XLIV
Kruki czyszczą dzioby,
na błysk gładzą czarny frak
i spoglądają z gałęzi łapczywie
na swój przyszły cel.
I wkrótce mnie dorwią,
wysublimowanie tykając
kawałek po kawałeczku
dziobem, jakby nożem tnąc.
Ale to nie problem,
moje ciało będzie pierwszą restauracją w pełni otwartą
w tym pandemicznym roku.
Będę się cieszył
móc w tym uczestniczyć,
nawet tak i w ten sposób.
Z uśmiechem wydając siebie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro