Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3. Gdzie Bill?

/Per.Bill/

Podbiegłem do krawędzi jezdni. Był tu stromy spadek w dół do lasu. Na ziemi wśród liści leżał Dipper.

-Dip!-krzyknąłem i niczym strzała zbiegłem w dół.

Chłopak był nieprzytomy i ranny, a obok niego stał jeden z tych potworów. Naszczęście to nie był potwór atakujący więc musiała to być, albo klasa D, albo C. Szybko podniosłem chłopaka w stylu panny młodej.
Spojrzałem się za siebie na stromy spadek, na którym szczycie znajduje się ulica.

-Nie ma mowy, żebym go tam zaniósł... nie dam rady-powiedziałem sam do siebie.

Zresztą na ulicach i w miastach jest duże prawdopodobieństwo, że natknę się na wariatów. Spojrzałem w drugą stronę. Las rozciągał się w głąb bez końca. Nagle na drodze stanął mi ten demon klasy C lub D. Wyglądał on jak taki zwęglony człowiek, a czaszka nie była pokryta skórą i mięśniami. W duchu cieszę się, że Dipper nie widzi tym potworów, bo by zwariował.
Demon spojrzał na chłopaka śpiącego na moich rękach i zaczął do niego szeptać. Ja natychmiast cofnąłem się krok w tył. Potwór spojrzał na mnie nienawistnie, a następnie obrócił się w proch, który pofrunął razem z wiatrem.

Oby tylko nie zawołał swoich przyjaciół, albo gorzej... przemówił do wariatów.

Zacząłem iść z chłopakiem przez las bardzo cicho i ostrożnie. Napewno nie jest tu bezpiecznie. Zresztą teraz nigdzie nie jest bezpiecznie.

***

Po dziesięciu minut byłem kompletnie wycięczony i zrezygnowany znalezieniem schronienia. Do tego wszystkiego demony klasy D i C, których to było najwięcej zaczęły zbierać się wokół mnie i szeptać do Dippera. Naszczęście ten spał i nic nie wskazywało by w najbliższym czasie się obudził.

Dlaczego go chronisz?

Demony zaczęły też do mnie przemawiać, ale nic nie mogły mi zrobić.

-Bo chcę-odparłem.

Tylko spójrz na siebie. Wycięczony, cały w ranach. Po co jeszcze męczysz się z tym nędznym stworzeniem? I tak zginie.

-Niedoczekanie wasze-powiedziałem stanowczo, a demony zaczęły się śmiać-Śmiejcie się na zdrowie potwory. Jeszcze przyjdzie czas, że to dziecko będzie górą-dodałem i brnąłem dalej przez las.

Nie rozśmieszaj nas. Co jest w nim takiego wyjątkowego?

Spojrzałem na śpiącego Dippera i odgarnąłem jego opadające włosy z czoła. Zauwarzyłem znamię na czole.

-Wszystko-powiedziałem z uśmiechem, a demony umilkły.

Wpewnym momencie wszystkie obruciły się w pył i uciekły z wiatrem. Mam nadzieję, że ich ucieczka nie oznacza kłopotów.
W pewnym momencie zauwarzyłem domek z drewna.

Co robi dom z drewna w środku lasu?

Podszedłem trochę bliżej i zauwarzyłem, że za domem jest ścieżka co oznacza, że prowadzi ona do wyjścia z lasu.

I wszystko jasne. Domek leśniczego.

Gdy byłem już przy tej chacie z drewna najnormalniej w świecie zapukałem, ale nogą, bo na rękach trzymałem Dippera.

-Czego?!-usłyszałem oschły głos zza drzwi.

-Nazywam się Bill Cipher. Nie posiadam broni, ale mam rannego. Proszę tylko o pomoc dla niego-powiedziałem.

Wiedziałem, że nie mogę przebywać z ludźmi, bo tak jak inne demony zabijam wzrokiem, ale raczej na pytanie "czemu nie patrzę im w oczy" też nie znajdę dobrej wymówki. Pozostaje tylko nadzieja, że chodź jego wpuszczą.

-Nie wiem czy mogę ci ufać-odparł.

-Teraz nikt nikomu nie może ufać-westchnąłem zrezygnowany.

Usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi więc zamknąłem oczy, aby ten człowiek nie oszalał i popełnił samobójstwa przez patrzenie mi prosto w oczy.

-On może wejść. Ciebie nie wpuszczę. No chyba, że otworzysz oczy i nie będą one brązowo-zielone jak u wariatów-powiedział.

Ostrożnie podałem mu chłopaka, a zaraz potem usłyszałem trzask zamykanych drzwi. Ogarnęło mnie zmęczenie więc usiadłem na ziemi i oparłem głowę o drzwi.
Dipper był naprawdę mocno poturbowany i potrzebował natychmiastowej pomocy, której mam nadzieję, że dostanie w tym domu.

-Ciekawe czy mi go odda-zaśmiałem się-Jak nie odda to wezmę go siłą-dodałem i zasnąłem.

***

/Per.Dipper/

Obudziłem się cały obolały. Nic dziwnego wkońcu nie każdy robi sobie sprint z zamkniętymi oczami.
Na mojej głowie czułem coś w rodzaju opatrunków. Nadal miałem oczy zasłonięte opaską. Już chciałem wstać, ale zorientowałem się, że mam przywiązane ręce do czegoś... chyba do łóżka, bo podemną było miękko. Zacząłem się szarpać.

-Spokojnie mały. Jesteś bezpieczny-usłyszałem czyjś głos.

-Kim jesteś?!-krzyknąłem wystraszony.

-Jestem Robbie, a ty chyba Dipper. Kojarzę cię... przed tym całym piekłem na ziemi widziałem cię pare razy-powiedział, a ja poczułem jak siada obok mnie na łóżku.

Usłyszałem dźwięk materiału zamaczanego w wodzie. Nagle poczułem jak ktoś przykłada mi zimy i mokry materiał do kolana na co się wzdrygnąłem.

-Spokojnie mały ja tylko przemywam te rany-powiedział Robbie i poklepał mnie po udzie.

-Proszę rozwiąż mnie-poprosiłem, bo naprawdę się bałem.

-Okey, ale najpierw pokaż oczka-powiedział, a ja poczułem jak ktoś ściąga mi opaskę.

Niepewnie, ale otworzyłem oczy. Nademną był chłopak w wieku dwudziestu lat. Miał czarne włosy i grzywkę opadającą na jedno oko. Na sobie miał czarną bluzę. Czarne rękawiczki bez palców, a w dłoni trzymał latarkę. Włączył ją, a ja natychmiastowo przymrużyłem oczy. Ten rozchylił lekko moje powieki. Patrzył się tak chwilę, a następnie wyłączył latarkę i zaczął odwiązywać moje ręce od, jak się okazało, ramy łóżka. Zacząłem rozmasowywać swoje nadgarstki, a w efekcie je tylko pobrudziłem, bo dłonie miałem brudne od ziemi i lekko zdarte przez upadek na cement.
Czarnowłosy zaczął się śmiać, a następnie chwycił za moją rękę i zaczął ją przemywać. To samo zrobił z drugą.
Nagle mój mózg dał mi kopniaka w dupe uświadamiając mi, że coś jest nie tak.

Gdzie jest Bill?!

-Przepraszam...-zacząłem, a chłopak spojrzał na mnie-Gdzie Bill?-spytałem.

-Kto?-zapytał Robbie.

-Bill... Bill Cipher-tłumaczyłem.

-A mówisz o tym, który cię tu przyniósł? Nie chciał otworzyć oczu więc go nie wpuściłem. Prawdopodobnie sobie poszedł-powiedział.

Ogarnął mnie strach. Natychmiastowo zerwałem się na równe nogi i lekko kulejąc szukałem wyjścia, gdy mi się to udało otworzyłem drzwi. Zobaczyłem Billa, który na szczęście miał zamknięte oczy i spał. Szybko go wciągnąlem do środka i przytuliłem.

-Co ty robisz?!-krzyknął Robbie i szybko zamknął drzwi frontowe.

Chwycił mnie za kaptur od bluzy i szarpnięciem odciągnął od Billa do tyłu.

-Co się...-Bill złapał się za głowę i podniósł, ale nie na długo, bo Robbie walnął go z pięściu w brzuch przez co Bill upadł na kolana.

-Bill proszę nie otwieraj oczu! To cywil!-powiedziałem.

-Jak mam kurwa nie otwierać jak mnie atakują?!-wycharczał blondyn.

Czarnowłosy kopnął Billa pod ścianę, usiadł na nim okrakiem, szarpnął za włosy w swoją stronę i przystawił nóż do szyji.

-Albo otworzysz oczy i udowodnisz, że nie jesteś wariatem, albo poderżnę ci gardło-zagroził i docisnął nóż do szyji blondyna, aż poleciała krew.

Bill zaczął się śmiać.

-Mam otworzyć? W porządku... zaraz sam sobie wbijesz nóż w gardło-powiedział i już miał otworzyć oczy.

-Bill nie!-wydarłem się-Nie otwieraj oczu... proszę-dodałem ciszej, a oczy mi się zaszkliły.

Chciałem do nich podejść, ale gdy tylko wykonałem ruch Robbie wycelował drugim nożem we mnie.

-Albo zaraz powiesz mi o co chodzi, albo go zabiję Dipper-powiedział, a ja myślałem, że zaraz ze stresu zemndleję.

-Dipper nic nie mów i zamknij oczy-powiedział Bill.

Blondyn oddychał powoli i nie stawiał oporu Robbiemu. Za to mi serce waliło jak szalone, a ręce drżały.

-Bill nie pozwalam ci otworzyć oczu-powiedziałem.

-A widzisz inne wyjście? Zabije go i będzie po sprawie, dlatego proszę zamknij oczy-powiedział z nieludzkim spokojem.

-Przecież mogę mu powiedzieć!-krzyknąłem.

-Nie możesz, bo ci nie pozwalam cholera zamykaj te oczy!-odkrzyknął.

-Cisza!-wrzasnął czarnowłosy i mocniej przycisnął nóż do gardła blondyna przez co ten syknął z bólu.

Patrzyłem na to z przerażeniem.

-Daję ci ostatnią szansę Dipper. Ufam tobie, ale jemu nie. Co z nim jest nie tak?-spytał spokojnym tonem by bardziej mnie nie stresować.

Szarpnął Billa za włosy jeszcze raz.

-Nic nie mów. Zamknij oczy, a ja to załatwię-powiedział demon równie spokojnym tonem co jego napastnik.

-Powiedz, albo on zginie-rozkazał Robbie.

A ja milczałem. Nie wiedziałem co powiedzieć. Prawdę? Ale czy wtedy go zabije? A może pozwolić Billowi zabić Robbiego? Nie wybaczyłbym sobie.

-Okey już znam twoją odpowiedź Dipper. W obec tego jestem zmuszony do zabicia tego człowieka-powiedział.

Oderwał nóż od szyji Billa, uniósł rękę w górę i szybkim ruchem prawie wbił w serce blondyna, gdy...



POLSAT :D

Moje Ludki

Jak narazie się podoba?

Zostaw gwiazdkę, albo Robbie zabije Billa.

Bye! ^^


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro