Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

*35.Wyjdziesz za mnie?*

Po prostu kocham ten rozdział i myślę, że wy też go pokochacie.
Wyjątkowo długi, bo wyjątkowa sytuacja xx

Razem z Kingą i wczorajszą ekipą wybieramy sukienke w już 3 salonie. Ona naprawdę ma wymagania. Ja widziałam tyle pięknych sukienek, że miałam bym chyba z 6 na zmianę.

-Chyba znalazłam- dziewczyna wyszła do nas w białej, od pasa rozkloszowanej sukni ślubnej. Na głowie miała długi wianek a cała suknia sięgała do podłogi i ciągnęła się za nią jeszcze metr.

Moje oczy zaświeciły widząc tą piękną sukienkę. Podeszłam do niej i przytuliłam ją mocno. Dziewczyna odwzajemniła uścisk i podeszła do mamy.

-Suknia kosztuje 6 tysięcy, zadam pytanie....czy to w tej sukni wyjdziesz za mąż?-konieta zwróciła się do Kingii

-Tak, to właśnie w niej-Kinga otarła pojedyńczą łzę

-Zapraszam ostatni raz do przymierzalni a potem do kasy -pracowniczka uśmiechnęła się do panny młodej

*

-Jak było?-zapytał Remek

-Nawet, Kinga jest strasznie wybredna
-Mam dla ciebie niespodzianke

-Jaką?

-Jedziemy dzisiaj na kolację

-Do restauracjii?

-Tak, a gdzie indziej byś chciała?

-KFC

-Nie ma mowy

-Ehh, no dobra, jedziemy do restauracjii

-No, i taki lepiej -chłopak wstał z mojego łóżka i podszedł do kolażu

-Wcześniej go tu nie było, prawda?

-Był, moja mama go powiesiła jak mieszkałam u ciebie

-Nie zauważyłem, Karol musi tutaj też być?

-Tak, musi być

-Ubieraj się, przyjadę za dwie godziny-pocałował mnie w czoło i wyszedł z mojego pokoju. Stanęłam w przejściu i patrzałam jak opuszcza mój dom.
Potem weszłam z powrotem do mojego królestwa i oparłam się o drzwi. Co założyć? Mam tylko jedną sukienke pasującą do mojego brzucha. Niech to szlak kopnie.
Ubrałam wczorajszą sukienkę, na szyję założyłam naszyjnik w kształcie serca ze zdjęciami w środku. Włosy ułożyłam w niechlujnego koka, ale potem przypomniało mi się jak to Remkowi spodobał się kłos. Rozpuściłam włosy i zawołałam mamę. Zjawiła się bardzo szybko. Poprosiłam ją o kłosa, a ona zajęła się moimi włosami.

*

Remek rzeczywiście przyjechał po mnie dwie godziny później. Kiedy zapukał do drzwi szybko się przejrzałam w lustrze i otworzyłam mu drzwi. Chłopak stał z różami, pięknymi różowymi różami i patrzał się na buty. Jego włosy jak zawsze ułożone w nieład, ale dzisiaj jakoś tak bardziej przyciągały moją uwagę. Ubrany był w jasno niebieską koszulę i czarne spodnie.
Wyjątkowo elegancko.

-Hej Remek -szepnęłam, a chłopak na mnie spojrzał
Jego źrenice powiększyły się a wzrok wlepił w mój naszyjnik. Potem jechał coraz wyżej aż natrafił na moje oczy.

-P-pięknie dzisiaj wyglądasz kochanie-poprawił czarny krawat i podał mi kwiaty
-To dla ciebie, równo 20

-Dlaczego 20?

-Twoja ulubiona liczba

-Oh..no tak, dziękuję, a powiesz mi gdzie jedziemy?

-Tak, po drodze -złapał mnie za ręke i poszliśmy razem do jego samochodu.
Otworzył mi drzwi i pozwolił na spokojne wejście do środka.

*

Samochód zaparkował przed restauracją, o której istnieniu wcześniej nie wiedziałam. Wyszłam jako pierwsza i popatrzałam na te wszystkie światła dookoła restauracji. Remi wyszedł tuż za mną i spojrzał na mnie po czym się zaśmiał.

-Hm?

-Nic, to śmieszne, że mieszkasz tu od urodzenia a nie wiedziałaś o istnieniu tej restauracjii-zaczął się chichrać

-Bez przesady, nie znam nawet do dzisiaj każdego zakątka Gdańska

-To już nie mój problem, chodź, idziemy -złapał mnie za ręke i zaprowadził do pięknej restauracjii. Nie wiem czy jest taka kiepska i tania, że dosłownie nikogo tu nie ma, czy po prostu dzisiaj nikt nie ma ochoty tutaj jeść.
Nie wysoki mężczyzna z bujnym wąsem podszedł do mnie zabierając torebkę i schował ją do jakiejś wielkiej szafki z kluczykiem, który mi potem podał. Remi uśmiechnął się i zaprowadził mnie do stolika z takim samym numerkiem jak na pozłacanym kawałku metalu.

Odsunął krzesło i poczekał aż usiąde, po czym przysunął mnke bliżej. On zaś usiadł na przeciwko mnie. Skrępowana ciszą wyciągnęłam telefon i sprzawdziłam godzinę.
20:38

-Coś nie tak?

-Jest okej, ale czemu tutaj nikogo nie ma?

-Hmm..-zaczął się śmiesznie rozglądać
-I don't know

-Na każdym stoliku jest tabliczka z napisem zarezerwowane, a nikogo tu nie ma, to krępujące. A może ktoś tu będzie miał jakieś wesele czy Bóg wie co, a my sobie tutaj siedzimy

-Nie wiem, serio, a pozatym chyba jakimś cudem zapłaciłem za ten stolik, więc żadnego wesela nie będzie

-Okej, co zjemy?

-Na co masz ochote?

-Mam ochote na watę cukrową

-A coś nie słodkiego?

-Podaj mi Menu-chłopak odwrócił się w stronę innego stolika sięgając menu

-Proszę

-Dzięki...chyba zjem ryż z warzywami, nic innego mi jakoś nie przychodzi do głowy

-W porządku, zjesz ryż

-A ty?

-Mam ochote na jakieś mięso. Kelner? Ryż z warzywami oraz to... zamówięnie numer 5

-Dobrze, posiłek bedzie gotowy za max pół godziny -poinformował nas i wszedł przez duże drzwi do kuchni. Przez małe okienko widziałam jak kucharze przemieszczali się między sobą i gotowali różne pyszności.

-Nadal nikogo nie ma, może zapytam dlaczego?

-Nie, to bedzie nie grzeczne

-Napewno?-zapytałam jeszcze raz

-Tak, myślę, że ktoś przyjdzie

-No dobra, jestem mega głodna, zresztą mała też-złapałam za brzuch
-Chyba nie wytrzymam 30 minut

-Powiedział max, więc bedzie pewnie szybciej

-Mam nadzieję

*

Restauracja zaczęła się powoli wypełniać ludźmi. Większość z nich miała na sobie jakieś chusty, kapelusze lub Bóg wie co. Remi kończył swoją porcję, a ja ledwo ruszyłam ryż z warzywami. Odechciało mi się jeść.

-Co jest?

-Nic, zaraz zjem

-Napewno?

-Myślę, że nie powinniśmy tu być

-Dlaczego?

-Zobacz..widzisz tych ludzi? Mają inną religię

-Skąd wiesz?

-No wiesz.. chusty na głowie, bandama zasłaniająca całą twarz oprócz oczu

-Nie znamy tych ludzi, więc nie oceniajmy, dobrze?

-Dobrze, idę do toalety, zaraz wrócę

Ruszyłam w stronę toalety. Znaczek czarnego ludzika w sukience widziałam z mojego stolika i ciągnęło mnie tam od 10 minut. Stanęłam przy dużym, ładnym lustrze ozdobionym jakimiś kwiatkami i spojrzałam przed siebie. Widziałam tam zwykłą dziewczynę w trochę zepsutej już fryzurze, ale nadal ładnej. Kłos to był dobry pomysł, chyba mi się spodobał.

Przemyłam twarz zimną wodą i poprawiłam makijaż. Poprawiłam także sukienkę i wróciłam do Remigiusza. Chłopak patrzał jak idę w jego stronę. Nie tylko on na mnie patrzał. Reszta gości restauracji także. Poczułam się nie swojo i trochę przyśpieszyłam kroku

-Wszyscy na mnie patrzą

-Wiem o tym -chłopak wstał kiedy ja usiadłam na krześle
-Bo wiesz, to ja ich tu ściągnąłem

-Co?

-To nasi znajomi...widzisz, przyszli tutaj świętować razem z nami

-Świętować? Z nami? Znajomi?-spojrzałam na ludzi siedzących nie daleko. Wszyscy ściągnęli chusty a ja zauważyłam wśród nich Kingę, moją mamę, Miriam i nawet Luke'a. Jeszcze raz spojrzałam na Remka, który teraz przede mną klęczał na prawej nodze. Czy to ten moment?

Nie świadomie wstałam a moje oczy powiększyły się widząc jak sięga do spodni. W jego dużych rękach trzymał małe pudełeczko, które stopniowo zaczął otwierać nie odlepiając wzroku ode mnie. Kiedy granatowe pudełeczko było już całkowicie otworzone a ze środka oślepiał mnie blask pierścionka Remek w końcu się odezwał.

-Wyjdziesz za mnie?


Płaczę😭😭😭
1136 słów

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro