Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

29



MARATON 1/7



Zakupy które chciałam składały się z ciuchów.
Kupowałam coś co w ogóle nie było mi potrzebne, ale kiedyś zawsze mogło się przydać


- Dobry pieseł jesteś ci powiem- mruknęłam do Dylana a ten warknął na mnie


- Nie jestem psem


-Jasne wilczku. Wracajmy już. Jestem zmęczona i chcę na obiad.



Tak jak powiedziałam tak Dylan zrobił. Wróciliśmy do auta a ja usiadłam na swoim siedzeniu pasażera.

Za dużo jęków i wzdychania


- Jedziemy normalną drogą- narzuciłam mu z góry


- Jak sobie królewna życzy- przewrócił oczami i zaczął kierować się w strone pasu gdzie znajdowała się jego wataha


- Kiedy jest pełnia?- spytałam


- Za miesiąc. Masz dużo czasu by przygotować nasz nowy dom, jak się na myślisz to właśnie w pełnie się wprowadzimy

- Bo.. Dylan w pełnie jakbyśmy..już..no wiesz co robili- wyjąkałam z zawstydzenia- To byśmy się zabezpieczyli prawda?


- Po głębokim namyśle dam ci odpowiedź jeszcze dzisiaj.- mruknął



Super



Gdy wróciliśmy wysiadłam z auta zabrałam rzeczy i odłożyłam je na łóżko w sypialni.

Zaczęłam chodzić między korytarzami, w tym wielkim domu. Nigdy nie chodziłam tak sobie po nich bo zwykle moja droga ograniczała się do kuchni i sypialni czasem biura Dylana i pokoju Luny.


Zeszłam na parter a z niego schodami do tak zwanych ,,podziemi,,. Rozglądnęłam się po tych ciemnościach i no japierdziele nic nie widziałam


- Cicho- usłyszałam nagle kogoś kilka metrów przede mną, momentalnie sie zatrzymałam


Kurwa czemu tu jest tak ciemno do cholery?!


- To Luna- kolejny szept kogoś mnie trochę przestraszył


Zaczęłam się powoli cofać a gdy wpadłam na coś instynktownie krzyknęłam.

Szybko zorientowałam się że to jakieś drzwi ale je ominęłam i szybko pobiegłam na górę roztrzęsiona.


- Luno!- krzyknął Beta Max- Co się stało?


- Tam- wskazałam na drzwi- Tam ktoś jest!- krzyknęłam przerażona


- Spokojnie- odparł jakby nigdy nic- Pójdź do Alfy proszę, on ci powie wszystko


- Ale co?


Nie czekając na odpowiedź pobiegłam do biura Dylana.


Mężczyzna widząc mój stan szybko podszedł do mnie i przytulił do siebie.



- Lea- szepnął- Co się stało? Ktoś ci coś zrobił?


- Na dole ktoś jest.


- Na dole? Oczywiście że są.


- Nie chodzi mi o wilkołaki. Tam w podziwmiach ktoś jest.


- Siadaj- usadził mnie ma kanapie i kucnął przede mną


- Bałam się


- Spokojnie kochanie. W podziemiach są więzienia, tam przetrzymujemy niektórych banitów,wygnańców albo wampiry które nam zaszkodziły albo próbowały


- Czyli te głosy to oni?


- Tak. Nikt inny.

- Napewno?


- Jestem tego tak pewny jak tego, że bym cie pieprzył.


- A kto ci zabrania?- spytałam


- A ty nie?


- A kiedyś to powiedziałam?

- A nie?


- Hah- zaśmiałam się- Nie- przegryzłam wargę i położyłam ręce na jego ramionach

Pchnęłam go na podłogę i usiadłam na nim okrakiem.

Zaczęłam się o niego ocierać a on przycisnął moje biodra mocniej do jego kroku.


- Starczy- szepnął próbując się powstrzymać

Nie zwracając uwagi na jego lekki sprzeciw podwinęłam jego koszulke i przejechałam palcami po jego rowku między mięśniami.

Mężczyzna przymknął oczy i westchnął odchylając głowę do tyłu.

Uśmiechnęłam się i przeniosłam rękę na jego członka. Przez jego spodnie można było wyczuć że mu stanął. Dlatego lekko ścisnęłam tamto miejsce a Dylan gwałtownie otworzył oczy i jęknął


- Widzimy się na obiedzie albo w ogrodzie jak chcesz- wstałam z uśmiechem i wyszłam z jego biura zostawiając go z problemem.


- Kurwa!!-krzyknął zdenerwowanym- Wykiwała mnie!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro