*25.Pierścionek*
Razem z Miriam (którą poznałam miesiąc temu w parku) poszłam na zakupy do Galerii. Dziewczyna ma piękne brązowe, kręcone włosy sięgające do ramion przez co oglądają się za nią mężczyźni. Włosy dają dużo w wyglądzie, a Miriam jest naprawdę ładna.
Przeglądałyśmy ubrania dla niemowląt. Były tu biękne różowe ubranka, w kucyki, w kropki, w księżniczki. Najbardziej spodobała mi się koszulka z batmanem, no ale cóż...to nie będzie chłopczyk.
-To jest ładne-Miriam podniosła żółte ubranko z koroną na środku
-Czy ja wiem-dotknęłam materiału
-Niby jest okej
-Kochana, to małe dziecko, nie ważne w czym, ważne, że ubrane
-Eh...no tak, ale dobrze wiesz, jak bardzo się tym stresuje
-Nie możesz się teraz stresować, to nie zdrowe dla małej
-Zachowujesz się jak Remek
-To chyba dobrze. A właśnie, kiedy mnie z nim zapoznasz?
-Nie wiem, może za tydzień? Wtedy masz wolne nie?
-Tak, wtedy mam wolne-dziewczyna zajrzała do iPhona
-No to ustalone, on napewno się zgodzi, no bo czemu nie?-uśmiechnęłam się podchodzą do kasy i podając kasjerce ubranko wybrane przez przyjaciółkę. Ostatnio kiedy nie ma przy mnie Ewy, Miriam mnie wspiera. W prawdzie za kilka dni Ewa przyjedzie, ale to dla mnie za mało. Najlepiej gdyby się tu przeprowadziła.
-20 złoty poproszę
-Jasne-podałam kasjerce za ladą pieniądze
*** *** ***
-To Remek?-Miriam wskazała na faceta stojąego przy ladzie w sklepie Apart*
-Nie wiem -zaczęłam się mu przyglądać
-Podejdziemy?
-Ale jak to nie on?
-To popatrzymy na pierścionki -wzruszyła ramionami i ruszyła do sklepu, a ja jak głupia za nią
Chłopak pakował coś do pudełeczka a następnie do torebki. Spojrzałam na jego profil.
-Remek?
-Kochanie -uśmiechnął się blado
-Co tu robisz?
-Ja? Eeee...kupuje dla kumpla obrączki
-Obrączki? Dla kogo?
-Nie znasz go, aktualnie jest na Hawajach i poprosił mnie abym mu wysłał, bo tam nie ma nic -zaczął gestykulować
-Mhm
-A co do tego co tu robię, co TY tutaj robisz?
-Miriam cię dostrzegła i podeszłam
-Miriam?
-Ach, tak. Chciałam was jakoś lepiej zapoznać-podrapałam się po głowie
-To jest Miriam-wskazałam na dziewczynę wgapioną w pierścionki
-Ładna
-Słucham?
-Ładna, ale tobie nawet nie dorównuje-cmoknął mnie szybko i ruszył z torebką do drzwi
-Ja już pójdę, będę czekał w domu, proszę, przyjdź dziś do mnie
-No dobra, a jedziesz od razu do domu?
-Nie, jadę na pocztę- uniósł w górę torebkę z pakunkiem
-Okej...-uśmiechnęłam się
*** *** ***
-Jak na poczcie?
-Trochę musiałem dopłacić, bo tyle kasy ile mi kumpel dał nie starczyło na kupno i wysyłkę
-Dużo dopłaciłeś?
-Nie, z jakieś 50 złotych
-Odda ci?
-Myślę, że tak -uśmiechnął się siadając na kanapie i wołając psa
-No to dobrze, w ogóle kupiłam dla małej ubranko
-Tak szybko?
-No tak, czemu nie? Zostały jedynie trzy miesiące
-Dokładnie trzy miesiące, trzy tygodnie i 4 dni
-Odliczasz?
-Każdą sekundę -puścił mi oczko
-Nawet ja taka dokładna nie jestem, jedyne co to skreślam w kalendarzu dni i to tyle -stanęłam na palcach, żeby dosięgnąć wybranej książki
-Bo ja jestem ojcem
-A co to ma do rzeczy?-odwróciłam się do niego przodem
-Nic, ale myślę inaczej niż kobiety
-No to chyba wiadome, ja myślę o spaniu a facet o seksie
-Co? Nie prawda
-Wcale-usiadłam koło niego i otworzyłam książę na zaznaczonej stronie
-Kampi, czy ja myślę tylko o jednym?
-Nie gnęb psa
-Nie gnębię, rozmawiam z nim po męsku
-To pies
-To mój pies
-Wybacz-uniosłam ręce do góry w geście obronnym
-Wybaczam
-Remek?
-Hmm?-spojrzał na mnie pytającym wzrokiem
-Wiesz na co mam ochotę?
-Na co?-zaczął głaskać psa
-Na naleśniki, z truskawkami i bitą śmietaną-rozłożyłam się na kanapie, zrzucając przy okazji psa i kładąc głowę na jego kolanach
-Naleśniki?
-Taaak, ale takie zrobione przez mojego boskiego chłopaka -podniosłam książkę do góry i zaczęłam czytać czekając na odpowiedź
-Idź do Kerela
-Słucham?
-Nic, nic
-Remek -zmierzyłam go wzrokiem a on szybko mnie pocałował
-Dobra, zrobię ci naleśniki -wstał z kanapy podkładając poduszkę pod moją głowę
-Dziękuje
*Miriam rozpoznała Remka, bo Vicki jej kiedyś pokazała jpg. :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro