XVII
Powinienem iść spać...
Ale po co się łudzić?
I tak obudzę się niczym motyl,
tyle że
dokładnie odarty ze skrzydeł
i czerpiący z kwiatu,
wąchając go od spodu.
Uroki bycia potrzebnym
w potrzebującym świecie.
Satysfakcja choć duża,
niewspółmierna do wysiłku,
tego fizycznego
jak i w głowie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro