Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dobrze, że jesteś

Haruno miała pewne obowiązki, które uniemożliwiły jej spędzenie większej ilości czasu w towarzystwie chłopaka- hm...mojego chłopaka?- zastanowiła się na głos, a jej twarz rozjaśnił uśmiech- Nie licz na to. Pff...powiedział kilka miłych słówek i już cie omamił. Żałosne- Nikt cie nie pytał o opinię!- odburknęła zielonooka.

- Haruno-sama?- dotarł do niej głos młodej kobiety. To była jedna z służących młodej dziewczyny.

Sakura była tak zaabsorbowana własnymi myślami, że nawet nie zorientowała się, iż stoi już pod drzwiami pokoju Lili.

- Mówiła coś pani?- ponowiła tamta

- Nie, to nic. Zastanawiałam się po prostu nad czymś na głos- rzuciła jej zmieszane spojrzenie, lecz trwało to na tyle krótko, że chyba nie zauważyła.

Różowowłosa weszła do środka, po usłyszeniu zaproszenia. Miodowooka leżała na brzuchu na swoim ogromnym i trzeba przyznać niezwykle wygodnym łożu z baldachimem.

Skrobała coś w jak się domyślała Haruno, swoim pamiętniku. Uśmiechnęła się na ten widok. Lili mogła być córką samego Lorda przez co nie raz próbowała zachowywać się na doroślejszą, niż w rzeczywistości była. Lecz w gruncie rzeczy wciąż miała czternaście lat.

Na moment wróciła wspomnieniami do okresu swojego dzieciństwa. Kiedyś znała kogoś kto zachowywał się w podobny sposób. Rzadko kiedy miała okazję obserwować jak zachowywał się jak na jego wiek wówczas przystało. Miał w sobie więcej z dorosłego, niż z dziecka- jej uśmiech jeszcze się poszerzył, gdy znów ujrzała oczami wyobraźni tamtego młodego czarnowłosego chłopca, który praktycznie nigdy się nie uśmiechał.

Lili spojrzała w górę i ujrzawszy jej minę spytała niezadowolona

- Co cie tak bawi?

- Nie śmieje się z ciebie- usprawiedliwiła się od razu- po prostu, gdy tak się tobie przyglądałam przypomniałam sobie o czymś, co wzbudziło we mnie uczucie nostalgii, to wszystko- odparła uśmiechając się ciepło do nastolatki.

- Pani Haruno- do pokoju weszła lekarka dziewczynki. Miała około trzydziestu lat. Jasnobrązowe włosy upięła w ciasny kok. Ubrana była w biały uniform składający się z białego kitla oraz długiej, wąskiej spódnicy sięgającej do jej kostek, tego samego koloru. Na nogach miała białe, wytarte już od noszenia klapki.

Świdrowała ją swoimi brązowymi oczami. Nie ciężko było zauważyć, iż nie przepadała za młodą lekarką. Nie podobało jej się to, że wszyscy tak bardzo się zachwycali jej sposobami leczenia oraz umiejętnościami. Uważała, że ta mała sziksa ma jeszcze o sto lat za mało, aby znać się na czymkolwiek.

- Ai-sama- co było zabawne jej imię kompletnie kontrastowało z jej zachowaniem oraz osobowością. ( z jap. ai- miłość) Haruno nie zauważyła, by na kogokolwiek spojrzała przychylnym okiem.

Mimo, że kobieta nie miała jeszcze trzydziestki na karku. Dla Sakury zawsze wyglądała na zniszczoną i zmęczoną życiem. Dziewczyna nie znała powodów jej zachowania, jednak nie miała zamiaru dodawać jej więcej zmartwień. Dlatego też przeszła od razu do konkretów.

- Tutaj jest lista składników lekarstwa, które powinna stosować Lili. Miałam wcześniej trochę czasu, by rozejrzeć się po terenie posiadłości i znalazłam kilka z tych ziół z waszym ogrodzie. Kilka rodzajów trzeba będzie sprowadzić.

- Pani Haruno, jeżeli pani sądzi, że nie próbowaliśmy wcześniej leczyć panienki za pomocą ziół to jest pani w ogromnym błędzie. Tego typu mikstury nigdy wcześniej się nie sprawdzały. Miały za słabe działanie- kobieta spojrzała ostentacyjnie na listę.

- Skąd w ogóle wzięło się pani przekonanie, że tym razem to zadziała?

- Podobne lekarstwo sporządziłam dla Lili, kiedy towarzyszyłam jej oraz jej ojcu w podróży. Stąd wiem, iż jest ono skuteczne- odpowiedziała ze spokojem

- Taa, skuteczne. Pod warunkiem, że współdziała w leczeniu z tą całą chakrą, czy jak tam się to pieroństwo nazywa. Niech pani nie zapomina, że my tutaj jesteśmy NORMALNYMI ludźmi bez jakichś tam „super mocy"- podkreśliła ostatnie dwa słowa robiąc w powietrzu cudzysłów.

- To możliwe, że korzystanie z obu metod naraz wzmacnia jego działanie- zastanowiła się przez chwile nad słowami koleżanki z branży- ale i bez tego lek przyjmuje się bardzo dobrze u większości z moich pacjentów z podobnymi objawami- dokończyła.

- A przeciwwskazania?

- Nie ma żadnych. Lek jest sporządzany w całości z naturalnych składników. Nie ma w nim nic syntetycznego dlatego szybko i łatwo się wchłania oraz organizm nie ma problemów z jego wydaleniem.

- To pani tu rządzi- rzuciła z pretensją w głosie- proszę więc robić swoje.

- Większość ziół z górnej części listy należy zmielić i zmieszać z gorącą wodą, do utworzenia naparu- wskazała na górę kartki- te dwa trzeba dodać w momencie, gdy napój przestanie już parować. Miksturę należy odłożyć na dwie godziny do całkowitego wystygnięcia. Trzeba przyjmować ją trzy razy dziennie, godzinę przed posiłkiem. To sprawi, że wydzielina w oskrzelach stanie się mniej gęsta. Ułatwi oddychanie oraz zmniejszy odruch odkrztuszania.

- Natomiast ta receptura- pokazała inną kartkę- to maść, którą należy smarować jej klatkę piersiową oraz plecy przed pójściem spać. Ma kamforowy zapach, więc ułatwia oddychanie. Oprócz tego ma właściwości wygrzewające dzięki czemu wydzielina będzie się rozpuszczać podczas jej snu. Natomiast rano, po przebudzeniu tak jak zawsze Lili będzie musiała odkrztusić to co jej się oderwało w ciągu nocy.

- Widzę, że wszystko już pani rozplanowała. W takim razie zgaduje, że rezultaty powinniśmy zobaczyć jeszcze dziś, najpóźniej jutro.

- Według moich przewidywań tak powinno być- odpowiedziała z lekkim uśmiechem.

- W takim razie nic tu po mnie. Rób swoje- rzuciła, po czym opuściła pomieszczenie. Sakura patrzyła w ślad za kobietą. Zachodziła w głowę co takiego ją spotkało.

- Haruno-sama, proszę nie brać do siebie niczego co powiedziała pani Ai. Ma ona swoje powody dla których nienawidzi świata ninja i shinobi- zaczęła jedna ze służących

- Trudno jej się dziwić. Po tym co ją spotkało- odezwała się druga smutnym głosem

- Każdy zachowywałby się tak samo, gdyby stracił nie tylko męża, ale i syna przez innych shinobi.

- Dlatego prosimy panią o trochę zrozumienia- odezwała się trzecia.

- Proszę się nie martwić. Nie mam w zwyczaju nikogo oceniać- odpowiedziała im z ciepłym uśmiechem.


Stracić męża i syna w walkach ninja? To okropne. Nic dziwnego, że ma taki, a nie inny stosunek do ludzi mojego pokroju. Zwyczajnie nienawidzi świata shinobi, za to, iż odebrał jej wszystko co miała najcenniejsze.

Dziewczyna wróciła do pokoju wciąż pochłonięta myślami. W pierwszej chwili nie zorientowała się nawet, że nie jest sama. Usiadła na łóżku głęboko się zastanawiając nad słowami młodych kobiet.

- W końcu wróciłaś- usłyszała jego głos zza parawanu, po czym ujrzała jego postać. Przebrał się w ciasną, obcisłą, czarną bokserkę idealnie eksponującą jego mięśnie oraz krótkie spodenki khaki.

Podszedł do niej wolno i przysiadł na skraju jej łóżka bacznie się jej przyglądając.

- Co się stało?- zapytał, czym trochę ją zaskoczył. Umówmy się, do tej pory nie specjalnie przejmował się jej nastrojem.

- Nic takiego, po prostu...dowiedziałam się czegoś przykrego- wzruszyła bezsilnie ramionami i posłała mu delikatny uśmiech- nic nie poradzę na to, że nie mogę teraz przestać o tym myśleć.

- Czego się dowiedziałaś?- zapytał, a ona spojrzała na niego- naprawdę go to interesuje? Serio, chce wiedzieć, czy zapytał z grzeczności?- w jego spojrzeniu kryła się mała iskierka ciekawości, którą starał się ukryć enigmatycznym wyrazem twarzy. Ucieszyła się w duchu, że albo ona uczy się coraz lepiej z niego czytać, albo to on nie potrafi już przed nią ukrywać tego co naprawdę myśli, tak jak to miało miejsce jeszcze do niedawna. Bez względu na przyczynę. To zdecydowanie było coś pozytywnego.

- Kojarzysz może panią Ai?- spytała, zastanowił się przez chwile

- Masz na myśli tę okropną staruszkę, która ciągle się ciebie czepia?- roześmiała się na tą uwagę

- Jaką staruszkę Sasuke? Ona nie ma nawet trzydziestu lat.

- Serio? A wygląda co najmniej na czterdzieści- zamyślił się- no to co z nią?

- Nic, tylko poznałam przyczynę jej zachowania. Wyobrażasz sobie, że obaj. Jej mąż oraz syn zginęli wykonując misje. Wygląda na to, że byli shinobi.

- Co w związku z tym?

- Jak to co?- oburzyła się na jego niezrozumienie- to dlatego tak bardzo nie znosi świata ninja i prawdę mówić częściowo ją rozumiem. Trudno jej się dziwić. Ten świat, NASZ świat ukradł dwie najważniejsze osoby w jej życiu.

- I przez to teraz wyżywa się na tobie?

- Wcale się na mnie nie wyżywa- usprawiedliwiała ją

- Nie, wcale...

- Nie, zwyczajnie nie wierzy, że techniki ninja mogą być także wykorzystywane w innym celu, niż walka.

Przez dłuższą chwile jej się przyglądał. Jeden z jego kącików podniósł się nieznacznie tworząc krzywy, choć łagodny uśmiech.

- Jak ty to robisz?- zapytał niespodziewanie

- Co takiego?- jej oczy zrobiły się wielkie od niezrozumienia

- Zawsze dostrzegasz w ludziach dobro. Nawet wtedy, gdy są dla ciebie podli lub cie ranią. Zwyczajnie tego nie rozumiem- pokręcił głową- Wiesz, większość na takie zachowanie reaguje agresją albo przynajmniej złością. Ale ty jesteś inna. Zawsze starasz się zrozumieć postępowanie drugiej osoby. Dowiedzieć się czemu cie atakuje, a później okazać jej wsparcie- w jego tonie głosu ukrywała się nuta podziwu, którą teraz nawet ona była zdolna wychwycić. Uśmiechnęła się do niego znacząco.

- Dostrzegłam dobro w tobie. Mimo, że tak uparcie starałeś się to ukryć przed resztą świata.

- Nie wiem co by było gdybyś tego nie zrobiła- wyszeptał bardzo cicho wzdychając i patrząc z dół

- Hę? Mówiłeś coś?- dopytywała

- Nie, nic- uśmiechnął się tym razem szerzej, po czym poczochrał ją po włosach.

Patrzyła na niego z szokiem wymalowanym na twarzy. Naprawdę go nie poznawała, ale podobała jej się ta nowa wersja.


Obudził ją czyjś głośny krzyk. Natychmiast zerwała się z łóżka i podbiegła do źródła hałasu. Uchiha rzucał się na łóżku. Był cały mokry od potu.

Natychmiast usiadła na skraju posłania, po czym zaczęła nim delikatnie potrząsać

- Sasuke, obudź się...Sasuke, to tylko sen...otwórz oczy- szeptała miękko

- Sasuke- otworzył oczy, a ona przez ten ułamek sekundy widziała w nich tak ogromny strach i cierpienie od których jej serce ścisnęło się boleśnie. Pragnęła mu jakoś pomóc, ale nie miała pojęcia co robić.

Jego spojrzenie było zamglone, rozglądał się po całym pomieszczeniu jak by szukając czegoś po omacku. Dopiero po chwili jego wzrok padł na nią. Widziała jak jego źrenice rozszerzyły się w zaskoczeniu.

- Sa...sakura- wyszeptał ledwo słyszalnie. Głos mu szwankował. Prawdopodobnie przez wyschnięte gardło.

Sięgnęła po szklankę z wodą stojącą na jego szafce nocnej, wcześniej zapalając światło. Podała mu ją, a on przyjął ją z milczącą wdzięcznością. Wziął kilka łyków, po czym oddał jej szklane naczynie.

Dyszał ciężko, a pot spływał mu po całej twarzy. Wiele się nad tym nie zastanawiając odgarnęła mu mokre kosmyki w czoła. Z powodu tego gestu już po chwili została uwięziona przez czerń jego oczu.


Stał przy kamiennej ścianie. Opierał się o nią plecami będąc doszczętnie wyczerpanym. Ledwo trzymał się na nogach. Bolał go każdy mięsień, a głębsze rany krwawiły mocno.

Rozejrzał się wokół. Niebo było ciemne, pokryte dużymi, ciemnymi chmurami, które zwiastowały deszcz. Okolica była całkowicie zniszczona i zrównana z ziemią. Kiedyś stał tu budynek, teraz została jedynie ruina.

Dopiero po chwili go ujrzał. Patrząc przed siebie widział jak się do niego zbliża. Wolno i nieubłaganie. Był przerażony. Strach ściskał go za gardło. Nie mógł się ruszyć. Stał jak sparaliżowany.

Itachi był coraz bliżej. Wyciągał rękę w jego stronę próbując odebrać mu jego cenne oczy. A on nie mógł zrobić nic innego tylko patrzeć.

Gdy jego starszy brat znajdował się od niego o krok zrobił coś co go zaskoczyło. Zamiast sięgnąć po jego oczy dotknął dwoma palcami jego czoła, tak jak miał to w zwyczaju, kiedy byli młodsi.

Uśmiech Itachi'ego rozświetlał mu całą twarz. Był życzliwy, pełen miłości i troski.

- Wybacz, Sasuke. To już ostatni raz- do jego uszu dotarł głos jego jedynego krewnego i zanim zorientował się co się stało oraz co to wszystko znaczy Itachi upadł przy nim bezładnie.

- Nieeee!- wrzeszczał chłopak, mając świadomość niewinności brata. Tak bardzo chciałby mu to powiedzieć. Powiedzieć tak wiele rzeczy, ale nie może.


Podniósł się gwałtownie ciężko dysząc. Jego serce biło w zastraszającym tempie. Czuł jak pot spływa mu po karku, po kręgosłupie oraz twarzy.

W pierwszej chwili szukał obecności brata po całym pomieszczeniu. Wreszcie natrafił wzrokiem na różowowłosą istotę siedzącą obok. Na jej twarzy malował się niepokój, a on w pierwszej chwili nie kojarzył faktów.

- Sa..sakura- wyszeptał, ale jego głos brzmiał bardzo słabo i przerywanie, tak jak jego oddech.

Dziewczyna zaświeciła lampkę nocną, po czym podała mu szklankę z wodą, z której upił parę łyków. Kiedy oddał jej naczynie, ona odłożyła ją z powrotem.

Spojrzał z dół na swoje drżące od emocji dłonie. Nagle poczuł lekki, kojący dotyk jej palców na swoim czole. Nawet się nie poruszył delektując muśnięciami jej palców.

Zamknął oczy próbując uspokoić oddech oraz tętno. Słyszał jej spokojny głos

- Już wszystko dobrze, to tylko sen- powtarzała jak mantrę, te same zdania, które on wciąż odtwarzał w głowie.

Po chwili otworzył oczy, gdy na nią spojrzał zatrzymała dłoń na jego policzku. Zabrał ją swoją i delikatnie pocałował, po czym odłożył na pościel, lecz jej nie puścił.

- Miałeś koszmar- bardziej stwierdziła, niż zapytała

Wrócił myślami do swojego snu. Najpierw przez lata gnębił go koszmar o masakrze jego klanu, a teraz męczy go wiecznie powracająca śmierć Itachi'ego. Jego sen zawsze wygląda tak samo. Jak w jakiejś pieprzonej pętli. Nie może zrobić nic by to zatrzymać, albo zmienić zakończenie.

Teraz, gdy dowiedział się o niewinności brata nie umiał sobie z tym poradzić. W rzeczywistości pragnął zemsty na Doradcach Liścia, ale wiedział, że po przekroczeniu tej granicy już nie będzie odwrotu.

Walczył ze samym sobą, bo wiedział, iż jeśli zostanie pełnoprawnym zdrajcą rodzinnej wioski. To więcej nie ujrzy tej istoty siedzącej teraz przy nim. Jej obecność była warta znoszenia każdego koszmaru. Już dawno zdecydował i wiedział, że nie było odwrotu. A nawet gdyby miał podjąć decyzję jeszcze raz. Zrobiłby to samo.

- Śniła mi się śmierć Itachi'ego -wyznał cicho. Usłyszał jak głośno wciąga powietrze, po czym powiedziała spokojnie.

- Domyślam się jakie to musi być dla ciebie ciężkie- powiedziała cichutko. Uśmiechnął się lekko na tę uwagę. Uwielbiał w niej to, że pomimo tego ogromu empatii, którą emanowała. Nigdy nie używała słowa „rozumiem" lub „wiem jak to jest". Nie próbowała pokazać, iż całkowicie rozumie jego ból i sytuacje, podczas gdy w rzeczywistości nie ma o tym nawet pojęcia, ponieważ jej rodzice żyją. A z doświadczenia wiedział, że jej staruszek ma się nawet lepiej, niż dobrze. Zamiast tego zawsze PRÓBOWAŁA postawić się w sytuacji drugiej osoby.

Jako, że w swoim życiu wiele przeszedł wręcz nie znosił ludzi, którzy usiłowali utwierdzić go w przekonaniu, iż doskonale wiedzą jak on się czuje. Kiedy w rzeczywistości wiedzą i rozumieją tyle co nic!

Sakura w przeciwieństwie do nich zawsze ostrożnie dobierała słowa. Bardzo lubił i cienił w niej tę cechę.

- Mimo wszystkiego co zrobił. On wciąż był twoim bratem Sasuke. To normalne, że ci go brakuje- nie pierwszy raz miał wrażenie, że ta dziewczyna umie czytać w jego myślach.

- Nie o to chodzi. Okazało się, że Itachi nie był tym za kogo go miałem- zaczął, a później zanim się zorientował opowiedział jej całą historię. Począwszy od tajnej misji jego brata, oraz tego kto mu ją zlecił, przez ich braterską walkę, a kończąc na tym co zdradził mu Madara, lub koleś, który się pod niego podszywa.

Kiedy skończył, patrzył na nią sprawdzając jak zareaguje. Nie planował tak wiele jej wyjawić. Samo tak wyszło, a teraz obawiał się tego co Sakura może sobie pomyśleć- czy będzie go uważała za potwora za to, że w tak okrutny sposób zabił brata? A może podobnie jak on. Będzie jej przykro z powodu losu jaki zgotowała wioska Itachi'emu, który w gruncie rzeczy stał się zwykłym pionkiem w ich chorej grze?

Przez jakiś czas milczała przetrawiając jego słowa, lecz po chwili w jej zielonych oczach zabłysło zrozumienie.

- Teraz wszystko zaczyna nabierać sensu. Wiesz, ani ja, ani nikt inny nie rozumiał dlaczego zabiłeś Danzo. Choć nie twierdzę, że ten dziad na to nie zasłużył. Chociażby tym co zrobił Sai-owi czy pozostałym.

- To on dał Itachi'emu taką misję. Rozumiesz to? Kazał mu wybierać pomiędzy wioską, a własnym klanem. Miał do wyboru wymordować wszystkich z wyjątkiem mnie, albo zginąć ze wszystkimi, ale wtedy i ja bym umarł- powiedział zaciskając dłoń w pięść z nerwów.

Poczuł jak Sakura położyła swoją drugą dłoń na jego pięści, co spowodowało, że niemal natychmiast ją rozluźnił.

- Cóż, jestem mu za to wdzięczna- przechyliła głowę w bok i posłała mu pocieszający uśmiech- mam na myśli to, że nie zginąłeś.

- Twoje życie byłoby dużo łatwiejsze, gdyby mnie w nim nie było- oznajmił pewnie

- To na pewno- zaśmiała się- ale byłoby też nudne, szare i mało ekscytujące- ujrzał iskierki radości w jej zielonych oczach oraz dogłębną szczerość wypowiedzianych przez nią słów. Z całego serca podziwiał ją za to, że miała do niego tyle cierpliwości. Nie chciał sobie nawet wyobrażać gdzie byłby teraz, gdyby nie ona.

- A teraz spróbuj ponownie zasnąć, co?- powiedziała z troską, wymalowaną na twarzy- Jest dopiero- spojrzała na budzik stojący obok- wpół do drugiej. Jeśli chcesz zrobię ci napar ziołowy, dzięki któremu szybko zaśniesz, a oprócz tego zniweluje koszmary.

- Mam lepszy pomysł- posłał jej łobuzerski uśmiech, po czym sięgnął dłonią do jej boku i przyciągnął ją do siebie, pochylił się do jej ucha i wyszeptał.

- Zostań ze mną- czuł jak napięła całe swoje ciało. Jego także nie zostało bez odzewu. Sakura miała różny wpływ na jego ciało. Potrafiła pobudzić go tak jak nikt inny, ale także w chwilach takich jak ta, co bardzo sobie cenił. Jej obecność uspokajała go, koiła nerwy. Stawała się ostoją, na której mógł się oprzeć.

Nie usłyszał sprzeciwu, dlatego przytulił ją mocniej, po czym przykrył szczelnie kołdrą.

- Zgaś światło- poprosił, a gdy wykonała polecenie objął ją ramieniem, a ona położyła głowę na jego barku.

- Dobranoc- wyszeptała sennie

- Dobranoc- odpowiedział

Czuł jej cudowny zapach, który unosił się wszędzie,a jej miarowe, choć może trochę za szybkie bicie serca działały na niego zbawiennie. Nawet nie wiedział kiedy zasnął.


Hejka! 

Trochę sielanki jeszcze nikomu nie zaszkodziło, prawda? Mam nadzieję, że Was nie zanudzę dlatego, że akcja trochę stanęła w miejscu i może czytanie moich wypocin już nie jest tak ekscytujące XD nie zdziwiłabym się, gdyby tak było ;) 

Ps. Nie wiem jak u Was, ale w moim mieście już wkrótce zacznie się prawdziwa zima, więc ubierajcie się ciepło i nie zapominajcie o czapkach haha :p 

- Pozdrawiam

- Lu-chan :* 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro