8. Dziwny narkotyk
/Per.Dipper/
-Jezu odwal się odemnie!-krzyknąłem.
Wtedy Bill wstał, wziął wózek i poszedł przeszukiwać sklep.
-N-nie Bill...-szepnąłem niesłyszalnie.
-Wszystko twoja wina!-krzyknąłem, gdy Bill zniknął z mojego pola widzenia do prześladującego mnie od rana głosu, który brzmiał dokładnie jak mój głos.
Co moja? Co moja? Przypominam ci, że ja jestem tobą więc jak już to twoja wina.
Ten głos mnie irytował. Przez niego strasznie bolała mnie głowa. Głos brzmiał jak mój, ale bardziej złowrogo.
-Myślisz, że Bill jest na mnie zły?-spytałem opierając głowę o ścianę.
No napewno. A zresztą co cię obchodzi co inni o tobie myślą?
-Czym ty kurwa w ogóle jesteś?-spytałem wkurzony.
Twoją lepszą połową.
Ignorując głos wstałem, chwyciłem za wózek na kułkach i wjechałem pomiędzy jakieś regały. Były tu płatki śniadaniowe i napoje, trochę niżej miód, jakieś Gerberki dla dzieci czy Nutella. Na najwyższej półce stała mąka i kakao, a po drugiej stronie, jajka i ogólnie nabiał.
Wpakowałem do wózka parę opakowań płatków i ze trzy zgrzewki wody. Obróciłem się na pięcie i spojrzałem na regał z nabiałem. Chciałem wziąść jogurty, ale data ważności była do dwa tysiące drugiego roku, a mamy dwa tysiące osiemnasty. Bo przecież kto normalny dowoziłby jedzenie podczas apokalipsy? I czy w ogóle ktoś jeszcze byłby w stanie to robić. Z ciekawości jednak otworzyłem jogurt, lecz niestety zawiodłem się. Sama pleśń. To sama było z mlekiem. Był to chyba regał chłodzony, ale popsuł się. Z ciekawości otworzyłem opakowanie z jajkami. Chwyciłem jedno i rozbiłem o regał. Zdziwiłem się, gdy okazało się, że nie jest spleśniałe. Wrzuciłem więc całe opakowanie do wózka.
To może odrazu zrób naleśniki.
Tym razem głos podsunął mi genialny pomysł. Przeprosinowe naleśniki dla Billa. Genialnie! Wziąłem miód i Nutellę. Żeby sięgnąć po mąkę musiałem lekko podskoczyć, lecz ta niestety spadła mi prosto na twarz przez co była cała brudna od mąki. Przetarłem dłońmi oczy, które szczypały od białego proszku. Co dziwne nie pachniało to jak mąka, a bardziej jak rodzaj jakiegoś leku. Moje ciało przeszły przyjemne dreszcze, serce zaczęło walić jak szalone, a w oczach mi się dwoiło. Nagle wszystko zrobiło się bardziej kolorowe.
-Kurwa co to było-spytałem sam siebie i osunąłem się na podłogę.
Położyłem się na boku i przyciągnąłem kolana do klatki piersiowej. Zaczęło mi się robić zimno, a ciało drgało. Nie potrafiłem przełknąć śliny więc wypływała z moich ust. Chyba w tej mące były jakieś silne dragi. Resztkami zdrowego rozsądku założyłem sobie opaskę na głowę, bo wiedziałem, że za niedługo mogę nie panować nad swymi czynami.
/Per.Bill/
Trafił mi się chyba najgorszy regał były tu same dezodoranty, kosmetyki, perfumy, szampony i podpaski.
Nagle usłyszałem głośne krztuszenie się. Wyszłem z tego działu i poszedłem sprawdzić co się dzieje w innym. Zobaczyłem Dippera, który leżał na podłodze. Miał drgawki, a w ustach pianę. Szybko podbiegłem do niego. I przykucnąłem przy nim. Chwyciłem go za rękę. Nagle ten się uspokoił, ale nadal oddychał szybko.
-Dipper?-spytałem i zacząłem głaskać go po włosach.
Chwilę później ten rzucił się na mnie i powalił na podłogę z naturalną swobodą. Miał na oczach opaskę więc na ślepo zaczął ściągać ze mnie bluzkę. Szybko chwyciłem go za nadgarstki, ale ten zaczął się szarpać. Jego twarz była cała w jakimś proszku. Po zapachu wyczułem, że to jakiś mocny narkotyk.
Spojrzałem trochę niżej.
Cholera. Podniecił się.
Pięknie poprostu. Leży na mnie naćpany i podniecony nastolatek, który usiłuje mnie zgwałcić.
-Dipper jak zaraz nie otrzeźwiejesz to zrobię coś czego nie chcesz-poinformowałem chłopaka, ale nadal się rzucał, a przy okazji zaczął dyszeć.
Widocznie narkotyk był zbyt mocny by dochodziła do niego jakakolwiek informacja.
-Okej, ale nie miej do mnie żalu jak wytrzeźwiejesz-powiedziałem i chwyciłem jego nadgarstki tak bym mógł je trzymać tylko jedną ręką.
Uwaga- tu zaczyna się małe 18+ autorstwa mojego. Yh. Jeśli nie chcesz czytać przewiń do kolejnego pogrubionego napisu.
Drugą rękę przyłożyłem do jego brzucha i powoli zjechałem w dół. Wtedy chłopak przestał się szarpać. Wsunąłem rękę pod jego spodnie i bokserki. Chwyciłem za jego męskość, a ten zamruczał. Zacząłem więc powoli poruszać ręką w górę i w dół na co Dipper jęknął głośno i przeciągle. Szybko wpiłem mu się w usta by przestał wydawać głośnych dźwięków. Po chwili się od niego oderwałem.
-Ciszej kurwa. Ciesz się, że w ogóle ci pomagam-warknąłem szeptem by Robbie nas nie usłyszał.
Ten pod wpływem narkotyku nie wiedział o czym mówię, ale jednak ściszył swoje jęki. Zacząłem poruszać ręką szybciej by przyspieszyć jego orgazm. Chłopak wgryzł mi się w ramię na co syknąłem. Zaczął lekko poruszać biodrami, jakby wykonywana przezemnie czynność mu nie wystarczała. Niestety na chwilę obecną nie będę mu zapawniać tego typu rozkoszy. Musi zadowolić się tym. Puściłem jego nadgarstki, gdy nie stawiał już żadnego oporu. Oplótł ręce wokół mojej szyji i wygiął plecy w łuk. Wplątałem swoje palce w jego włosy.
Nagle Dipper zaskomlał i w tym samym momencie doszedł w moją rękę przez co była cała w lepkiej spermie.
-Już dobrze Dipper-szepnąłem i zacząłem głaskać go po włosach.
Tu kończy się małe 18+.
/Per.Dipper/
Świadomość wróciła do mnie dopiero po usłyszeniu następujących słów:
-Już dobrze Dipper-szepnął i zaczął głaskać mnie po włosach.
Powoli uświadomiłem sobie co się właśnie stało. Zacząłem cicho płakać i oparłem głowę o klatkę piersiową Billa.
-Hey... nic się nie stało. Spokojnie-uspokajał mnie.
Spokojnie. Śmieszne jest tylko to, że podobało się tobie.
Głos, który mnie prześladował tylko pogarszał moją sytuację psychiczną.
-A co tu się dzieje?-usłyszałem głos Robbiego.
Teraz to już w ogóle byłem załamany.
-Zostaw nas samych na chwilę-warknął Bill, który nadal trzymał rękę w moich majtkach.
-Okej pedalskie gołąbeczki-zaśmiał się czarnowłosy.
Usłyszałem oddalajace się kroki. Poszedł.
-B-bill... weź już tą rękę...-mruknąłem zażenowany.
Ten wykonał polecenie, a ja zszedłem z niego i usiadłem na podłodze opierając się o jakiś regał. Zdjąłem opaskę, żeby przetrzeć mokre od łez oczy. Oczywiście nie otwierałem ich, bo obok był Bill. Nagle poczułem wodę na mojej twarzy.
-Trzeba zmyć te prochy z twojej twarzy zanim znowu zwariujesz-powiedział Bill.
Nie odzywałem się.
-Dipper-zaczął, a ja mruknąłem szybkie "hmm?"-Jest okej?-spytał, a ja tylko przytaknąłem.
***
Siedzieliśmy tak dłuższą chwilę.
-Bill ja cię przepraszam... B-bo wcześniej powiedziałem, ż-żebyś się odemnie odwalił-powiedziałem niepewnie.
-Nic się nie stało-odparł, a ja poprostu miałem wrażenie, że uśmiecha się teraz.
Nagle poczułem, że unoszę się nad ziemią. To Bill mnie podniósł, a następnie wsadził do sklepowego wózka.
-C-co ty robisz?-spytałem łapiąc się krat, z których były zbudowane wózki.
-Zakupy-odparł-I właśnie ciebie kupiłem-dodał, a ja poczułem się zażenowany.
-To kup też zupki chińskie, bo twoje "zakupy" mają na nie ochotę-zaśmiałem się.
Ten bez wachania wrzucił chyba cały karton owych zupek.
-Jeszcze jakieś życzenia?-spytał roześmianym głosem.
-No przydałoby się jeszcze trochę żelków, chipsów i Gerberków-stwierdziłem.
-Serio? Gerberki? To może Cię jeszcze nimi nakarmię?-odparł z ironią.
-A byłoby miło-powiedziałem.
I oboje wybuchneliśmy śmiechem.
O tak... nasza zwariowana rodzinka wraca do gry.
A ja się zaliczam?
Nie Głosie. Ty nie. Potem pogadamy Głosie, a narazie się odpierdol.
Jak chcesz "panie swojego losu".
Ostatniej wypowiedzi Głosu kompletnie niezrozumiałem, ale na chwilę obecną nie chcę dostawać jakiejś paranoi tylko dlatego, że słyszę swój własny głos. Poprostu zignoruję to.
-Chłopaki! Odwrót!-usłyszałem spanikowany głos Robbiego.
-Co się dzieje?-spytał Bill.
-Ktoś tu jest!-odparł półkrzykiem czarnowłosy.
Wtedy poczułem, że Bill wyciąga mnie z wózka. Usłyszeliśmy zbliżające się kroki więc Robbie wpadł na pomysł by wczołgać się pod regał co zrobiliśmy. Nagle kroki stały się na tyle głośne, że wiedziałem iż owa lub owe postacie są obok nas.
-Kurwa i gdzie ten pieprzony lek?-spytał ktoś.
Głos wydawał mi się cholernie znajomy.
-No był w mące!-drugi głos, który również wydawał się znajomy.
Bill zasłonił mi w razie czego usta ręką.
-Dobra jak nie ma to spinkalamy stąd, a i przy okazji podpierdzielmy forsę z kasy-odezwał się pierwszy głos, a ja już wiedziałem do kogo należy.
Już chciałem wyjść, ale Bill mi to uniemożliwił. Zacząłem się szarpać, ale to na nic. W pewnym momencie wpadłem na pomysł. Ugryzłem blondyna w rękę na co ten ją zabrał. Szybko wyczołgałem się spod regału, zdjąłem opaskę z oczu, a przed sobą zobaczyłem...
Polsat serdecznie zaprasza na reklamy.
Moje Ludki...
Jak myślicie kogo zobaczył Dip?
I... nie zabijcie mnie za to 18+ xd
Zostaw gwiazdkę, albo nigdy już nie wstawię kolejnego rozdziału.
Bye!^^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro