Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

17. Ja nie mam brata

/Per.Dipper/

Dźwięk rozsuwającego się suwaka wywołał u mnie lekkie dreszcze.

-B-Bill?-spytałem.

-Nie zgadłeś-zaśmiał się głos, który dobrze znałem.

Powoli otworzyłem oczy i zobaczyłem Chłopca. Kompletnie nie miałem pojęcia jak i skąd on się tu wziął, ale mimo to cieszyłem się trochę, bo go lubię. Jednak bardzo ciekawi mnie jak on się tu znalazł?

-Chłopiec? Co ty tu robisz?-poczochrałem młodego po jego roztrzepanych włosach i uśmiechnąłem się przyjaźnie.

-Chciałem cię odwiedzić, dlatego szukałem ciebie tak długo, aż znalazłem-odparł uradowany.

-Ty też słyszałeś te strzały?-spytałem podnosząc chłopca i kładąc go na swoje kolana.

-Tak. Przestraszyłem się ich-odparł.

Wydawał mi się on lekko podejrzany choć kompletnie nie wiem dlaczego. Spojrzałem na niego. Jego oczy wydawały się czegoś szukać, jakby prześwietlając mnie na wylot. Było to dziwne uczucie gdy tak wpatrywał się we mnie, ale przecież nie rozkażę mu przestać się patrzeć. Po pierwsze to niegrzeczne, po drugie to jeszcze dziecko. Wariat, ale dziecko.

-Gdzie ten cały Bill?-spytał po chwili malec tym samym wyrywając mnie z chwilowego zamyślenia.

-Bill poszedł sprawdzić co to za dziwne wystrzały-odparłem.

Bardzo chciałem, żeby wrócił jak najszybciej. Najlepiej zaraz, teraz.

-Czyli jesteś tu sam?-wypytywał mnie.

-Ja nie jestem sam. Ty też tu jesteś-zaśmiałem się na co on lekko się uśmiechnął.

Wydawał się być ucieszony informacją, że nikogo więcej nie ma jednak uśmiech z jego twarzy po chwili zniknął, a on sam stał się poważny.

-Wiesz... śniło mi się, że zabijesz Billa-powiedział i spojrzał mi w oczy.

Poczułem się niezręcznie, a serce zaczęło mi szybciej bić z powodu dziwnego strachu. Jego wzrok wyglądał tak, jakby on sam sugerował mi, abym to zrobił. Nie chcę zabić Billa. Nie mogę. Nie potrafię. Zbyt silne są moje uczucia do niego bym mógł jakkolwiek go zranić. Chce wierzyć, że mój rzekomy ojciec Lucyfer był tylko snem, i że jego prośba co do zabicia Billa też była tylko moją wyobraźnią, ale nic na to nie wskazuje.

/Per.Bill/

Idziemy już z Robbim przez ten cholerny las chyba od godziny. Chcieliśmy sprawdzić co to za strzały, a w efekcie się zgubiliśmy. No super. Plusem jest to, że aktualnie jest około godziny szóstej nad ranem i w lesie jest jaśniutko, ale to i tak żadne pocieszenie w porównaniu do masy minusów naszej obecnej sytuacji. Minusem jest na przykład stale towarzyszące mi i chyba Robbiemu też zimno. On to jeszcze pół biedy, bo ma czarną bluzę z kapturem , no ale taki ja dla przykładu chodzę sobie w czarnej podkoszulce.  Inny minus to te jebane demony. Ale największy minus to fakt iż zabłądziliśmy. Mam nadzieję, że Dipperowi nic nie jest i grzecznie czeka sobie w namiocie na nasz, no nie oszukujmy się i tak niepewny powrót. Ale ja się nie poddam.

-Bill przyznaj, że zabłądziliśmy-mruknął czarnowłosy.

-Cicho! Dobrze wiem gdzie idę-warknąłem podirytowany dalej prowadząc chłopaka przez jak mi się wydawało niekończący się las.

-Mmm... nie, nie wiesz-odparł Robbie.

Na te słowa przystanąłem. Zacisnąłem usta w wąską linie i spojrzałem na niego.

-Masz racje. Nie wiem-przyznałem.-Ale za to ty wiesz napewno-dodałem ironicznie.

Zanim zdążył mi cokolwiek odpowiedzieć usłyszeliśmy szelest, po którym nastąpiła głucha cisza. Robbie zamilkł, a ja wypatrywałem wśród drzew kogoś lub czegoś. Nic się jednak nie działo. Jednak w razie czego wyrwałem Robbiemu z ręki metalowy kij, bo gdyby nagle jakiś Wariat czy inny niedźwiedź wyskoczył zza krzaków to coś mi się wydaje, że czarnowłosy z zerowym polem widzenia nie byłby dobrą obroną. No, ale tarcza byłaby z niego idealna.

-Ej! Oddawaj to w tej chwili ty kurwiu!-krzyknął i zaczął wymachiwać rękami na oślep w poszukiwaniu mojej osoby, a co za tym idzie jego skradzionej broni, chociaż ja ją tylko pożyczyłem, prawdopodobnie nie oddam.

Szybko położyłem dłoń na jego ustach.

-Nie krzycz kurwa, a co jak tu ktoś jest?!-wysyczałem przez zęby-Ty serio jesteś debilem-dodałem.

Czarnowłosy polizał moją rękę myśląc, że w ten sposób ją zabiorę jednak nie wywarło to na mnie większego wrażenia. Dopiero, gdy chłopak postanowił mnie ugryźć zabrałem szybko dłoń i syknąłem z bólu.

-Oszalałeś?!-krzyknąłem głośno i to nawet bardzo głośno.

Sam sobie zakryłem usta dłonią, a w myślach zacząłem przeklinać swoją skrajną głupotę.

-I kto tu jest debilem?-prychnął Robbie-W każdym razie jeśli coś lub ktoś tu był to teraz napewno nas słyszał-dodał.

Nagle usłyszeliśmy kichnięcie. Chwyciłem pewniej za kij baseballowy i wypatrywałem wśród drzew tego kogoś. I zauważyłem tego kogoś. Jego ramie było widoczne zza drzewa.

-Pokaż się!-warknąłem.

Na mój rozkaz osoba posłusznie wyszła zza drzewa. Był to chłopak z wyglądu lekko przypominający mnie. Miał błękitne oczy, bladą cerę i lekkie piegi. Na sobie miał zwykły, niebieski sweter i dżinsy. Najbardziej zaciekawiła mnie jego fryzura, a bardziej kolor jego włosów. Były niebieskie. Grzywka opadała na jedno oko. Wariatem być nie mógł, bo wariaci mają oczy, jakby pomieszane. Na przykład zielony połączony z brązowym. no, ale człowiekiem też być nie mógł ze względu na to, że ze spokojem spoglądał na demony. Sam chłopak wydawał się być... smutny?

-Czego chcesz?-spytałem powoli zmierzając w jego stronę.

-Bracie-szepnął.

-Jaki "bracie"?-zapytałem.

-Ty jesteś moim bratem-odparł ze spokojem powoli do mnie podchodząc.

Jego słowa bardzo mnie zdziwiły.

-Ja nie mam brata-syknąłem i uniosłem kij do góry z zamiarem wycelowania nim w chłopaka.

ten zasłonił szybko głowę rękami.

-Przepraszam! N-nie chciałem cię zdenerwować-powiedział łamliwym tonem.

Nastąpiła chwila ciszy przerywana jego płaczem. Nawet Robbie stał grzecznie i milczał co było do niego nie podobne, bo już dawno powinien rzucić jakimś tekstem.

-Z-zabrali ci pamięć i zesłali tu na dół, a-ale ja tęskniłem. Wiem, że masz t-teraz misję, ale chciałem cię zobaczyć-powiedział po chwili dość pewnie, ale jednak się jąkając.

Opuściłem moją broń i spojrzałem na niego nierozumiejącym wzrokiem. Miałem w głowie jeden wielki znak zapytania, a myśli przypominały burze.

-Gościu o czym ty pieprzysz?-spytałem.

/Per.Dipper/

Siedzieliśmy w tym pierdolonym namiocie, już którąś godzinę z rzędu, a po Billu i Robbim, ani śladu. Martwiłem się cholernie. Wcześniej tego nie zauważyłem, ale widziałem, że Chłopiec miał przy sobie jakąś czarną torbę, w której trzymał swoje ręce.

-Co robisz?-spytałem lekko nieprzyjaznym tonem, który wynikał z mojego niepokoju i braku snu.

Malec uśmiechnął się i wyciągnął z torby pistolet. Prawdziwy pistolet. Wtedy wiedziałem, że to on był sprawcą tych wystrzałów. Przeraziłem się trochę, bo jednak dziecko z bronią nie wróży nic dobrego, no i w dodatku to dziecko jest Wariatem. Byłem też zły na niego, bo to właśnie prawdopodobnie, a raczej napewno przez niego Bill i Robbie poszli do lasu i najpewniej się zgubili.

-O-Odłóż to-powiedziałem powoli wyciągając rękę na przód i jednocześnie lekko cofając się na siedząco don tyłu.

Chłopiec dokładnie przyjrzał się broni.

-Dlaczego miałbym to zrobić?-spytał z szyderczym uśmieszkiem na twarzy.

Nie rozumiałem co się z nim stało. Myślałem, że mogę mu ufać, a tu proszę co się okazuje. Bałem się. Bałem się jak cholera, że strzeli we mnie tym samym kończąc mój żywot.

-T-To jest niebezpiecznie. Odłóż to, proszę-spokojnym, jednak przestraszonym tonem prosiłem go.

Ten prychnął i wycelował bronią we mnie. Serce biło mi jak szalone, w oczach się dwoiło. Przełknąłem nerwowo ślinę.

-Błagam-szepnąłem.

-Pamiętasz co ci mówiłem w piekle?-spytał łapiąc za spust.

-J-Jak to? P-przecież ciebie tam nie było-wydukałem.

-Ojca od przebraniem nie poznajesz? Myślałem, że jesteś bardziej bystry-zaśmiał się.

Lucyfer? To on? Ale jak? To nie możliwe!

-N-Nie strzelaj. Błagam-powiedziałem.

-Bo co? Boisz się, że pójdziesz do piekła diabełku?-spytał ironicznie.

Zanim zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć on nacisnął na spust, a pocisk z pistoletu trafił




POLSAT

Moje Ludki

Przepraszam, że nie było rozdziałów zwalę to na wene XD

W ogóle komuś podoba się ta rakowa książka?


Zostawcie gwiazdkę, albo Dipper umrze.

Jak myślicie kogo zobaczył Bill? I czy pocisk trafi w Dippera czy może chybi?

Bye!^^



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro