16
Próbowałam go pogryźć ale coś mi słabo to szło bo przypadkiem ugryzłam samą siebie i to jak mocno.
Już nigdy nikogo nie pogryze
- Ehh- westchnął ciężko po czym zaprowadził mnie do łazienki i przemył ranki po moich zębach
Gdy skończył zeszliśmy na śniadanie
Zjadłam pół kanapki z serem i czułam się dość najedzona.
Odsunęłam krzesło by odejść ale usłyszałam warknięcie Dylana
- Pieprz się- szepnęłam i tak poprostu odeszłam od stołu.
Wyszłam z domu i ścieżką doszłam do wielkiego drzewa gdzie wdrapałam się na góre i zaczęłam sobie drążyć w drewnie jakieś szlaczki...
Nie wiem po jakim czasie ale zasnęłam a jak już się obudziłam było ciemno. Nic nie widziałam
Trochę się przestraszyłam no ale to tylko noc. Wszystko tak samo jak w dzień tylko że jest ciemniej
- Lea!!- usłyszałam czyjś krzyk z dołu- Lea!
Ktoś mnie szukał
Po chwili coraz więcej krzyków. Spojrzałam w dół i pierwsze co mi się rzuciło w oczy to czerwone oczy wilka, który stał pod drzewem.
Po chwili się przemienił a Dylan w całej okazałości gapił się na mnie
- Lea zejdź z tego drzewa- powiedział
- Ja chce tu zostać. Podoba mi się tu
- Zachorujesz
- Dupe mi trujesz. Odejdź stąd
- Zejdź. Błagam- gdy tylko usłyszałam słowo Błagam zeskoczyłam z drzewa wiedząc że on z tym swoim instynktem i tak mnie złapie- Jędza- prychnął
- Nie chce mi sie iść
-Trzeba było myśleć wcześniej
- Ponieś mnie- zrobiłam oczy ze shreka wiedząc że on to widzi
-Dobra- wziął mnie na barana i zaczął biec w stronę domu watahy
Kurwa! Biegł naprawdę szybko
- Wolniej po zaraz uderze w jakąś gałąź!!-krzyknęłam z całych sił
Wilkołak posłuchał mnie i zaczął powoli i ostrożnie stawiać łapy.
Postawił mnie pod samymi schodami do domu watahy a po chwili sam wszedł do środka.
- Ide do biura- rzucił chłodno i zniknął w korytarzu
-Szłam prosto do pokoju gdy nagle usłyszałam jego głos za jednymi z drzwiami. Zastygnęłam bez ruchu i nawet nie oddychałam. Podsłuchiwałam jego rozmowe z jego betą
- Twój pomysł z tymi kiwatami i tym listem dla tego wiedźmina?-spytał
- Nie jest wcale zła, tylko ty jesteś dupkiem dla niej- co racja to racja
Ale chwila.......TO NIE BYŁY PRZEPROSINY OD TEGO PATAFIANA!?!
- Stoi pod drzwiami- powiedział a potem drzwi się otworzyły
- Ty wredny chuju!- warknęłam-Nawet sie na mnie nie patrz, nie chce mieć z tobą nic wspólnego- zmrużyłam oczy i poszłam jak najdalej.....czyli do pokoju Alfy
Będę mówić Morderca, Afla albo Psi zad do tego mężczyzny, o ile on wogóle nim jest
- Oczywiście że jestem!!!- wrzasnął z końca korytarza
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro