"Kosmetyczne" zmiany
Jej wyznanie wstrząsnęło nim do głębi.
- Chryste, Sakura- wychrypiał po czym ponownie wpił się w jej usta. Chcąc jej w ten sposób podziękować za tę cierpliwość i wytrwałość z jakimi czekała właśnie na niego. Ciężko było mu się od niej oderwać, ale w takiej sytuacji musiał ją poinstruować.
- Posłuchaj maleńka, teraz, gdy zacznę powoli się opuszczać. Musisz jak najbardziej starać się rozluźnić, rozumiesz? Wtedy będzie najmniej bolało- wychrypiał pożądliwym głosem. Dostrzegł jak ledwo przytaknęła, po czym wzięła głęboki wdech przygotowując się na najgorsze. Chcąc skupić jej uwagę na czym innym zagarnął jej usta ponownie. W tym samym czasie zaczął powolutku się w niej zanurzać. Poczuł, że całe jej ciało się napięło, więc zatrzymał się na chwile, by mogła się do niego przyzwyczaić. Tym bardziej, że należał do facetów, którzy mieli się czym „pochwalić".
Kiedy wyczuł, że odrobinę się rozluźniła ponowił opuszczanie się na nią. Usłyszał jej jęk, więc spił go ustami. Opuszczał się niżej, a ona zastygła w oczekiwaniu.
Zaczęła głośno sapać, gdy był już nisko, lecz wiedział, że to z bólu, nie przyjemności, więc wycofał się trochę uważnie badając jej reakcję. Zrobił tak jeszcze kilka razy. Powoli się opuszczał, by wyjść, aż w końcu dostrzegając, że już się trochę przystosowała naparł na nią raz, a mocniej i wiedział, że już jest po wszystkim, bo usłyszał jej głośny krzyk. Zastygł w bezruchu, by ponownie mogła się do nie przyzwyczaić.
- Wszystko w porządku?- zapytał, czule całując ją w czoło. Odgarnął różowe kosmyki mokre od potu z jej policzków, po czym pocałował ją w usta. Znowu na nią spojrzał, a ona przytaknęła.
- W porządku...tylko...
- Wiem, to trochę dziwne uczucie, ale za chwile będzie lepiej- błysnął szelmowskim uśmiechem, po czym zaczął powoli się w niej poruszać. Z początku wchodził bardzo płytko, dopiero po jakimś czasie, gdy zaczęła łapać jego tempo wszedł głębiej.
- Sakura, rozluźnij się, musisz objąć mnie całego- wychrypiał.
Wyraźnie zrozumiała o co chodzi, bo zaczęła podnosić biodra na spotkanie z nim, dzięki czemu mógł się w niej cały zanurzyć.
- Tak, maleńka- syknął z rozkoszy, bo była tak cholernie ciasna i gorąca. Czuł się tak, jak gdyby obejmował go aksamit.
Zaczął narzucać szybsze tempo, a dziewczyna pod nim dostosowywała się. Znowu słyszał jej jęki i wzdychanie, więc wiedział, że tym razem sprawiał jej przyjemność, nie ból.
Błogosławił swoją kontrolę, bo nie miał pojęcia jak udało mu się powstrzymać. Wciąż trzymał się w ryzach, nie wykonując gwałtownych ruchów. Chociaż w rzeczywistości miał ochotę zerżnąć ją szybko i ostro. Tak przynajmniej traktował swoje poprzednie partnerki. Nie przejmował się ich odczuciami, doznaniami, ani innymi pierdołami. Robił co chciał i brał co mu się podobało, byle się zaspokoić. Ale wciąż mu było mało, czegoś mu brakowało. Układanka dopiero teraz dostała nowy element, bo czuł się inaczej. Przeżywał to inaczej. Z Sakurą, było zupełnie inaczej.
Czuł, jak ciasno go otacza, słyszał jak jęczała jego imię, jak szarpała go za włosy i mimo, że większość jego partnerek to robiła. Pod warunkiem, że chciał by go dotykały, bo zazwyczaj było mu wszystko jedno, więc unieruchamiał im ręce.
Dotyk Sakury znaczył więcej, na jakimś podstawowym poziomie, którego sam nie pojmował. Nie był pewny, czy wynikało to z tego, że znał ją wcześniej. Nie była kolejną bezimienną, nic nieznaczącą i nic niewartą znajomą.
Wchłaniał jej doznania całym sobą. Nasłuchiwał jej jęków, krzyków, wzdychania, oddechu, wszystkiego. Pragnął, by było jej tak samo dobrze jak jemu. Wcześniej go to nie obchodziło.
Wiedział, że te panie, które miały większy problem z odnalezieniem spełniania miały przerąbane, gdy trafiły na niego, bo on miał w dupie ich potrzeby. Gdy sam osiągnął szczyt, wychodził z nich zostawiając niespełnione i błagające go o choćby maleńki dotyk. O jedno spojrzenie, gdy on ubierał się i wychodził trzaskając drzwiami.
Słyszał szybkie urywane oddechy, czy swoim uchu, więc wiedział, że była już blisko. Sam czuł, że był tuż za nią. Wtulił się w zagłębienie jej szyi i pocałował ją tam, a ona przytuliła jego głowę do siebie i zaczęła głaskać jego włosy, tam i z powrotem. Góra, dół, zgodnie z ruchami ich ciał.
Kiedy odnalazła spełnienie głośno krzyczała jego imię, co spowodowała, że natychmiast pociągnęła go za sobą. Nie pamiętał już, by kiedykolwiek tak szybko doszedł.
- Jezu, Sakura!- krzyknął drżąc w konwulsjach od którego trzęsło się całe jego ciało- Słodki Jezu! To było niewiarygodne.
W życiu nie przeżył takiego obezwładniającego orgazmu. Upadł na nią. Czuł się zmęczony, wycieńczony, ale co najważniejsze- spełniony.
Leżeli tak przez chwilę starając się uspokoić swoje oddechy. Było mu tak dobrze i błogo, że czuł, iż mógłby tu zostać. W jej ciepłych, ciasno obejmujących go ramionach, wśród mgiełki jej wiśniowego zapachu pomieszanego z wonią potu i seksu. Zdecydowanie na tym świecie nie było bardziej seksownego zapachu, nie dla niego.
W ogóle nie chciało mu się w niej wychodzić, ani jej opuszczać, lecz wiedział, że powinien. Sakura była wyraźnie zmęczona. Po ciężkim dniu, woda jedynie dodatkowo wyciągnęła z niej siły życiowe, a on przed chwilą dokonał dzieła.
Czuł jak jej ramiona powoli się rozluźniają, gdy dziewczyna odpływa w ramiona snu. Nie chciał jednak, by zasnęła w takich warunkach. Zasługiwała na znacznie więcej. Dlatego wolno i delikatnie z niej wyszedł, po czym pocałował ją w czubek głowy.
Na ten gest spojrzała na niego niemrawo i wyszeptała jego imię półsennie. To był najpiękniejszy dźwięk jaki kiedykolwiek słyszał. Serce zabiło mu mocniej, jak gdyby chciało mu pokazać, że powinien zapamiętać tę chwilę.
Okrył ciało dziewczyny prześcieradłem i poprawił jej poduszkę. Nie chciał jej przeszkadzać, więc kiedy już się zbierał do odejścia, zaskoczyła go jej reakcja.
Obróciła się na drugi bok, kładąc głowę na jego klatce piersiowej. „Nie idź"- wyszeptała półsennie, a on aż wstrzymał oddech. Bał się, że najmniejszy ruch może ją obudzić. Dopiero, gdy upewnił się, iż Sakura zasnęła zaczął ponownie oddychać. Delikatnie otoczył ją ramieniem i wtulił ją bardziej w siebie.
Do tej pory, zawsze „po wszystkim" zwyczajnie wstawał i wychodził, lecz teraz, gdy leżał w tej błogiej ciszy, w której słyszał jedynie jej cichy oddech oraz bicie jej serca. Kiedy wdychał jej cudowny zapach. Sam dał się ponieść. Przymknął powieki i stwierdził, że mógłby się do tego przyzwyczaić.
Zazwyczaj po takich przeżyciach relacje pary ulegają zmianom. Czasami nawet ogromnym, ale nie w ich przypadku. Może z takimi drobnymi wyjątkami, jak uśmiech Sasuke rozświetlający całą jego przystojną twarz, który pojawiał się znacznie częściej. Natomiast Sakura przestała się obawiać tego co dokładnie ich łączyło, ponieważ to już nie miało dla niej żadnego znaczenia. To była ich relacja, być może trochę skomplikowana, ale z całą pewnością wyjątkowa.
Wszyscy w posiadłości dostrzegli zmianę w ich zachowaniu, lecz zachowali to dla siebie. Uchiha nie afiszował się za bardzo, co zresztą było do przewidzenia. Ale różowowłosej wcale to nie przeszkadzało, ponieważ kiedy zostawali sami. Udowadniał jej swoje uczucia na więcej, niż jeden sposób.
Dwa tygodnie minęły, zanim się obejrzeli, a Tsunade wysłała zawiadomienie, że Sakura jest potrzebna w wiosce i to natychmiast.
Dziewczyna bardzo przeraziła się wiadomością, że stan zdrowia jej małego pacjenta bardzo się pogorszył. Nie wiedziała z czego to mogło wynikać. Była pewna, że lekarze w szpitalu dbali o niego najlepiej jak tylko potrafili.
Dlatego bez zbędnego ociągania się jeszcze tego samego dnia byli już gotowi do podróży. Pożegnała się ze wszystkimi, a także przeprosiła Lili. Zachowanie dziewczynki ją zaskoczyło, bo tym razem nie próbowała jej zatrzymywać. Istniały dwa wyjaśnienia. Albo nastolatka nieco dojrzała i rozumiała powagę sytuacji, albo miała jej zwyczajnie dość. Tak czy inaczej Haruno wiedziała, aż za dobrze, że nie mogła zostać.
Powrót do Konohy wyglądał zupełnie inaczej i był znacznie przyjemniejszy, kiedy relacje, między naszymi bohaterami się poprawiły. Tym razem nie uciekała z powozu, by porozmawiać z woźnicą. Połowę trasy przespała na ramieniu Sasuke, natomiast drugą połowę on na jej kolanach.
Gdy słyszała jego cichy oddech. Przyglądała mu się z szerokim uśmiechem gładząc go po włosach. Nie mogła uwierzyć w swoje szczęście. Nigdy by nie przypuszczała, że Sasuke może tak bardzo się zmienić. Były to co prawda "kosmetyczne" zmiany dla ich środowiska, lecz dla niej. Chłopak śpiący teraz na jej kolanach niemal w niczym nie przypominał tamtego zimnego i oschłego człowieka, którym był nie całe pół miesiąca temu.
Pierwszą rzeczą po powrocie jaką musieli zrobić to złożenia raportu. Dlatego oboje udali się do biura Hokage.
Tsunade starała się tego nie okazywać, lecz wyraźnie odetchnęła z ulgą widząc swoją młodą uczennicę. Dziewczynę, w której widziała swoją następczynię. Przez okres tych kilku lat ich wspólnych treningów Haruno stała się dla niej, niczym córka, której nigdy nie miała.
- Mistrzyni- przywitała się z tak dobrze jej znanym uśmiechem, jednak coś się w niej zmieniło. Kobieta nie miała teraz czasu, by to roztrząsać.
- Dostałam wasz raport. Rozumiem, że misja przebiegła pomyślnie. Stan pacjentki jest ustabilizowany.
- Tak, Lili przyjmuje leki, które znacznie poprawiają jej komfort życia. Wykonałam kilka zabiegów. Jej płuca są oczyszczone na tyle, na ile jest to możliwe, natomiast flegma pojawia się rzadziej i w mniejszych ilościach. Jest także rzadsza, co ułatwia jej odkrztuszanie. Ciśnienie w normie, podobnie jest z jej pulsem. Drobne anomalie pojawiają się tylko wtedy, gdy czymś się zdenerwuje lub jest podekscytowana. Obiecałam jej rodzicom oraz jej samej, że będę ją doglądać od czasu do czasu.
- Ehh...mogłam się tego spodziewać, że jakimś sposobem przeciągną cie na swoją stronę- westchnęła przeciągle. Przez chwile zobaczyła jak kącik ust dziewczyny unosi się nieznacznie na jej komentarz. Lecz już po chwili znów miała poważny wyraz twarzy.
- Tsunade-sama, jak czuje się Akio?
- Jego stan jest stabilny, ale ciężki. Nie potrafimy ustabilizować jego ciśnienia. Cały czas się waha. Jest zbyt wysokie, a po chwili zbyt niskie jak na tak mały organizm. Nie muszę ci mówić jak to wpływa na jego ogólny stan.
- Mistrzyni, rozmawiałam z pewną kobietą, mieszkającą w posiadłości Lili. Jest jej główną lekarką, ale w przeszłości była także zielarką. Powiedziała mi o pewnym ziole, które mogłoby naprawdę bardzo pomóc Akio i nie tylko jemu. Nazywa się respirare i najprawdopodobniej rośnie na mokradłach w Kraju Wody. Za twoim pozwoleniem chciałabym jak najszybciej udać się po nie tam gdzie było ostatnio widziane i...
- Nie pozwalam- obserwowała jak szok miesza się z niedowierzaniem na twarzy Haruno. Po chwili dziewczyna opanowała się i powiedziała ponownie.
- Tsunade-sama....
- Sakura, dopiero wróciłaś z dwutygodniowej misji. Nie mogę wysłać się na kolejną- widziała, że zielonooka chciała jej przerwać, więc kontynuowała- bez względu na to jak bardzo nie byłoby to ważne. Jesteś potrzebna w szpitalu. Nie tylko z powodu Akio, ale także innych pacjentów. Nie muszę ci tłumaczyć jak bardzo stan psychiczny wpływa na ich ogólny stan. A twoi mali pacjenci zwyczajnie za tobą tęsknią. Ciągle pytają „ Gdzie jest Sakura-san?", co już powoli zaczyna wkurzać pozostałych lekarzy- oznajmiła z lekkim uśmiechem.
- Rozumiem to, naprawdę- powiedziała wzruszona. Hokage w ciszy obserwowała jak Uchiha spojrzał na nią z troską wymalowaną na twarzy, po czym położył jej rękę na ramieniu w geście wsparcia. Dowódca wioski już wiedział skąd wzięły się zmiany w zachowaniu jej młodej uczennicy.
- Ja także bardzo się za nimi stęskniłam i za chwile pędzę ich odwiedzić. Jednak ta roślina Mistrzyni. Może być tym co uratuje te dzieciaki- widziała w spojrzeniu zielonookiej przekonanie, upór, oraz szczerą chęć pomocy. To właśnie te cechy zadecydowały o tym, że blondynka postanowiła wziąć ją pod swoje skrzydła.
- Nie powiedziałam, że nie wyśle po nie nikogo. A jedynie, że to nie będziesz ty, prawda?- oznajmiła spoglądając na nią porozumiewawczo.
- Tsunade-sama- wyszeptała różowo włosa
- Dość tego rozczulania się- powiedziała stanowczo, gdyż czuła, że łzy zaczynają szczypać ją w oczy, gdy widziała tę bezinteresowną dziewczynę przed sobą- Leć do swoich małych pacjentów. A ja postaram się zorganizować ludzi, którzy przyniosą nam to lekarstwo, dobrze?
- Hai!- odpowiedziała dziewczyna z tak dobrze jej znaną żywiołowością, po czym spojrzała na Sasuke milcząco przekazując mu gdzie zmierza. Chłopak jedynie przytaknął, a już po chwili drzwi za Haruno się zamknęły. Kiedy Uchiha zbierał się do wyjścia, blondynka zatrzymała go.
- Ty zostań jeszcze przez chwile Sasuke- obserwowała jak chłopak trochę niechętnie obraca się ponownie w jej stronę.
- Wspominałam wcześniej, że będę chciała wysłać kompetentnych ludzi na tę misję. Zważywszy na jej priorytet, chciałabym wysłać na nią ciebie i Naruto. O ile czujesz się na siłach. Bo im szybciej go przyniesiecie, tym lepiej. Sam słyszałeś.
- Nic mi nie jest. Mogę wyruszyć jeszcze dzisiaj.
- Dobrze to słyszeć- kiedy brunet ponownie obracał się, żeby odejść, znów został zatrzymany w pół kroku.
- Sasuke, myślę, że jesteś świadomy tego jak bardzo Sakura jest dla nas ważna. Tym razem nie pozwolimy jej zaufać komuś, jeśli uznamy, że ta osoba nie jest tego warta. Rozumiesz?- mówiąc to kobieta mierzyła go intensywnym spojrzeniem. Jak gdyby chciała przejrzeć go na wylot i odkryć kierujące nim motywy. Mężczyzna wytrzymał jej spojrzenie, po czym skinął głową i opuścił jej gabinet.
Nasi ulubieńcy wrócili do wioski. Jak pozostali zareagują na wieści o tym, że Sasuke i Sasuke naprawdę się zeszli? Co powie Naruciak? ;)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro