1. Niczym Dementor
Cichy powiew wiatru rozwiał leniwie rude kosmyki Krukonki, która siedziała na brzegu fontanny. Szum wody wprowadzał ją w jeszcze większą melancholie, jakby próbował ją uspokoić. Powiedzieć, że wszystko będzie dobrze... nadaremnie.
Lewa noga dziewczyny swobodnie zwisała, gdy druga była oparta o kolumnę. Rudowłosa zaś, wpatrywała się w księżyc, wzdychając głośno do niego co chwilę.
Robiła tak, gdy coś nie dawało jej spokoju i tak było tym razem.
Sam fakt, że strażnicy azkabanu wtargnęli do pociągu ją nie niepokoił, co samo w sobie było dziwne. Wtedy, gdy byli blisko jej przedziału, podczas corocznej kłótni Ewana z Jackiem, chłód nagle zawładnął jej ciałem i umysłem. Mrok zagłębił się w jej duszę, szukając czegoś i wtedy usłyszała ten śmiech. Znajomy, ciepły, lecz zarazem odległy i cichy. Zobaczyła coś czego... pamiętać niepowinna.
- Wiedziałem, że Cię tu znajdę - dziewczyna drgnęła, na dźwięk głosu Ewana. Poprawiła się na kamieniu, szybko ocierając łzy z policzków. - Powiesz mi co Cię niepokoji, Ava? - zapytał, idąc w jej kierunku
- Tylko po co - odpowiedziała po chwili, biorąc drżący wdech - I tak wszyscy mają mnie za wariatkę... po co im dawać kolejne dowody?
- Nie jesteś dziwna... mówiliśmy już o tym - Blondyn westchnął, zbliżając się do fontanny
- Tak? - dziewczyna odwróciła się do niego. Chłopak zatrzymał się, widząc jej łzy - Słyszałam śmiech, potem głos - Krukonka pokręciła głową - Mówił coś do mnie! - Ava złapała się za głowę - Ja już mam tego wszystkiego dość! Jestem dziwadłem!
- Ej! - szepnął Ewan. Chłopak podszedł do niej, chwytając jej ręce - Nie mów tak. Sama wiesz, że Dementorzy... wchłaniają dobre wspomnienia. Sama wiesz, że Potter zemdlał... - Krukon uśmiechnął się niepewnie, na co Ava parsknęła kręcąc głową. Ewan, uśmiechał się promiennie, jak to miał w zwyczaju. Chłopak uśmiechał się tak często i tak szczerze, że dziewczyna nieraz myślała, że musiał podpisać pakt z samym diabłem, zabierając innym osobą takim jak ona całe szczęście. Niczym Dementor.
Ava otarła łzy, wstając.
- Ale ja... nie mam żadnych dobrych wspomnień - powiedziała, patrząc szklanymi oczami w jego twarz, czekając aż ten coś powie. Cokolwiek.
Ewan spojrzał na nią, puszczając jej rękę. Położył dłoń na jej ramieniu, prowadząc ją w kierunku wejścia. Nie odpowiedział.
- Chodź już... zaraz trzeba będzie odprowadzić pierwszorocznych.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro