Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

❣ XIV ❣

- Zaraz zaśniesz przy tym stole. - Powiedział Evan do Regulusa, któremu oczy same się zamykały, poniedziałkowy poranek okazał się dla niego jednym z tych gorszych. 

- Nie zaaasnę. - Stwierdził odrobinę niewyraźnie Regulus w tym samym czasie ziewając i zakrywając usta dłonią. - Przepraszam. Nie zasnę. - Powtórzył upijając łyk kawy. - Dajcie mi jeszcze z godzinę i się rozbudzę. 

- Jasne. - Powiedział Evan zaczynając jeść owsiankę. - Ble. - Wymamrotał wypluwając z powrotem do miski wszystko co miał w ustach.

- Fuj, to obrzydliwe. - Powiedział Rabastan patrząc na niego ze skrzywioną miną. 

- Wiesz co jest obrzydliwe? Ty. - Powiedział Evan. - I ta owsianka. Cukier. W owsiance! Jak oni tak mogą? 

Katy pokręciła głową i spojrzała na Evana. Odgarnęła sobie kosmyk włosów z twarzy.

- Och, dziecię wybrzydza i nie chce zjeść śniadania? Niedobrze. - Wzięła łyżkę i nałożyła na nią owsianki. Podsunęła Evanowi pod nos. - No już, za... eee.... za mamusię. 

Rabastan parsknął śmiechem, Katy uśmiechnęła się lekko. Regulus patrzył na to wszystko z dość obojętnym wyrazem twarzy co chwilę dyskretnie zerkając w stronę stołu gryffindoru i próbując wypatrzeć Jamesa, kiedy w końcu to zrobił uśmiechnął się w jego stronę, ale on go nie dostrzegł zbyt pochłonięty rozmową z Syriuszem, więc Regulus odwrócił szybko wzrok. Evan pochylił lekko głowę w stronę Katy i udał, że chce ją ugryźć. Wszyscy doskonale wiedzieli, że by tego nie zrobił, mimo to jego gest przyniósł zamierzony efekt dziewczyna gwałtowanie odsunęła rękę, łyżka wypadła jej z dłoni, a owsianka wylądowała na stole. 

- Gryzie. - Powiedziała Katy. 

Regulus parsknął śmiechem, bo tuż za Evanem zobaczył Dołohowa, który z rozbawioną miną zmierzwił Rosierowi włosy. 

- No coś ty - powiedział do Katy. Evan uniósł głowę patrząc na niego z wkurzoną miną.

- Spierdalaj. Zepsułeś mi fryzurę. 

Dołohow wywrócił oczami i pochylił się nad nim. Szepnął mu coś do ucha, po chwili Evan mu coś odszeptał. Przez chwilę tak rozmawiali, jakby coś ustalali, Rosier uśmiechnął się lekko i pomachał na niego ręką, jakby chciał go wygonić, chłopak szybko sobie poszedł puszczając do niego oczko. Evan spojrzał później na Katy.

- Jest tragicznie? - Spytał obejmując gestem swoją fryzurę.

- Cóż... - Powiedziała przyglądając się mu krytycznie. - Daj mi moment, zaraz to poprawię. 

Zaczęła układać mu włosy, aż w końcu były ułożone podobnie jak poprzednio. Nagle sowa podleciała do Evana i zatrzepotała skrzydełkami tuż nad jego głową, chłopak wyglądał na bardzo zdziwionego na jej widok. Regulus nie rozumiał dlaczego, spojrzał na Katy, której twarz miała neutralny wyraz i na Rabastana, który patrzył dość dziwnie. Rosier wziął list i sowa, skubnąwszy z miski trochę owsianki, odleciała. 
Regulus obserwował Evana, który dokładnie obejrzał kopertę, otworzył ją i wyciągnął list. Zerknął na niego i z powrotem go schował.

- Od kogo to? - Spytała Katy próbując zajrzeć Evanowi przez ramię.

- Nieważne. - Oznajmił. Wstał i ścisnął list. - W każdym razie idę na to odpisać. Znaczy najpierw przeczytać, później odpisać. - Powiedział szybko, a jego usta wykrzywiły się w lekkim uśmiechu.

Regulus spojrzał na zegarek, a później znowu na Evana.

- Za dziesięć minut jest lekcja. Obrona przed czarną magią, naprawdę lepiej, żebyś się tym razem nie spóźniał.

Evan zacisnął wargi.

- Trudno. - Odparł po chwili namysłu i poszedł do wyjścia z sali. 

- Mam nadzieję, że nie zarobi dla nas kolejnych ujemnych punktów. - Mruknął Regulus. Spojrzał znowu w stronę stolika gryfonów. Liczył, że jeśli James będzie wychodził sam to on też wtedy wyjdzie, stwarzając im okazję do rozmowy. Ale miejsce, na którym wcześniej siedział James było już puste. Rabastan wstał trącając przy tym przypadkowo talerz, który stał na skraju stołu i naczynie stłukłoby się, gdyby w porę go nie przytrzymał, rumieniąc się lekko. Spuścił wzrok na zegarek. 

- Idę już na lekcje. - Oznajmił, Regulus też wstał. 

- Ja też. - Dopił jeszcze szybko kawę i odstawił prawie pusty kubek, bo miał taki dziwny nawyk, że zawsze zostawiał trochę kawy na dnie. 

- Hej, no to ja też. - Powiedziała Katy zostawiając na talerzu niedojedzoną kanapkę i poszła razem z nimi w stronę wyjścia. 

Kiedy wyszli z sali Regulus odsunął się nieznacznie, chcąc dać Katy szansę do zagadania, z której oczywiście skorzystała, więc przez całą drogę przysłuchiwał się ich pogodnej rozmowie, którą to ona głównie ożywiała. 
Kiedy całą trójką weszli do klasy zostały cztery minuty do ósmej, szybko zajęli swoje miejsca. Miejsce obok Regulusa było puste i szczerą wątpliwość budziło to, że mogłoby być zajęte jeszcze przed rozpoczęciem lekcji. Zaczął przeglądać notatki z ostatniej lekcji, profesor Fellowes miał to do siebie, że uwielbiał zadawać różne pytania z poprzednich zajęć zupełnie przypadkowo, lub też niekoniecznie, wybranym osobom. Nie było za to ocen, wystarczył wstyd, który ogarniał ucznia po udzieleniu błędnej odpowiedzi, lub po usłyszeniu uszczypliwego komentarza na ten temat. 
Zagrzmiał dzwonek, Regulus schował notatki, żeby nie sprawić wrażenia osoby, która przed lekcją gorączkowo próbuje sobie cokolwiek przypomnieć. 
Nauczyciel obrony przed czarną magią był jednym z tych nauczycieli, którzy wchodzili do klasy równiutko z dzwonkiem, więc zdziwiło go, kiedy mijały minuty po ósmej, a on nie przychodził, jednak nie przeszkadzało mu to zbytnio. W końcu usłyszeli dźwięk otwieranych drzwi, rozmowy ucichły, kilka osób wyprostowało się, inni zerknęli ukradkiem do tyłu. Atmosfera znacznie zelżała, kiedy wszyscy zorientowali się, że był to spóźniony Evan. Minę miał znacznie posępniejszą niż wcześniej, nie dało się tego nie dostrzec, wyglądał tak, jakby był gotowy na burę. Rozejrzał się i odrobinę ożywił, kiedy dostrzegł, że profesora jeszcze nie ma, szybko zajął swoje miejsce. 

- Masz szczęście. - Powiedział Regulus półgłosem. - I tak za dużo punktów przez ciebie tracimy.

Evan już chciał coś odpowiedzieć, kiedy po raz kolejny rozległ się dźwięk otwieranych drzwi i tym razem był to już profesor Fellowes. 

- Otwórzcie książki na czterdziestej szóstej stronie. - Polecił, przechodząc przez środek sali i wyraźnie chcąc nadrobić stracony czas. Ustał przed swoim biurkiem przodem do uczniów i rozejrzał się po klasie. W sali rozległ się dźwięk przewracanych stron.

- Dlaczego pan się spóźnił? - Zapytał Evan wyraźnie bardzo zadowolony, że tym razem to on mógł zapytać o to nauczyciela, a nie na odwrót. Profesor spojrzał na niego groźnie. 

- Sprawy u dyrektora. - Powiedział ze spokojem zupełnie niekomponującym się z wyrazem jego twarzy. Później już zwrócił się do całej klasy. - Proszę położyć wypracowania na moim biurku. 

Szuranie krzeseł, dźwięki otwieranych toreb i szepty osób, które nie mogły powstrzymać się od rozmów zrobiły w klasie hałas. 

- I radzę szczególnie dziś uważać, bo pod koniec lekcji zadam wam esej. - Powiedział Fellowes, kiedy ostatni uczniowie już z powrotem siadały na swoich miejscach. Kilka osób spojrzało na niego to ze złością, to ze zrezygnowaniem. Regulus niewiele sobie z tego robił, bo miał tyle nauki, że jeden esej więcej przestał już mu robić wielką różnicę. 

- Ale panie profesorze - zaprotestował Evan - przecież dosłownie przed chwilą oddaliśmy jedne prace. Pan ich nawet nie zdążył sprawdzić.

Regulus chciał szturchnąć go w bok, żeby się przymknął, ale wolał nie ryzykować zwracaniem na siebie uwagi. Spokój na twarzy nauczyciela wydawał się bardziej niebezpieczny, niżby złość.

- Wasze prace sprawdzę do następnej lekcji. A na te co zadam dziś dam wam cały tydzień. - Wyjaśnił, jakby robił im wszystkim wielką łaskę. 

- Ale.... - Zaprotestował Evan, ale nagle zupełnie nie było go słychać, a mimo że jego usta poruszały się jakby mówił, to nie wydobywał się z nich żaden dźwięk. Nauczyciel zupełnie nie zwrócił  na to uwagi, a nawet miał na twarzy coś w rodzaju satysfakcji, wrócił do prowadzenia zajęć. Regulus obejrzał się do tyłu i zobaczył Rabastana, który z zadowolonym uśmieszkiem patrzył na Evana, a w dłoni, która była oparta o blat biurka trzymał różdżkę. Evan próbował wypowiedzieć słowa i chociaż nie było ich słychać,  to nietrudno było się domyślić, że były bardzo wulgarne, wystarczyło spojrzeć na wyraz twarzy chłopaka. Rabastan nic sobie z tego nie robił, więc Evan błagalnie spojrzał na Katy, która wzruszyła ramionami posyłając mu przepraszające spojrzenie.

- I bardzo dobrze. - Powiedział cicho Regulus do Rabastana i obrócił głowę w stronę tablicy. Evan spojrzał na niego rozzłoszczony.

Odczarowali go dopiero po lekcji, kiedy wszyscy już zaczynali się zbierać. 

- Mogliście tak od razu. Nie, nawet nie powinniście tego robić. Jesteście okropni. No bo nie, najlepiej, żebym zamknął mordę, co? - To były pierwsze słowa jakie Evan z wyrzutem do nich wypowiedział, pakując do torby swoje rzeczy. Był naprawdę zdenerwowany, aż Regulusa dopadły wyrzuty sumienia, że mu nie pomógł.

Stracilibyśmy kolejne punkty, a Evanowi nic się nie stało, jak posiedział cicho przez jakiś czas. - Tłumaczył sobie w myślach.

- Mogłeś sam siebie odczarować. - Powiedział Rabastan kierując się powoli do wyjścia razem z Katy. 

- Mogłem sam siebie odczarować.... - Powtórzył Evan. - Aha? To mogłeś mi to powiedzieć! Tak się w ogóle da? - Spytał. Rabastan wzruszył ramionami.

- Ale gdybym ci powiedział to byś się odczarował, a chodziło o to, żebyś tego nie zrobił. - Wzruszył ramionami. Evan spojrzał na niego zarzucając sobie swoją torbę na ramię. 

- Wiesz co? Jesteś dupkiem. - Powiedział do Rabastana. Zazwyczaj przy wypowiadaniu takich, czy podobnych słów po prostu się droczył, jednak nie tym razem. Tym razem mówił całkiem poważnie, a po wypowiedzeniu tych słów szybkim krokiem wyszedł z klasy. Katy spojrzała to na Rabastana, to na Evana, ale w końcu zgarnęła swoje rzeczy i poszła za tym drugim. 

- Co teraz? - Spytał Rabastan odrobinę przybity.

- Historia magii. - Odparł Regulus idąc z nim do wyjścia. - Trzeba przeprosić Evana, bo chyba trochę z tym przesadziliśmy. 

- Ja przesadziłem. Ale nie widziałem innego wyjścia.

Regulus już nic nie odpowiedział. 
Po następnej lekcji dogonił Evana na korytarzu. 

- Hej, Evan. - Powiedział zrównując się z nim, chłopak spojrzał na niego. - Przepraszam za tę akcję na obronie przed czarną magią. Po prostu...

- Nie przepraszaj. - Przerwał mu Evan. - Przecież to nie ty na mnie rzuciłeś to zaklęcie tylko Rabastan. - Uśmiechnął się mściwie. - Ja już mu pokażę co to znaczy zemsta. - Wymamrotał i spojrzał Regulusa zupełnie tak, jakby jego wcześniejsze słowa nie zabrzmiały jak groźba. - Wiem, że może niektórym się wydaje, że za dużo gadam. Ale lepiej gadać dużo niż milczeć. Jakbyś milczał, to tak, jakbyś zgadzał się bezkrytycznie na wszystko co się dzieje wokół ciebie. 

- O czym gadacie? - Usłyszeli głos Katy. Evan spojrzał na nią i machnął ręką. 

- Takie tam. - Powiedział. - Ale to nie ważne. Wiesz co jest ważne? 

- No? Co takiego? - Spytała. Evan wzruszył ramionami.

- Nie wiem, dlatego spytałem ciebie. 

Regulus parsknął śmiechem, bardziej się spodziewał, że Evan zacznie wygadywać jakieś typowe dla siebie rzeczy.

- Ja też nie mam pojęcia. - Stwierdziła Katy. Nagle siostra Evana pobiegła do nich znikąd, jej twarz ozdabiał szeroki uśmiech. 

- Spójrzcie. - Powiedziała i podała Evanowi jakiś pergamin. Cała czwórka zeszła odrobinę na bok, Regulus spojrzał Rosierowi przez ramię, Katy zrobiła to samo. Chłopak rozwinął pergamin, który niemal cały był zapisany dość niestarannie, ale co najważniejsze, u góry była napisana duża i pogrubiona litera W. Evan uniósł brwi.

- Ruthie, przyznaj się od kogo przepisałaś? - Oddał jej pracę. - Bo nie wierzę, że ty się taka mądra zrobiłaś. - Schowała pracę i spojrzała na niego z wyrzutem. Evan roześmiał się krótko i ja przytulił, zmierzwił jej włosy. - Żartuję tylko. Gratulacje. - Ruth też uśmiechnęła się lekko i przytuliła się do niego. 

- No, miałam pomoc. - Przyznała spoglądając na Katy, zbiły ze sobą piątkę. 

- Aha, a więc zmówiłyście się we dwie? - Spytał Evan. - A mi nie chcesz pomagać. - Powiedział do Katy. Wzruszyła ramionami.

- Za stary jesteś. - Odparła na co odpowiedziało jej oburzone prychnięcie. Na korytarzu rozległ się dzwonek. Evan puścił siostrę.

- No, biegnij na lekcje. - Ponaglił ją, a ona szybko zamknęła swoją torbę i oddaliła się. 

*

- W końcu koniec, umieram z głodu. - Powiedział Evan, kiedy wychodzili z klasy po transmutacji.

- Kto ma koniec ten ma koniec. - Wymamrotał Regulus. - Czeka mnie jeszcze mugoloznastwo. 

- To się wypisz. - Powiedział Evan takim tonem, jakby to była najprostsza rzecz na świecie. - I tak ci się nie przyda. 

Regulus wzruszył ramionami, ale nie odpowiedział. Nie chodził na mugoloznastwo bez powodu. Każdemu się wydawało, że miał określony pogląd dotyczący mugoli, taki sam jak większość czarodziejów czystej krwi, tymczasem wcale tak nie było. Nie miał ani złego, ani dobrego zdania na temat mugoli, bo skoro nie wiedział o nich zbyt wiele, to nie uważał, że powinien się wypowiadać. Dlatego chodził na mugoloznastwo - żeby się dowiedzieć. 

Poszli w stronę Wielkiej Sali i kiedy dotarli na miejsce odnaleźli wzrokiem Katy, która siedziała na drugim końcu stołu i rozmawiała z Lucindą Talkalot. Dosiedli się do nich i Evan od razu włączył się w rozmowę w przeciwieństwie do Regulusa, który tylko się jej przysłuchiwał, skupiając się głównie na tym, żeby zdążyć zjeść na tyle szybko, by móc bez pośpiechu dotrzeć do klasy. 

- Idziesz? - Spytał Katy, kiedy jego zegarek wskazywał pięć minut do lekcji. Podniósł swoją torbę z podłogi. 

- Gdzie? - Spytała zdezorientowana. 

- Na mugoloznastwo. - Wstał. Pokręciła głową i napiła się trochę herbaty.

- Wypisałam się. - Wzruszyła ramionami. - Nudziło mnie, więc uznałam, że nie będę tracić czasu. 

Lucinda wstała i wzięła swoją torbę.

- Ja idę. - Oznajmiła i ruszyła razem z nim do wyjścia. Regulus nie znał jej zbyt dobrze, kilka razy wymienili tylko jedno, czy dwa zdania. Jednak kiedy szli rozmowa sama się między nimi nawiązała. 

- Siadaj ze mną. - Powiedział, kiedy weszli do klasy pełnej gryfonów. - Bo wygląda na to, że zostaliśmy jedynymi ślizgonami. 

- I wygląda na to, że jak tak dalej pójdzie to długo tu nie wytrzymamy. - Oznajmiła, zerkając na gryfonów z ukosa i zajmując swoje nowe miejsce. Regulus parsknął śmiechem i usiadł obok niej.

- Jakoś damy radę. Mam nadzieję. - Ostatnie zdanie dodał nieco ciszej, wyciągnął potrzebne rzeczy. 

Tego dnia lekcja zupełnie nie była dla Regulusa nudna, profesor Fersen przyniósł im nawet zdjęcia rożnych mugolskich rzeczy dla lepszego zobrazowania tematu. 

- Nie mógł pan nam po prostu tych rzeczy przynieść? Same zdjęcia są nudne. - Powiedział w końcu jakiś gryfon. Profesor pokręcił głową.

- W szkole jest za dużo magii, takie mugolskie sprzęty by się tutaj po prostu popsuły. - Wyjaśnił spokojnie. 

Na koniec lekcji dostali wypracowanie do napisania na kolejne zajęcia.

- I pamiętajcie - powiedział nauczyciel, kiedy już wszyscy zbierali swoje rzeczy - im więcej rzeczy, których nie ma w podręczniku tym lepiej. Oby tylko poprawnie. - Profesor Fersen bardzo często na lekcjach mówił coś, co było związane z tematem, ale nie było zawarte w podręczniku i bardzo cenił sobie, kiedy ktoś później wspominał o tym w pracy domowej.

- Muszę teraz to szybko napisać, bo nie zrobiłam żadnych notatek, a jak zapomnę o czym mówił to kaplica. - Powiedziała Lucinda, kiedy szli korytarzem w stronę lochów.

- Zawsze można poszukać innych książek. - Stwierdził Regulus i spojrzał na nią. - Poczekaj chwilę. - Poprosił i się zatrzymał, a ona zrobiła to samo. - Masz coś we włosach.

- Gdzie? - Spytała zaczynając przejeżdżać palcami po jasnych kosmykach. 

- Czekaj. - Regulus wyciągnął dłoń w jej stronę. - To jakiś pajączek. - Powiedział wyciągając go z jej włosów i strzepując na ziemię. Dziewczyna skrzywiła się z obrzydzeniem. Nagle ktoś do nich podszedł. Regulus spojrzał w tamtą stronę i zobaczył Jamesa, który spoglądał to na niego to na Lucindę.

- Hej, ty jesteś...? - Spytał takim tonem, jakby już miał wypowiedzieć jej nazwisko, ale zapomniał. 

- Lucinda Talkalot - dokończyła za niego.

- Tak, właśnie, super. - Powiedział nie spuszczając z niej wzroku. - To dobrze trafiłem. Slughorn cię szukał. 

Dziewczyna nie pytała o nic więcej, z pewnością nie podejrzewała, że mogłaby to być nieprawda, pożegnała się z Regulusem i sobie poszła. James spojrzał za nią z pełnym satysfakcji uśmieszkiem. 

- Kłamca. - Powiedział Regulus. James wzruszył ramionami.

- A skąd to niby wiesz? - Skrzyżował ręce na piersi.

- Bo byś nie był taki zadowolony. 

- Cóż, trzeba było się jej jakoś pozbyć. - Uśmiechnął się zadziornie. Regulus uniósł brwi.

- Czyżbyś czuł się zagrożony? - Parsknął. 

- No skąd. - Złapał jego dłoń. - Idziesz ze mną do biblioteki? Muszę na jutro napisać pracę z transmutacji. 

Regulus bez problemu się zgodził uznając, że będzie mógł przy okazji odrobić część pracy domowej i spędzić trochę czasu z Jamesem. Poszedł za nim do biblioteki w pewnym momencie puszczając też jego dłoń. Chłopak spojrzał na niego przez ramię, ale już nic nie powiedział. 

Weszli do biblioteki kilka kroków od drzwi James zatrzymał się, a Regulus zrobił to samo. Potter pomachał w czyjąś stronę, po czym zaprowadził Regulusa do stolika, przy którym siedzieli Lily i Remus. Regulus poczuł się nieswojo, miał spędzić czas z Jamesem, nie spodziewał się, że też z jego znajomymi, których tak naprawdę nie znał. Oczywiście wykluczając Syriusza, ale jego i tak tam nie było.

- Popatrzcie kogo przyprowadziłem. - Powiedział James i zajął miejsce, Regulus trochę niepewnie usiadł obok niego. Lily uśmiechnęła się do niego pokrzepiająco.

- Hej. - Przywitał się Remus odrywając wzrok od książki i spoglądając na nich. 

- No to lecimy. - Powiedział James otwierając podręcznik do transmutacji.

Początkowo Regulus był dość spięty, ale później znalazł wspólny temat z Remusem i bardzo dobrze im się rozmawiało. Chyba aż za dobrze, bo w końcu James zaczął się wygłupiać, żeby zwrócić na siebie jego uwagę. 

- Chyba pora zmienić źródło. - Powiedział w pewnym momencie James, wstając. - Zaraz wracam. 

James poszedł w stronę działów z książkami, Lily spojrzała za nim, po czym pochyliła się lekko w stronę Regulusa. 

- James to arogancki dupek. - Powiedziała. - Ale gada o tobie cały czas. - Regulus zarumienił się, naprawdę się tego nie spodziewał. Remus pokiwał głową.

- Każdego dnia dowiadujemy się od niego jaki to jesteś uroczy, miły i jak to on za tobą szaleje. - Powiedział, a Regulus przeczuwał, że raczej nie powinien o tym usłyszeć. Zaczął się też zastanawiać, czy James mówi takie rzeczy również przy Syriuszu. 

- Ale przy Syriuszu nie piśnie słówka. - Powiedziała Lily, zupełnie tak jakby czytała mu w myślach.

- Taki głupi to on nie jest. - Dodał Remus. Lily parsknęła śmiechem, ale nie próbowała tego podważyć.

- W każdym razie fajnie, że dałeś mu szansę. Nie wydajesz się wcale taki zły jak mówił Syriusz.

Bo nie jestem. - Chciał odpowiedzieć, ale uznał, że nie mu to oceniać, więc zamilkł. 

Lily zerknęła na to, co pisał Regulus.

- Co to? - Spytała. 

- Praca z mugoloznastwa. Na temat tego w jaki sposób mugole przekazują informacje na odległość. - Wyjaśnił. Pokiwała głową.

- Mogę pomóc. - Oznajmiła i nie czekając na odpowiedź zamieniła miejscami rzeczy swoje i Jamesa po czym usiadła na jego miejscu. 

Powiedziała mu o wiele więcej niż było w książce, czy na lekcji i wszystko powoli wyjaśniła, tak żeby Regulus bez problemu mógł napisać pracę. James kiedy wrócił na początku trochę się fochał, ale w końcu po prostu usiadł i wrócił do pisania pracy.
Nawet kiedy już dokończyli naukę, zostali jeszcze w bibliotece i po cichu, żeby przypadkiem nie zdenerwować pani Pince, rozmawiali. James w trakcie tych rozmów zdołał sobie z powrotem wywalczyć miejsce obok Regulusa, bardzo z siebie zadowolony. 

Po jakimś czasie Regulusa zaczynało dopadać zmęczenie, głównie spowodowane faktem, że w nocy nie spał najlepiej. Niewiele myśląc oparł głowę o ramię Jamesa. A James, prawdopodobnie też niewiele myśląc, zaczął głaskać go po włosach. Regulus nie protestował, bo mimo wszystko podobało mu się to, nie przejmował się tym, że był to pewien rodzaj czułości, na który być może nie powinni sobie jeszcze pozwalać.
Im bardziej się przełamywał i przekonywał do bliższych relacji tym mniej przejmował się takimi rzeczami.

- Zmęczony? - Spytał James w pewnym momencie, patrząc na niego.

- Tylko odrobinkę. - Skłamał Regulus. Po prostu nie chciał, żeby się już rozchodzili, wręcz przeciwnie, chciał, żeby jeszcze trochę pobyli razem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro