Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

• 25 •

25 grudnia

Antoni wariował. Słyszał głos.
Matka szeptała do niego spokojnie.
A on udawał, że nie słyszy.
Matka mówiła do niego donośnie.
A on udawał, że nie słyszy.
Matka krzyczała do niego przeraźliwie.
A on udawał, że nie słyszy.

Więc ona zaczęła wątpić, czy rzeczywiście ją pamięta.
Pamiętał, ale... nie chciał. Wolał zapomnieć. Przecież tak jest prościej. Lepiej nie pamiętać. Lepiej egzystować w spokoju niż żyć w strachu.

Już nie siadał na dachu.
Choć może robił to, gdy nikt nie widział?
Przestał pić kawę.
A może robił to gdzieś, gdzie miał spokój i wścibskie oczy nie mogły go zobaczyć?
Nie przechadzał się w ciemnym płaszczu po sennej Warszawie.
Lecz przecież nie wiem wszystkiego.
Grał tylko, gdy nikt nie patrzył.
Gdy nikt nie słyszał.
A może tylko udawali, że nie słyszą? Może tkwili w swoich własnych oknach i nadstawiali uszu spragnionych jego melodii?

Antoni po prostu przestał żyć. Choć przecież nie umarł. Nie tak naprawdę.  Ale wewnętrznie.
Dusił się w samym sobie.
Szkoda tylko, że nikt nie widział.
Że nikt nie pomógł mu wygrzebać się z otchłani śmierci.
Ten mężczyzna zapadał się coraz szybciej, na powrót stając się tym małym Antonim. Jednak nadal nikt nie wyciągnął pomocnej ręki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro