Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Niezidentyfikowana emocja

Witajcie ^^ przybywam dziś do Was z nowym, świeżutkim, jeszcze cieplutkim rozdziałem. Uważajcie! Tylko się nie oparzcie! Płomień uczucia rozpali się na dobre. Zapraszam :) 


Czuła na sobie spojrzenie jego czarnych oczu, lecz z powodu promieni słonecznych pomimo tego, że mrużyła oczy nie widziała go tak wyraźnie jak by sobie tego życzyła.

- Sasuke-kun- wyszeptała

Przyglądał jej się z niemałym zainteresowaniem. Oczywiście niczego po sobie nie pokazując. Lecz ciężko było mu uwierzyć, że jest to ta sama dziewczyna, którą zostawił zapłakaną tej nocy w wiosce.Wyglądała zupełnie inaczej. Na bardziej zdecydowaną oraz zdeterminowaną. W jej oczach nie dostrzegł nawet cienia wahania.Doskonale wiedziała po co tu przyszła i na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, że nie podda się dopóki nie osiągnie celu.

Stała w lekkim rozkroku. Przygotowana na atak z jego strony, który jednak nie nadchodził. Teraz miała dużo bardziej kobiecą sylwetkę,czego nie mógł nie zauważyć. W końcu był tylko facetem. Jej porcelanowa skóra, pozostała tak jasna, jak ją zapamiętał.Sukienkę zamieniła na różową bluzkę, spódniczkę oraz wysokie buty przed kolano.

Zmierzył ją z góry na dół, jednak najwięcej uwagi musiał poświęcić jej oczom. Chcąc nie chcąc próbował wyczytać w nich to samo co trzy lata temu. Przekonać się czy wciąż skrywają te same emocje.

Nie dano mu na to czasu, ponieważ znikąd pojawił się „krzykacz numer jeden".

- Sasuke!- wrzasnął blondyn. Uchiha niechętnie przesunął wzrok na nowego przybysza. Wyglądał na wściekłego. Świdrował go wzrokiem. Jego pięści były mocno zaciśnięte, zupełnie tak jak by to pomagało mu zachować choć odrobinę opanowania.

- Skończ wreszcie tą zabawę w buntownika i wracaj z nami do wioski!

- Naruto. Bardziej przewidywalny być nie możesz. Nie znudziło ci się jeszcze powtarzanie swoich planów, które nie mają szans na to by się spełnić? Nie masz lepszych rzeczy do roboty, niż ciągłe uganianie się za mną?

- Wszystko co mam do zrobienia znajduje się na liście zaraz pod punktem numer jeden- Sprowadzić Sasuke do domu. 

- Obawiam się, że musisz zmienić swoje plany albo chociaż ich kolejność, bo w przeciwnym razie nie będziesz miał nic do roboty przynajmniej przez najbliższe kilka lat. Nie marzyłeś przypadkiem o zostaniu Hokage?- zapytał po czym w okamgnieniu znalazł się tuż przy blondynie.

- Ktoś kto nie potrafi ocalić nawet jednego przyjaciela nie może zostać Hokage. Nie sądzisz Sasuke?

- Jesteś tu od dwóch minut, a już zaczynasz mnie irytować.

- Irytująca to jest twoja postawa Sasuke. Obiecałem, że sprowadzę cię z powrotem. Możemy to załatwić po dobroci, albo nie. Twój wybór.

Uchiha odskoczył do tyłu około trzy metry dalej.

- Nadal uparcie twierdzisz, że jesteś w stanie mnie pokonać? Phe...wyleczę cię z tej naiwności.

 Brunet aktywował Chidori w swojej lewej dłoni i doskoczył do blondyna z zamiarem ataku. Jednak chłopak w porę odskoczył. Po czym zrobił Rassengan. Oboje natarli na siebie. Jednak z powodu podobnej siły obydwu ataków. Nie narobił on żadnej szkody przeciwnikowi. Odskoczyli od siebie, tym razem na większą odległość.


Nagle na samym środku powstała olbrzymia eksplozja niewiadomego pochodzenia. Haruno zasłoniła oczy. Kiedy znów spojrzała. Ujrzała Wężowego Sannina stojącego pomiędzy dwójką walczących. Dziwne było jednak to, że był obrócony w stronę Naruto.

- Dzieciak od Kyuubiego. Wiedziałem, że decyzja o pozostawieniu cie przy życiu kiedyś okaże się błędem. A błędy należy naprawić najszybciej jak to możliwe. Dlatego ja się zajmę twoim kolegą Sasuke-kun- wysyczał.

- Phi..rób co chcesz. On i tak nie jest dla mnie żadnym przeciwnikiem.

Kiedy Uchiha odwracał się na pięcie z zamiarem odejścia. Nagle ziemia pod jego stopami się zatrzęsła. Odskoczył w porę, aby nie znaleźć się w ogromnej wyrwie w ziemi. Rozejrzał się w celu sprawdzenia kto wyrządził te szkody. Podejrzewał, że sprawcami jest jeden z tych dwóch shinobi, których widzi pierwszy raz w życiu. Tego co zobaczył w ogóle się nie spodziewał.

Kilka metrów od niego Sakura kucała na skraju utworzonej przez nią samą przepaści. Jej pięść wciąż dotykała ziemi. A on nie miał już wątpliwości kto był winny za powstały bałagan.

- Tym razem to ja będę twoim przeciwnikiem- powiedziała z zacięciem. Po czym wstała powoli cały czas mierząc go wzrokiem.

- Sakura nie możesz z nim walczyć sama- powiedział Yamato- przykro mi to mówić, ale Sasuke jest shinobi na zupełnie innym poziomie. Nie masz z nim szans.

- Kapitanie Yamato z pełnym szacunkiem, ale nie ma pan pojęcia do kogo mówi. Ja również ciężko trenowałam i nawet, jeśli nie mogę go pokonać to z pewnością będę w stanie kupić wam trochę czasu, zanim nas nie dogonicie- odparła z przekonaniem.

- Sakura-chan- powiedział Naruto. Patrzył teraz na nią szukając jakiegokolwiek znaku, że nie jest pewna swoich słów. Lecz nie znalazł niczego takiego.

- Naruto, zaufaj mi- odpowiedziała z mocą.

- Dołączymy do ciebie, gdy tylko rozprawimy się z wym wężem.

- Wiem. Będę czekać- powiedziała, po czym rzuciła się biegiem za Uchihą- dlaczego on zaczął zwiewać?- spytało jej alter ego. Jednak sama nie potrafiła odpowiedzieć sobie na to pytanie.

Oboje wbiegli w las. Straciła go z oczu, ponieważ ciągłe kluczenie,między drzewami było małym utrudnieniem. Nie miała się czego obawiać, gdyż cały czas była w stanie wyczuć jego chakrę. Nie wyciszył jej co mogło znaczyć, iż chciał by podążała za nim.

Po paru minutach takiego biegu zatrzymał się. Gdy minęła ostatni rząd drzew ujrzała go. Stał do niej tyłem na środku polany i patrzył w niebo?- Serio? Widzisz, jak zwykle cie lekceważy.

Wiedziała,że to jedynie pozory. W rzeczywistości mógł odeprzeć każdy jej atak bez zbędnego wysilania się. Jednak jego postawa ją wkurzyła.Nie po to tak ciężko trenowała, aby wrócić do punktu wyjścia i pozwolić „panu Uchiha" jej nie doceniać. Co to, to nie!

Z drugiej strony wiedziała, że nie może dać się wyprowadzić z równowagi, ani stracić koncentracji. Jej zadanie polegało na tym,aby przytrzymać go jak najdłużej, co oznaczało, że bez względu na to jak długo chłopak postanowił podziwiać krajobraz. Jej to było na rękę.

-Długo jeszcze masz zamiar uciekać?

- Phe...nie rozśmieszaj mnie- obrócił głowę w jej stronę- uciekać przed TOBĄ?- powiedział z wyższością.

- Jak inaczej wyjaśnisz to, że znaleźliśmy się po drugiej stronie lasu od miejsca, w którym zostali pozostali?

Teraz obrócił się tak, że całkowicie stał do niej przodem. Znów zmierzył ją od góry do dołu tym swoim chłodnym spojrzeniem. Nie przypominała sobie, by kiedykolwiek wcześniej tak na nią patrzył-A czego ty się spodziewałaś? Jesteście teraz WROGAMI!To jest ZBIEGŁY ninja. A twoją misją jest zaciągnąć go do Konohy, nie koniecznie w przyjacielski sposób.Wiedziała, że jej drugie ja ma całkowitą rację. Mimo tego ciężko było jej zobaczyć w nim PRAWDZIWEGO przeciwnika.

W tej chwili mogłaby niemal udawać, że to jest zwyczajny sparing z przyjacielem. Tak dobrze było widzieć go całego i zdrowego. Od czasu jego odejścia każdej nocy prześladowały ją koszmary. Śniło jej się, iż Orochimaru przejął ciało Sasuke, a jestestwo bruneta zniknęło już na dobre.

Kiedy zobaczyła go dzisiaj po raz pierwszy i usłyszała jak wypowiedział jej imię poczuła nieopisaną ulgę. Starała się niczego po sobie nie pokazać, ale nigdy nie była za dobrą aktorką.

-Powiedziałaś, że TY będziesz moim przeciwnikiem. Zwyczajnie nie chciałem by ten Młotek tak jak zwykle pałętał się nam pod nogami. Pokaż czego się nauczyłaś- machnął ręką lekceważąco.

- Żebyś się nie przeliczył- ruszyła na niego. Postanowiła najpierw przetestować jego  siłę i szybkość. Wcześniej, kiedy pojawił się tuż przed Naruto. Nawet nie zdążyła zauważyć tego, że zaczął się przemieszczać, a już stał obok.

Tak jak się spodziewała. Jego zwinność również się poprawiła. Wykonała parę ciosów i wykopów, ale wszystkie zostały zablokowane. Wiedziała, że zwyczajnie się z nią bawi. Nie próbował kontratakować. Przy którymś wykopie złapał jej nogę w powietrzu, gdy ta pojawiła się obok jego głowy. Nie wyglądało na to, by zamierzał puścić, więc skumulowała określoną ilość chakry w stopie i łydce. Po czym dotknęła rękami ziemi. Wyglądało to zupełnie tak, jak gdyby zamierzała stanąć na rękach. Ona jednak wykorzystała całe swoje ciało na zasadzie dźwigni. Odbiła się rękami od podłoża, zupełnie tak, jak by zamierzała wykonać salto. Zrobiła to tak szybko, że Sasuke nie zorientował się co zamierzała. Wciąż trzymał jej nogę w kostce, a z powodu skumulowanej w niej chakry była w stanie wykonać wykop do tyłu, tak, że chłopak przeleciał nad jej ciałem do tyłu na kilka metrów. Ona natomiast wylądowała zgrabnie na czworaka i obserwowała rezultaty. 

Nie był tak spektakularny jak by tego chciała. Udało jej się wykorzystać chwilę jego nieuwagi, ale Uchiha szybko zorientował się o co chodzi i wylądował pięknie na stopach. Kucał teraz trzy metry za nią, w miejscu w którym wylądował.

Teraz to on natarł na nią, a ona wykonała blok. Jego siła zdecydowanie wzrosła. Poczuła to w przedramionach, lecz nawet się nie skrzywiła. Po treningach z Tsunade ból stał się niemal jej kompanem, który towarzyszył jej przez cały okres trwania treningu.

Sprawdzali swoje nowe możliwości na zmianę atakując i się broniąc, lecz chłopak jak na razie nawet nie zaczął stosować swoich technik.Była pewna, że ten gad nauczył go wielu nowych „sztuczek". Ale najwyraźniej nie uważał jej za rywala na tyle godnego, aby je zaprezentować.

Uchiha wykonał wykop, a ona odskoczyła kilka metrów.

- Tylko na tyle cie stać?- stanął lekceważąco, a na jego twarzy zagościł arogancki uśmieszek- wygląda na to, że przez ostatnie lata dopracował go do perfekcji- Racja. Bardziej drwiący być już nie mógł.

- Mogłabym powiedzieć to samo. Wiesz, spodziewałam się po tobie nieco więcej. Jeśli twój obecny poziom jest taki to ostrzegam, że nie masz z Naruto najmniejszych szans.

Uśmiech z jego twarzy momentalnie zniknął. Odwieczna rywalizacja, pomiędzy tą dwójką dała o sobie znać, spełniając swoją rolę. Teraz wyglądał na naprawdę wkurzonego- Brawo dziewczyno! Gra skończona. Coś ty narobiła? Po cholerę go sprowokowałaś!- Masz może dla mnie jakieś inne CENNE rady?! Na przyszłość podziel się nimi ZANIM będzie za późno.

Sasuke wyciągnął katanę i podbiegł do niej. Zamachnął się mieczem, a ona zablokowała go kunaiem. Co innego mogła zrobić? Przecież nie posiadała innej broni. Wiedziała, że to nie pomoże jej na długo,bo wystarczyło jedynie, by Uchiha skumulował chakrę w mieczu, tak jak ona zrobiła to teraz z kunaiem. W innym wypadku w starciu z kataną momentalnie by się złamał.

Tak jak się tego spodziewała za którymś podejściem tak się stało.Straciła swoją prowizoryczną broń, a Sasuke nie czekając dłużej przyłożył jej miecz do szyi. Stał tak blisko, że mogła dokładniej mu się przyjrzeć.

Jego gęste, czarne włosy były teraz dłuższe, więc sterczały jeszcze bardziej. Grzywka niemal całkowicie zasłaniała jego ciemne oczy,teraz, gdy nie nosił już ochraniacza, który zawsze te włosy podnosił do góry. Usta miał lekko rozchylone, a oddech przyspieszony po ich niedawnych „przepychankach". Ale jego oczy.Te, które od zawsze skrywały tyle tajemnic i emocji. Teraz nie była w stanie nic w nich wyczytać. Znów założył tę swoją „maskę obojętności", a przez to, że nie miał przy sobie nikogo bliskiego. Nie ściągał jej przez niemal trzy lata.

Ona z drugiej strony nie potrafiła niczego ukryć. Jej oczy ukazywały wszystkie uczucia kłębiące się w jej sercu. Jedne po drugim.Szczęście, że mimo wszystko przynajmniej fizycznie nic mu nie jest, smutek na samą myśl o tym jak bardzo samotny musiał się czuć, złość, że w ogóle nie słucha ani jej, ani Naruto,rozczarowanie, że faktycznie dołączył do Orochimaru, pomimo jej próśb oraz najsilniejszą emocję z nich wszystkich. Tęsknotę rozdzierającą jej serce.

Jedyne czego pragnęła to przytulić go mocno do siebie, tak jak tej pamiętnej nocy i nigdy nie wypuszczać ze swoich objęć. Mimo, że wiedziała, iż on nigdy jej na to nie pozwoli.

Zastanawiała się czy on zamierza ją zabić. Miecz znajdował się tak blisko jej krtani, że wystarczyło by wzięła głębszy wdech, by skaleczyć swoją delikatną skórę. Ale z drugiej strony stali tak już przez jakiś czas. Gdyby planował ją zabić to umówmy się. Już by nie żyła.Czyżby się powstrzymywał? To by znaczyło, że pomimo tego co mówił nie zapomniał o niej. Nie udało mu się całkowicie zerwać ich więzi. Inaczej podciąłby jej gardło bez najmniejszych skrupułów.

Ta iskierka nadziei wystarczyła, by dziewczyna ponownie mogła wziąć się w garść. Może nie planował jej śmierci, ale wciąż stał zbyt blisko. Mógł użyć tej cholernej techniki, dzięki której usnęłaby. A wtedy miałby ją z głowy na co najmniej kilka godzin.Nie wspominając już o tym, że nie było możliwości, by ponownie go odnaleźć, gdy znowu się gdzieś zaszyje. Tyle czasu zajęło im odnalezienie go teraz.

Nie mogła pozwolić na to, by cały ten trud poszedł na marne. Jej zadaniem było zatrzymać Sasuke najdłużej jak tylko była wstanie. Nie mogła teraz się poddać. Zawalić misję. A tym samym zawieść Piątą, która tak wiele dla niej zrobiła, oraz swoich przyjaciół. Nie potrafiłaby spojrzeć Naruto w oczy, gdyby znowu poległa. 

Ułamek sekundy zanim to zrobiła w jej oczach coś się zmieniło. Ponownie zagościła w nich determinacja. Jednak stało się to za szybko, by Sasuke mógł przewidzieć co planowała. Ponownie skumulowała chakrę w jednej stopie, po czym tupnęła nogą, a w glebie powstała ogromna wyrwa o głębokości mniej więcej pięciu metrów.

Uchiha odskoczył w porę na lewą stronę. Po czym podziwiał jak „dzieło"Sakury rozszerza się, aż do linii lasu. Kilka drzew połamało się i spadło w otchłań.

Znowu przesunął spojrzenie na nią. Stała na samym początku otchłani wyraźnie zadowolona ze swojego wyczynu.

Jeśli ta walka przeciągnie się w czasie to otoczenie diametralnie się zmieni- pomyślał.

- Widzę, że sporo musiałaś ćwiczyć swoją kontrolę nad chakrą. Wcześniej nie byłaś zdolna do czegoś takiego.

- Chyba nie sądziłeś, że jedynie twoje umiejętności się poprawiły Sasuke-kun.

Uśmiechnął się krzywo na dźwięk tego słowa. Od lat nikt go tak nie nazywał. Mimo że Orochimaru to robił, lecz to nie było to samo. Ta durna końcówka przy jego imieniu w akademii zawsze go wkurzała, bo wszystkie dziewczyny tak go nazywały. Lecz kiedy zrozumiał czemu ona tak postępowała, uznając go w ten sposób za swojego przyjaciela. Przestało go to irytować.

- Nie jesteś głupia Sakura. Nigdy nie byłaś. Dobrze wiesz, że gdybym chciał zakończyłbym to w ciągu kilku minut.

- Wiem. Pytanie brzmi. Dlaczego tego nie zrobiłeś?

Sam się zaczął nad tym zastanawiać. Na początku zwyczajnie był ciekawy umiejętności swojej byłej koleżanki z drużyny. Ale zanim się obejrzał zaczął to traktować, niemal jako rozrywkę. Co kompletnie do niego nie pasowało. Przez ostatnie lata pojedynkował się z wieloma shinobi. Zawsze zwyciężał, a jego walki trwały max do pięciu minut. Nie dłużej. Oczywiście pomimo tego, że ich pokonał, nie zabił żadnego z nich. Nie widział sensu w zabijaniu kogoś kto nie był jego celem.

A teraz sam nie dowierzał, że pozwolił by ta zwyczajna przepychanka z tą dziewczyną trwała tak długo. Gdyby zobaczył to Orochimaru,byłby zawiedziony. Problem w tym, że on wcale nie chciał jeszcze kończyć tej „walki". Był to niezły sposób na zabicie nudy,która trawi go od jakiegoś czasu.

Jego życie przypominało kierat. Wstawał bardzo wcześnie rano. Jadł śniadanie. Szedł trenować, na co poświęcał cały dzień, z krótkimi przerwami na posiłki, po czym kładł się spać, by wstać wcześnie i tak w kółko.

Kiedy mieszkał jeszcze w Konohagakure z początku jego dni wyglądały bardzo podobnie. Zlewały się w całość. Aż do momentu utworzenia drużyny siódmej. Od tamtej chwili dni przestały dłużyć się niemiłosiernie, niczym się nie różniąc. Codziennie działo się coś nowego, ciekawego. A główny powód dlaczego tak było stał teraz zaledwie kilka metrów od niego szczerząc się do niego.

-Co ci tak wesoło?

- Po prostu przypomniałam sobie jak dawniej spędzaliśmy czas w ten sam sposób. Na wspólnych treningach. Musisz przyznać, że było zabawnie- posłała mu jeden z najpiękniejszych uśmiechów.

- Nie jesteśmy już dziećmi- odpowiedział chłodno.

- Ale co to ma za znaczenie? Gdybyś widział ile radochy mieliśmy z Naruto gdy odebraliśmy dzwoneczki Kakashiemu-sensei. Szkoda, że cie wtedy z nami nie było- trochę posmutniała.

- Nie mam czasu na takie dziecinne zabawy. Gdybym z wami został nadal byłbym na tak żałośnie niskim poziomie jak ty. Zaraz sprawie, że pożałujesz tego, że tu dzisiaj przyszłaś.

- Nie. Nie będę żałować. Bez względu na wszystko. Żałowałam poprzednim razem, że nie postarałam się bardziej.

- Nie ma sensu, żebyście nadal tracili na mnie czas. Mówiłem ci już. Nie jestem taki jak wy. Jestem...

- Mścicielem- weszła mu w słowo- tak wiem. Ale powiedz co ci z tego przyszło Sasuke-kun,hm? Co osiągnąłeś? Jesteś szczęśliwy? Osiągnąłeś swój cel?

- Nie....JESZCZE

- A...jeszcze. Powiedz, było warto? W porządku, stałeś się silniejszy. To na pewno. Coś poza tym?

- Nic innego się nie liczy.

- Mam rozumieć, że ani trochę nie żałujesz? Tak szczerze.

- Koniec gadania- powiedział po czym znowu ją zaatakował. Tym razem mocniej. Jego wykop sprawił, że wylądowała kilka metrów dalej. Nie dał jej czasu na reakcję. Wykonał kilka ciosów pod rząd. Był tak szybki, że nie była w stanie zablokować wszystkich. Miał poczucie jak by teraz walczył ze samym sobą. Z tym co ona powiedziała.

Powalił ją na ziemię i przytrzymał przy niej mocno. Usiadł na dziewczynie okrakiem przytrzymując jej nogi, a jej ręce na wysokości jej głowy. Sytuacja z ich pierwszego w życiu sparingu powtórzyła się. A on znowu czuł się tak samo jak wtedy.Wszystkie odgłosy nagle ucichły. Słyszał jedynie jej cichy oddech oraz bicie jej serca. Znów zatracał się w tych niesamowitych oczach. Jedynej rzeczy na świecie, która dawała mu ukojenie.

- Niczego nie żałuje- powiedział. Zawarł w tym zdaniu całą pewność na jaką tylko mógł się zdobyć. Chciał ją przekonać. Ale czy na pewno tylko ją?

Westchnęła, po czym uśmiechnęła się delikatnie. Przestała walczyć. Poddała mu się. Czuł jak jej mięśnie się rozluźniają, a ona leży pod nim taka bezładna i bezbronna. Lekko poluźnił uścisk na jej nadgarstkach, jednak nie puścił jej całkowicie. Wiedział bowiem, że tak dziewczyna jest „królową niespodzianek". Nie miał pojęcia co za myśli teraz kłębią się w tej jej małej różowej główce.

- Kogo próbujesz przekonać Sasuke-kun? Mnie, czy siebie?- cień zaskoczenia przebiegł po jego twarzy- czy ona mi czyta w myślach?

- Skoro, jak twierdzisz. Niczego nie żałujesz to czemu w twoich oczach widzę coś zupełnie innego?

- Niczego nie możesz w nich zobaczyć. Bo NIC w nich nie ma-warknął 

- Przyznaję, że stałeś się jeszcze lepszy w ukrywaniu uczuć, ale to nie znaczy, że zniknęły całkowicie- nim się obejrzał rozluźnił uścisk na jej przegubach, czym uwolnił jej ręce.

- Twoja „maska" stała się bardziej szczelna, lecz dostrzegam w niej maleńką rysę. Która zwiększa się stopniowo z każdym wypowiadanym przeze mnie słowem. Dobrze o tym wiesz- powiedziała po czym delikatnie dotknęła jego policzka. Nawet nie drgnął. Wstrzymał oddech z przejęcia, a jego tętno zaczęło przyspieszać.

Kolejny raz nie miał pojęcia co się z nim dzieje. Wiedział doskonale co powinien zrobić. Wiedział, że powinien użyć na niej genjutsu,tym samym pozwolić jej odpłynąć w objęcia Morfeusza. Mimo, że to wiedział, nie poruszył nawet jednym mięśniem. Przez myśl mu nawet przeszło, że to może jakaś technika. Sakura nigdy nie potrafiła rzucać iluzji, ale być może się tego nauczyła? Co,jeśli wpadł w jej pułapkę?

Dla postronnego obserwatora wydawać by się mogło, że wygrał. W końcu to ona leży przygwożdżona do ziemi. Ale gdyby ktoś miał szansę zobaczyć jak wielki mętlik jest teraz w sercu Sasuke poznałby prawdę. Bo to ONA miała przewagę.

Te magiczne oczy go pochłaniały. Czuł jak jego siła woli stopniowo go opuszcza- Jakim sposobem ta niewinna dziewczyna po raz kolejny przejrzała mnie na wylot? Skąd wie o moich wątpliwościach?Dlaczego pomimo upływu lat wciąż czuje, że ona zna mnie lepiej,niż ktokolwiek inny?

Pomimo tego, że ona bardzo się zmieniła. Jej wygląd. Postawa. Nawet nieco osobowość. To to co pozostało niezmienne to jej oczy. Te szmaragdowe oczy były identyczne jak tej nocy, w której opuszczał Konohe. Kiedy widział je po raz ostatni.

 Wtedy był zbyt młody i niedoświadczony by móc wyczytać z nich tą najważniejszą emocję,która zawsze była obecna w jej oczach. Ta niezidentyfikowana emocja nad, którą się głowił za każdym razem, gdy wspominał to spojrzenie. Ale teraz nie miał już wątpliwości. Wiedział. Ta dziewczyna go kocha. Zawsze go kochała. Do tej pory starał się do tego nie przyznawać nawet przed samym sobą, lecz teraz nie może się już dłużej oszukiwać. To jest powód. Przyczyna tego dlaczego właśnie ona wyróżnia się na tle innych, pomimo tego, że na pierwszy rzut oka nie ma w niej nic wyjątkowego.

Poza jego rodziną nikt go nie kochał. A przynajmniej tak mu się do tej pory wydawało. Ale teraz, gdy sięgał pamięcią do tamtych lat zaczynał wszystko rozumieć. To ciepło, które czuł zawsze tylko przy niej. To, że nigdy nie zostawiała go samego. Troszczyła się o niego. Nawet, gdy został zbiegłym ninja nie skreśliła go. Nie poddała się. Nie zrezygnowała z niego. Gdzieś w głębi swojego mrocznego serca czuł się szczęśliwy z tego powodu.

Niemal mimowolnie zaczął pochylać się nad nią. Siła woli już dawno go opuściła, a teraz trzymał się ostatkami sił tej resztki samokontroli, która w nim została. Ale i ona stopniowo zaczęła odpływać, zwłaszcza, gdy Sakura delikatnie przejechała kciukiem po jego kości jarzmowej. Przechyliła lekko głowę w prawo i badała jego reakcję.

Opuścił się na łokciach i zawisł nad nią. Ich oddechy stały się przyspieszone, a serca biły niemiarowo. Zbliżył jedną rękę do jej głowy i wplótł palce w jej włosy. Z tej odległości bardzo wyraźnie czuł zapach wiśniowego szamponu. Jego spojrzenie na chwile spoczęło na jej ustach. Były zapraszająco rozchylone.Wydawały się takie miękkie i delikatne. Pochylił się nad nią jeszcze bardziej, po czym dotknął wargami jej ust. Poczuł jak przez jego całe ciało przepłynął prąd. Pocałował ją lekko,delikatnie. Jedynie musnął jej usta swoimi, ale momentalnie pożądanie wzięło nad nim górę. Do tej pory nie rozumiał czym jest pociąg do kobiety. Ani o co tyle zachodu. Lecz teraz, gdy czuł jej zniewalający zapach, ciepło jej skóry nie potrafił tak po prostu się od niej oderwać. Pomimo tego, że doskonale wiedział, że musi się stąd wynosić jak najszybciej. Był zgubiony.



Cześć Kochani. Mam nadzieję, że rozdzialik przypadł Wam do gustu. Nie ukrywam, że sporo nad nim siedziałam. Moment na który wszyscy czekaliście w końcu nadszedł! Jak potoczą się ich dalsze losy?

Jeśli nie macie nic przeciw ko to chciałabym Was o coś zapytać. Ostatnio zauważyłam, że liczba wyświetleń, gwiazdek spadła. O komentarzach już nawet nie wspomnę. Pojawiło się zaledwie kilka.

Z czego wynika moje pytanie. Tylko szczerze. Ja rozumiem, że niektórzy nie lubią komentować lub zwyczajnie Im się nie chce, ale to sprawia, że nie za bardzo wiem co zrobiłam źle. Czy popełniłam jakiś błąd? Czy historia przestała być wciągająca, a zaczęła przynudzać? Proszę, jeśli tak jest to powiedzcie mi. Postaram się to naprawić. Wydaje mi się, że z początku cieszyła się większych zainteresowaniem, pomimo tego, że prawdziwa akcja dopiero teraz zaczyna się rozkręcać. Być może za długo to trwało? Sama nie wiem.

Trudno,nic pod przymusem ;) jeśli jednak zechcecie się ze mną podzielić jakimiś uwagami, to zapraszam ^^

-Pozdrawiam Lu-chan ♥



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro