11
Rzuciłam się na niego z moimi pazurami. Z całej siły pchnęłam go na ściane z której po zderzeniu z jego plecami obsypały się pyłki.
Spojrzał na mnie wściekły po czym odepchnął mnie od siebie tak że upadłam na ziemie
- Potwór- jęknęłam próbując się podnieść ale bół ręki skutecznie mi to uniemożliwiał.
Ten patrzył na mnie z bólem po czym mnie podniósł i posadził na łóżku
- Masz tu być aż ktoś po ciebie nie przyjdzie- mruknął i wyszedł
Moja tama pękła. Rozryczałam sie jak małe dziecko. Bez zbędnego myślenia wybiegłam z domu głównego
Musze stąd uciec
Gdy byłam już wystarczająco daleko od domy watahy zwolniłam
Usłyszałam okropny ryk który wypłoszył wszystko co było wokół mnie. Dosłownie, ptaki, liście z drzew, nawet niektóre malutkie liski pouciekały.
Obróciłam sie dookoła własnej osi by sprawdzić czy nie ma nikogo wokół mnie.
Gdy w pewnym momencie dostrzegłam stado wilków kilkadziesiąt metrów ode mnie, rzuciłam sie w bieg jak wariatka
-Nie uciekniesz- usłyszałam jego głos blisko mnie
- Jak tego nie zrobie to sie zabije- krzyknęłam i jeszcze bardziej przyspieszyłam
Wybiegłam na droge i od razu skręciłam w lewo bo tak się jechało do miasta. Nagle zauważyłam samochód. Zaczęłam machać a facet który go prowadził od razu się zatrzymał
Od razu wsiadłam do auta tego kogoś...no właśnie do czyjego, a no do auta bety tego stada
No i zrujnowałam plan na przeżycie
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro