Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

22. Zmienię świat dla Ciebie.

/Per.Bill/

-Nie podchodź, bo cię zabiję!-

Jednak ja nie posłuchałem się go. Szybko podbiegłem do niego, a próbując wyszarpać mu broń z rąk pocisk trafił prosto w sufit roznosząc po całym pokoju donośny huk i nagle przypomniałem sobie. Może nie wszystko, ale większość. Jednak na razie zachowam to tylko dla siebie. Potem słyszałem tylko niespokojny oddech Dippera. Korzystając z okazji zabrałem pistolet z jego rąk i odłożyłem na wysoką półkę, a następnie wróciłem do siedzącego na łóżku, a bardziej rozkładanej kanapie chłopaka stając przed nim bardzo blikso. Cały czas miał zamknięte oczy co mnie nie zdziwiło. Uśmiechnąłem się smutno i przejechałem dłonią po jego włosach, a następnie trzymając za tył jego głowy popchnąłem ją lekko w swoją stronę tak, że czołem dotykał mojego torsu. Zaczął drżeć.

-P-przepraszam-wyszeptał przez łzy.

-Wybaczam-odparłem i ponownie zacząłem głaskać go po włosach.

-T-ty nie rozumiesz-westchnął pociągając nosem.

-Rozumiem-odpowiedziałem stanowczo.

-Nie! T-ty nie wiesz co ja widziałem, gdzie ja byłem, co się dowiedziałem, co przeżyłem!-mówił łamiącym się głosem.

-Wiem Słonko-w moich oczach pojawiły się łzy.

-Nie wiesz!-zarzucił krzycząc przez płacz.

-Wiem, że jesteś synem Lucyfera-odparłem spokojnie, a po tych słowach w pokoju zapanowała cisza.

Nawet oddech Dippera stał się spokojniejszy, ale nadal wystraszony.

-Z-zabij mnie, proszę zabij-wyszeptał ledwo słyszalnie.

-Nie zrobię tego mój Jelonku-westchnąłem.

-Błagam zabij-widziałem, że wpadł w panikę.

Domyślam się, że do tej pory wypierał się w własnych myślach tego, że jest demonem, synem Lucyfera. A więc moje słowa musiały być dla niego jak kubeł zimnej wody po przebudzeniu.

-Zabij mnie teraz! Jestem złem! Jednym z nich!-krzyczał.

-Dipper!-wrzasnąłem na co chłopak zamilknął.

Podniosłem go, a on owinął nogi wokół mojej talii, a ręce wokół szyji i szlochał. Ja uspokajająco kołysząc chłopaka zacząłem mówić spokojnym głosem:

-Nikt tu nikogo nie zabije. To, że jesteś demonem nic nie zmienia. Nie jesteś zły, masz dobre serce. Po prostu cię skrzywdzono. Bardzo, bardzo skrzywdzono-

-S-skazałem własną, nic nie winną siostrę na wieczną mękę.
P-posłuchałem się o-ojca i chciałem cię...-był załamany.

-Shh. To nie twoja wina, to twój ojciec ci tak namieszał przez co cię skrzywdził-tłumaczyłem.

-B-Bill przepraszam-szepnął.

/Per.Dipper/

Naprawdę chciałem go zabić. Jestem potworem. Boję się. Boję się sam siebie. Chcę nie istnieć. Już nie chcę tu być. Chcę najlepiej wymazać sobie pamięć i cofnąć się wstecz o sześć lat, aby jeszcze raz zobaczyć promienną twarz mamy, siostrę obgadującą chłopaków razem z jej koleżankami i chichocząc, wujaszka Stana, który siedzi na starej kanapie wystawionej przed domem z browarem w ręku i wywalonym brzuchem, wujka Forda, który siedząc w piwnicy naszej chaty pracuje i mimo, że nikt nie wiedział nad czym pracuje wszyscy cenili i wspierali go w tym. Chcę zobaczyć Wendy, która śmiejąc się unosi moją niebiesko-białą czapkę wysoko tak, abym nie mógł jej dosięgnąć. Chcę te chwilę spowrotem. Wtedy tak beztrosko letnim wieczorem przy cykaniu świerszy i natrętnych komarach użądzaliśmy sobie bitwy na pistolety z wodą, albo gdy późną nocą na tarasie przy świetle dochodzącego z domu starsi użądzali sobie spotkania, a my, dzieciaki, nie chcąc spać pytaliśmy się czy możemy pobawić się na podwórku z psem sąsiadów, bo akurat przyszedł. Niby nic, a jednak oddałbym wszystko żeby znowu doznać uczucia tej beztroski.

-B-Bill przepraszam-szepnąłem-J-ja już naprawdę nie chcę żyć na takim świecie-mówiłem.

-Obiecuję ci, że zmienię świat dla ciebie, ale błagam zaufaj mi i nie rób nic głupiego-powiedział łamliwym głosem, czyżby płakał?

-Nie da się go zmienić-odparłem-Za późno-dodałem. 

-Na zmiany nigdy nie jest za późno Dipper-powiedział.

Dlaczego? Dlaczego musi być takim optymistą? To mnie wkurza, ale daje mi nadzieję. Choć wiem, że złudną. On pozwala mi wierzyć. Nawet jeśli ta wiara jest bezsensowna. Jednak pomaga. Pomaga w brnięciu dalej.

-Jesteś jakimś aniołem-przyznałem.

-Dlaczego tak uważasz?-zachichotał i zaczął całować moją szyję więc odchyliłem ją do tyłu i zacząłem cicho mruczeć.

-Bo zawsze potrafisz mnie pocieszyć. Jesteś jak światełko w tunelu-odparłem i lekko syknąłem, gdy przygryzł moją szyję by następnie zassać się w tamtym miejscu i pozostawić ślad w postaci malinki.

-Może i jestem aniołem, może i nie. Ważne, że mogę być blisko ciebie-wyszeptał.

Ta chwila, też jest piękna. Chcę żeby tylko takie były w życiu. Nagle usłyszeliśmy trzask drzwi odbijających się od ściany, a w pokoju pojawił się


Polsacik

Moje Ludki

Przepraszam, że nie było i że rozdział krótki, ale mam kryzys twórczy.


Chcę postawić komuś znicz... hefalumpxx  [*]. Oby ta osoba jeszcze zawitała na Wattpada.

Tym razem trochę smutne Bye~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro