*35.Wyjdziesz za mnie?*
Po prostu kocham ten rozdział i myślę, że wy też go pokochacie.
Wyjątkowo długi, bo wyjątkowa sytuacja xx
Razem z Kingą i wczorajszą ekipą wybieramy sukienke w już 3 salonie. Ona naprawdę ma wymagania. Ja widziałam tyle pięknych sukienek, że miałam bym chyba z 6 na zmianę.
-Chyba znalazłam- dziewczyna wyszła do nas w białej, od pasa rozkloszowanej sukni ślubnej. Na głowie miała długi wianek a cała suknia sięgała do podłogi i ciągnęła się za nią jeszcze metr.
Moje oczy zaświeciły widząc tą piękną sukienkę. Podeszłam do niej i przytuliłam ją mocno. Dziewczyna odwzajemniła uścisk i podeszła do mamy.
-Suknia kosztuje 6 tysięcy, zadam pytanie....czy to w tej sukni wyjdziesz za mąż?-konieta zwróciła się do Kingii
-Tak, to właśnie w niej-Kinga otarła pojedyńczą łzę
-Zapraszam ostatni raz do przymierzalni a potem do kasy -pracowniczka uśmiechnęła się do panny młodej
*
-Jak było?-zapytał Remek
-Nawet, Kinga jest strasznie wybredna
-Mam dla ciebie niespodzianke
-Jaką?
-Jedziemy dzisiaj na kolację
-Do restauracjii?
-Tak, a gdzie indziej byś chciała?
-KFC
-Nie ma mowy
-Ehh, no dobra, jedziemy do restauracjii
-No, i taki lepiej -chłopak wstał z mojego łóżka i podszedł do kolażu
-Wcześniej go tu nie było, prawda?
-Był, moja mama go powiesiła jak mieszkałam u ciebie
-Nie zauważyłem, Karol musi tutaj też być?
-Tak, musi być
-Ubieraj się, przyjadę za dwie godziny-pocałował mnie w czoło i wyszedł z mojego pokoju. Stanęłam w przejściu i patrzałam jak opuszcza mój dom.
Potem weszłam z powrotem do mojego królestwa i oparłam się o drzwi. Co założyć? Mam tylko jedną sukienke pasującą do mojego brzucha. Niech to szlak kopnie.
Ubrałam wczorajszą sukienkę, na szyję założyłam naszyjnik w kształcie serca ze zdjęciami w środku. Włosy ułożyłam w niechlujnego koka, ale potem przypomniało mi się jak to Remkowi spodobał się kłos. Rozpuściłam włosy i zawołałam mamę. Zjawiła się bardzo szybko. Poprosiłam ją o kłosa, a ona zajęła się moimi włosami.
*
Remek rzeczywiście przyjechał po mnie dwie godziny później. Kiedy zapukał do drzwi szybko się przejrzałam w lustrze i otworzyłam mu drzwi. Chłopak stał z różami, pięknymi różowymi różami i patrzał się na buty. Jego włosy jak zawsze ułożone w nieład, ale dzisiaj jakoś tak bardziej przyciągały moją uwagę. Ubrany był w jasno niebieską koszulę i czarne spodnie.
Wyjątkowo elegancko.
-Hej Remek -szepnęłam, a chłopak na mnie spojrzał
Jego źrenice powiększyły się a wzrok wlepił w mój naszyjnik. Potem jechał coraz wyżej aż natrafił na moje oczy.
-P-pięknie dzisiaj wyglądasz kochanie-poprawił czarny krawat i podał mi kwiaty
-To dla ciebie, równo 20
-Dlaczego 20?
-Twoja ulubiona liczba
-Oh..no tak, dziękuję, a powiesz mi gdzie jedziemy?
-Tak, po drodze -złapał mnie za ręke i poszliśmy razem do jego samochodu.
Otworzył mi drzwi i pozwolił na spokojne wejście do środka.
*
Samochód zaparkował przed restauracją, o której istnieniu wcześniej nie wiedziałam. Wyszłam jako pierwsza i popatrzałam na te wszystkie światła dookoła restauracji. Remi wyszedł tuż za mną i spojrzał na mnie po czym się zaśmiał.
-Hm?
-Nic, to śmieszne, że mieszkasz tu od urodzenia a nie wiedziałaś o istnieniu tej restauracjii-zaczął się chichrać
-Bez przesady, nie znam nawet do dzisiaj każdego zakątka Gdańska
-To już nie mój problem, chodź, idziemy -złapał mnie za ręke i zaprowadził do pięknej restauracjii. Nie wiem czy jest taka kiepska i tania, że dosłownie nikogo tu nie ma, czy po prostu dzisiaj nikt nie ma ochoty tutaj jeść.
Nie wysoki mężczyzna z bujnym wąsem podszedł do mnie zabierając torebkę i schował ją do jakiejś wielkiej szafki z kluczykiem, który mi potem podał. Remi uśmiechnął się i zaprowadził mnie do stolika z takim samym numerkiem jak na pozłacanym kawałku metalu.
Odsunął krzesło i poczekał aż usiąde, po czym przysunął mnke bliżej. On zaś usiadł na przeciwko mnie. Skrępowana ciszą wyciągnęłam telefon i sprzawdziłam godzinę.
20:38
-Coś nie tak?
-Jest okej, ale czemu tutaj nikogo nie ma?
-Hmm..-zaczął się śmiesznie rozglądać
-I don't know
-Na każdym stoliku jest tabliczka z napisem zarezerwowane, a nikogo tu nie ma, to krępujące. A może ktoś tu będzie miał jakieś wesele czy Bóg wie co, a my sobie tutaj siedzimy
-Nie wiem, serio, a pozatym chyba jakimś cudem zapłaciłem za ten stolik, więc żadnego wesela nie będzie
-Okej, co zjemy?
-Na co masz ochote?
-Mam ochote na watę cukrową
-A coś nie słodkiego?
-Podaj mi Menu-chłopak odwrócił się w stronę innego stolika sięgając menu
-Proszę
-Dzięki...chyba zjem ryż z warzywami, nic innego mi jakoś nie przychodzi do głowy
-W porządku, zjesz ryż
-A ty?
-Mam ochote na jakieś mięso. Kelner? Ryż z warzywami oraz to... zamówięnie numer 5
-Dobrze, posiłek bedzie gotowy za max pół godziny -poinformował nas i wszedł przez duże drzwi do kuchni. Przez małe okienko widziałam jak kucharze przemieszczali się między sobą i gotowali różne pyszności.
-Nadal nikogo nie ma, może zapytam dlaczego?
-Nie, to bedzie nie grzeczne
-Napewno?-zapytałam jeszcze raz
-Tak, myślę, że ktoś przyjdzie
-No dobra, jestem mega głodna, zresztą mała też-złapałam za brzuch
-Chyba nie wytrzymam 30 minut
-Powiedział max, więc bedzie pewnie szybciej
-Mam nadzieję
*
Restauracja zaczęła się powoli wypełniać ludźmi. Większość z nich miała na sobie jakieś chusty, kapelusze lub Bóg wie co. Remi kończył swoją porcję, a ja ledwo ruszyłam ryż z warzywami. Odechciało mi się jeść.
-Co jest?
-Nic, zaraz zjem
-Napewno?
-Myślę, że nie powinniśmy tu być
-Dlaczego?
-Zobacz..widzisz tych ludzi? Mają inną religię
-Skąd wiesz?
-No wiesz.. chusty na głowie, bandama zasłaniająca całą twarz oprócz oczu
-Nie znamy tych ludzi, więc nie oceniajmy, dobrze?
-Dobrze, idę do toalety, zaraz wrócę
Ruszyłam w stronę toalety. Znaczek czarnego ludzika w sukience widziałam z mojego stolika i ciągnęło mnie tam od 10 minut. Stanęłam przy dużym, ładnym lustrze ozdobionym jakimiś kwiatkami i spojrzałam przed siebie. Widziałam tam zwykłą dziewczynę w trochę zepsutej już fryzurze, ale nadal ładnej. Kłos to był dobry pomysł, chyba mi się spodobał.
Przemyłam twarz zimną wodą i poprawiłam makijaż. Poprawiłam także sukienkę i wróciłam do Remigiusza. Chłopak patrzał jak idę w jego stronę. Nie tylko on na mnie patrzał. Reszta gości restauracji także. Poczułam się nie swojo i trochę przyśpieszyłam kroku
-Wszyscy na mnie patrzą
-Wiem o tym -chłopak wstał kiedy ja usiadłam na krześle
-Bo wiesz, to ja ich tu ściągnąłem
-Co?
-To nasi znajomi...widzisz, przyszli tutaj świętować razem z nami
-Świętować? Z nami? Znajomi?-spojrzałam na ludzi siedzących nie daleko. Wszyscy ściągnęli chusty a ja zauważyłam wśród nich Kingę, moją mamę, Miriam i nawet Luke'a. Jeszcze raz spojrzałam na Remka, który teraz przede mną klęczał na prawej nodze. Czy to ten moment?
Nie świadomie wstałam a moje oczy powiększyły się widząc jak sięga do spodni. W jego dużych rękach trzymał małe pudełeczko, które stopniowo zaczął otwierać nie odlepiając wzroku ode mnie. Kiedy granatowe pudełeczko było już całkowicie otworzone a ze środka oślepiał mnie blask pierścionka Remek w końcu się odezwał.
-Wyjdziesz za mnie?
Płaczę😭😭😭
1136 słów
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro