*28.Musze sie odlać*
Ewa
Siedzę w restauracji, sama. Czekam, aż Remek wróci wraz z Victorią z łazienki. Dziewczyna poszła tam dobre 10 minut temu, a Remek poszedł jej poszukać. Jest strasznie zazdrosny, nie wiem jak ona może z nim wytrzymać, ale skoro go kocha...
Zaczęłam bawić się jedzeniem. Widelcem skubałam coś w rybie i czekałam, aż któreś z zakochanych wróci i przypomni sobie o moim istnieniu. Ktoś usiadł na krześle na przeciwko mnie. Podniosłam głowę z nad talerza. Siedział tam jakiś brodaty facet i patrzał się w mój biust.
-Jesteś sama?
-Nie
-To czemu siedzisz tu sama?
-Co to pana obchodzi?
-Dlaczego taka piękna kobieta siedzi sama w szykownej restauracji?
-Dlaczego taki facet jak pan, siedzi w takiej szykownej restauracji ?-podniosłam prawą brew i się uśmiechnęłam
-Jesteś nie miła
-Może dlatego, że pan patrzy się na mój biust?
-Nie prawda, chamstwo i oszczerstwo*
-Ochrona? - zaczęłam się rozglądać po restauracji w poszukiwaniu...kogoś
-Jeszcze tu wrócę-facet wstał i poszedł w stronę jakiegoś pustego stolika. Usiadł przy nim i zaczął się rozglądać popijając kawę.
W końcu zauważyłam Victorię idącą w moją stronę. Dziewczyna była ubrana w czarną sukienkę, która pięknie podkreślała jej duży brzuszek. Na nogach miała czarne szpilki, nie za wysokie, bo byłaby wyższa od jej partnera. Dziewczyna uśmiechnięta od ucha do ucha, usiadła na swoim miejscu i poprawiła włosy.
-Co się stało?
-Co?-wyglądała na przestraszoną
-Jesteś uśmiechnięta
-Ah to- znowu poprawiła włosy
-Nic się nie stało
-Gdzie Remek?
-Powinien zaraz przyjść -spojrzała w stronę męskiej łazienki
Po chwili wyszedł z niej Remek, także z wielkim uśmiechem. Usiadł koło Victorii i złapał ją za rękę. Spojrzał na mnie a potem na nią.
-Co?-zmarszczył brwi
-Rozporek -szepnęła wystarczająco głośno, żebym usłyszała
-Oh - zapiął go i się uśmiechnął
-Co wy tacy szczęśliwi? Jeszcze kilka godzin temu obydwoje byliście przybici
-Eeem...tak jakoś wyszło
-Remek, masz krzywo krawat -powiedziałam i zmarszczyłam brwi
-Dzięki -uśmiechnął się
-Oo nie, już wiem co tu jest grane. Czy wy właśnie...w toalecie...? Jesteście niemożliwi-Victoria momentalnie zrobiła się czerwona, a Remek wyszczerzył swoje idealnie równe zęby
-Wybacz -szepnęła
-I ja mam teraz z wami jeść?
-Ewa proszę, ciszej -powiedział Remek
-Zgoda, ale następnym razem, nie puszczę Victorii samej do łazienki -zmierzyłam ich wzrokiem
**
Victoria
Chwyciłam za wacik i zaczęłam zmywać makijaż. Nadal nie mogę zapomnieć dzisiejszego wieczoru kiedy Remek wszedł do mojej kabiny i powiedział, że łazienka jest pusta, bo zamknął ją od środka. Uśmiechnęłam się sama do siebie. To cud, że jestem z moim idolem z "dziecięcych" lat. To tak, jak Alex i Louis. Przecież to trzeba mieć szczęście. Mówią, że ludzie mają szczęście, kiedy wygrywają w lotka. Moim szczęściem było spotkanie Remka. Usłyszałam pukanie do drzwi. W progu stanął Remek. Uśmiechnął się i wszedł do środka.
-Co chcesz?
-Muszę się odlać
-Poczekaj jeszcze chwilę, zaraz skończę
-Muszę teraz -zaczął rozpinać rozporek
-Co ty robisz?
-Muszę się odlać, nie przeszkadzasz mi -odwrócił się w stronę ubikacji i zaczął się odlewać
-Jesteś obrzydliwy-wyszłam z pomieszczenia i poczekałam koło drzwi
Remek otworzył je i zaśmiał się podchodząc do mnie.
-Śpisz ze mną w łóżku a brzydzisz się jak się załatwiam?
-No wybacz -weszłam do środka i zamknęłam się na klucz
**
-Dziękuję, że zgodziłaś się zostać te kilka dni
-Masz wygodniejsze łóżko -wymamrotałam i przykryłam się kołdrą
-Specjalnie takie kupiłem, żeby za bardzo nie hałasowało -uśmiechnął się i przygryzł wargę
-Kiedyś sądziłam, że jesteś typem chłopaka, który jest komputerowcem, wpatrzonym w gry, który zostanie prawiczkiem do późnych lat. Taki, który sam nie całuje, tylko czeka aż zrobi to dziewczyna, bo nie wie kiedy jest odpowiedni moment, albo nie mówi sprośnych żartów
-Dlaczego?
-Taki się wydawałeś, kiedy na Q&A pytali cie na temat Martyny, omijałeś to i odpowiadałeś na kolejne pytanie
-W internecie jestem trochę inny, sama możesz to teraz porównać-dotknął mojego brzucha
-Wyglądasz tak seksownie w mojej koszulce
-W L-ce ledwo się mieszcze przez ten brzuch
-To nie jej wina -uśmiechnął się, boże on ma taki piękny uśmiech
-Kocham kiedy się uśmiechasz
-O tak?-wyszczerzył się
-Tak -zachichotałam i lekko musnęłam jego wargi a on oddał ten delikatny pocałunek
-Dobranoc Remi
-Dobranoc księżniczko
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro