Niejasna przyszłość
Sasuke zastanowił się nad tym przez chwile. Od momentu, w którym zaczęli spotykać się z Sakurą. Ona, mądrze zresztą, nie poruszała tego tematu. Było im dobrze, tak jak jest i Uchiha nie widział powodu, by mieli to zmieniać.
Spędzali razem sporo czasu i rozumieli się bez słów, lecz rozmowy o uczuciach? To nie było w jego stylu. Wierzył, że Haruno zdaje sobie sprawę z tego, że jest dla niego ważna i to jej wystarczy. Przynajmniej na obecną chwile.
W głębi swojego jeszcze wciąż gojącego się serca czuł, że nie jest jeszcze gotowy na to, by w pełni się zaangażować. Myśleć o przyszłości. Budowaniu dla nich domu, odnawianiu jego wymarłego klanu. Gdzieś tam w środku wiedział, iż jeśli kiedyś zdecyduje się na ten krok to tylko z nią. Lecz to wszystko było dla niego jeszcze dużo za wcześnie.
Naruto, jak gdyby czytając w jego myślach, odezwał się po chwili.
- Nie wiem czego ty oczekujesz po związku z nią, Sasuke. Lecz znam ją. Dlatego wiem, że ona traktuje to poważnie. Jeśli zamierzasz zwyczajnie z nią romansować, a później zostawić. To nie wiem, czy nie lepiej byłoby już teraz oddać jej wolność. Wtedy mogłaby NAPRAWDĘ ułożyć sobie z kimś życie. Mieć męża, dzieci, o czym zawsze marzyła. Nie sądzisz, że ona na to zasługuje?- spojrzał na niego i przez dłuższy czas mierzył go poważnym wzrokiem. Zniknął gdzieś Uzumaki tuman oraz Uzumaki błazen. Zamiast nich pojawił się młody mężczyzna dbający o dobro swojej przyjaciółki.
Te słowa sprawiły, że Sasuke naprawdę zaczął się wahać nad tym czy nie lepiej byłoby pozwolić jej odejść. Dla jej dobra. Mimo, że nie potrafił sobie wyobrazić życia bez niej. Wiedział, że jakaś cząstka niej, na zawsze z nim pozostanie. Nigdy nie zniknie.
Nie chciał odbierać jej szansy na normalne życie, na przyszłość. Chociaż szlag go trafiał,gdy jedynie wyobrażał ją sobie w objęciach innego, to wiedział, że tamten mógłby dać jej coś, czego od niego być może nigdy nie dostanie. Czego on nie będzie mógł jej ofiarować.
Miniony tydzień niemiłosiernie się jej dłużył. Większość czasu spędziła w szpitalu. Niestety stan zdrowia Akio się nie poprawiał i wciąż czekała na swoich przyjaciół jak na zbawienie.
Pfff...przyjaciół?- prychnęła jej podświadomość- pieprzysz się ze wszystkimi swoimi przyjaciółmi?- ta to wiedziała jak skutecznie zepsuć jej nastrój.
Haruno sporo czasu spędziła na zastanawianiu się nad tym co tak naprawdę łączy ją z Sasuke. Jak ma go przedstawiać, a co ważniejsze co powiedzieć swoim rodzicom.
Dla niej sprawa była jasna. Kochała go całym swoim sercem, bez względu na wszystko. Pogodziła się z tym, iż jakaś część niej zawsze będzie go kochać. W rzeczywistości w głębi swojej duszy, zawsze o tym wiedziała. Nawet wtedy, gdy się z nim kłóciła i ignorowała go. A raczej udawała, że go ignoruje, gdy tak naprawdę była świadoma każdego jego ruchu, każdego oddechu.
Było jej naprawdę dobrze z Sasuke i była szczęśliwa. Starała się nie zawracać sobie głowy takimi pierdołami jak przyszłość. Chciała cieszyć się tym co mieli. Teraz.
Lecz powrót do wioski zmusił ją do refleksji. Kiedy przechodząc obok młodych mam z wózkami, zastanawiała się czy kiedykolwiek doświadczy tej roli. Była świadoma bardziej niż większość ludzi, powodów dla którego Sasuke boi się zaangażowania i dopuszczenia kogoś do siebie. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że według jego definicji „kochać to cierpieć". Ale czego można się spodziewać po nim, skoro jako mały chłopiec stracił wszystkich, których kochał?
Nie miał okazji przekonać się o tym, że miłość jest dobra. Bardzo pragnęła go tego nauczyć, jednocześnie będąc świadomą tego, że to może być długa i wyczerpująca lekcja pełna wyrzeczeń oraz poświęceń. Jedno wiedziała na pewno. Nie potrafiłaby go zostawić.
Tego dnia jej humor był znacznie lepszy, niż w poprzednie, ponieważ dostała od niego wiadomość o ich powrocie. Misja zakończyła się sukcesem i wieczorem powinni być z powrotem w Konoha.
Nie mogła się doczekać tego, aż znowu go zobaczy. Tęskniła za nim. Lecz wiedziała, że najpierw musi przygotować lek dla Akio. Najważniejsze, by ustalić priorytety. A przecież chodziło o życie małego, niewinnego chłopca.
Późnym wieczorem została poinformowana przez jedną z pielęgniarek, że już wrócili. Znajdowali się w biurze Hokage i składali raport. Natychmiast ruszyła w tamtym kierunku.
Kiedy weszła do środka, pierwszym impulsem było rzucenie się Sasuke na szyje, lecz powstrzymała swój wybuch entuzjazmu wiedząc, iż chłopak nie lubi się afiszować. Nie wspominając już o tym, że przecież nikt jeszcze o nich nie wie. Prawda?
Zamiast tego przywitała się ze wszystkimi z radosnym uśmiechem. Z Uchihą, co prawda utrzymywała dłuższy kontakt wzrokowy, ale nie było to, tak ostentacyjne, by mogło zostać zauważone.
Podeszła bliżej i wzięła roślinę z rąk blondyna.
- Sakura-chan, nie masz pojęcia jak trudno było nam to zdobyć. Te zwierzęta...skubańce były silniejsze, niż można by przypuszczać- pokręcił głową przypominając sobie coś, po czym się skrzywił na swoje wspomnienie.
Przyglądała się ziołom przez dłuższą chwile. Wyglądało bardzo zwyczajnie. Zielone, z długimi łodygami oraz owalnymi listami na końcu. Było bezwonne. Jeśli miała być szczera, to była trochę zawiedziona. Spodziewała się czegoś nieco bardziej....ziołowego. Nie była pewna, jak to określić. Lecz rośliny lecznicze, z którymi do tej pory miała do czynienia, zawsze miały jakiś zapach. A to. Przypominało chwasty zerwane na łące. Nie mogła uwierzyć, że właśnie TO było ostatnią nadzieją jej małego pacjenta, lecz wiedziała, że nie miała czasu do stracenia.
- Dziękuje wam- zwróciła się do chłopców, po czym przybrała poważny wyraz twarzy- Tsunade-sama, pójdę do laboratorium. Postaram się poznać jego dokładniejsze właściwości i wykorzystać je najlepiej.
- Informuj mnie na bieżąco- Sakura przytaknęła, po czym wychodząc jeszcze raz spojrzała na Sasuke i opuściła pomieszczenie.
Naruto i Sasuke przynieśli całkiem sporo tej rośliny, dlatego Sakura postanowiła wykorzystać ją w każdym celu jaki znała, by później móc obserwować efekty.
Dlatego część dała do suszenia. Drugą do gorącej wody w celu zrobienia naparu. Dodała respirare także do innych, przygotowanych wcześniej specyfików. Licząc na to, że być może to był brakujący składnik.
Zajęło jej to kilka godzin. Zbliżała się północ i wiedziała, że Akio jak i pozostałe dzieciaki śpią już od dawna, dlatego cichutko czmychnęła do pokoju chłopca. Jego objawy były najpilniejsze. I nie budząc go, nasmarowała mu klatkę piersiową w okolicach serca, przygotowanym przez siebie lekarstwem. W duchu modliła się o to, by zadziałało. Pocałowała chłopca w czubek głowy, okryła go szczelniej kołdrą, gdy wyszła z jego pokoju poczuła się zmęczona.
Dopiero teraz spojrzała na zegarek. Zbliżała się wpół do pierwszej, a ona postanowiła odwiedzić Sasuke. Wiedziała, że jej zachowanie może wydać się irracjonalne, zwłaszcza jemu. Lecz potrzeba zobaczenia go była znacznie silniejsza i wygrała ze zdrowym rozsądkiem.
Kiedy stała pod drzwiami mężczyzny przez moment wahała się nad tym, czy powinna zapukać. Ostatecznie otworzyła drzwi z zaskoczeniem stwierdzając, że nie były zamknięte na noc. Najwyraźniej Uchiha twierdził, iż nie ma się czego obawiać. Nawet na śpiąco.
A może miał nadzieje, że do niego przyjdę?- iskierka nadziei pomogła jej zrobić ten pierwszy krok w głąb pomieszczenia.
Podeszła do jego łóżka i przez chwile jedynie mu się przyglądała. Lampka nocna, przy posłaniu była zaświecona, więc w przytłumionym świetle wyraźnie widziała jego sylwetkę.
Ciemne włosy rozsypane na poduszce, spokojne i łagodne rysy twarzy, których nigdy nie mogła oglądać, gdy był świadomy. Szerokie barki, umięśniona klatka piersiowa oraz brzuch. Jego sylwetka w kształcie litery „V" ginęła pod kołdrą.
Nagle usłyszała stęknięcie i sapanie. Na jego pięknej, przystojnej twarzy pojawił się grymas bólu. Zaczął się przewracać na łóżku. Nie mogła patrzeć na to jak się męczy, dlatego podeszła bliżej i usiadła po drugiej stronie posłania. Zaczęła nim delikatnie potrząsać, szepcząc jego imię. Za którymś razem otworzył szeroko oczy, lecz nadal płytko oddychał. Pot skleił mu włosy i spływał po szyi oraz karku. Ona wiedziała, że wciąż był na granicy snu i jawy.
Po chwili spojrzał na nią i wyszeptał.
- Sakura?- zabrzmiało to bardziej jak pytanie, dlatego uśmiechnęła się do niego lekko, odgarniając jego ciemne włosy z jego twarzy.
- Co słychać, śpiochu?
Chłopak złapał ją za rękę i przycisnął bardziej, niż było to konieczne. Zupełnie tak, jak gdyby musiał ją dotknąć, by przekonać się, iż była prawdziwa.
- Jesteś tutaj- wysapał głosem zabarwionym zdziwieniem
- A gdzie miałabym być?- spytała łagodnie. Była przyzwyczajona to tego, że gdy pracowała da późna, a on kładł się spać bez niej dręczyły go koszmary. Wiedziała, że w takich przypadkach musi dać mu trochę czasu na dojście do siebie, więc cierpliwie głaskała go po twarzy, policzkach, pozwalając mu wyregulować oddech i szaleńcze bicie serca.
Przeczesał dłońmi twarz, włosy, po czym ponownie na nią spojrzał i przełknął głośno ślinę, by oczyścić gardło, zanim przemówił.
- Nie miałaś zostać w szpitalu?
- Na chwile obecną zrobiłam co mogłam. Jutro z samego rana zbadam Akio sprawdzając skuteczność zastosowanego leczenia.
W międzyczasie, gdy Haruno mówiła, brunet wciągnął ją w swoje silne ramiona przykrywając kołdrą i wdychając jej zapach, co pomagało mu w uspokojeniu się. Po chwili zapytała.
- Sasuke, jeśli chcesz, to mogłabym przygotować ci coś co powinno odpędzić koszmary- wyszeptała z troską w głosie
- Nie ma takiej potrzeby, dopóki ty tu jesteś- odpowiedział przytulając ją jeszcze bardziej. Kiedyś zdradził jej, iż kiedy ona jest z nim to jego koszmary trzymają się z daleka. Nie miała pojęcia, czym mogło to być spowodowane. Z psychologicznego punktu widzenia mogło być tak, że samo wyczuwanie kogoś bliskiego przez sen sprawia, iż nie jest zdany na łaskę przykrych, męczących snów. Jego demony trzymają się wtedy z daleka. W każdym razie, ona lubiła myśleć o tym w ten sposób.
Przez dłuższą chwile milczeli wtuleni w siebie. Czarnooki patrzył w sufit i wyraźnie się nad czymś zastanawiał. Pozwoliła mu na zebranie myśli i nie wtrącała się w ich przebieg. Po jakimś czasie usiadł gwałtownie, po czym zerknął na nią.
- Chce ci coś pokazać- powiedział i już po chwili był już gotowy do wyjścia.
Biorąc pod uwagę to, iż ona nie miała okazji, ani czasu by przebrać się do spania została w swoich dziennych ubraniach.
Złapał ją za rękę i wyprowadził budynku. Szli gdzieś bez słowa. Wyczuwała jego napięcie. Zaciśnięta szczęka, spięte mięśnie karku i pleców oraz mocne trzymanie jej dłoni i ściskanie jej co chwile.
Wreszcie dotarli pod ogromne, rozłożyste drzewo. Nie miała pojęcia co tutaj robili, lecz nim zdążyła zapytać o cokolwiek, wziął ją na ręce i wyskoczył razem z nią na jedną z wyższych gałęzi.
Po chwili oboje usiedli na jednej z najgrubszych odnóg drzewa. Przyciągnął ją do siebie, tak, że otoczył ramieniem. Natomiast dziewczyna oparła głowę na jego klatce piersiowej. Zamknęła oczy i rozkoszowała się ciepłem jego ciała, oraz cudownym zapachem.
Nie miała pojęcia ile czasu minęło. Mogłaby tak z nim siedzieć w ciszy przez wiele godzin, lecz wciąż wyczuwała jego napięcie. Jak gdyby toczył wewnętrzną walkę. Postanowiła trochę mu pomóc, więc spytała cicho.
- Coś się stało, Sasuke?- pytanie zawisło pomiędzy nimi w ciszy na dłuższy czas. Kiedy pogodziła się z tym, że nie uzyska odpowiedzi on się odezwał
- Kiedy byłem mały często przychodziliśmy tu z moim bratem oglądać wschód słońca- zaczął, lecz mówił tak cicho, że aż wstrzymała powietrze, by niczego nie przegapić. Sasuke bardzo rzadko mówił o swojej rodzinie, o Itachim. Nauczyła się tego, że gdy chce jej coś powiedzieć na ich temat, najlepiej robi siedząc cicho. Nie dopytując, ani tym bardziej nie pospieszając go. Doceniała to, iż powoli się przed nią coraz bardziej otwiera.
- Gdy prosiłem go, aby mnie czegoś nauczył. By ze mną potrenował, to przeważnie się wymigiwał. Lecz, kiedy chciałem przyjść tutaj, praktycznie nigdy mi nie odmawiał. Co już wtedy wydawało mi się dziwne.
- Widocznie nie potrafił ci odmówić- wtrąciła z doświadczenia wiedząc, że ciężko jest mu się w czymś sprzeciwić.
- Być może- westchnął- Wtedy nie mógł ze mną trenować, lecz kiedy prosiłem go o coś tak prozaicznego chyba nie potrafił mnie odtrącić.
Sakura zachodziła w głowę w jakim celu chłopak się tym z nią dzieli. Znała go już na tyle dobrze, by wiedzieć, że przeważnie opowiadając jej coś takiego robił to w formie wstępu do tematu, który naprawdę go interesował. Zaczęła mieć obawy odnoście tego co naprawdę miał jej do powiedzenia. Lecz on znowu milczał. Haruno czekając na kontynuacje denerwowała się coraz bardziej.
- Cała się spięłaś- zauważył pocierając jej ramię łagodnie
- Zastanawiałam się nad tym, dlaczego tu przyszliśmy- wyznała cicho z obawą w głosie
Sasuke obrócił głowę w jej stronę i spojrzał jej w oczy. Czerń kontra zieleń. Jego spojrzenie było pełne niewypowiedzianych emocji, o których nie potrafił jej powiedzieć, lecz ona je widziała. Dostrzegła zmarszczę na jego czole, która pojawiała się wtedy, gdy głęboko się nad czymś zastanawiał.
Spoglądał na nią, tak jak gdyby prosił ją o wybaczenie, a ona nie wiedziała za co i nie chciała się dowiedzieć. Jej serce ścisnęło się na ten widok. Czuła, że z nerwów ma sucho w gardle, więc przełknęła gulę strachu stopniowo rosnącą w jej wnętrzu.
- Sakura, to wszystko co w tym momencie mogę ci dać. Garść wspomnień z dzieciństwa, o którym nie lubię mówić, wschody słońca, takie jak ten dzisiejszy, wspólne spędzanie czasu. To wszystko. Nie mam nic innego do zaoferowania- powiedział ze ściśniętą mocno szczęką i żalem w oczach.
- Ale, przecież ja niczego innego nie chce...
- Pragniesz znacznie więcej, niż mogę ci zagwarantować. A co ważniejsze, zasługujesz na to. Zasługujesz na to, by mieć męża, założyć rodzinę. Mieszkać w jakimś przytulnym domku z białym płotkiem. Na to, by ten facet zawsze przy tobie był. Żebyś mogła na niego liczyć. A ja Sakura- zaśmiał się bez cienia wesołości- co ja mogę ci dać?
- Dajesz mi wszystko czego potrzebuje, Sasuke. Skąd ci w ogóle przyszło do głowy, że chcę lub tym bardziej, że oczekuje więcej?
- Przez lata żyłaś w zawieszeniu. Częściowo, także przeze mnie. Przez moje odejście. A powinnaś żyć pełnią życia.
- Tak właśnie robię! Ale tylko kiedy jestem z tobą. Tylko przy tobie mogę tego doświadczyć- zaczęła gorączkowo mu to wyjaśniać denerwując się jeszcze bardziej. Wyczuwała dlaczego ją tu przyprowadził, a przed oczami znów pojawiła się jej TAMTA noc. Łzy drażniły jej gardło próbując się wydostać. Panika zaczęła ją ogarniać. Nie miała pojęcia jak ma go przekonać, że jest wszystkim czego ona chce, wszystkim czego potrzebuje. Jest jedynym, którego kocha!
Wiedziała, że tego ostatniego zdania nie może mu powiedzieć. Aż za dobrze pamiętała jak reagował za każdym razem, gdy próbowała. Była boleśnie świadoma tego, że ich relacja opierała się głównie na aspekcie fizycznym, nie uczuciach. Lecz posiadanie z nim takiego "związku" i tak było lepsze od jego nieobecności.
- Nie rozumiesz?!- podniósł ton, będąc coraz bardziej zdenerwowanym- ja nie dam ci tego czego chcesz! Nie potrafię!- krzyknął z desperacją
- Myślisz, że czego ja chce?- nic już nie rozumiała z tego, co próbował jej przekazać
- Przyszłości!- wyznał z tak ogromną paniką w głosie. W dodatku jego argument był boleśnie prawdziwy. Nie mogła temu zaprzeczyć. Nie chciała kłamać. Ale najbardziej ze wszystkiego, nie chciała go stracić.
- Sasuke, posłuchaj..- ale on kontynuował, jak gdyby nic nie powiedziała
- Przyszłości, której ja nie mogę ci dać. Nie mogę zapewnić, bo po prostu nie potrafię- wyznał głosem tak przepełnionym rozpaczą, że przez dłuższą chwile, musiała sama zebrać się w sobie, by móc powiedzieć cokolwiek.
- Posłuchaj, ja rozumiem...a przynajmniej domyślam się, że to przez co przeszedłeś wpłynęło...- próbowała delikatnie
- Nie potrzebuje twojej litości!- warknął bardziej ostro, niż zamierzał
- Jakiej litości? To nie jest żadna litość, Sasuke ja...
- Dlaczego ty chcesz ze mną być, co?- spytał błądząc spojrzeniem po całej jej twarzy. Naprawdę pragnął usłyszeć odpowiedź. Odpowiedź, której ona nie mogła mu udzielić. Była świadoma tego, że musi bardzo ostrożnie dobierać słowa, by nie stracić go ponownie.
- Dlatego, że przy tobie czuje się szczęśliwa. Nie rozumiesz? Dopiero, kiedy wróciłeś ja zaczęłam żyć pełnią życia. Wcześniej nie potrafiłam- wyznała wiedząc, że w rzeczywistości jedynie udawała przed innymi oraz samą sobą, że ruszyła na przód. Nawet jej związek z Nobakim opierał się na tym kłamstwie.
- Dlaczego?
- Dlatego, że cię ko....że cie rozumiem- powtórzyła, mając ogromną nadzieję, że jej błąd nie został dostrzeżony. Podstawowa zasada: Jeśli chcesz zatrzymać chłopaka, który ma problemy z zaangażowaniem. Nigdy nie mów mu, że go kochasz. Pierwsze zdanie. Pierwszego rozdziału poradnika „Złamanych serc".
- Rozumiem, że pewne doświadczenia sprawiły, że trudniej jest ci kogoś do siebie dopuścić. Że potrzebujesz więcej czasu na to, by móc komuś zaufać. Naprawdę, rozumiem to- powiedziała spokojnie, rzeczowym tonem kładąc dłoń na jego policzku. Pragnęła, by jej uwierzył. Chciała go przekonać, ale powoli zaczynały jej się kończyć pomysły.
- Może teraz ci to wystarcza, ale co będzie później? Ja NIGDY nie będę mógł ci dać tego, czego pragniesz. Rozumiesz? NIGDY- oznajmił z naciskiem.
- Dlaczego w ogóle o tym rozmawiamy? Czemu nie możemy skupić się na teraźniejszości? Na chwili obecnej- nie wiedziała jak go nakłonić, by dał im szanse. Aby mogła udowodnić mu, iż z czasem to co dzisiaj wydaje mu się niemożliwe za kilka miesięcy będzie prawdopodobne, a za rok okaże się nawet realne. Była świadoma tego, że ma wystarczająco dużo siły oraz cierpliwości, by przez długi czas walczyć za ich dwójkę, do momentu w którym on całkowicie się nie podda i nie zejdzie z maty przegrywając pojedynek o ich wspólną przyszłość walkowerem.
- Teraz to może ci wystarczać, ale kiedyś zmienisz zdanie i...- powiedział mniej pewnie, po czym spuścił wzrok. Wyglądał na zrezygnowanego i pokonanego. Dopiero w tej chwili to do niej dotarło. On postanowił pozwolić jej odejść, dla jej dobra, przynajmniej według niego. Dopiero teraz, zaczęła dostrzegać jak wiele kosztowało go wypowiadanie tych słów. On nie chciał jej zostawić, ale bał się, że któregoś dnia to ona zmieni zdanie i go opuści. Gdy zrozumiała istotę jego problemu, potrafiła lepiej się do tego ustosunkować.
Położyła drugą dłoń na jego policzku, trzymając jego głowę i gestem nakazała mu spojrzeć sobie w oczy. Gdy spotkała się z tymi ciemnymi oczami, na chwile straciła oddech. Mogła w nich wyczytać tak wiele emocji: żal, rozpacz, panikę, desperację, przeprosiny. Być może nie potrafił jej tego powiedzieć, lecz ona wiedziała. Była świadoma tego, że w jakimś stopniu zależało mu na niej. Okazywał to innymi sposobami, nie słowami, prędzej czynami.
Zdawała sobie sprawę, że być może nigdy nie usłyszy TYCH dwóch słów z jego ust, lecz to nie miało znaczenia. W tym przystojnym, szorstkim, momentami oschłym mężczyźnie dostrzegała małego, zagubionego i zrozpaczonego chłopca, który się boi uczuć. A przynajmniej tych pozytywnych. Chłopca, który drży ze strachu, że jeśli pozwoli sobie na takie uczucia. Ostatecznie będzie tylko cierpieć. Bo według niego „kochać, znaczy cierpieć". Tego nauczyło go życie. Sakura pragnęła pokazać mu, iż nie zawsze tak to wygląda. Nauczyć, że może być inaczej, że on może być szczęśliwy.
Przełknęła łzy palące jej gardło, obawiając się, że mógłby mylnie zinterpretować je jako przejaw litości.
- Sasuke...Sasuke, spójrz na mnie- poprosiła cicho, ale z mocą. Dopiero, gdy zdobyła jego pełną uwagę zaczęła
- Jesteś bardziej niż wystarczający, rozumiesz? Jesteś wszystkim czego pragnę- powiedziała z mocą- teraz, jutro, za tydzień. Zawsze. Od zawsze i na zawsze.
- Tego nie możesz być pewna...
- Właśnie, że jestem- cieszyła się, że jej głos brzmiał tak samo stanowczo jak się czuła- Przez niemal całe moje życie chciałam tylko jednego. Móc być przy tobie- powiedziała, posyłając mu jeden z najpiękniejszych uśmiechów- I teraz, gdy po tylu latach moje marzenie wreszcie się spełniło. Naprawdę myślisz, że pozwolę ci tak łatwo odejść?
- Sakura...-zaczął
- Wtedy, TAMTEJ nocy- podkreśliła, choć wiedziała, że on był świadomy o jakiej nocy mówiła- nie miałam wystarczająco siły, by cie powstrzymać. Cokolwiek mówiłam, czy robiłam, to nie miało znaczenia, bo ty mnie nie słuchałeś. Słyszałeś, ale nie słuchałeś. Tym razem zmuszę cie, byś wyraźnie usłyszał i zrozumiał co mam do powiedzenia- przerwała na chwile, by wziąć głębszy oddech.
- Sasuke, nie masz pojęcia jak bardzo żałowałam tego, że pozwoliłam ci wtedy odejść. Nie zdajesz sobie nawet sprawy z tego przez ile lat koszmary senne dręczyły mnie ukazując mi non stop to samo. Scenę, która każdorazowo na nowo łamała mi serce. Obraz w którym odchodzisz.
- Posłuchaj- zaczął ponownie, lecz znów mu przerwała
- Nie, to ty mnie posłuchasz. Nie wmawiaj mi, że wiesz co jest dla mnie najlepsze, bo nie masz najmniejszego pojęcia. Ten argument, tym razem nie zadziała! Jeśli chcesz mnie zostawić. To nie w taki sposób- nie mogła już dłużej powstrzymywać łez, które sunęły po jej policzkach- Przekonaj mnie, że nie jesteś szczęśliwy. Przekonaj mnie, że to ty pragniesz czegoś innego, czego ja nie mogę ci dać. Udowodnij mi, że nasze rozstanie dobrze na ciebie wpłynie. Bo tylko pod takim warunkiem mogę się na to zgodzić- powiedziała z uporem, pociągając nosem.
Sasuke patrzył na nią przez chwile z czystym niedowierzaniem. Tym spojrzeniem przekazywał jej, iż nie było możliwości, by chciał czegoś innego.
- Nie chce odchodzić- wyznał tak cicho, że ledwo go usłyszała. Musiała się upewnić, że sobie tego nie wyobraziła. Wiedziała jak wiele musiało go to kosztować. Jego pełna zrezygnowania twarz, mówiła to za niego. Zdając sobie sprawę z tego, że przegrał wewnętrzną walkę jednocześnie wygrywając coś innego.
- Więc, zostań- powiedziała, gładząc jego policzki swoimi kciukami
- Zostanę- niemal wyszeptał, a ona dopiero teraz wypuściła wstrzymywane wcześniej powietrze
-...ale musisz mi obiecać jedną rzecz. Jeśli nadejdzie ten moment, że będziesz chciała czegoś więcej. Czegoś, czego ja nie mogę ci zaoferować, powiesz mi i odejdziesz- wiedziała na jakiej zasadzie to działa oraz do czego ten skrzywdzony, młody mężczyzna zmierza. Zdawała sobie sprawę z tego, że nie miała wyjścia. Była w pułapce, a jego oczy mówiły jej wyraźnie, że jeśli się nie zgodzi. To nawet, gdyby udało jej się teraz go przekonać. W najbliższej przyszłości wymyśli inny pretekst, by się z nią rozejść. Jest zdecydowany.
Z drugiej strony, gdy mu to obieca. Nie będzie przebacz. W głębi serca wiedziała to samo co on. Że w którymś momencie to co mają, przestanie być dla niej wystarczające. Kiedy będzie miała trzydzieści lat, a jedyne dzieci, jakimi będzie się zajmować to te w szpitalu. Gdy wszystkie jej przyjaciółki wyjdą za mąż, a ona jedna będzie tkwiła w martwym punkcie. W takiej sytuacji będzie zmuszona pozwolić mu odejść lub samemu go opuścić. I choć serce bolało ją na samą myśl o tym.
- Dobrze- wyszeptała cichutko, a z niego jak gdyby spadł ogromny ciężar. Wypuścił głośno powietrze, po czym złapał ją jedną dłonią za kark, przyciągnął do siebie i ukrył twarz z zagłębieniu jej szyi.
- Dziękuje- wyszeptał łamiącym się głosem od emocji, po czym wciągnął ją na swoje kolana jeszcze bardziej się w nią wtulając.
Poczucie winy dręczyło ją, ponieważ go okłamała. Nigdy wcześniej tego nie zrobiła. Zawsze była z nim szczera, a jego zdradziło już tak wiele osób. Ostatnie czego chciała to być dopisaną do tej listy. Ale nie mogła powiedzieć mu prawdy. Nie zniósłby jej. Odszedłby. W rzeczywistości w głębi serca wciąż żywiła nadzieję, że po jakimś czasie, gdy Sasuke całkowicie jej zaufa, gdy zrozumie, że miłość nie polega na tym by całkowicie oddawać się drugiej osobie i liczyć na jej łaskę, bądź nie łaskę, a na wzajemnym braniu i dawaniu zmieni zdanie. Kiedy pozwoli jej przekonać się, że w kochaniu i byciu kochanym nie ma nic złego. Że to nie oznacza, niechybnej tragedii.
A nawet, gdyby tak się nie stało była pewna jednej rzeczy. Tak pewnej jak własnego imienia. Bez względu na to co przed chwilę mu obiecała. Nigdy nie potrafiłaby od niego odejść. Bez względu na wszystko. Był częścią niej. Częścią, której potrzebowała, by móc normalnie funkcjonować. By móc żyć.
Wiedziała, że żadna ilość czasu z nim nie będzie dostatecznie długa, a w tym momencie zachowuje się egoistycznie. Nie bacząc na jego słowa myśli pozytywnie i jest przekonana o tym, że jej siła i wytrwałość wystarczą. Nie spędziła nawet chwili na tym by NAPRAWDĘ i dogłębnie zastanowić się nad tym jak to na niego wpłynie, gdy jej genialny plan nie wypali. Nie dopuszczała do siebie nawet takiej możliwości.
Kiedy rozluźnił nieco uścisk, wciąż siedząc mu na kolanach pocałowała go czule w policzek, po czym oparła głowę o jego klatkę i spojrzała w kierunku w którym słońce wyłaniało się z nad linii horyzontu.
Obserwowała jak promienie słoneczne oświetlają jego postać, dzięki czemu wyłaniał się z mroku. Żywiła nadzieję, że dla niego to ona okaże się tym światłem niosącym lepszą przyszłość. Jasną i przejrzystą.
Przymknęła oczy delektując się ciepłem jego ciała, oszałamiającym zapachem, ciesząc lekkim naciskiem jego ust na czubku jej głowy. Te rzadkie objawy czułości sprawiały, iż tym bardziej wierzyła w możliwość realizacji swojego planu, który zamierzała wprowadzić w życie od dzisiaj.
Hej Misie,
To by było na tyle. Mam nadzieję, że książka Wam się podobała i nie zasnęliście gdzieś w połowie XD Wiem, że momentami robiło się nudnawo tym bardziej cieszę się, iż dobrnęliście do końca.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro