Myliłem się co do ciebie
- Sasuke-kun...Sasuke-kun...hej obudź się....Sasuke-kun proszę otwórz oczy- usłyszał dziewczęcy, znajomy głos. Z trudem otworzył oczy. Ostatnia rzecz jaką pamiętał to uderzenie o drzewo i próba wstania. Potem pustka. Rozejrzał się wokół. Sceneria zdecydowanie się zmieniła. Siedzieli teraz na ziemi za jakimiś wielkimi krzakami. Przesunął wzrok na nią. Na jej drobnej twarzy malowało się zaniepokojenie, jeśli nie strach. Nie płakała, a w jej oczach widział determinacje. Spojrzał w dół i zobaczył jak rozcina jego bluzę by dostać się do rany.
- Odzyskałeś przytomność..co za ulga. Jak się czujesz?
- Trochę słabo-przyznał
- Nic dziwnego. Straciłeś sporą ilość krwi i chakry. Na dodatek kunai którym zostałeś zraniony był pokryty trucizną dlatego musiałam go wyjąć z rany, czym tylko wzmocniłam krwotok. Sądząc po objawach oraz kolorze zabarwienia skóry trucizna nie jest mocna, więc żadnych poważniejszych konsekwencji nie będzie. Teraz muszę zdezynfekować ranę potem zabezpieczyć gazą i bandażem- patrzył jak oczarowany jak profesjonalnie się nim zajmowała. Po raz pierwszy ktoś go opatrywał, tak bardzo się o niego martwił i nim przejmował. Do tej pory nie znał tego uczucia, gdy ktoś się tobą opiekuje. Teraz zaczynał rozumieć dlaczego Uzumaki tak chętnie oddawał się w jej ręce. Jej dotyk był delikatny, lecz stanowczy. Owinęła mu rękę od nadgarstka aż za łokieć. Jednak opatrunek,który wykonała różnił się od tego który widywał i używał do tej pory.
- Co to takiego?- wskazał na rękę.
- Jak to co? Opatrunek. Coś nie tak? Za bardzo ściska? Czy może się poluzował?
- Nie, nie o to chodzi. Po prostu nigdy nie widziałem opatrunku w takiej postaci.
- Aa to miałeś na myśli- wyraźnie jej ulżyło- to jest opatrunek rozbieżny. Lepiej się trzyma od tego tradycyjnego i na pewno się nie rozwiąże nawet, jeśli będziesz korzystał z ręki. Nauczyłam się go robić z jednej z książek medycznych, więc jest bezpieczny nie martw się- powiedziała uśmiechając się do niego - wcale nie miałem obaw- pomyślał, lecz nie miał odwagi, by powiedzieć to na głos. Gdy już skończyła odsunęła się nieco i zaczęła grzebać w swoim plecaku, po czym podała mu butelkę z wodą.
- Trzymaj, powinieneś się nawodnić, dzięki czemu twoja krew szybciej się zregeneruje.
- Skąd tak dużo wiesz na ten temat? Ran, trucizn, opatrunków?
- Interesuje się tym. Dużo czytam książek oraz encyklopedii. W przyszłości chce zostać medycznym ninja, nie mówiłam ci?
- Kiedy już myślę, że wiem o tobie wszystko ty wyskakujesz z czymś zupełnie nowym. Nie przestajesz mnie zaskakiwać.
- Cóż, to jasne, że nie wiesz o mnie wszystkiego. W końcu stosunkowo od niedawna jesteśmy drużyną i się przyjaźnimy. Z resztą mówisz zupełnie tak jakbyś ty nic przed nami nie ukrywał. Jeśli w naszej drużynie jest ktoś o kim wiemy najmniej to jesteś nim ty.
- Trudno zaprzeczyć- przyznał niechętnie- nie mam takiego wrodzonego zaufania do innych jak ty.
- Ale mi możesz ufać.
- Wiem- odpowiedział. W dodatku zdał sobie sprawę z tego, że mówił szczerze. Nie wiedział kiedy to się stało, ale naprawdę miał zaufanie do tej dziewczyny. Na tyle duże, by powierzyć jej własne zdrowie, a nawet życie. Obawa, że ona także któregoś dnia może się od niego odwrócić, że może go zdradzić całkowicie zniknęła. Miał rzecz jasna na myśli jakieś poważne sprawy, a nie głupie kłótnie z Naruto podczas których ona nie zawsze musi się zgadzać właśnie z nim.
- Ale nie tylko mi. Kakashiemu-sensei i Naruto także.
- Z tym bym polemizował.
- Czemu nie chcesz nawet spróbować się do niego przekonać?
- Bo myślę,że ty go lubisz wystarczająco bardzo za nas oboje.
- A to co ma niby znaczyć?
- Ehh....nie mam siły się kłócić.
- A niby kto się kłóci? Bo na pewno nie ja.
- Gdzie oni teraz są?
- Myślę, że nadal walczą z tym całym Genpakiem czy jak mu tam było, a właśnie co się stało z tym drugim?
- Załatwiliśmy go z Kakashim.
- No nieźle. Szkoda, że tylko ja nie mogłam sobie sama poradzić nawet z takim idiotą- westchnęła zirytowana- naprawdę się starałam i przecież trenowałam najpierw z Lee potem z tobą. Ale widocznie wciąż jestem za słaba.
- Już się tak nie biczuj. Poszło ci całkiem nieźle jak na pierwszą prawdziwą walkę, naprawdę. Ale to nie był twój poziom. Właściwie to żadnego z nas. Kolesie byli jouninami, więc byli na poziomie mistrza.
- Niby tak, ale wy jakoś daliście sobie z nim radę.
- Prawdę mówiąc to Kakashi go załatwił. Naruto dostał jeden czy dwa ciosy po których padł, a ja robiłem za support- przyznał
- Na szczęście nic poważnego mu się nie stało. Nie wiem czy to pamiętasz, ale dotarł do nas razem z mistrzem.
- Jak mógłbym zapomnieć ten irytujący głos wdzierający mi się w czaszkę?- spytał sarkastycznie,a ona zachichotała.
Lubił widzieć jak się śmieje.Wyglądała wtedy naprawdę ładnie, na szczęśliwą. Lubił też sprawiać, by właśnie tak się zachowywała. Przy niej jakoś dziwnie zapominał o byciu poważnym i częściej zachowywał się stosownie do swojego wieku.
- Dobra, teraz zajmiemy się opatrzeniem ran na plecach. Nie udawaj, że to zderzenie z drzewem nic ci nie zrobiło. Wciąż nie rozumiem dlaczego to zrobiłeś- kręciła głową z dezaprobatą, a jej różowe włosy latały dookoła jej głowy- nie jestem taka krucha jak ci się wydaję. Poradziłabym sobie z tym zderzeniem, wiesz?
- Nie chciałem żebyś została ranna- wyznał, a ona spojrzała na niego. Z jej wyrazu twarzy mógł bez trudu wyczytać, iż zaskoczyły ją jego słowa. Nic w tym dziwnego, sam się tego nie spodziewał. Jednak jej obecność sprawiała, że mówił i myślał wiele rzeczy z którymi normalnie nie miałby do czynienia. Uwielbiał to, że każda jej emocja malowała się na jej twarzy. To było bardzo pomocne, gdyż nie musiał zastanawiać się nad tym o czym myśli, bądź co czuje w danym momencie. Jest niczym otwarta księga.
- Kto by nam wtedy przyrządzał jedzenie?- zażartował, co nie zdarzało mu się często. Przez chwile jedynie na niego patrzyła, ale szybko złapała „klimat" i powiedziała z udawanym wyrzutem.
- Aha, więc to tak. Tylko do tego wam jestem potrzebna- i znów zaczęła się śmiać. Musiał ukryć powód dla którego ją uratował. Była osobą przy której był najbardziej szczery i otwarty, ale pewnych rzeczy nawet przy niej nie mógł powiedzieć. Jak np.: faktu, że zrobił to, ponieważ zwyczajnie się o nią martwił.
- Dobra, koniec żartów. Pozostali za chwile wrócą, a więcej wrogów może być w pobliżu. Muszę opatrzyć cie zanim się pojawią.Wtedy będziemy mogli od razu poszukać jakiegoś bezpiecznego schronienia,by odzyskać siły- znów była stanowcza i profesjonalna- dasz radę sam ściągnąć bluzę czy ci w tym pomóc?
- Poradzę sobie- zaczął ją powoli zdejmować przez głowę, ale dopiero teraz kiedy się poruszył zdał sobie sprawę z tego jak bardzo był obolały.
- Nie bądź uparty, pomogę- zaoferowała i już trzymała jedną dłonią jego zabandażowaną rękę, a drugą dół bluzy. Po raz pierwszy żałował tego, że zakładało się ją przez głowę. Sakura ściągnęła ją ostrożnie i powoli. Po czym odłożyła na bok. Sięgnęła po jakieś maści i bandaże do plecaka. Przeszła za niego i kucnęła.
- Najpierw nasmaruje siniaki żelem, który uśmierza ból i przyspiesza gojenie- ostrzegła zanim go dotknęła. Wzdrygnął się na ten dotyk i mentalnie przygotował na ból. Jednak ten, który nadszedł był w niczym nie porównywalny z tym którego się spodziewał. Był tak delikatny i kojący, że na moment zapomniał o siniakach, a zdał sobie z pełną mocą sprawę z tego, że jest nagi od pasa w górę, a obok niego siedzi dziewczyna. To nie tak, że pierwszy raz był poddawany dotykowi dziewczyny. Ino często się na nim wieszała jeszcze w akademii, zresztą nie tylko ona. Piszczące „fanki" nie raz tuliły się do niego czy próbowały głaskać po głowie, jednak zawsze je odpychał. Nie chciał być przez nie oblepiany. Teraz jednak nie przejmował się tym. Nie przeszkadzało mu to, że Sakura go opatruje, właściwie to mógłby się do tego przyzwyczaić. Całkiem miło było nie musieć zajmować się tym samemu. Gdy skończyła delikatnie wklepała żel w skórę opuszkami palców.
- Teraz okryjemy je bandażem- uprzedziła po czym zabrała jeden dość długi opatrunek i zaczęła go nim owijać. Rozpoczęła od jednej pachy, więc gestem nakazała mu, by nieco podniósł ręce do góry. Za każdym razem, kiedy bandaż przechodził przez jego klatkę piersiową ona obejmowała go zabierając opatrunek drugą ręką. Podczas tej czynności była zmuszona pochylać się nad nim i czuł na karku przyjemne łaskotki, gdy jej włosy go tam smyrały. To wywoływało dreszcze wzdłuż całego jego kręgosłupa. Niemal żałował,że poszło jej to tak sprawnie i szybko. Na koniec pomogła mu ubrać bluzę oraz zrobiła temblak na ranną rękę.
- Nie jest złapana,ale takie trzymanie sprawi, że będzie się lepiej goić,a poza tym ból także powinien być mniejszy- zaczęła z powrotem pakować do plecaka apteczkę i inne rzeczy, które powyjmowała.
- Jesteś głodny?- spytała nagle
- Szczerze mówiąc to tak. Sądząc po układzie słońca na niebie zbliża się pora posiłku.
- To prawda. Też o tym pomyślałam. Planowałam, że zjemy wszyscy razem, kiedy reszta do nas dotrze, ale jeśli chcesz możesz pożywić się już teraz. Szybciej odzyskasz siły, a poza tym nie zanosi się na to, by mieli już wracać- zaczęła się rozglądać
- Chętnie zjem teraz, ale tylko jeśli będziesz mi towarzyszyć.
- Chętnie- powiedziała uśmiechając się i znów sięgnęła do plecaka.
- Na co masz ochotę? Kanapki z szynką i serem czy onigiri?
- To onigiri też zrobiłaś?- był zaskoczony
- Tak, jest to szybka potrawa i nie ma problemów z przechowywaniem jej- podała mu jedno zawiniątko,a sama wzięła drugie. Odpakował jedzenie i ugryzł kawałek. Było naprawdę dobre, zresztą jak chyba wszystko jej wykonania.
- Od jak dawna gotujesz?
- Hm...-zastanawiała się przez chwilę- gdzieś od siedmiu lat.
- To sporo.
- Cóż, moja mama pracuje praktycznie od zawsze. Nawet po urodzeniu mnie nie siedziała długo w domu, tylko wróciła do pracy. Mną w tym czasie zajmowali się babcia i dziadek,którzy mieszkają na obrzeżach wioski. Tata nie raz się śmiał,że mama woli zajmować się innymi dziećmi, niż własnym, bo w końcu jest przedszkolanką. Gdy byłam mała często pomagałam jej w kuchni,a w czasem zaczęłam próbować sama przyrządzać różne potrawy. Po kilku latach oboje stwierdzili, że będzie lepiej dla wszystkich, jeśli przejmę ten obowiązek, ponieważ jak twierdzą mam do tego wrodzony talent w przeciwieństwie do mamy. Tzn, nie jest złą kucharką, ale powiedzmy, że nauka w tej dziedzinie nie przychodzi jej tak łatwo jak mi. A poza tym naprawdę lubię to robić- nic dziwnego,jest w tym naprawdę świetna-pomyślał.
Sasuke coraz bardziej zaczyna się otwierać przed swoimi przyjaciółmi, a głównie jedną przyjaciółką xd jak dalej potoczą się ich losy? Czy Haruno mimo wszystko zawiedzie jego zaufanie czy jeszcze bardziej go umocni?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro