Upierdliwe stworzenie
Cześć Misiaki,
Dzisiejszy rozdział zawdzięczamy wolnej niedzieli oraz jednej z wierniejszych czytelniczek- Sanninka2123 - Twój komentarz tak bardzo mnie rozczulił, że nie mogłam nic nie dodać.
Dziękuje pięknie :)
- Kizashi-kun!- do jego uszu dotarł przenikliwy, wysoki głos. Obrócił głowę, po czym ujrzał jak na zielono ubrana torpeda z miodowymi warkoczykami biegnie w jego stronę trzymając coś przed sobą.
Hitomi biegła ile sił w nogach, mało się nie przewracając na nierównej powierzchni- Kizashi-KUN? Czy ja się przesłyszałem?- szybkie spojrzenie po twarzach towarzyszy upewniło go, że nie -Co jest nie tak z tą dziewczyną? Najpierw ta akcja w klasie, a teraz to? Jak można tak łatwo skracać dystans? Rozmawiamy od wczoraj, a ona już mówi mi po imieniu? Na dodatek z tą durną końcówką.
Z trudem wyhamowała, po czym padła przed nimi na kolana.
- Kizashi-kun! Mam coś dla ciebie- powiedziała zadowolona z siebie, a jej zielone oczy iskrzyły radością. Jego natomiast zaparkowało i ponownie zawahał się zanim przyjął pakunek.
- Co to jest?
- To bento- odparła z szerokim uśmiechem- Zrobiłam specjalnie dla ciebie- powiedziała dumnie unosząc brodę- mam nadzieje, że będzie ci smakować.
Dopiero po dłuższej chwili odzyskał głos.
- Ale..ale jak to. Dlaczego mi to dajesz?
- Jak to dlaczego?- spytała zaskoczona, tym, że on nie rozumie- w formie podziękowania. Za odprowadzenie.
Jego przyjaciele właśnie teraz ocknęli się z amoku. A raczej brunet. Blondyn nadal wyglądał,jak gdyby próbował złapać do ust liście spadające w drzewa, pod wpływem wiatru.
- A więc nie ma NIC co byś ukrywał, tak?- spytał z urazą unosząc jedną z brwi.
Kizashi z radością chciał sobie strzelić „facepalma", ale wiedząc, że ten atak na jego czoło w żaden sposób mu nie pomoże, zrezygnował- czy ona została zesłana, aby mnie za coś ukarać?- przeszło mu przez myśl.
Już drugi raz w ciągu jednego dnia sprawiła, iż czuł się zakłopotany. I znowu zdawała się nie zdawać sprawy z tego w jakim położeniu go stawia- Czy ona jest tak tępa, że nie rozumie? Czy też kompletnie nie przejmuje się opinią otaczającego ją środowiska?- Jedno musiał przyznać.Ta dziewczyna była istną zagadką, lecz on nie miał ani ochoty,ani zamiaru jej rozwiązywać.
- Zmywam się stąd- oznajmił. Po czym bez słowa odłożył pudełko na ziemię. Minął ich i poszedł do klasy zabrać swoje rzeczy. Zamierzał zostać na jeszcze jednych zajęciach, gdyż czas mu na to pozwalał. Jednak zmienił zdanie.
Kiedy dotarł na budowę Kotomi zapewnił, go, iż nikt nieproszony tam się dzisiaj nie kręcił. I dobrze, bo dom znajdował się dopiero w początkowej fazie budowy. Przyszły właściciel niestety nie należał do cierpliwych i co jakiś czas robił im takie naloty.
Po zakończonym dniu pracy Haruno wrócił do domu. Przygotował dla ojca obiad i zaniósł mu na górę.
- Jak ci dzisiaj minął dzień synku?- jego głos brzmiał wyraźniej, niż rano. A jego twarz nie była taka blada. Widocznie lekarstwo zaczynało działać.
- Na pewno ciekawiej, niż tobie- odpadł z przekąsem młody siadając na brzegu łóżka.
- Haha to na pewno. Ale czy zdarzyło się coś bardziej interesującego, niż zazwyczaj?- rodzic uważnie studiował twarz syna- Skąd on wie?- zachodził z głowę młody Haruno- Czy serio tak to po mnie widać?
- Ehh...bo widzisz jest w szkole taka jedna dziewczyna...
Kazuya przerwał mu momentalnie unosząc się z posłania i podnosząc dłoń do góry
- Wiedziałem, że ten dzień kiedyś nadejdzie- powiedział w zadumie drapiąc się po brodzie- nie sądziłem, że tak szybko, ale...no bo widzisz synku...
- Tato, to nie o to chodzi!- z wrażenia aż zerwał się na równe nogi- źle zrozumiałeś! To nie tak! Chodzi o to, że przyczepiło się do mnie takie utrapienie. A wszystko dlatego, że postanowiłem jej raz pomóc. No wiesz, jak dżentelmen. Tak jak zawsze mnie uczyłeś. A ta! Nie wiem czego ode mnie chce, ale w ciągu jednego dnia ośmieszyła mnie dwa razy. Jak mam się jej pozbyć?
- Oj, wstydź się, tak nie można. Nie tego cie uczyłem. Nie możesz się tak zwracać do kobiety synku.
- Jakiej kobiety? Ona ma czternaście lat. Chodzi ze mną do klasy.
- Teraz owszem, ale zanim się obejrzysz...
- Wiesz co? Daruj sobie te morały. Nie chce mieć z nią nic wspólnego. Jest upierdliwa!
- Kizashi- zagrzmiał ojciec ostrzegawczo
- Kiedy to prawda!- upierał się młodszy przy swoim
- Zróbmy tak. Jak mnie z nią poznasz, to sam stwierdzę czy masz rację- zaproponował podstępnie
- Ha ha niezła próba staruszku, ale nie ze mną te numery.
- Sam pewnego dnia zrozumiesz, że od takiego zachowania się zaczyna. Najpierw ona cie denerwuje...czasem nawet doprowadza do szału. Masz ochotę uciec. Trzymać się od niej najdalej jak to tylko możliwe- Kizashi spojrzał na ojca z konsternacją.
- O Czym ty pleciesz? Skąd możesz to wiedzieć? Przecież zawsze powtarzasz, że mama była aniołem.
- O, bo dla mnie była prawdziwym aniołem, czasem upadłym, to prawda, ale wciąż aniołem- odparł Kazuya, a na samo wspomnienie żony jego twarz rozjaśniła się w uśmiechu.
- Teraz to już nic nie rozumiem- przyznał
- Pewnego dnia zrozumiesz synku- pocieszał go ojciec- Wiesz co jest najważniejsze? Abyś zawsze mógł na nią liczyć. Żeby była przy tobie, nawet w tych najtrudniejszych chwilach. Reszta jest nieistotna- młodszy wciąż spoglądał na niego nic nie rozumiejącym wzrokiem- kiedyś wspomnisz moje słowa synku.
Tym akcentem zakończyli rozmowę. Kazuya zjadł posiłek, po czym zażył lekarstwa, a młodszy poszedł do swojego pokoju odrobić lekcje i trochę się pouczyć.
Straszy Haruno bardzo szybko wrócił do zdrowia, dzięki czemu mógł wrócić do pracy.Natomiast młodszy nie miał już wymówki, aby móc wcześniej urywać się ze szkoły.
Jego nowa „koleżanka"zrobiła się jeszcze bardziej upierdliwa, niż wcześniej. Nalegała,by wybierał ją do swojej drużyny na wf-ie mimo tego, że miała nie tylko dwie lewe ręce, ale i nogi. Zawsze siadała w ławce z nim, a gdy postarał się o to, by miejsca obok były pozajmowane to w pobliżu. Kiedy nauczyciel ogłosił, że mają pracować w parach momentalnie podniosła rękę mówiąc, iż chce pracować z nim.
Nie potrafił się od niej uwolnić. Koledzy cały czas się z niego zgrywali, koleżanki były albo zdumione albo zazdrosne. Lub mieszanka powyższych. W życiu nie widział tak namolnego stworzenia. Wiele razy próbował dać jej jasno, lecz grzecznie do zrozumienia, iż nie życzy sobie takiego postępowania, ale ona nic nie pojmowała!
Nie chciał jej urazić, ani zranić, mając cały czas w głowie słowa ojca, ale powoli tracił cierpliwość.
Po szkole jak zawsze poszedł odwiedzić ojca. Siedział tam kilka godzin pomagając mu w tych łatwiejszych pracach. Przyszły właściciel niedawno rozmyślił się co do metrażu. Nakazał im ściągnąć już pięknie ułożone dachówki, po czym zbudować jeszcze jedno piętro. Jak gdyby nie mógł wcześniej o tym pomyśleć.
Kazuya jednak jak zwykle spojrzał na całą sytuację pozytywnie. W końcu mają płacone za godzinę.
- Cześć Kizashi-kun!- usłyszał TEN głos i już zaczął się zastanawiać nad koniecznością zbadania sobie uszu...albo głowy. Ten głos wszędzie go prześladował. To niemożliwe!
- O, wygląda na to, że mamy gościa synek- jednak słowa ojca oddaliły tlącą się w nim nadzieje. Niechętnie obrócił się w stronę stojącej kilka metrów za nim dziewczyny.
Wyglądała na rozradowaną.Jak gdyby prześladowanie go sprawiało jej niezrozumiałą dla niego przyjemność. Uśmiechała się od ucha do ucha.
- No nie! Jeszcze tylko TUTAJ ciebie brakowało!- złapał się za głowę
- Tak właśnie myślałam- nie załapała aluzji- w szkole bardzo dużo opowiadałeś o tym czym zajmuje się twój tata. Zawsze przedstawiasz go co najmniej, jak jakiegoś bohatera. Dlatego bardzo chciałam go poznać.
- O, jakie to miłe- powiedział Kazuya zbliżając się do dziewczynki. Ściągnął rękawice robotniczą, po czym podał jej rękę na przywitanie.
- Cieszę się, że w końcu mogę cie poznać- powiedział z uśmiechem starając się nie widzieć spojrzenia jakim częstował go teraz syn.
- Cała przyjemność po mojej stronie. Jestem Mebuki- odpowiedziała szeroko się uśmiechając z zapałem wyciągając rączkę- bo widzi pan. Ja nie mam taty. Zawsze zastanawiałam się nad tym jaki tata jest. Jak to jest mieć tatę.
- W takim razie od dzisiaj możesz uważać się na moją córkę- odpowiedział uśmiechając się niemal z rodzicielską miłością, po czym pogładził miodową czuprynę.
- Tato!- zagrzmiał chłopak gromiąc ojca wzrokiem.
- No co chcesz? Urocza jest- odparł
- Yhm...ciekawe czy powiesz to samo jak zacznie tu codziennie przyłazić.
- Czy to zaproszenie Kizashi-kun!- mało się nie zachłysnęła powietrzem z ekscytacji. Spoglądała na niego z tak ogromną nadzieją w oczach, iż nie mógł zaprzeczyć.
- Czy to zaproszenie Kizashi?- droczył się z nim ojciec podnosząc jedną brew do góry. Kąciki jego ust uniosły się w uśmiechu.
- Ach! Rób co chcesz!- machnął ręką w złości- i tak zawsze rozumiesz wszystko na opak.
- Na opak? Co masz na myśli?- patrzyła na niego nic nie rozumiejąc, a do niego coś dotarło. Zagadka się rozwiązała. Jednak jest tępa!
Powoli zbliżamy się do końca jego historii. Jeszcze jeden, góra dwa rozdziały, a później SasuSaku wróci z pełną mocą. Bądźcie cierpliwi ;)
- Pozdrawiem
- Lu-chan ^^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro