22. Zmienię świat dla Ciebie.
/Per.Bill/
-Nie podchodź, bo cię zabiję!-
Jednak ja nie posłuchałem się go. Szybko podbiegłem do niego, a próbując wyszarpać mu broń z rąk pocisk trafił prosto w sufit roznosząc po całym pokoju donośny huk i nagle przypomniałem sobie. Może nie wszystko, ale większość. Jednak na razie zachowam to tylko dla siebie. Potem słyszałem tylko niespokojny oddech Dippera. Korzystając z okazji zabrałem pistolet z jego rąk i odłożyłem na wysoką półkę, a następnie wróciłem do siedzącego na łóżku, a bardziej rozkładanej kanapie chłopaka stając przed nim bardzo blikso. Cały czas miał zamknięte oczy co mnie nie zdziwiło. Uśmiechnąłem się smutno i przejechałem dłonią po jego włosach, a następnie trzymając za tył jego głowy popchnąłem ją lekko w swoją stronę tak, że czołem dotykał mojego torsu. Zaczął drżeć.
-P-przepraszam-wyszeptał przez łzy.
-Wybaczam-odparłem i ponownie zacząłem głaskać go po włosach.
-T-ty nie rozumiesz-westchnął pociągając nosem.
-Rozumiem-odpowiedziałem stanowczo.
-Nie! T-ty nie wiesz co ja widziałem, gdzie ja byłem, co się dowiedziałem, co przeżyłem!-mówił łamiącym się głosem.
-Wiem Słonko-w moich oczach pojawiły się łzy.
-Nie wiesz!-zarzucił krzycząc przez płacz.
-Wiem, że jesteś synem Lucyfera-odparłem spokojnie, a po tych słowach w pokoju zapanowała cisza.
Nawet oddech Dippera stał się spokojniejszy, ale nadal wystraszony.
-Z-zabij mnie, proszę zabij-wyszeptał ledwo słyszalnie.
-Nie zrobię tego mój Jelonku-westchnąłem.
-Błagam zabij-widziałem, że wpadł w panikę.
Domyślam się, że do tej pory wypierał się w własnych myślach tego, że jest demonem, synem Lucyfera. A więc moje słowa musiały być dla niego jak kubeł zimnej wody po przebudzeniu.
-Zabij mnie teraz! Jestem złem! Jednym z nich!-krzyczał.
-Dipper!-wrzasnąłem na co chłopak zamilknął.
Podniosłem go, a on owinął nogi wokół mojej talii, a ręce wokół szyji i szlochał. Ja uspokajająco kołysząc chłopaka zacząłem mówić spokojnym głosem:
-Nikt tu nikogo nie zabije. To, że jesteś demonem nic nie zmienia. Nie jesteś zły, masz dobre serce. Po prostu cię skrzywdzono. Bardzo, bardzo skrzywdzono-
-S-skazałem własną, nic nie winną siostrę na wieczną mękę.
P-posłuchałem się o-ojca i chciałem cię...-był załamany.
-Shh. To nie twoja wina, to twój ojciec ci tak namieszał przez co cię skrzywdził-tłumaczyłem.
-B-Bill przepraszam-szepnął.
/Per.Dipper/
Naprawdę chciałem go zabić. Jestem potworem. Boję się. Boję się sam siebie. Chcę nie istnieć. Już nie chcę tu być. Chcę najlepiej wymazać sobie pamięć i cofnąć się wstecz o sześć lat, aby jeszcze raz zobaczyć promienną twarz mamy, siostrę obgadującą chłopaków razem z jej koleżankami i chichocząc, wujaszka Stana, który siedzi na starej kanapie wystawionej przed domem z browarem w ręku i wywalonym brzuchem, wujka Forda, który siedząc w piwnicy naszej chaty pracuje i mimo, że nikt nie wiedział nad czym pracuje wszyscy cenili i wspierali go w tym. Chcę zobaczyć Wendy, która śmiejąc się unosi moją niebiesko-białą czapkę wysoko tak, abym nie mógł jej dosięgnąć. Chcę te chwilę spowrotem. Wtedy tak beztrosko letnim wieczorem przy cykaniu świerszy i natrętnych komarach użądzaliśmy sobie bitwy na pistolety z wodą, albo gdy późną nocą na tarasie przy świetle dochodzącego z domu starsi użądzali sobie spotkania, a my, dzieciaki, nie chcąc spać pytaliśmy się czy możemy pobawić się na podwórku z psem sąsiadów, bo akurat przyszedł. Niby nic, a jednak oddałbym wszystko żeby znowu doznać uczucia tej beztroski.
-B-Bill przepraszam-szepnąłem-J-ja już naprawdę nie chcę żyć na takim świecie-mówiłem.
-Obiecuję ci, że zmienię świat dla ciebie, ale błagam zaufaj mi i nie rób nic głupiego-powiedział łamliwym głosem, czyżby płakał?
-Nie da się go zmienić-odparłem-Za późno-dodałem.
-Na zmiany nigdy nie jest za późno Dipper-powiedział.
Dlaczego? Dlaczego musi być takim optymistą? To mnie wkurza, ale daje mi nadzieję. Choć wiem, że złudną. On pozwala mi wierzyć. Nawet jeśli ta wiara jest bezsensowna. Jednak pomaga. Pomaga w brnięciu dalej.
-Jesteś jakimś aniołem-przyznałem.
-Dlaczego tak uważasz?-zachichotał i zaczął całować moją szyję więc odchyliłem ją do tyłu i zacząłem cicho mruczeć.
-Bo zawsze potrafisz mnie pocieszyć. Jesteś jak światełko w tunelu-odparłem i lekko syknąłem, gdy przygryzł moją szyję by następnie zassać się w tamtym miejscu i pozostawić ślad w postaci malinki.
-Może i jestem aniołem, może i nie. Ważne, że mogę być blisko ciebie-wyszeptał.
Ta chwila, też jest piękna. Chcę żeby tylko takie były w życiu. Nagle usłyszeliśmy trzask drzwi odbijających się od ściany, a w pokoju pojawił się
Polsacik
Moje Ludki
Przepraszam, że nie było i że rozdział krótki, ale mam kryzys twórczy.
Chcę postawić komuś znicz... hefalumpxx [*]. Oby ta osoba jeszcze zawitała na Wattpada.
Tym razem trochę smutne Bye~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro