Reguła zostania bohaterem
Pomieszczenie w pierwszej chwili bardziej przypominało jej saunę z powodu wszędzie unoszącej się pary. Jednak za tą mgłą dostrzegła trzy siedziska z zamontowanymi od góry prysznicami, niskimi krzesełkami, wokół których poukładane była najróżniejsze kosmetyki do włosów, jak i do ciała.
Po drugiej stronie pomieszczenia znajdowało się źródełko o owalnym kształcie. Na około niego umieszczone były siedziska. Sakura naliczyła ich siedem. Natomiast w samych centrum zbiornika była ogromna, wysoka, ciemnoszara skała, która swoją objętością zasłaniała widok kąpiącej się osoby, po drugiej stronie.
- Chodź- usłyszała zielonooka, po czym spojrzała na swoją towarzyszkę.Nastolatka pociągnęła ją za rękę, najpierw w stronę pryszniców. Okazało się, że za nimi znajdowało się coś w rodzaju przebieralni oraz mała toaleta.
Po załatwieniu swoich potrzeb oraz zostawieniu rzeczy w przybocznym pomieszczeniu. Wyszły, owinięte w same ręczniki.
Rudowłosa szybko zrzuciła swój, po czym weszła pod prysznic i usiadła na krześle. Gestem nakazała jej zrobić to samo. Po namydleniu się oraz spłukaniu, obie były gotowe. Dziewczynka z piskiem z rozbiegu wskoczyła do wody, rozchlapując ją wszędzie. Haruno przyglądała jej się z ciepłym uśmiechem. Miło było jej zobaczyć twarz roześmianego dziecka dla odmiany przy wiecznie ponurej i poważnej nastolatce.
Sakura podeszła bliżej i została ochlapana przez rozradowaną dziewczynkę. Nie mogąc powstrzymać śmiechu, weszła do wody i również zaczęła ją chlapać. Obie śmiały się tak głośno, że zapewne były słyszane po drugiej stronie korytarza, ale w tym momencie żadna się tym nie przejmowała.
Po skończonych wygłupach obie usiadły obok siebie na siedziskach zanurzając się w tym cudownym, uzdrawiającym żywiole po samą głowę. Przyjemne ciepło rozchodziło się po całym jej spiętym i zmęczonym ciele. Zamknęła oczy i rozkoszowała się tym doznaniem.
Jednak jak to ona nie potrafiła nawet na chwile skupić się tylko i wyłącznie na sobie. O czymś sobie przypomniała i postanowiła wykorzystać to, że są z Lili same bez wiecznie wszechobecnych słuchaczy towarzyszących jej na każdym kroku.
- Lili, chciałabym cie o coś zapytać- zaczęła miękko
- O co chodzi?- dziewczynka spojrzała na nią wielkimi, zaciekawionymi jej tonem głosu oczami i rumianymi od ciepła policzkami.
- Powiedz mi, zastanawiałaś się kiedyś nad tym jak by to było mieć rodzeństwo? Młodszego braciszka lub siostrzyczkę?- uważnie badała reakcje dziecka.
- Po co mi brat lub siostra kiedy mam ciebie siostrzyczko- odpowiedziała szczerząc do niej zęby w uśmiechu. Jej słowa oraz ich przekaz chwycił Sakurą za serce- Ta dziewczynka musi czuć się naprawdę samotna, skoro widzi pocieszenie w obecności swojej lekarki- rozczuliło ją to na tyle, że pogłaskała młodą po głowie. Dostrzegła w oczach Lili, że była zaskoczona tym gestem, lecz, gdy zadowolony uśmiech pojawił się na jej ustach zielonooka potwierdziła swoje przypuszczenia- jej rodzice nie poświęcają jej wystarczającej ilości uwagi oraz czasu.
Sakura nie chciała zaczynać swojej odpowiedzi od oczywistego stwierdzenia, iż ona jest tu tylko chwilowo, ponieważ wiedziała, że po tym słowach nastrój dziewczynki diametralnie się zmieni, więc zamiast tego powiedziała.
- Wiesz, ja w twoim wieku zawsze marzyłam o tym, aby mieć rodzeństwo.
- Naprawdę?- podłapała młodsza- to dlaczego nie masz?- Dobre pytanie Sakura, dlaczego nie masz?- dziewczyna nie mogła uwierzyć, iż nawet w takiej chwili „ona" musiała wychylić swą wredną głowę.
- Cóż, wydaje mi się, że wychowanie dwójki dzieci to byłoby za dużo dla moich już nie młodych rodziców. Mama zaszła w ciąże dosyć późno. Czas w którym to się stało był wystarczający, by zdążyli wychować tylko mnie. Po za tym mój tata wiecznie znikał gdzieś na jakiś delegacjach.
- Co to delegacja?- dopytywała Lili
- To znaczy, że często wyjeżdżał w sprawach służbowych. Rzadko kiedy bywał w domu. Widzisz, mój tata kontynuuje dzieło swojego ojca. Mojego dziadka, którego niestety nigdy nie miała okazji poznać, a ponoć był bohaterem- powiedziała to uśmiechając się z nostalgią. Pamiętała, że gdy była małą dziewczynką. Tata często sadzał ją sobie na kolanach, by opowiedzieć jej o wyczynach jego ojca. Zawsze widziała w jego spojrzeniu podziw, gdy o nim opowiadał, natomiast w tonie jego głosu słyszała głęboki szacunek. Wielokrotnie myślała o tym, jak bardzo chciałaby go poznać.
- Co takiego zrobił?- zapytała ciekawa, wyrywając dziewczynę z zamyślenia
- A czym zajmują się bohaterowie Lili?- uśmiechnęła się promiennie- uratował ludzi.
Dziewczynka przez chwile w milczeniu zastanawiała się nad jej słowami. Po czym spojrzała na nią z radością wypisaną w oczach.
- W takim razie ty też jesteś bohaterką siostrzyczko- gdy dostrzegła niezrozumienie na twarzy rozmówczyni, dodała z ożywieniem- przecież ty codziennie ratujesz ludzi!
Sakura spojrzała na młodą z zakłopotaniem. Nigdy nie myślała o sobie w ten sposób. Była lekarzem. To był jej zawód. Wykonywała swoje obowiązki najlepiej jak potrafiła, owszem. Lecz nie widziała w sobie nikogo, kto zasłużył na to spojrzenie pełne podziwu i szacunku skierowane teraz na nią, przez miodowe oczy dziecka. Uśmiechnęła się na tą uwagę, po czym potrząsając głową mówiąc.
- To nie tak Lili. Ja jestem lekarzem. To jest mój zawód. Nie jest to nic niezwykłego- zaprzeczyła
- A kto wymyśla reguły?
- Reguły?- powtórzyła jak papuga bez zrozumienia wypisanego teraz na jej twarzy.
- Reguły zostania bohaterem. Bo jeśli jedyną jest to, że się ratuje ludzi to ty zdecydowanie nim jesteś- zapierała się
Na tą uwagę, oraz minę dziewczynki Sakura zaśmiała się głośno.
- Co w tym zabawnego?- oburzyła się i zaczerwieniła, aż po czubki uszu, po czym dodała znacznie ciszej.
- Dla mnie jesteś bohaterką....uratowałaś mnie od wiecznego siedzenia w domu i nieprzespanych przez kaszel nocy- mówiąc to patrzyła z dół zawstydzona.
Haruno bardzo rozczuliło to wyznanie. Omal się nie wzruszyła, lecz nie chciała się rozklejać i zepsuć atmosfery, tym bardziej, iż zamierzała jeszcze trochę podrążyć jeden temat. Dlatego na chwile zanurzyła się w wodzie, po czubek głowy. Po czym przetarła dłońmi twarz i oczy.
- A wracając do wcześniejszego tematu. Posiadanie rodzeństwa jest naprawdę świetne- starała się brzmieć przekonująco- nigdy się nie nudzisz. Zawsze masz się z kim pobawić. Może to przemyślisz, co?- dała jej kuksańca w bok
Miodowooka znowu przez dłuższą chwile się nad czymś zastanawiała, po czym spytała zaskakując tym dziewczynę.
- A braciszek Sasuke ma rodzeństwo?
Oczy Haruno momentalnie otworzyły się o co najmniej kilka milimetrów. Przypomniała sobie koszmar młodszego z Uchiha oraz historię, którą się z nią podzielił. O tym, iż Itachi, w rzeczywistości był szpiegiem Konohy. Niemal całe życie żył na wygnaniu. Naznaczyli go mianem zdrajcy tylko dlatego, że nie znali prawdy. Natomiast prawda była taka, że nad życie kochał wioskę i jej mieszkańców oraz swojego młodszego brata. Dla nich poświęcił wszystko co miał, w tym swoje dobre imię. To był kolejny przykład cichego bohatera.
- Nee-chan?- z zamyślenia wyrwał ją głos dziecka.
- Sakura-nee-chan, co się stało?- Haruno uświadomiła sobie dość dobitnie, że odpowiedzią „nic się nie stało" nie zbije dziecka z tropu. Wzięła głębszy wdech i wydech, by nieco oczyścić myśli, aby obraz pogrążonego w rozpaczy Sasuke nie był tak wyraźny w jej głowie. Odchrząknęła, po czym spojrzała w twarz nastolatki.
- Tak, miał brata, ale on umarł.
- Aha, teraz rozumiem dlaczego tak nagle zamilkłaś. Dobrze go znałaś? Lubiłaś go?- dopytywała wiecznie spragniona wiedzy.
- Nie- potrząsnęła głową w zaprzeczeniu- w rzeczywistości w ogóle go nie znałam. Widziałam go zaledwie parę razy, ale był on bardzo ważny dla Sasuke, wiesz? Dlatego zasmuciłam się, że jego już nie ma- wybrnęła jakoś.
- Bardzo się martwisz o braciszka, hm?- spytała posyłając jej chytry uśmieszek- Mała lisica!
- Ale zapewne ucieszy się to co za chwile powiem- kontynuowała zmieniając temat- przemyślałam to i tak mogłabym mieć rodzeństwo. Pewnie znalazłyby się z tego jakieś korzyści w całym morzu minusów- zamyśliła się- ale miło byłoby mieć komu podokuczać....oczywiście od czasu do czasu- odparła z miną niewiniątka, ale zaraz po tym na jej twarzy pojawił się mały, wredny uśmieszek.
Haruno miała nadzieje, że to z powodu pary, gęstej jak mgła oraz wysokiej temperatury miała halucynacje.
Wyszła z pokoju Lili w samym ręczniku. Nie podejrzewałaby siebie o taki brak skromności, by przechadzać się po korytarzach w tym skąpym stroju, ale jej ubrania, sama nie wiedziała jakim sposobem. Wylądowały w muszli klozetowej!
Na jej szczęście była już na tyle późna godzina, że nie było szans, by ktoś krzątał się jeszcze w przedpokoju, na piętrze na którym miała pokój. Kolejnym nieocenionym plusem w tej sytuacji było to, że od pokoju Lili do swojego dzieliło ją jedynie kilka metrów.
Od razy, gdy tylko dopadła drzwi i zamknęła się po ich drugiej stronie odetchnęła z ulgą opierając się o drewno. Nie spostrzegła, że nie jest sama dopóki nie usłyszała niskiego barytonu.
- Gdzieś ty się podziewała?- zapytał stojąc w progu łazienki.
- I co ty masz na sobie?- dodał nie kryjąc swojego zaskoczenia, co zmusiło ją, by na niego spojrzeć.
Stał nie całe dwa metry od niej. Wyglądało na to, że właśnie brał gorący prysznic, ponieważ para wodna zawędrowała za nim do pokoju. I taki mały szczegół. Był w samym ręczniku! O ironio!
Materiał lekko oplatał jego tułów na jej gust jednak zjeżdżając zbyt nisko. Twarde mięśnie brzucha oraz klatki piersiowej wyraźnie rysujące się pod jego skórą były teraz wyraźnie wyeksponowane. Szerokie barki, zwężenie w talii przypominały kształtem literę „V".Jego, o jakieś dwa odcienie od jej ciemniejsza skóra wciąż była zroszona spływającymi po jego ciele kropelkami wody.
Nieśmiało podniosła wzrok. Jego włosy, jeszcze wilgotne wydzielały przyjemny zapach, a kropelki z nich spadające padały na skórę i zjeżdżały niżej, znikając dopiero pod jego ręcznikiem. Przełknęła głośno ślinę. Śledziła kilka z tych kropel przez całą ich wędrówkę, wystarczająco długo, żeby nabrać koloru purpury. Dopiero po wzrokowej penetracji jego ciała uzmysłowiła sobie, że nie odpowiedziała na jego pytanie, więc wróciła spojrzeniem do jego oczu i aż zachłysnęła się powietrzem.
Nie miała co prawda zbyt dużego doświadczenia w kontaktach fizycznych z facetami. A najdalej posunęła się właśnie z osobą stojącą naprzeciwko. Ale nawet ona, tak niedoświadczona. Nie mogła nie dostrzec znaków świadczących o jego podnieceniu. Jego pożądliwe spojrzenie taksowało ją z góry na dół z chirurgiczną dokładnością. Zatrzymując się dłużej na jej krągłościach.
Jego źrenice przysłoniły oczy od emocji, którą ona z trudem potrafiła nazwać, będąc przecież zwyczajną, skromną dziewczyną. Z tym, że nikt nigdy wcześniej tak na nią nie patrzył. Nikt nie pożerał jej wzrokiem tak zapamiętale.
Jego oddech był płytki i urywany. Świadczyła o tym klatka piersiowa, która szybko się podnosiła i opadała. Świszczący oddech wydostający się przez zaciśnięte zęby. Ręce, sztywno wisiały wzdłuż jego wyrzeźbionego zapewne morderczymi treningami ciała. Pięści zamykały się o otwierały naprzemiennie, jak gdyby to miało go powstrzymać przed jej dotknięciem.
Usta lekko rozchylone otwierały się i zamykały, jak gdyby chciał coś powiedzieć, lecz nie był pewien co, albo czy w ogóle powinien.
Stała jak sparaliżowana. Jej puls dudnił z zawrotną prędkością, a ona sądziła, że za chwile wyskoczy jej serce z piersi. Przytrzymywała ręcznik na jego wysokości, a czuła się tak jak gdyby trzymała szczeniaka, który walczy o wyswobodzenie. Jej oddech także przyspieszył. Walczyła o to, by nie zachłysnąć się powietrzem. W głowie niemiłosiernie jej się kręciło i gdyby nie drzwi za nią niechybnie spotkałaby się z podłogą. W gardle jej zaschło, więc nie potrafiła nawet odpowiedzieć na jego pytanie. A przy okazji. Jak ono brzmiało?
Przez cały dzień jej nie widział i choć niechętnie, musiał przyznać, że ciekawiło go co robiła. Postanowił wrócić do pokoju i wziąć prysznic po treningu, a dopiero później ruszyć na poszukiwania.
Będąc jeszcze w łazience. Usłyszał odgłos zamykanych drzwi. Wyszedł upewnić się, że wróciła, lecz kiedy ją zobaczył całkowicie go zamurowało.
Stał oniemiały przez jakiś czas. W końcu odchrząknął, by oczyścić gardło i zapytał
- Gdzieś ty się podziewała? I co ty masz na sobie?- dopiero kiedy spotkał się z jej spojrzeniem, zaniemógł.
Cześć moi drodzy!
Jak tam po weekendzie? Na osłodę tego, że tydzień roboczy, szkolny,akademicki właśnie się zaczął. Mam dla Was taki malutki drobiazg w postaci rozdziału ^^
To jest właśnie to na co większość z Was czekała. Wielkimi krokami zbliżamy się do końca ;)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro