*27.Marzenia Remka*
-Macie pokój dla dziecka?
-Mieszkamy osobno Ewa, zapomniałaś?
-To źle, powinniście razem
-Ona nie chce-Remek wzruszył ramionami i poszedł nagrywać, tak mi się wydaje
-Będziesz nagrywał?-krzyknęłam
-Tak, dlatego nie hałasujcie, proszę -zamknął drzwi
Spojrzałam przed siebie, Ewa siedziała na podłodze i wlepiła swój wzrok we mnie. Zmarszczyłam brwi i obejrzałam się za siebie chcąc dojrzeć rzecz na którą się patrzy. Za mną nie było nic innego jak ściana więc spojrzałam na nią jeszcze raz.
-Co?
-Nie chces z nim mieszkać?
-Chcę, ale uważam, że jak zostanę z rodzicami, będę miała więcej wsparcia i Remek nie będzie musiał nas utrzymywać.
-I tak juz płaci za prąd i wodę, chyba nic się nie stanie jak będzie płacił trochę więcej. A co do wsparcia, to jest twój chłopak, i ojciec dziecka, widać jak się przejmuje i cieszy na temat małej, więc nie rozumiem o co ci chodzi i co ci przeszkadza, aby z nim mieszkać
-Sama nie wiem -nałożyłam nogę na nogę i oparłam się patrząc na sufit
-Nie uważasz, że może być mu przykro?
-Z jakiego powodu?
-Że oddalasz go od dziecka
-Od kiedy go bronisz? Nie jesteś jego adwokatem, tylko moją przyjaciółką. Musimy teraz o tym rozmawiać?
-Nie, ale i tak o tym porozmawiamy, więc ten temat cie nie ominie -wstała i wypakowała swoje ubrania do małej szafki w salonie.
-Będziesz nocowała u Remka?
-A nie mam?
-Myślałam, że u mnie
-A nie będziesz spała tutaj? Aż pojadę?
-Chyba nie
-Skarbie, zostań -usłyszałam głos Remka a następnie jego ręce na moich ramionach, które zjeżdzały coraz niżej aż do łokci potem z powrotem w górę
-Nie nagrywasz?
-Jeszcze nie -podszedł do mnie i pocałował mnie w czoło
-Zostań te kilka dni, dopóki Ewa nie pojedzie, wtedy będziesz mogła już ze mną nie mieszkać -złapał mnie za rękę i zaczął kciukiem masować moje knykcie
-Nie wiem Remek -spuściłam głowę
-Porozmawiajcie, a ja pójdę z psem -Ewa zaczęła się oddalać aż w końcu jej nie widziałam
-Dlaczego nie wiesz?
-Już wystarczająco z tobą mieszkałam i sam dobrze wiesz ile ostatnio się kłuciliśmy
-Wiem o tym, ale wiem też, że ich być nie powinno-lewą ręką dotknął mój brzuch i uśmiechnął się sam do siebie
-Pamiętasz kiedy wskoczyły mi 2 miliony? Gdyby ktoś mi wtedy powiedział, że będe miał dziecko z moją starą przyjaciółką, a na dodatek, to nie byłaby wpadka-znowu się uśmiechnął
-To chyba bym go wyśmiał, ale teraz to moje marzenie, jedno z kilku, które może się spełnić
-Jedno z kilku?
-Tak, jednym moim marzeniem, było abym miał swoje własne cztery ściany szybciej od Wiktorii, drugim było, żebym miał 3 miliony, które już mam, marzyłem też o tobie, w moim łóżku budzę się a przede mną piękna kobieta śpiąca w najlepsze, wtulona w mój tors czując się bezpiecznie, rozumiesz? Tylko mała musi się jeszcz urodzić i będę mógł umierać.
Rozkleiłam się jak małe dziecko. Zaczęłam dosłownie ryczeć, a moje łzy leciały jak w dobrą ulewe. Remek przytulił mnie szepcząc, że mnie kocha i żebym została. Kiwnęłam głową i otarłam łzy. Uśmiechnęłam się do chłopaka i szybko skradłam mu całusa. On jednak chciał więcej i wpił się w moje usta nie dając mi chwili oddechu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro