Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*38.Zapłacisz mi za wszystko*

Miriam

-Słuchaj Martyna, Remigiusz do mnie dzwonił

-Co mnie to

-Pytał o Victorię, bo ona podobno od niego nie odbiera

-Jeszcze raz powiem, oni mnie nie obchodzą-Martyna oburzona walnęła ręką o stół

-No dobrze, czekaj znowu dzwoni-odebrałam telefon

-Halo?Miriam, do cholery, co jest z Victorią?!

-Nie ma jej u mnie

-Jak to nie ma? Jest 22 , gdzie ona jest w tej chwili?

-Nie mam pojęcie, pokłuciłyśmy się

-O co?

-O waszą znajomą

-Nie jestem ich znajomą-odezwała się Martyna pijąc piwo i coś szepcząc sama do siebie

-Cz-czy to Martyna?

-Tak, to ona, a co?-spojrzałam na dziewczynę, patrzała na mnie pytającym wzrokiem

-Dobra, nie ważne, lepiej mi powiedz, gdzie moja narzeczona?!

-Nie mam pojęcia, okej?

-Jak to nie masz pojęcia, czy ty siebie słyszysz? Ona jest w ciąży, nie zna adresu do domu, ani nikogo w pobliżu u kogo miała by spać, jeżeli jej się coś stało, to nie ręcze za siebie-rozłączył się a ja nie wiedziałam co robić, może to naprawdę moja wina, nobo gdzie ona teraz jest?

-Czego on chciał?

-Nie wiem, mówił, że to moja wina, że jej nie ma, że może jej się coś stać

-Jest dorosła

-Ale ona ma dziecko

-Dziecko?

-To ty nie wiesz?

-Eee, niby skąd mam o tym wiedziećm?-złapała się za głowę
-W którym miesiącu ?

-Nie jestem pewna, ale chyba 5

-Mhm... a.. gdzie jest teraz Remigiusz?

-Nie wiem

-Czy ty coś w ogóle wiesz?-naskoczyła na mnie, nigdy się tak agresywnie w stosunku co do mnie nie odnosiła

-Wiem, że jest wkurzony i powiedział, że jedzie właśnie do Gdańska

-Jedzie? Okej, dzięki, wiesz może gdzie mieszka?

-Poco ci ta wiadomość?

-Nie ważne, wiesz czy nie?

-Tak, chcesz adres?

-Chcę, muszę z nim porozmawiać. Długo czekałam i w końcu dam radę

-Czekałaś na co?

-To tylko rozmowa, dobrze?

-No dobrze, masz.. to ich adres -podałam jej kartkę na której Remek zapisał mi kiedyś adres

-Mieszkają razem?

-No tak, w końcu będą mieli dziecko

-To jego pismo?

-Jezu, ty serio jesteś chora

-Dzięki-zmrużyła na mnie oczy i wyszła z mojego mieszkania

**

Remek

Pojechałem prosto do Gdańska, Multi zatrzymywał mnie mówiąc, że na pewno nic jej nie jest. I wtedy uświadomił mi,że może być u jakiejś przyjaciółki i jedyny kto mi przyszedł do głowy do Karol, ale najpierw wolałem się upewnić,że nie ma jej w domu.

Zaparkowałem samochód przed garażem i zauważyłem,że ktoś stoi przed drzwiami. Podbiegłem i złapałem ją za ramię,a ona się odwróciła.

-Martyna?

-Tak, też się cieszę,że cię widzę, mogę wejść?

-Po co?

-Chcę porozmawiać

-Nie mamy o czym

-Mamy, mamy, po prostu mnie wpuść

-Co chcesz? Nie mam teraz czasu, muszę pojechać jeszcze w kilka miejsc

-Szukasz Victorii?

-Tak, więc muszę już iść-poszedłem w stronę kuchni i nalałem sobie pepsi, po czym odstawiłem szklankę na stół i na chwilę przeszłem do salonu zostawiając Martynę samą w kuchnii.

Kiedy wróciłem do miejsca pełnego jedzenia, moja była stała koło blatu i patrzała na szklankę.

-Coś nie tak??

-Em..wszystko okej, możemy w końcu porozmawiać?

Upiłem kilka łyków pepsi i spojrzałem na nią marszcząc brwi. Czego ona nie rozumie w słowach: SZUKAM NARZECZONEJ?

-Nie, nie możemy, przykro mi, może jutro, może nie

-Ale Remek, proszę, jestem wyjątkowo w Gdańsku a ty mnie wyrzucasz

-Nie mam ochoty z tobą teraz rozmawiać, rozumiesz?-oparłem się o blat łapiąc za głowę, zaczęło mi się robić słabo. Oczy same mi opadały i wszędzie widziałem tylko czarny ekran.

-Co ty mi dolałaś?

-Ja? Oszalałeś?

-Tak, ty-zacząłem lekko mamroczeć

-Zapłacicie mi obydwoje za zranienie mnie, za wszystko-to ostatnie słowa, które usłyszałem, a potem nie wiem co było...

#Zaczyna_Się_Drama xx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro