Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wszystko było błędem?!

Obudził się w jakimś zimnym i ciemnym miejscu. Mało tego, miał związane nogi i ręce. W normalnych okolicznościach zerwałby sznur siłą swoich mięśni, jednak jeszcze nie zdążył całkowicie dojść do siebie.

Rozejrzał się po pomieszczeniu. Wyglądało na to, że znajdował się w podziemiach. Za nic nie kojarzył tego miejsca. W rogu pomieszczenia zamajaczyło jasne światło. Ktoś zapalił świece stojącą obok.Lecz sprawca nadal był ukryty w cieniu.

- W końcu się obudziłeś Sasuke- powiedziała postać w masce- chwila..znam ten głos.

- Kim jesteś?- wiedział, że gdzieś go już słyszał, ale za cholerę nie mógł sobie przypomnieć u kogo.

- Gdzie moje maniery. Masz rację, najpierw się przedstawię. Jestem Uchiha Madara.

- Uchiha? Przestań pieprzyć głupoty!- aż za dobrze wiedział, iż obecnie został ostatnim członkiem swojego już niemal wymarłego klanu. Usłyszał złowieszczy śmiech.

- Nie musisz mi wierzyć na słowo. Mogę to udowodnić- oznajmił po czym zbliżył się do chłopaka na taką odległość, aby ten zobaczył jedno jego oko.

- Sharingan? To żaden dowód- doskonale wiedział, że to wyjątkowe oko posiadają nie tylko członkowie jego klanu. Przykładem był chociażby Hatake.

- Czy mi wierzysz czy nie to twoja sprawa. Jednak jestem tu, aby podzielić się z tobą pewną historią. Czy nie sądzisz, że najwyższy czas, abyś w końcu poznał prawdę dotyczącą twojego brata Itachiego oraz rodzinnej wioski?- jego serce zabiło mocniej na te słowa, a niepokój ponownie wkradał się w zakamarki jego umysłu.

- O czym ty pieprzysz?!

- Trochę cierpliwości Sasuke. To bardzo długa historia, a wszystko zaczęło się kilkanaście lat temu.


Z początku słuchał niemal ze znużeniem. Był unieruchomiony, więc i tak nie miał innego wyboru. Jednak z biegiem postępowania opowiadanej historii w sercu chłopaka robił się coraz większy chaos. Nie miał najmniejszych podstaw do tego, aby ufać człowiekowi w masce. Ale jego intuicja podpowiadała mu, że teraz wszystko zaczęło tworzyć logiczną całość.

Zacisnął mocno pięści, aż pobielały mu knykcie. Za nic w świecie nie chciał wierzyć w słowa przybysza, jednak nie mógł zaprzeczyć temu, że coś podpowiadało mu, iż on nie kłamie. Wrażenie to jeszcze bardziej potęgowało ostatnie wspomnienie jego brata. Zaczął się trząść z nerwów. A w jego głowie i sercu powstawał kompletny mętlik- to niemożliwe!- usiłował przekonać samego siebie- to nie może się dziać naprawdę!

Uchiha wpadł w wewnętrzny konflikt. Doskonale wiedział, że jeśli przyzna przed samym sobą, iż wierzy w tę wersję wydarzeń będzie to znaczyło, że WSZYSTKO co zrobił do tej pory było ogromnym BŁĘDEM. Jak mógłby się z tym pogodzić?

Przez tyle lat marzył jedynie o spełnieniu jednego celu. Aby go osiągnąć pogrążył się w mroku, odtrącił wszystkich. Był całkowicie sam przez tyle czasu. Został uczniem jak i pionkiem Orochimaru. Popełnił mnóstwo zbrodni. Trenował dzień, w dzień, aby zdobyć potęgę. A teraz ma się przyznać przed samym sobą, że to wszystko na nic?!Że jedynym jego wrogiem. PRAWDZIWYM wrogiem jest jego rodzinna wioska? Tyle czasu, energii, poświęceń i wszystko okazuje się błędem!

- Przecież to by znaczyło- zagryzł mocno wargę, tak, że strużka krwi spłynęła mu po brodzie.

Jakby tego było mało właśnie w tym momencie przypomniał sobie coś,co najwyraźniej przez przeżytą traumę kompletnie wyrzucił ze swej pamięci. W noc masakry jego klanu Itachi płakał?- Nie! To niemożliwe!- dlaczego dopiero teraz widzę to tak wyraźnie?!- to utwierdziło go w przekonaniu, że przedstawiona wersja wydarzeń przez przybysza jest tą prawdziwą.

Przez całe życie był okłamywany, a także okłamywał samego siebie.Wspomnienia szczęśliwych, błogich chwil u boku brata zaatakowały jego umysł z pełną mocą. Dopiero teraz zaczynał dostrzegać to,czego nie widział przez lata. Nie był już w stanie dłużej powstrzymywać łez cisnących mu się do oczu. Był zrozpaczony. Jak miał się z tym wszystkim pogodzić?! Czy to w ogóle możliwe? Co ma teraz zrobić?

Jego plan kolejny raz wziął w łeb- jak wrócić do niej i do wioski wiedząc, że to tam znajdują się mordercy mojej rodziny?! Jak mam udawać, że wciąż o niczym nie wiem?! Jak mam im wybaczyć?!Cholera! Nie potrafię!

Skupił się i złapał się za głowę. Przeczesał palcami włosy, po czym ukrył twarz w dłoniach i dłużej już nie powstrzymywał szlochu wydobywającego się z jego gardła. Jak to możliwe, że kiedy sądził, że przeżył już wszystkie możliwe cierpienia to właśnie teraz nadeszła NAJGORSZA chwila w całym jego życiu?!


Cała drużyna siódma została bezzwłocznie wezwana do biura Hokage. Haruno od samego początku miała złe przeczucia. A jej obawy potęgował fakt, że dopiero wróciła z misji, a Tsunade nie pozwoliła jej nawet na chwile odpoczynku.

Weszła do pomieszczenia po wcześniejszym zapukaniu do drzwi i usłyszeniu zgody. Przyszła jako ostatnia. Kakashi i Naruto, nawet Sai orazYamato widocznie czekali już tylko na nią.

Piąta jak zwykle siedziała za biurkiem na fotelu. Opierała obie dłonie na blacie. Wydawać by się mogło, że jest to zwyczajna poza.Jednak Sakura znała ją zbyt dobrze, by  nie dostrzec napięcia jej mięśni oraz oznaki zdenerwowania na twarzy. Zdecydowanie nie miała dla nich dobrych wiadomości. Haruno głośno przełknęła ślinę i milczała w oczekiwaniu. Zauważyła jak jej mistrzyni skupia wzrok na każdym po kolei, kończąc na niej. Westchnęła przeciągle, po czym zaczęła mówić poważnym tonem głosu.

- Wezwałam was tu wszystkich, ponieważ uznałam, że będzie najlepiej, jeśli dowiecie się tego ode mnie. Otrzymałam pewne informację odnośnie Uchihy Sasuke.

- Babuniu Tsunade! Dowiedziałaś się czegoś o Sasuke?!- spytał Uzumaki podniecony kompletnie nie wyczuwając atmosfery panującej w pomieszczeniu. Kobieta uniosła rękę, dając mu znak, by się przymknął, po czym kontynuowała rzeczowym tonem.

- Z moich informacji wynika, że Sasuke stoczył pojedynek na śmierć i życie z Danzo, który wygrał. Jego motywy nie są znane. Po tym jak zemścił się na zdrajcy Konohy- Uchiha Itachim sądziliśmy, że zaprzestanie działań na własną rękę, a nawet liczyliśmy na to, że wróci do wioski.

Reszta słów Tsunade była dla niej kompletnie niezrozumiała. Stała w ciężkim szoku, przykładając dłoń do ust- Sasuke zabił Danzo?Ale dlaczego?- kojarzyła kim był ten gbur. Widziała go parę razy.Wiedziała, że był dowódcą Korzeni Liścia, jak i jednym z doradców Hokage. Oprócz tego był strasznym palantem i nikt nie będzie za nim tęsknić. Tylko co Sasuke miał do niego?

Nie czekając na pozwolenie ze strony mistrzyni. Pospiesznie opuściła pomieszczenie. Nie mieściło jej się to w głowie- Po co Sasuke miałby zabijać człowieka, którego w ogóle nie znał? Czy zrobił to przez przypadek? W sensie, teraz, gdy Itachiego już nie było wpadł w spirale morderstw i zabijał bez skrupułów każdego kto mu się napatoczył? Co się nim dzieje?

W głębi serca wciąż liczyła na to, że gdy Sasuke w końcu osiągnie swój cel to wróci do Konohy. Nie miała wielkiej nadziei na takie zakończenie, ale iskierka oczekiwania na jego powrót gdzieś w niej została.

Od czasu opuszczenia przez niego wioski. Słyszała wiele okropnych rzeczy na jego temat. Była bardzo dobrze poinformowana jako uczennica, jak i prawa ręka Piątej, zaraz po Shizune. Ale przez cały czas go usprawiedliwiała, cokolwiek by nie zrobił. Uparcie powtarzała sobie, że to jest jedynie droga do jego celu, a od początku wiedziała, że nie będzie ona łatwa. Wybaczyła mu wszystkie przewinienia i czekała na jego powrót. Ale teraz. Coś w niej pękło.

Już nie była przekonana o tym, czy ten Sasuke Uchiha to wciąż JEJ Sasuke. Zachowywał się jak ktoś kogo zupełnie nie znała i jeśli miała być ze sobą szczera, nie chciała znać. Przez zbyt długi czas łudziła się, że ona go zna. Wie jaki jest jego cel, oraz rozumie jego postępowanie. Nie popiera, w żadnym wypadku, ale rozumie. A teraz? Przed jej oczami zamigotało wspomnienie tak dobrze znanych jej czarnych oczu oraz krzywego uśmieszku, który tak lubił jej posyłać. Znowu zobaczyła tego chłopca, którego kochała całym swoim sercem od kiedy tylko pamiętała. Nawet wtedy, kiedy wmawiała sobie, że widzi w nim jedynie przyjaciela.

Wszystkie uczucia do niego wezbrały w niej:smutek, tęsknota, żal, ale tym razem przeważało rozczarowanie. To właśnie ta ostatnia emocja przelała czarę goryczy, a ona rozpłakała się. Przez bardzo długi czas nie pozwalała sobie na wylewanie łez z jego powodu, ale teraz nie miała już siły dłużej się przed tym bronić. W wyobraźni zobaczyła obraz Sasuke. Tego szesnastoletniego, z którym walczyła.Na jego obliczu powstała rysa, potem kolejna i następna. Wyglądało to tak, jak gdyby ktoś rzucił kamieniem w szklaną szybę, przez co na zdjęciu powstała pajęczyna pęknięć. Po chwili „zdjęcie"rozpadło się na miliony kawałeczków, a ona niemal czuła jak tak samo rozpada się jej serce.

Nabrała powietrza głęboko w płuca, po czym zaczęła trząść się konwulsyjnie. Dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego gdzie zawędrowała. Poznała tą okolicę od razu. Przysiadła na ławce,z którą łączyło się tak wiele wspomnieć. To na niej siedziała,kiedy Sasuke pierwszy raz jej powiedział, że jest irytująca, oraz wyjaśnił zachowanie Naruto. I to ta sama ławka na której ją położył, gdy opuszczał Konohę.

Złapała się mocno za klatkę piersiową. W miejscu gdzie tak bardzo bolało ją serce. Nie powstrzymywała się już od głośnego płaczu, a może bardziej pasowałoby tu określenie-wycia. Miała serdecznie dość tego wszystkiego. Tej wciąż tlącej się w niej nadziei,tych wszystkich uczuć jakimi go darzyła. Nie miała już dłużej siły na to, by wciąż uparcie stać po jego stronie. Robiła to,gdyż wiedziała, że poza nią i Naruto nikt mu już nie został.Nie potrafiła go zostawić, zrezygnować z niego. Skreślić go. Nie mogła.

Lecz teraz ta straszna prawda powoli zaczynała do niej docierać- on już nie jest tym człowiekiem, którego kochałam. Za bardzo pogrążył się w mroku. Sakura! Nie ma sensu dłużej uparcie trzymać się tych wspomnień o człowieku, który już dawno przestał istnieć.Przestań się oszukiwać! Już dłużej go nie znasz!- uderzyła w ławkę z bezsilności i rozbeczała się jeszcze bardziej. Obiecała sobie, że to już ostatni raz kiedy pozwoli sobie na opłakiwanie TEJ OSOBY. Jest to forma pożegnania się z nim i pogodzenia, że JEJ Sasuke już nigdy nie wróci.


Zaczynał poznawać mijane tereny. Wiedział, że jest coraz bliżej Konohy. Od lat nie zbliżał się do rodzinnej wioski. Ciekawiło go czy bardzo się zmieniła od jego odejścia.

Nie miał pojęcia co zamierzał zrobić. Po tym jak załatwił Danzo wahał się czy nie powinien „zająć" się również pozostałymi doradcami Liścia, głównymi winowajcami, którzy zlecili Itachiemu tak okrutną misję. Dowiedział się, że na jego liście pozostało jeszcze dwoje staruchów.

Nie był jeszcze pewny tego, jak postąpi z Hokage. Wiedział, że Tsunade Senju nie miała z tym incydentem nic wspólnego, ale przeszkadzał mu sam fakt, że pozwala tym pierdzielom nadal oddychać. Jednak najważniejsze jest to czy zna prawdę dotyczącą misji Itachiego.

Ostatecznie postanowił sprawdzić ile jest warta obecna Hokage, a potem zdecydować co z nią zrobić. Musiał dowiedzieć się jakie ma przekonania. Czy jest wsparciem dla wioski czy jedynie jej szkodzi.

To było wręcz żałosne z jaką łatwością, niepostrzeżenie wdarł się do osady. Przeskakiwał z dachu na dach, gdy nagle wyczuł wokół siebie obecność kilku osób.

- Stój!- zawołał jeden z mężczyzn- phi...jednak nie tak łatwo.

- Kim jesteś?- spytał drugi podchodząc. Cała czwórka okrążyła go z każdej strony gotowa do ataku.

- Nazywam się Uchiha Sasuke i chce się widzieć z Hokage- odparł bezceremonialnie.


Sasuke postanowił wrócić do Konohy. Co teraz zamierza zrobić? Haruno pogodziła się już z tym, że on nie wróci. Jak zareaguje, gdy znowu go zobaczy? Czy już udało jej się o nim zapomnieć? A co powie Naruto, kiedy dowie się, że jego najlepszy przyjaciel odwiedził rodzinną osadę? 


Kochani moi czytelnicy 

Korzystając z okazji chciałabym złożyć Wam wszystkim najserdeczniejsze życzenia z okazji zbliżających się świąt. Mało tego życzenia te będą swego rodzaju szyfrem, ponieważ myślę, że tylko Wy je zrozumiecie ;) 

No to zaczynamy :D 

Chciałabym Wam życzyć, aby w te Święta w Waszych domach było tak radośnie jak w Fairy Tail.
Żebyście znaleźli wiernego kompana, najlepszego przyjaciela, który zawsze będzie przy Was jak Happy.
Abyście brali przykład z Naruto i nigdy się nie poddawali, oraz mieli tę jego magiczną moc sprawiającą, że kogokolwiek na swej drodze nie spotkacie stał się Waszym przyjacielem. 
Bądźcie zawsze uśmiechnięci jak Natsu, stanowczy jak Erza i bezwstydni jak Gray (oki, może teraz troszkę mnie poniosło xd)
Walczcie o swoje jak Juvia.
i cieszcie się życiem jak Lucy.
Nie pogrążajcie się w mroku i samotności jak Sasuke.
i miejcie wciąż nadzieje na lepsze jutro niczym Sakura. 


Okejka, więcej chyba nie wymyśle hehe :D wybaczcie, że się nie rymuje xd 
Mam nadzieje, że większość jest zrozumiała, jeśli nie to polecam anime FairyTail i Naruto którymi się inspirowałam :) 

Jeszcze raz Wesołych Świąt moi mili <3 

- Lu-chan ☼ 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro