmowę. Dowiedziała się już wszystkiego, czego chciała, resztę odkryje w swoim czasie. Blondynka ufała jej, zdradziła swoją największą tajemnicę, już dawno poznała jej tożsamość i mimo to nadal chciała się z nią przyjaźnić. Teraz wiedziała, że zyskała mocnego sojusznika.

Skierowała swój wzrok na jasnowłosą przyjaciółkę, która siedziała z pochyloną głową, mantrując w głowie słowa, które przed chwilą wypowiedziała. Zapewne zaczęła obwiniać cięty język za to, iż użyła nieodpowiednich słów, prowokując wampirzycę do wyjścia, ale w gruncie rzeczy przecież nie o to właśnie chodziło. Selene przeszła zaraz obok niej, przystając na końcu sofy, patrząc na drobną posturę starszej czarodziejki, dopiero teraz spostrzegła, iż kobieta – tak samo, jak wnuczka – nie szczyciła się pulchniutką posturą. Gruby, rozciągnięty sweter w kolorze mysiej sierści wisiał na niej, jak worek na kilku patyczkach. Oplotła palcami nadgarstek i poruszała nimi niespokojnie, przygryzając wargę od wewnątrz. W pewnej chwili uczyniła to tak mocno, iż spod skóry trysnęła krew, którą szybko przełknęła, lecz Selene wyczuła jej zapach.

Odwróciła wzrok, by kobieta nie dostrzegła drapieżnego ognika w wyrazie jej oczu. Powędrowała nimi na książkę, przypominając sobie o tej, którą otrzymała od Olivii, schowanej pod stertą innych ważnych dla niej książek. Pokiwała w zamyśleniu głową, jakby udzielała odpowiedzi na pytanie, które zadawała sobie przez cały ten czas. Już znała na nie odpowiedź.

– Dziękuję za szczerość, za rozmowę i za pyszną herbatę – rzekła zdecydowanie, popatrując na przyjaciółkę. – Jeśli będę mieć jeszcze jakieś pytania...

– Śmiało pytaj. Nawet Wiktora, jestem pewna, iż udzieli satysfakcjonujących cię odpowiedzi.

Selene znów pokiwała głową, czując się jak podczas ważnego wykładu. Jak student słuchający wykładowcy.

– Muszę wracać do domu. Zrozumiałam, że bez niego moje życie, nasze życia się skończą... nie będą już takie same. Póki mogę coś zrobić, pokażę mu, że zawsze może na mnie liczyć, bez względu na wszystko. Powinien o tym wiedzieć. Nie pozwolę, żeby znów stał się tym kim był wcześniej.

– Będziemy czuwać. Nie dopuścimy do niego zła, ani do szkatuły. Obiecujemy – Młoda dziewczyna zakomunikowała melodyjnym głosem, unosząc się z pozycji siedzącej, stając twarzą w twarz z ciemnowłosą wampirzycą. Uśmiechnęła się do niej lekko i wdzięcznie, a Selene odwzajemniła jej gest.

Dziękuję przyjaciółko – pomyślała.

– Nie ważne gdzie jest, ważne, żeby zło nie miało do niej dostępu, a wiem, że przy was będzie najbezpieczniejsza. Dołożę wszelkich starań, aby zatrzymać go po naszej stronie. Wizja kończącego świata nie jest zbyt zachęcająca – Selene parsknęła, krótkim śmiechem, lecz nie odczuwała szczęścia – przeciwnie, umysł zaprzątały same złe myśli i emocje, nasączone uczuciem paraliżującego strachu.

Wreszcie odważyła się ruszyć z miejsca, kierując się w stronę wyjścia. Olivia poszła za nią, aby dotrzymać towarzystwa przyjaciółce, zresztą wcześniej przyjechały tutaj razem. Pomyślała, że zaproponuje dziewczynie podwózkę do domu, niegrzecznie byłoby ją tak zignorować i nie zapytać o to, a jasnowłosa Brytyjka pragnęła, by Selene traktowała ją z największym zaufaniem i poczuciem przyjaźni.

Gdy znalazły się już na zewnątrz, za niską, metalową bramką, Olivia spojrzała na twarz młodej wampirzycy. Była taka piękna. Od samego początku wiedziała, przeczuwała to – Selene nie mogła być zwyczajnym człowiekiem, nie pasowała do tego całego ludzkiego tłumu i wytwarzanego przez nich rozgardiaszu. Zasługiwała na otaczanie się wszystkim, co najlepsze, co najcudowniejsze, bo w rzeczy samej, mogła zostać uznana za sztukę. Cud natury, obleczony w bladą skórę z lekkimi nutami różu, dużymi błękitnymi oczami ze szmaragdowymi obwódkami wokół źrenicy i gęstymi, falowanymi włosami, opadającymi wdzięcznie na plecy.

Selene także spojrzała na koleżankę, tym samym krzyżując ich spojrzenia. Wpatrywały się w siebie przez kilka sekund, po czym jednak z nich przerwała ciszę głośnym westchnięciem.

– Mimo wszystko nadal chcę się z tobą przyjaźnić Selene. Bardzo zależy mi na tej relacji. Uwierz mi, kiedy cię spotkałam to tak, jakbym ujrzała moją siostrę, pośród żywych.

– Nie jestem żywa Olivio. Niektóre wiary zwą nas kroczącymi wśród umarłych. Moje ciało jest puste. Nie ma tam już nic, co mogłoby świadczyć o moim przeszłym żywocie – Rozgoryczona, rzuciła w mrok, nasłuchując szczekania pobliskich psów, przejeżdżających samochodów, a także jakiegoś kanału telewizyjnego włączonego w jednym z sąsiednich domów – magia tego miejsca działała na nią w niezwykły sposób. Czuła się silniejsza i choć w tej sytuacji znów oblekła twarz ludzką maską, wkładając do ust człowiecze słowa to jednak nie mogła zapomnieć o swojej drugiej, potwornej naturze.

Jasnowłosa Olivia zdawała się akceptować jej inność, ale czy to wystarczyło, aby zaskarbić sobie jej wdzięczność i uczucie do końca życia. Rzuciła jej zrozpaczone spojrzenie, w którym czaiło się coś więcej niż tylko wstyd. Przede wszystkim ukrywała tam agresję – przed tym, kim się stała, a kogo nie mogła w sobie pokonać i to bolało ją najbardziej. Fakt, że już nigdy nie spojrzy sobie w twarz i nie powie:

Jestem taka jak dawniej. Jestem człowiekiem. Kocham siebie i znam siebie.

Gówno prawda. Zacisnęła zęby powstrzymując się od wydania na świat żałosnego jęku. Blondynka stała obok samochodu, do którego wcześniej podeszły, z rozszerzonymi oczami lalki – które tak odmienne od martwych, statycznych oczu pacynek, posiadały głębie, swoiste lustro odbijające wszystkie kłębiące się wewnątrz emocje.

Kilkukrotnie zamrugała, by następnie dać upust i utorować drogę łzom chcącym wydostać się na zewnątrz. A niech płynął! Głupie łzy! Nie zważała już na idealny, staranny makijaż, który diabli wzięli w niewolę, a także gładko przyczesaną fryzurę. Od panującej w powietrzu wilgoci, pojedyncze włoski stanęły dęba, pusząc się i rozprzestrzeniając się na wszystkie strony, dookoła głowy i twarzy dziewczyny, jak anielska aureola i po raz kolejny tego wieczoru Selene pomyślała, iż Wiktor dobrze postanowił powierzając tak ważne zadanie – jak ochrona szkatuły – właśnie tym dwóm kobietom.

– Teoretycznie też nie powinno mnie tu być, a jednak jestem. Obie jesteśmy i myślę, że to wszystko ma głębszy sens. Jeszcze go nie odkryłyśmy, lecz wkrótce wszystko się ułoży Selenko.

– Oby. Podwieziesz mnie do domu? Głupio mi o to prosić, ale... – Brunetka przygryzła wargę z zażenowania.

– Przecież cię tu przywiozłam. Nie pozwolę, żebyś pałętała się sama po Londynie, zwłaszcza, że nocą grasuje niebezpieczny gwałciciel – Dziewczyna zmarszczyła brwi.

Selene zaśmiała się, kiwając głową ze zrozumieniem

– Raczej nie zechciałby się do mnie zbliżyć. Do ciebie chyba też nie. W innym wypadku mógłby tego później żałować – Poruszyła znacząco brwiami, wiedząc, iż Olivia doskonale zdawała sobie sprawę z tego, co mówiła.

Jasnowłosa nie kłóciła się z nią. Zaprosiła dziewczynę do pojazdu i razem opuściły spokojną ulicę pogrążoną w półśnie.

💎💎💎💎💎💎💎💎💎💎💎💎💎💎

Two Steps From Hell - Miracle

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro