Shannaro! Co ja narobiłam?!
- To była ta chwila w której zrozumiałem. Żałowałem jedynie tego, że tak późno to do mnie dotarło. Kobiety z rodu Haruno są cudownymi osobami zdolnymi do poświęceń. Taka jest również Sakura. Naprawdę nie mówię tego tylko dlatego, że jest moją córką. Taka jest prawda.
Sasuke stał kilka metrów dalej i wciąż próbował strawić opowieść mężczyzny. Morał nasuwał się sam. Sakura jest prawdziwym aniołem w porównaniu ze swoją matką. Nawet ta jej irytująca, dziecięca wersja jest w niczym nie porównywalna do swojej starszej wersji.
- Ta dziewczyna bardzo cierpiała po tym jak odszedłeś. Nie wiem czy jesteś świadomy, jak głęboko ją zraniłeś. Zdaje sobie sprawę z tego, że to nie jest twoja wina, że moja córka to właśnie ciebie obdarzyła tym wyjątkowym uczuciem. W tej sytuacji ty w niczym nie zawiniłeś. Nie chciałbym byś źle mnie zrozumiał. Ale nie da się ukryć tego, że chcąc nie chcąc skrzywdziłeś ją. Bardzo długo dochodziła do siebie, ale teraz wreszcie jest lepiej. Znowu zaczęła się uśmiechać, a nawet czasami śmiać . Zaczynam w niej ponownie dostrzegać moje pełne życia i radości dziecko. Nie chce by to się zmieniło. Wiem też, że twoja obecność nie wpływa na nią dobrze. Dlatego nie chce byś się do niej zbliżał, jeśli ma się to skończyć podobnie jak w przeszłości.
- To, że wiesz jak się nazywam nie znaczy, że wiesz cokolwiek na mój temat. Nie masz pojęcia przez co przeszedłem. Ani kim tak naprawdę jestem.
- Tu się mylisz. Wiem na twój temat więcej, niż przypuszczasz. Z racji tego, że swego czasu w moim domu twoje imię było w nim częściej powtarzane, niż jej własne. Wiem co spotkało twój klan. Wiem również, że twoja sytuacja różni się od mojej. Ja nigdy nie byłem tak naprawdę sam. Zawsze miałem przy swoim boku ojca. A, gdy jego zabrakło. Miałem Mebuki. Masz rację mówiąc, że nie mam pojęcia o tym co przeżyłeś, ale ty za to nie masz zielonego pojęcia przez co przeszło moje dziecko, ponieważ cie tu nie było.
- Ta wioska jest również moim domem. To tu się urodziłem i wychowałem. Nikt nie ma prawa kazać mi stąd odejść- powiedział ze złowrogą nutą.
- Znów mnie nie zrozumiałeś- westchnął przeciągle mężczyzna- nie mam zamiaru wyganiać cie z wioski. Jeśli chcesz tutaj mieszkać. To proszę bardzo. Ani ja, ani nikt inny ci tego nie zabroni. Skoro sama Czcigodna wyraziła na to zgodę. Jednak wystawanie pod moim oknem o tej godzinie zdecydowanie nie jest już czymś co muszę tolerować- odpowiedział hardo.
Uchiha nieco stracił rezon.W tej sytuacji ciężko było się nie zgodzić z opinią zatroskanego rodzica.
- Nie wiem czy jesteś tego świadomy czy nie, ale powiem ci jak jest. Bez owijania w bawełnę.
Komu po takim wstępie nie zjeżyłby się włos na głowie? Czarnowłosy przyglądał mu się uważnie. Czekając na wypowiedź Haruno.
- Sakura cie kochała. Z początku była to jedynie dziecięca fascynacja. Zdaje sobie z tego sprawę. Jednak z czasem przerodziła się ona w prawdziwe i dojrzałe uczucie. Wtedy nie musiałeś tego dostrzegać, ani akceptować, ale najwyższa pora by zmierzyć się z prawdą. Powiem ci coś. Jeśli moja córka wyjdzie za Akito. To wiem, że nie będę musiał się o nią martwić. Będzie wiodła spokojne życie. Wiem, że Akito jej nie zrani, ale nie tylko dlatego, że to dobry, miły chłopak, któremu na niej zależy. Lecz przede wszystkim dlatego, że ona nawet jeśli będzie go kochać. To nigdy nie obdarzy go tym uczuciem jakim kiedyś darzyła ciebie. Otóż kobiety z tego rodu mają także pewien mankament- podrapał się niezręcznie po głowie- mówię to na przykładzie nie tylko Sakury, czy jej matki. Ale najwidoczniej są bardzo lojalne. Wygląda na to, że w ciągu całego życia potrafią tak naprawdę zakochać się tylko w jednej osobie.
Sasuke milczał wciąż zaskoczony znaczeniem słów rozmówcy.
- Jeśli jednak zdarzyło by się, że zrządzeniem losu wyszłaby za ciebie. To nie ukrywam. Martwiłbym się o nią każdego dnia. Dlatego, że jesteś jedyną osobą, która potrafi naprawdę ją uszczęśliwić. Wiem, że z tobą u boku wiodłaby pełne radości, ekscytacji, a także niebezpieczeństw życie. Możliwe też, iż każdego dnia obawiałaby się, że ponownie ją zostawisz. Tego nie wiem.
Uchiha chciał coś powiedzieć, ale Kizashi zamknął mu usta gestem dłoni.Najwyraźniej jeszcze nie skończył swojego monologu.
- Pamiętam za to jaka była w młodości. Kiedy byliście w jednej drużynie. Wykonywaliście wspólnie misje, przyjaźniliście się- na samo wspomnienie tamtych czasów na jego twarzy pojawił się nostalgiczny uśmiech. Uczucia Sasuke były bardzo podobne na wspomnienie tamtych czasów. Z tym, że on rzecz jasna nie uśmiechał się teraz.
Twarz różowowłosego mężczyzny znowu zdobiła powaga, a atmosfera stężała.
- Sasuke, jesteś jedyną osobą, która potrafi naprawdę ją uszczęśliwić, lecz tym samym jesteś także jedynym, który może ją zniszczyć- powiedział patrząc na domniemanego adoratora z powagą.
- Ja...
- Nie musisz mi odpowiadać w tym momencie. Najważniejsze jest to abyś dobrze to przemyślał i sam znalazł odpowiedź. Ja poznam ją w swoim czasie. Przypuszczam, że moje zachowanie wydaje ci się dziwne. Lecz kiedyś, jak sam zostaniesz ojcem. Będziesz miał córkę, twoje oczko w głowie, a później jakiś gnojek złamie jej serce, a ty będziesz patrzył na rozpacz swojego dziecka. Wtedy i TYLKO wtedy zrozumiesz- jego nastrój ponownie uległ zmianie- Ostrzegam jednak. Jeśli ponownie ją zranisz to obiecuje ci, że dołożę wszelkich starań byś już nigdy więcej jej nie zobaczył. Wtedy przekonasz się do czego jest zdolny zatroskany ojciec- powiedział, a w jego oczach czaiła się groźba.
Uchiha w ciszy obserwował jak starszy mężczyzna obraca się na pięcie, po czym kieruje w stronę domu. Zniknął za drzwiami nie oglądając się za siebie.Czarnowłosy jeszcze przez chwile stał w miejscu, lecz już po chwili jedynie odciśnięte na ziemi ślady jego butów dowodziły,że kiedykolwiek się tam znajdował.
Następnego dnia rano. A właściwie to przed południem Haruno budziła się do życia.Dziękowała sobie w duchu za to, iż uprzedziła wszystkich w szpitalu, że tym razem nie ma zamiaru zjawiać się z samego rana.
Gdy podejmowała tą decyzję miało to związek z Akito. Zamierzała się z nim spotkać. Spędzić z nim trochę czasu. Jej pierwotny plan zmienił się nieznacznie. Z tym, że teraz MUSIAŁA się z nim spotkać. Bała się tego okropnie.
Przed jej oczami niemal cały czas rozgrywała się scena z minionej nocy. Prześladowało ją to niczym największy koszmar. Z którego niestety nie mogła się wybudzić.
Schowała głowę pod poduszkę jak gdyby zaciśnięcie powiek miało spowodować nagły zanik pamięci. Tak bardzo pragnęła cofnąć czas, że było to niemal bolesne. Taa..teraz zachowuj się jak struś chowający głowę w piasek. Nie trzeba chyba mówić kto postanowił uraczyć ją tym powiedzeniem. Dziewczyna z premedytacją zignorowała swojego „rozmówce".
Nie miała pojęcia jak zebrać w sobie siłę i odwagę, by móc ponownie stanąć przed chłopakiem, któremu tak wiele zawdzięcza.
- Idiotko! Jak ty mogłaś zrobić coś takiego?!- warknęła wściekła na samą siebie.
Czuła się tak żałośnie tanio i bez wartości. Nie potrafiła sobie wybaczyć. Nie, żeby choć przez chwilę miała taki zamiar. Nie zasługiwała na to.
Dobrowolnie mu się oddała.Pozwoliła na to, by brunet ją posiadł. A stępione zmysły i szalejące hormony nie są tu żadnym usprawiedliwieniem! Święte słowa!
- Zatkaj się!- ryknęła
Najchętniej zostałaby w łóżku już na zawsze. Było tu tak ciepło, miękko i miło. Nic strasznego nie mogło jej się tu stać.
W tej samej chwili natychmiast zerwała się z łóżka. Przecież ten drań zrobił to tutaj! Na JEJ pościeli! W jej własnym pokoju.
- Shannaro! Jak on śmiał!- uderzyła pięścią w podłogę. Siła uderzenia nie była duża, lecz i tak zostawiła w panelach piękne wgniecenie.
W nagłym akcie desperacji zaczęła zrywać poszwę ze swojej kołdry. To samo spotkało później poszewkę na jej poduszce oraz prześcieradło. Zwinęła materiał w kłębek po czym wrzuciła do kosza na pranie. Był to ostatni namacalny dowód jej „zbrodni".
Wczorajszego wieczora po odejściu Sasuke oraz oczywiście pozbieraniu swojej godności weszła pod prysznic i niemal gorącą wodą usiłowała zmyć z siebie wszelkie ślady. Szorowała swoje ciało tak mocno, że skóra nabrała ciemno-różowej barwy. Przypominającej przekrwienie.
W tym celu zużyła całą butelkę żelu pod prysznic, a jej gąbka nie nadawała się już więcej do użytku. Liczyła na to, że gdy jej ciało zapomni o tym przez kogo było dotykane. Jej umysłowi również będzie łatwiej zapomnieć. Gdyby to tylko było takie łatwe.
Było jej bardzo wstyd za swoje zachowanie. Za reakcje jej zdradliwego ciała. Ale choćby nie wiem jak uparcie, by temu zaprzeczała to prawda była taka, że po raz pierwszy przeżyła coś podobnego.
Było to dla niej nowe i ekscytujące. Wolałaby tego typu rzeczy przeżyć z Akito, ale nie mogła już dłużej się oszukiwać. Tego nie dało się w żaden sposób porównać do czegokolwiek co doświadczyła z Akito.
Kiedy na misji Nobak'iego i ją poniosło, również czuła pożądanie. Nie mogła temu zaprzeczyć. W tamtej chwili chciała być przez niego całowana i dotykana, ale przez myśl jej nawet nie przeszło, że mogłaby posunąć się dalej.
Natomiast z Sasuke to wydawało się tak naturalne jak oddychanie. Całując go nie mogła nie myśleć o tym, że łaknie więcej. Pragnie nie tylko jego powodujących palpitacje serca pocałunków, doprowadzającego do dreszczy dotyku, odbierającego resztki rozsądku zapachu. Pragnęła jego całego. Na każdy sposób w jaki może go mieć.
Przebywając w jego towarzystwie czuje się tak jakby spadała w przepaść. Mimo, że doskonale zdaje sobie sprawę z bolesnego lądowania, nawet nie próbuje chwycić się wystających krawędzi skał, by choć zminimalizować końcowe obrażenia.
Od samego początku wiedziała czym skończy się jej ponowne zadawanie się z Uchihą. Nie mogła nawet udawać zaskoczonej. Od jego pojawienia się w wiosce czuła, że coraz bardziej zbliża się do ognia, niczym pieprzona ćma zafascynowana gorącym, oślepiającym płomykiem.
Żałowała, że nie może być jak feniks, który narodził się z popiołów. Nie taki los był jej przeznaczony.
Sądziła, że udało jej się ruszyć na przód. Towarzystwo Nobak'iego miało na nią zbawienny wpływ. Dzięki niemu przypomniała sobie co to znaczy śmiać się z czegoś z głębi swojej duszy. Cieszyć się każdym dniem. W pełni wykorzystywać swoje możliwości. Związek z Akito pomagał jej zranionemu sercu zagoić rany.
Teraz nie było już odwrotu. Nie mogła już do niego wrócić. Nie była go godna. Już nie. Jeśli Uchiha chciał jej odebrać jedyną rzecz, która ponownie dodawała jej siły i otuchy, by przeć na przód. To mu się udało.
Wiedziała, iż nie może oszukiwać szatyna. Nie miała takiego prawa, ani umiejętności.Nie, żeby miała zamiar go okłamywać. Z tym, że nawet, gdyby chciała to i tak by nie mogła.
Z jej twarzy od zawsze można było wyczytać wszystkie kłębiące się w niej emocje bez zbędnych wysiłków. Teraz, gdy czuła się tak żałosna i mała nie miała pojęcia jak spojrzeć w te stalowe oczy. Oczy, które jedynie z zewnątrz wydawały się zimne i nieprzystępne. Kiedy w rzeczywistości w ich głębi kryło się tak wiele niewypowiedzianych uczuć. Zupełnie jak w przeszłości w oczach KOGOŚ INNEGO.
Po niemal godzinnym samobiczowaniu nastolatka uderzając się otwartymi dłońmi po policzkach. Odzyskała trzeźwość umysłu.
Nie ociągając się dłużej.Tym samym nie dając sobie czasu na ponowne stchórzenie wyszła z domu.
Chłopak czekał na nią na jednej z ławek w parku. Był oparty plecami o oparcie. Zamknął oczy i wystawił twarz do słońca rozkoszując się jego ciepłem.
Dziewczynie serce się ścisnęło na ten widok. Niby to nic takiego, prawda?
Akito zwyczajnie siedzi sobie na ławce rozkoszując się słonecznym dniem. Ale to właśnie ten jego spokój, był tym czego ona za nic nie chciała mu odbierać.
Dopiero niedawno udało mu się dojść do siebie po wypadku. Wiadomość o tym, że istnieje możliwość wyleczenia jego kończyny dała mu ogromne pokłady nadziei, że jednak nie będzie musiał rezygnować ze swojego dotychczasowego trybu życia.
Ukryła się w cieniu drzew i na wszelki wypadek wyciszyła chakrę. Wahała się czy jednak się nie wycofać. Zrobiła krok do tyłu. Nie stchórzysz teraz!-krzyknęło jej alter ego tak głośno, że aż się skrzywiła.
Miała już dosyć kłótni z samą sobą, aby jeszcze musieć się z „nią" użerać. Wzięła kilka uspokajających oddechów po czym ruszyła w kierunku towarzysza.
Zatrzymała się w półkroku, gdy została złapana przez spojrzenie stalowych oczu. Nie wiedziała ile czasu tak stała patrząc się na niego. Nie mogła wydusić z siebie nawet jednego słowa przywitania.
Wyrażenie „zapomnieć języka w gębie" nabrało nowego znaczenia, kiedy żadne monosylaby nie chciały opuścić jej ściśniętej z nerwów krtani.
Czuła się tak, jak gdyby towarzysz prześwietlił ją na wylot i już wiedział wszystko. Z jednej strony byłoby to wygodne. Oszczędziłoby jej konieczności opowiadania, ale z drugiej...
- Coś się stało- bardziej stwierdził, niż zapytał.
Sakura postanowiła spotkać się z Akito i o wszystkim mu opowiedzieć. Nie stchórzy, kiedy chłopak mierzy ją swym stalowym spojrzeniem? A nawet jeśli uda jej się to z siebie wydusić. Jak zareaguje chłopak, gdy dowie się o zdradzie swojej dziewczyny?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro