XXXVI
Nigdy nie byłem
i raczej nie będę już
zawodowym kowalem.
Dostałem jednak młot,
kowadło i formę zawieszoną
między nimi.
Kazano mi uderzać młotem niczym Thor, by iskry leciały w świat.
Kazano mi kuć i kuć nieustannie, dano mi na to jakiś czas.
Moim największym dziełem, choć wciąż nieukończonym
jest moje życie.
Może jest ono trochę kanciaste,
może nierówne, może dziwne,
ale niespotykane i osobliwe
- bo moje własne.
Bywa, że potem jest okupione, bywa, że krwią zrosić je trzeba dla barwy, bywa że włosy wyrywam z głowy i na oczy widzieć już nie mogę.
Bywa, że patrzę na nie z radością, dumą i werwą skrzącą w oczach, bywa, że jak serce bije mocniej, tak w rytm jego w dzieło uderzam młotem.
Dzieło to jest moje, ono czyni mnie mną. Nie mam i nie zamierzam z tego rezygnować.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro