Nie pozwolę Ci odejść!
♫ Polecam włączyć muzykę dla wzmocnienia efektu. Jestem pewna, że każde z Was zna tą melodie. Miłego czytania! ♫
Sasuke-kun?- wyszeptała nieco zmieszana. Kiedy nie usłyszała odpowiedzi zapytała.
- Dokąd się wybierasz o tej godzinie?- Chłopak nie zwolnił kroku i nic nie powiedział, więc spróbowała po raz trzeci.
- Uciekłeś ze szpitala? Ej! Mówię do ciebie!
- Zamknij się!- syknął w odpowiedzi co całkowicie zbiło ją z pantałyku- o co mu chodzi tym razem? Znowu wstał lewą nogą?
- Co cie znowu ugryzło? Sasuke-kun coś się stało?
- Jeszcze pytasz?!- dopiero teraz obrócił się z jej stronę. Przeszywał ją spojrzeniem pełnym złości i odrazy. Nie miała pojęcia czym sobie na to zasłużyła.
- Nie mam pojęcia o czym mówisz- oznajmiła zgodnie z prawdą.
- Był dziś u mnie Naruto- oznajmił z mocą, lecz ani na chwilę nie przestał jej mierzyć wzrokiem. Sprawdzał jej reakcję.
- I co z tego? Masz do mnie żal o to, że powiedziałam mu w której sali jesteś? Daj spokój! Nie sądzisz, że powinien wiedzieć? Przecież też jest twoim przyjacielem.
- Pff....nie jest to jedyna rzecz, którą według ciebie powinien wiedzieć- prychnął. Dopiero teraz to do niej dotarło.
- Masz na myśli...- nie dał jej dokończyć.
- Jak mogłaś mu powiedzieć o pieczęci?! Co?!- teraz patrzył na nią jak na wroga- Jednak to zrobiła- zrozumiał.
- Uznałam, że powinien wiedzieć- oznajmiła zawzięcie.
- Sama o tym zadecydowałaś. Nie zapytałaś mnie o zdanie. Nie miałaś nawet odwagi, by mi powiedzieć, że on też wie!
- Nie zamierzałam tego przed tobą ukrywać, zwyczajnie nie miałam jeszcze okazji by...
- Zaufałem ci- powiedział nieco ciszej. Tak jak by ciężko było mu to przyznać. Spojrzała w te jego czarne oczy skrywające tak wiele tajemnic, lecz teraz jedyne co mogła z nich wyczytać to ból. Czuła się okropnie z myślą, że to ona jest sprawcą. Nie sądziła, że powie coś jeszcze. Już otwierała usta, ale ku jej zaskoczeniu kontynuował.
- Byłaś pierwszą osobą, której zaufałem po naprawdę długim czasie. Jak mogłaś?-wysyczał, ale tym razem poza bólem mogła zobaczyć w jego oczach jeszcze jedną emocję. Tą, której za nic nie chciała widzieć- nienawiść.
- Sasuke-kun- postąpiła krok do przodu, lecz on cofnął się automatycznie. Zacisnęła dłonie w pięści, aby powstrzymać się od płaczu.
- Przecież wiesz, że nie chciałam, aby tak wyszło- powiedziała na swoją- jak sama stwierdziła- słabą obronę.
- Powinnaś siedzieć cicho...
- Martwiłam się o ciebie!
- Nikt cie o to nie prosił!
- To nie jest coś na co masz wpływ. A tym bardziej nie prosisz o pozwolenie. To normalne, że martwisz się o osoby na których ci zależy. O swoich przyjaciół, rodzinę...
- Skąd miałbym wiedzieć?!- tym razem wrzasnął. Ponownie trafiła w jego słaby punk. Brawo Sakura! Oby tak dalej!- odezwała się moja podświadomość. Zamrugała szybko, aby odgonić niechciane łzy.
- Nie to chciałam powiedzieć! Ja...naprawdę nie chciałam zrobić nic złego Sasuke-kun, uwierz mi. Sądziłam, że w ten sposób będę mogła ci pomóc.
- Nie potrzebuje niczyjej pomocy! Przestań być taka namolna! Wszędzie za mną łazisz! We wszystko się wtrącasz! Czy ktoś cie o to prosił?! Jesteś irytująca!
Spuściła głowę. To zabolało. Ona zraniła jego, więc teraz w odwecie robił to samo. Dobrze wiedział, gdzie uderzyć, aby zabolało najbardziej.Kiedy na niego spojrzała dostrzegła w jego oczach nutę wyrzutów sumienia. Zupełnie jak gdyby jego zamiarem było zadać jej ból,lecz dostrzegłszy reakcję pragnął to cofnąć. Przypomniała sobie jak sama kiedyś powiedziała o dwa słowa za dużo, a później żałowała. Wtedy to była tylko jedna z wielu niewiele znaczących kłótni. Teraz było inaczej. Patrząc na jego plecak odnosiła wrażenie, że musi bardzo uważnie ważyć słowa, jeśli nie chce go stracić na dobre.
- Tak, chyba masz rację. Może moje zachowanie wydaje się uciążliwe...ale naprawdę nie miałam złych intencji- znów na niego spojrzała. Miała nadzieję, że wyczyta prawdę z jej oczu, że jej uwierzy.
- Nawet jeśli- zawahał się- nie powinnaś tak się rządzić, kiedy sprawa w ogóle ciebie nie dotyczy- powiedział już nieco łagodniejszym tonem głosu.
- Jak to mnie nie dotyczy? A kto cie powstrzymał w Lesie Śmierci ostatnim razem przed zrobieniem komuś poważniejszej krzywdy? - nie musiała nic dodawać. Wystarczyło na niego spojrzeć. Była pewna, że w tej chwili tak samo jak ona przypomniał sobie jak go objęła. Ze łzami w oczach błagała, by przestał.
- To nie jest twoja sprawa- powiedział z mocą
- Nie moja sprawa?!-teraz się rozzłościła- czy ty w ogóle pamiętasz co zrobiłeś?! W jaki sposób się zachowywałeś?!
- Pamiętam- wyszeptał ledwo słyszalnie.
- Sasuke-kun to nie byłeś ty. Ty taki nie jesteś...
- Nie masz pojęcia jaki naprawdę jestem!
- Jak możesz tak mówić? Myślę, że zdążyłam już cie trochę poznać- podeszła bliżej, lecz tym razem nie wycofał się. Uznała to za dobry znak.
- Tak ci się tylko wydaje. Nie jestem taki jak ty czy Naruto. Jestem mścicielem.
- Wiem co stało się z twoim klanem..... naprawdę bardzo mi przykro. Nie zrozum mnie źle, ale skoro wiesz jak to jest stracić rodzinę. Wiesz czym jest samotność. Dlaczego znowu odgradzasz się od bliskich ludzi? Dlaczego się oddalasz? Dlaczego mam wrażenie, że mimo tego, że jesteś teraz na wyciągnięcie ręki to w rzeczywistości dzieli nas ogromna odległość?- nie mogła już dłużej się powstrzymywać. Pierwsze łzy popłynęły jej po policzkach.
- Sakura....
- Nie odchodź. Dlaczego to robisz? Czemu zamykasz się na nas? Na mnie? Czy po popełnieniu jednego, jedynego błędu zasługuje na to, aby od razu mnie skreślić?
- Nie mów tak...
- A jak mam myśleć, he?! Czemu teraz się na to zdecydowałeś? Co takiego da ci ten cały Orochimaru czego nie możemy dać ci my?
- Siłę
- Prawdziwą siłę jesteś w stanie wyzwolić dopiero wtedy, kiedy chronisz bliskich. Nie osiągniesz tego będąc samemu! Naprawdę niczego się nie nauczyłeś? Co ci po tym przyjdzie, co? Naprawdę będziesz szczęśliwy?
- Nie zależy mi na czymś tak błahym jak szczęście. Jedyna rzecz na jakiej mi zależy to pomszczenie rodziny. Ty nigdy tego nie zrozumiesz- westchnął i spuścił wzrok na drogę.
- Twierdzisz, że aby kogoś zrozumieć trzeba przejść przez to samo co ta osoba?
- Sakura...tego nie da się opisać ŻADNYMI słowami.
- Bólu jakim jest samotność, dobrze rozumiem? To dlaczego teraz sam się na to skazujesz?
- Samotność....to dopiero rezultat tego co się stało. Masz pojęcie jak to jest kiedy najbardziej zaufana osoba morduje wszystkich twoich bliskich?! Kiedy wracasz do domu i zastajesz trupy własnych rodziców?! A nad nimi w cieniu kilka metrów dalej stoi ich kat! Twój starszy brat! Nie masz pojęcia!- wrzasnął. A ona mogła niemal usłyszeć jak rozdziera się jego dusza.
Położyła mu dłoń na ramieniu w geście wsparcia. Poczuła jak jego ciało poruszyło się od powstrzymywanego szlochu. Zacisnął wargę zębami tak mocno, że po brodzie pociekła mu stróżka krwi. Zdawał się jednak nawet tego nie zauważyć. Nie wiedziała co ma powiedzieć,co zrobić. Chciała mu pomóc, ale nic co wymyśliła nie wydawało się odpowiednie. Nie mogła powiedzieć, że go rozumie, ponieważ on miał rację. Nie wiedziała przez co musiał przejść chłopak przed nią. Jak wiele cierpienia znosić.
Niewiele myśląc wyciągnęła ręce w jego stronę, po czym przycisnęła mu głowę do swojej piersi. Nie odepchnął jej. Nie wyglądało na to,by miał teraz na to siłę. Oparł się całym ciężarem na jej drobnym ciele. Kolana się pod nim ugięły i razem polecieli na zimny chodnik. Poczuła jak jego ciało zaczęło się trząść w konwulsjach, a już po chwili z jego gardła wydobył się głośny szloch. Przygarnęła go mocniej do siebie. Nie opierał się. Sama też zaczęła chlipać. Nie miała pojęcia dlaczego. Po prostu, po tym co usłyszała, co widziała. Nie potrafiła inaczej. Chciała być silna, ale widząc go w tym stanie mogła jedynie wyobrażać sobie jak ten mały chłopiec zastał swoich rodziców martwych. Jak ten kruczoczarny chłopiec o ciemnych oczach dowiedział się, że to wszystko zrobił jego własny BRAT! Co musiał czuć przez ten cały czas, będąc całkowicie sam? Nie mogąc nawet z nikim porozmawiać na ten temat, nikomu się zwierzyć.
Shhhh....-zaczęła uspokajająco głaskać go po głowie i delikatnie się kołysać. Zupełnie tak jak kiedyś robiła jej mama, gdy była mała i płakała z byle jakiego powodu. On nie miał mamy, która mogłaby objąć cały jego ból. Nie miał nikogo! Gdyby tylko wiedziała wcześniej.....gdyby tylko wiedziała. Zacisnęła mocniej palce w jego włosach. Zrobiłaby coś DUŻO wcześniej. Nie latałaby za nim jak jakaś idiotka! Byłaby nawet gotowa błagać swoich rodziców o to, aby przyjęli go jak własnego syna. Nie obchodziłoby ją wtedy to, że zostałby jej bratem! Odkochałaby się! Pokochałaby go na nowo jako członka swojej rodziny. Nigdy nie zostawiłaby go samego! Dlaczego?! Dlaczego nie dostrzegła tego wcześniej? Czemu była tak naiwna sądząc, że jest arogancki i nikogo nie potrzebuje? To były tylko pozory! Robił co mógł, aby utrzymać się na własnych nogach. Nikogo do siebie nie dopuszczał. Nikomu nie ufał. A ona...ona powinna zauważyć wcześniej! Tak bardzo bolała ją ta świadomość. Czuła, że jej dusza rozrywa się, niczym kawałek materiału. A wiedziała, że to nic w porównaniu z cierpieniem czarnookiego chłopca w jej objęciach.
Czuła,że powoli zaczyna się uspokajać. Przestawał szlochać i zaczął wycierać łzy z twarzy. Powoli zaczął się „uwalniać" z jej objęć. Pozwoliła mu na to, ale dalej nie wiedziała jak zareagować. Co robić? On nigdy przedtem nie zachowywał się tak.Przy NIKIM. Mogła się założyć, że jest mu strasznie głupio za ten wybuch emocji. Że czuje się zażenowany i za chwile ucieknie od niej jak najdalej.
Kucnął przed nią, ale nie oddalił się tak jak się tego spodziewała.Wciąż wycierał twarz od łez, która teraz lekko się zaróżowiła od płaczu i ciągłego pocierania. Miała przemożną ochotę mu pomóc, ale wiedziała jak zareaguje. Sytuacja sprzed chwili nie miała znaczenia. To wciąż był Uchiha Sasuke. Nie pozwoli się traktować jak dziecko. Chciała coś powiedzieć, ale nie wiedziała co. Czuła, że w obecnej sytuacji to nie ona powinna zaczął, więc usiadła na kolanach przed nim, starając się ignorować zimne i twarde podłoże. To nie była wygodna pozycja, ale jakie to teraz miało znaczenie?
Siedziała cicho, sama wycierając krople i starając się powstrzymać od kolejnych łez uparcie cisnących się jej do oczu. Spojrzał na nią,ale już po chwili spuścił wzrok na ziemię.
- Sakura-wyszeptał ledwo słyszalnie. W tym momencie ruszył się mocniejszy wiatr, więc nie była pewna czy powiedział coś jeszcze. Głupio jej było dopytywać, więc nadal czekała w ciszy, aż chłopak się w sobie zbierze. Przez te wszystkie lata robił to tak wiele razy, że...łzy ponownie zaczęły zasłaniać jej obraz- przestań ryczeć!-odezwała się jej podświadomość. Ze zdziwieniem zauważyła, że chyba po raz pierwszy powiedziała coś mądrego. Pomogło. Zaczęła odgarniać włosy wchodzące jej do oczu. Sasuke cały czas miał spuszczony wzrok. Wiedziała, że teraz będzie mu ciężko się odezwać, więc postanowiła mu jednak trochę pomóc
- Co teraz zamierzasz?- spytała stosunkowo cicho, lecz wiedziała, że usłyszał. Wolno, niechętnie podniósł na nią wzrok. Próbowała wrócić do przerwanej rozmowy, jak gdyby nigdy nic się nie stało. Spróbowała jeszcze raz.
- Wiesz chociaż czego ten cały Orochimaru od ciebie chce? Czemu mu tak bardzo zależy właśnie na tobie?- spytała już głośniej.
- Sharingan- oznajmij tylko.
- Jak zamierza go zdobyć?
- Tego nie wiem.....i nie obchodzi mnie to. Tak długo jak będę mógł pomścić rodzinę- zacisnął dłonie w pięści.
- Nie ma innego sposobu? Dlaczego chcesz zrobić to sam? Przecież możemy ci pomóc. Jestem pewna, że wszyscy razem...
- Bo to jest MOJA zemsta, MOJA rodzina.
- Co nie znaczy, że musisz radzić sobie sam!
- Do tej pory dawałem radę. Teraz też dam- yhm...właśnie widzę- wtrąciła się moja druga ja. Miałam ochotę jej przyłożyć!
Wstał i teraz patrzył na nią z góry. Dosłownie. Chyba oczekiwał, że sama się podniesie, bo kiedy zaczęła to robić podał jej rękę.Podniósł ją, lecz kiedy już stała o własnych nogach szybko ją puścił. Jak na jej gust za szybko.
- Nie możesz chociaż trochę zaczekać? Teraz kiedy Tsunade-sama jest naszym Hokage możemy zapytać ją czy wie na temat Orochimaru coś co mogłoby nam się przydać- Pamiętała jak Naruto jej opowiadał, że spotkał Wężowego, kiedy razem z Jyirayą szukali Tsunade. Wolała jednak to przemilczeć.
- Nie mam już na to czasu. Kiedy walczyłem- zacisnął mocno szczęki z nerwów, dopiero po chwili zaczął ponownie.
- Kiedy ostatnio widziałem Itachiego zauważyłem, że moja siła nie zwiększyła się...ani trochę. Wciąż dzieli nas taka sama przepaść. Jestem pewien, że on przez cały ten czas rósł i nadal rośnie w siłę. Jeśli szybko nie zyskam znacznej mocy to nigdy go nie „prześcignę"- Znowu zacisnął dłonie w pięści i zaczął się trząść ze zdenerwowania.
- Ale to nie będzie trwało długo. Już jutro możemy iść do Hokage!- obudziła się w niej iskierka nadziei- jeśli uda mi się go przekonać...
- Wystarczy, że zostaniesz jeszcze trochę z nami- ze mną- spoglądałam na niego z nadzieją. Nie zerwał kontaktu wzrokowego. Też na mnie patrzył. Z różną mieszanką emocji: żalu, bólu oraz nadziei, że jednak go zrozumiem.
- Kiedyś myślałem o takiej drodze- spojrzał w niebo, tak jak by tam znajdowały się wszystkie odpowiedzi. Oczywiście poza informacją, że będzie lało.
- Zostać z wami w wiosce. Kształcić się jako shinobi Liścia. Zapomnieć o zemście. Wierz mi, że próbowałem, ale nie potrafię- zaprzeczył ruchem głowy- Codziennie śni mi się ten sam koszmar. Nie mogę wyrzec się rodziny. Zrozum, nie potrafię.
- Nikt ci nie każe tego robić- zaprzeczyła od razu.
- Nie mogę o nich zapomnieć- kontynuował zupełnie tak jak by nie usłyszał co powiedziała- dlatego, że ja marzę nie o przyszłości, a przeszłości- Zaczęła walczyć ze samą sobą. Czuła, że coraz bardziej jej się wymyka. Te resztki nadziei zaczynały przeciekać jej przez palce słysząc zdecydowanie w jego głosie.
- Pozwolę ci do niego iść- poczekała, aż na nią znów spojrzy- pod warunkiem, że obiecasz, że wrócisz- wiedziała jak arogancko to zabrzmiało, ale nie obchodziło ją to teraz. Na jej słowa na jego twarzy pojawił się krzywy uśmieszek
- TY mi pozwolisz?- zapytał z przekąsem.
- Dobrze słyszałeś!- oznajmiła z mocą- w innym wypadku zacznę tak głośno krzyczeć, że cała wioska usłyszy i zaraz ktoś tu przybiegnie, by cie powstrzymać. Przekonasz się!- mówiła całkiem poważnie. Przez chwile jedynie mierzyli się wzrokiem. Drań! Nie wierzył jej. A wystarczyło jedynie zawołać jedną osobę. Uniosła brwi dając mu do zrozumienia, że naprawdę jest do tego zdolna, a jeśli chce się przekonać...
- Naru.....- zaczęła drzeć się na całe gardło, ale on w okamgnieniu zasłonił jej usta dłonią i stanął za nią. Był tak blisko, że mogła poczuć jego zapach- mieszanki mięty, ziemi i wilgotnej trawy oraz poczuć mocne, stosunkowo szybkie bicie jego serca. Teraz znajdował się jeszcze bliżej, niż tego dnia, gdy uczył ją jak poprawnie rzucać shurikenem. Pochylił się nad jej uchem, a ona poczuła na policzku jego ciepły oddech. Próbowała coś powiedzieć, lecz jego dłoń ściśle przylegała do jej ust. Rozważała nawet, czy go nie ugryźć, lecz na swoje szczęście zabrał dłoń z jej ust, ale ku jej zaskoczeniu nie cofnął jej całkowicie, lecz przełożył na jej ramię.
- Nie mogę obiecać, że wrócę- powiedział cicho, zaraz przy jej uchu. Obróciła się szybko na pięcie, twarzą do niego.
- Nie potrafię cię tam puścić wiedząc, że mogę widzieć cie po raz ostatni!- oznajmiła z mocą patrząc mu w oczy. Wiatr znowu się zerwał, a grzywka poleciała jej na oczy. Już zamierzała ją odgarnąć, ale poczuła jak jego dłoń musnęła delikatnie jej policzek, kiedy zakładał jej włosy za ucho. Nie oderwał jej, lecz całą położył na jej policzku. Patrzył jej teraz tak głęboko w oczy jak by chciał coś powiedzieć, ale nie umiał wyrazić tego słowami. Nie była pewna jak długo tak stali, ale to nie miało najmniejszego znaczenia. Mogłaby tak patrzeć na niego przez wieczność. Z tym, że obraz zaczął jej się rozmazywać przez tę durną ciesz cisnącą się jej do oczu. Łzy znalazły swoje ujście, lecz Sasuke starł je kciukiem. Pochylił się lekko. Przez jedno uderzenie serca sądziła, że usiłuje ją pocałować, ale on jedynie przyłożył dwa palce do jej czoła i powiedział.
- Sakura, dziękuje ci za wszystko. Żegnaj- zanim zdążyła coś powiedzieć. Obraz rozmazał się jej ponownie. Po raz pierwszy nie z powodu łez.
Cześć Misiaki! Dajcie znać w komentarzach jak podoba Wam się moja wersja ich pożegnania. Muszę przyznać, że nad tym rozdziałem siedziałam chyba najdłużej. Liczę na to, iż widać efekty ;)
Pozdrawiam
- Lu-chan :*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro