Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5. Kolejny sen

Dziewczyna stała pośród śniegu, czując jak i ją częściowo zaczyna pokrywać biały puch. Przymknęła oczy, przyglądając się oddalającej grupce uczniów. Tak bardzo pragnęła chociaż raz pójść z nimi. Pójść i nie musieć jedynie słuchać i wyobrażać sobie jak cudownie wygląda miasteczko pokryte śniegiem, jak wybornie smakuje piwo kremowe w Trzech Miotłach. Jednak pozostało jej jedynie słuchanie. Słuchanie i wyobrażanie sobie. Dostrzegając bliźniaków, Ava schowała się za murem, zdając się jedynie na swój instynkt. Włosy wtedy ścięte do ramion, odgarnęła z twarzy, słysząc jak się z kimś szarpią. Przez murek, tuż obok niej dostrzegła jak za coś chwytają, a zaraz potem tuż przed nimi stoi sam Potter. Rudowłosa zmarszczyła brwi, a jej błękitne oczy zaświeciły się niebezpiecznie. Krukonka oparła głowę o ścianę, gdy bliźniacy Weasley odeszli, a ona zagryzła wargę, aby nie wybiec z ukrycia. Stała zmrożona, nie dowierzając, że to wszystko miała pod nosem. Nie żeby ktoś źle zrozumiał jej zamiary i intencje. Kierowała nią czysta ciekawość. Krukońska żądza wiedzy i chęć bycia jak najlepszą, która tego samego roku zgasła na dobre.  

- Harry - Dziewczyna wyszła zza murka, obserwując zszokowaną twarz Pottera. Poprawiając szalik, podeszła do niego. - Wiem co tam chowasz. Nie musisz kłamać - powiedziała. - Nawet jeśli, to tego nie rób... brzydzę się kłamstwem - szepnęła, gdy wszystko zaczęło znikać.

Znalazła się w swoim starym domu, który zaczął płonąć. Jej rodzice leżeli bez życia na podłodze, a przez ich ciała, z obrzydzeniem przechodzili śmierciożercy. Dostrzegła tam siebie. Skulona w kącie, trzymającą kurczowo w dłoni srebrny łańcuszek. Dom się powoli zaczął płonąć, wraz z rozprzestrzeniającym się pożarem, gdy jeden z zabójców jej rodziców, miał zdjąć maskę z twarzy, obudziła się z krzykiem. Jak w amoku odnalazła starą fotografię jej rodziców, którą jak zwykle odnalazła pod poduszką. Zacisnęła oczy z bezśilności, ocierając policzki z łez. Spostrzegając, że dormitorium było puste, wstała, poprawiając na szyi srebrny wisiorek.

  Dopiero reprezentanci z innych szkół uświadomili jej, że wciąż nie śni. Niczym w amoku szła korytarzem, spoglądając smętnie w jej stopy. Wciąż nie mogła wyprzeć z pamięci widoku tego śmierciożecry. Coś w nim było tak znajomego, a może to kolejna nocna zmora, która nie dawała jej spać?

- Ava? Wszystko dobrze? - Dziewczyan uniosła głowę, dostrzegając Evana, rozmawiającego z jednym z Francuzów. Chłopak patrzył na nią z zaciekawieniem, gdy jej przyjaciel patrzył na nią badawczo.

Dziewczyna odgarnęła włosy do tyłu, które jak zwykle zapomniała związać czy chociaż zarobić z nimi cokolwiek, aby nie opadały jej na twarz. Krukonka przyjrzała się blondynowi, przystępując nerwowo z nogi na nogę.

- Znów miałaś jeden ze swoich snów? - zapytał, na co ta od razu, nerwowo, zaprzeczyła głową.

- Nie, po prostu jestem zmęczona - uśmiechnęła się krótko, gdy Evan chwycił jej twarz w dłonie.

- Kłamiesz. - powiedział, na co ta przekręcając oczami strąciła jego dłonie.

- Evan, nie teraz. Nie na środku korytarza. - mruknęła, cofając się. - Daj mi spokój. - Ava złapała się za głowę, idąc w przeciwnym kierunku.

- Ava! - zawołał ją blondyn, lecz ta zaczęła jeszcze szybciej iść. Nie mogła tego przeboleć, że nic nie pamiętała ze swojej przeszłości. Nie miała praktycznie żadnych wspomnień. I za każdym razem, gdy sobie coś przypominała, jak to stwierdzał Jack, zachowywała się dziwnie. Nie mogła nic na to poradzić. Miała dość tych tajemnic. Chciała wiedzieć. Nie chciała ponownie przechodzić tej rozmowy z przyjacielem.

Dlatego wpadając na Freda, złapała go za szatę, patrząc na niego błagająco.

- Proszę, pomóż mi - szepnęła, czując, że zbliża się do niej kolejny atak paniki. - Jesteś w tym dobry Weasley, znasz jakąś kryjówkę? - zapytała, gdy usłyszała kolejne wołanie blondyna.

Gryfon o dziwo bez zbędnych słów, pociągnął ją za sobą. Nie odeszli daleko, jak ten pociągnął za pochodnię, a jedno z ukrytych przejść w ścianie ukazało mu się. Chłopak wszedł tam pierwszy, a za nim dziewczyna. Przejście od razu się za nimi zamknęło, zagłuszając odgłosy stóp Evana. Miejsce to było o dziwo urządzone. Znajdowało się tu kilka koców oraz wiele pudeł.

- Chowamy się tu z Georgem i Jordanem przed McGonagall... nie wiem czy dobrze robię pokazując Ci naszą kryjówkę Pani Prefekt, ale... - chłopak podszedł do stolika, wyjmując sok dyniowy. - Napijesz się czegoś?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro