Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Łamacz, nocna wizyta i Alya

Marinette
Po wyjściu Chat Noira spojrzałam na zegar. Kurde! Miałam tylko 20 min by się ogarnąć do szkoły.

Nie miałam czasu, by szukać swojej marynarki i getrów, więc złapałam pierwsze lepsze dżinsy i skórzaną kurtkę. W biegu spięłam włosy w dwie kitki  i biegiem na lekcje!

Spóźniłam się tylko dwie minuty. Niestety zaczynaliśmy chemią, a że Mendeleiev to stara jedzą, wpisała mi uwagę. Ugh! Jak ja nienawidzę tej baby!

Usiadłam na swoim zwykłym miejscu, obok Alyi. Czułam na sobie wzrok, całej klasy, pewnie przez mój niecodzienny ubiór.

Rozglądnęłam się po klasie. Od razu zauważyłam brak pewnego zielonookiego blondyna. Ciekawe co się stało.

Adrien wpadł do klasy pięć minut przed przerwą. Miał rozczochrane włosy i sińce pod oczami. Lekko też krzywił się przy jakimkolwiek ruchu. Gdy tylko wszedł do klasy i dostał opieprz od Mendeleiev, jego wzrok od razu powędrował na mnie. W jego zielonych oczach dostrzegłam zdziwienie.

- Hejka, Marinette - uśmiechnął się krzywo i usiadł do ławki.

Jezu ludzie, mam zawał. Adrien się ze mną przywitał. Ze mną! Juuuupi!!!

Do końca lekcji byłam w boskim nastroju. Nawet Chloe nie wyprowadziła mnie zrównoważonego tymi swoimi głupimi docinkami.

Wychodząc z budynku szkoły poczułam, jak ktoś łapie mnie za nadgarstek. Szybko się odwróciłam, mając zamiar mu przyłożyć. Powstrzymałam się w ostatniej chwili.

- Oh...hej Nathaniel.

- Cz...cze... cześć M..mari...marine..tte.

- Co tam?

-Eeeeeeejasiechcialmespytacczypojfzieszzemnanakawe

- Co? Wolniej, nic nie rozumiem - posłałam mu uśmiech.

- Eee, bo j..ja się chciałem s...spytać czy pójdziesz ze mną na k...ka... kawę - odetchnął głęboko. Popatrzyłam na niego zdziwiona. Lubiłam Natha ale tylko jako kolegę no i jeszcze Adrien...
Blondyn stał teraz po drugiej stronie sali i rozmawiał z Nino.

- Ja... przepraszam cię Nathaniel, ale nie mogę...  to znaczy to nie tak że cię nie lubię po prostu już ktoś mi się podoba.

Smutny chłopak spuścił głowę.

- Aha.. to okej - odwrócił się i odszedł. W tym momencie Alya podeszła do mnie.

- Czego chciała od ciebie tą pedałkowata sarna? - zapytała wrogo. Ona NIE znosiła Nathaniela. No tolerowała go.

- Pytał czy się z nim umówię - mruknęłam niewyraźnie.

- No i jak? - zapytała mulatka

- No nie zgodziłam się, no. Powiedziałam mu, że ktoś już mi się podoba - wzrok Alyi momentalnie powędrował do pewnego zielonookiego blondyna stojącego w kącie sali.

Zaśmiała się.

- Dobra Alya, to ja lecę wiesz, mamy kupę zadania, co nie?

- Tak, tak do zobaczenia Marinette!

Gdy tylko znalazłam się w swoim pokoju, od razu zabrałam się za lekcję.
Ludzie! Kto wymyślił matematykę. Z chęcią pogratuluję mu głupoty, a następnie przywalę w łeb niczym Roszpunka.

Tikki oczywiście siedziała na moim telefonie i dzielnie mnie dopingowała.

Gdzieś tak około godziny 19 usłyszałam przerażający huk. Dochodził z bardzo bliska. Wyjrzałam przez okno.

Pod drzwiami naszej rodzinnej piekarni, stal rudowłosy chłopak z pistoletem na kulki w ręku i czerwoni czarnym stroju.

- Marinette Dupain - Cheng!! Odrzuciłaś mnie!!! Teraz ja ci pokażę jak to jest cierpieć. Może najpierw twoi rodzice? A potem ten wspaniały chłoptaś w którym jesteś ZAKOCHANA!?!?!? - wszystko to wykrzyczał dając szczególny nacisk na ostatnie słowo. O nie! To Nathaniel. Nie wiedziałam, że aż tak bardzo mi zależy na tej kawie!

- Tikki kropkuj! - mała biedroneczka wskoczyła do kolczyków, a po chwili stałam już przed rudowłosym chłopakiem.

- Nathaniel uspokój się. Nie jesteś sobą.

- Oh, któż to nas odwiedził? - oparł się nonszalancko o jedną z latarni, bardzo przypominając przy tym Czarnego Kota.
- nasza ukochana Biedroneczka! Oddaj mi swoje miraculum po dobroci, a może twoje złamane serduszko będzie mniej bolało! - uśmiechnął się złośliwie.

- Nigdy! - złapałam swoje yo-yo i zakręciłam nim tworząc tarcze - Nathaniel...

- Nie jestem Nathaniel - przerwał mi rozwścieczony chłopak - jestem Łamacz Serc i złamie każde zakochane serce w tym mieście, a najbardziej będzie bolało złamane serduszko Marinette Dupain-Cheng!!! - zaśmiał się złowieszczo. Gdzie jesteś Chat?

W tym momencie za mną wylądował koci bohater. Oho, o wilku mowa!

- Witaj, My Lady - przywitał się Chat Noir z szelmowskim uśmiechem. Przewróciłam oczami.

- Chat, to nie czas na żarty! Sądzę, że akuma jest w pistolecie.

- A co z Marinette? - zapytał z troską. Aww, to było nawet słodkie, że się tak o mnie martwił.

- Spokojnie, jest bezpieczna. Na razie zajmijmy się akumą - wskazałam podbródkiem na Nathaniela.

- Tak jest My Lady - zasalutował i zaczął się bić z Łamaczem Serc. Walka trwała. Co jak co, ale zakumanizowany Nathaniel umiał się bić. W końcu wyczerpana użyłam swojej tajemnej mocy.

- Szczęśliwy Traf! - wykrzyknęłam a w ręce wpadła mi wielka, tekturowa postać przedstawiająca...mnie? W sensie, że mnie jako Marinette?

Rozejrzałam się szybko. Już wiedziałam co miałam robić. Postawiłam tekturową kopię, za rogiem, tak że było widać tylko kawałek nogi, a potem dałam znak Chatowi. Zrozumiał i przestał walczyć.

- Łamczu Serc, wygrałeś! - krzyknęłam podnosząc ręce do góry. Kot podszedł w moje ślady - dostaniesz nasze miracula, ale najpierw wykończ Marinette! Jest tam! - wskazałam na tekturową nogę wystającą zza rogu. Dał się nabrać, bo opuścił broń i zaczął się diabelsko śmiać. Mój towarzysz broni wykorzystał to i przechwycił pistolet. Złamał go na pół. Reszta poszła rutynowo.

Po skończonej akcji skleiliśmy żółwika. Musiałam zwiewać, bo zostały mi tylko dwie minuty. Że względu na to, że Chat nie musiał korzystać z kotaklizmu obiecał, że zostanie z rudowłosym i z nim pogada.

Żeby przez przypadek nie naprowadzić mojego partnera na to kim jestem, poleciałam w przeciwną stronę i po jakimś czasie zawróciłam. Podeszłam do balkonu od drugiej strony i wyczerpana padłam na podłogę. W tym momencie nastąpiła przemiana zwrotna.

- Tikki weź sobie ciasteczka sama, nie mam siły nawet kiwnąć małym palcem u nogi - burknęłam, zanim kwami zdążyło się upomnieć o pokarm.

Na dworze jest już ciemno, walka z akumą zajęła nam ładnych parę godzin. A ja jeszcze mam lekcję...
O nie...! Zadanie z matematyki!

Usiadłam przy biurku i przysypiając kończyłam zadanie domowe. W pewnym momencie usłyszałam ciche stukanie. Zignorowałem je i dalej zajmowałam się durnymi cyferkami.

Stukanie w okno stało się głośniejsze.
Zdenerwowana podeszłam do okna i gwałtowny odsunęłam zasłony. O mało się nie przewróciłam, gdy dostrzegłam za oknem, zielone, jarzące się w ciemności tęczówki Chata.

Otworzyłam okno.

- Chat Noir! Wystraszyłem mnie! - bohater zgrabnie wślizgnął się do mojego pokoju, ale skrzywił się przy tym.

- Wybacz, księżniczko - złapał moja lewą dłoń i złożył na jej delikatny pocałunek. Cholera, znowu się zarumieniłam.

- Co cię do mnie sprowadza, Kocie?

- Chciałem zobaczyć czy wszystko ok po ataku akumy, pogadać, podziękować...

- Za co? - spytałam głupio. Przy Chacie uaktywnia się mój talent zadawania głupich pytań. Przy Adrienie zresztą też tylko 10x bardziej.

- Za wczorajszą gościnę - uśmiechnął się i oparł o biurko.

- Nie ma za co. Zostaniesz?

- Jasne - wyszczerzył swoje białe zęby - na noc?

- Oj nie zapędzają się Chat - zaśmiałam się - jak już to możemy obejrzeć jakiś film.

- Okej - bohater wzruszył ramionami.

- Poczekają przyniosę coś do jedzenia.

Zeszłam do kuchni. Złapałam colę, dwie szklanki i przygotowałam miskę popcornu. Ogólnie ta cała sytuacja była bardzo dziwna. Nie licząc wczorajszego wieczoru, z Chatem, jako Marinette gadałam tylko raz, gdy walczyliśmy z Ilustrachorem, a dzisiaj on siedzi sobie u mnie w pokoju i będziemy oglądać raz film!

Czuje się jakbym znała go od wieków, a nie tylko z misji, jako Ladybug.

Gdy wróciłam do swojego pokoju, kot siedział na różowej wersalce tej samej co wczoraj. Przestawił ja tak by była przodem do monitora.

- Jaki film oglądamy? - zapytał biorąc.ode mnie pocporn i zajadając się nim.

- Nie wiem. Jakiś horror? - zaproponowałam.

Chat zerknąłem mnie zdziwiony.

- Nie będziesz się bała?

- Co tym? Nie mam 5 lat tylko 16 - zaśmiałam się, a Kot razem ze mną. Blondyn wybrał jakiś film i usiadł obok mnie. Nakrył nas kocem. Co prawda siedzieliśmy pod jednym, ale ja z jednej on z drugiej strony. Zero dotyku czy przytulania. Raz tylko zetknęliśmy palcami sięgając po popcorn.

Po skończonym filmie Chat powiedział:

- Muszę, już wracać do domu księżniczko - uśmiechnął się smutno.

- Odprowadzenie cię na balkon - złapałam pierwszą lepszą bluzę i wyszłam za Chatem przez klapę. Spojrzał na mnie z wyrzutem.

- Będziesz chora - ostrzegł mnie.

- Oj ty się mam nie przejmuj gadaj lepiej jak twój bok - zaśmiałam się. Nie sztucznie czy jakoś tak. Całkiem naturalnie.

- Trochę boli. Strasznie utrudnia normalne funkcjonowanie. Ale gdyby nie ty to było by po mnie. Wykrwawilbym się na śmierć. Jeszcze raz dziękuję, księżniczko.

- Nie ma za co Chat. To była przyjemność - posłałam mu promienny uśmiech.

- Dobranoc księżniczko​ - poraz enty w tym tygodniu pocałował jej dłoń. Tym razem przytrzymał usta na jej skórze odrobinkę dłużej.

- Dobranoc Chat - koci bohater zasalutował, puścił jej oczko po czym odwrócił się i zniknął w ciemnościach.

----------------------

Rano miałam okropny problem ze wstaniem. W końcu nie ma dziwne, siedzieliśmy z Kotem chyba do trzeciej w nocy.

Nie wiem jakim cudem to zrobiłam, ale szybko się ogarnęłam i byłam w szkole 15 min przed czasem.

Przed szkołą stali już Alya, Nino i Adrien.

- Hejka - podeszłam do nich. Wow, Mari nie zająknęłaś się przy Adrienie. Sukces!

- Hej Mari - odpowiedziała jednocześnie cała trójka. Chwilę staliśmy w niezręcznej ciszy, aż w końcu Alya się odezwała.

- No, to jak Mari, kiedy w końcu dowiemy się, że masz NOWEGO CHŁOPAKA? - specjalnie dała nacisk na dwa ostatnie słowa

Zamurowało mnie. Co jakiego chłopaka? Ja nie mama chłopaka!

Chłopcy patrzyli na mnie ze zdziwieniem, w oczach Adriena czaiło się też niezrozumienie.

- C...co? Alya, o czym ty bredzisz? Ja nie mam ch... chłopaka - no i jednak nie jąkanie się było chwilowe.

Dziewczyna spojrzaja na nas z pewnym uśmiechem.

- To jak wytłumaczysz mi to - podsunęła mi pod nos swój telefonz zdjęciem wyświetlonym na ekranie. Na zdjęciu  widać było mój  balkon, mnie i Chata, podczas gdy ten całuje moją rękę na pożegnanie...

Hejka!!!

3 rozdziały napisane wciągu jednego dnia
*otwiera szampana*
możemy świętować!!!!

Rozdział jest dłuuuuugaśny, ale mam nadzieję, że się spodobał.

Jeśli tak zostaw po sobie jakiś ślad!

Do następnego 😘😘😘

stingingrose

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro