Oskarżenia, Kot i powtórka z rozrywki
Dziewczyna podeszła do blondyna i obejrzała go krytycznie. Potem klapnęła na kanapę między nim a Marinette. Państwo Agreste dyskretnie się zmyli.
- Jestem Valeria. Byłam u swojego dziadka przez ostatnie dwa dni, miałam przyjechać w sobotę...Nie wiem czy wiecie, ale czekam tu na takiego jednego snoba, Adriena Agreste. Jakoś nie mam szczególnej ochoty z nim pozować, to pewnie kolejny rozpieszczony dzieciak. Trochę podobny do ciebie - odwróciła głowę w stronę w stronę modela - macie może żarcie? Pizzę najlepiej. W szkole dla modelek karmili nas jak króliki, sałatka z dodatkiem sałatki, no i jeszcze może czasami sałatka dla urozmaicenia. To wiecie może gdzie ten snob, bo jakoś nie mam szczególnej ochoty czekać na jakiegoś rozpieszczonego dzieciaka.
Nastolatkowie patrzyli na nią ze zdziwieniem. Adrien przygładził włosy, a Marinette zaśmiała się cicho i wysunęła dłoń w stronę brunetki.
- Marinnete Dupain - Cheng - włoszka uścisnęła jej rękę. Odwróciła się do chłopaka.
- Adrien Agreste - zielonooki posłał jej bezbłędny uśmiech. Dziewczyna podskoczyła na kanapie.
- O Jezu, przepraszam! Zazwyczaj nie obgaduję ludzi w ich obecności, ale nie wiedziałam, że to ty. Można to przyjąć na moje usprawiedliwienie!
Marinette wstała z kanapy.
- To może ja już pójdę - zabrała swoje rzeczy i przeszła do drzwi. Może to dobrze, że Valeria przyjechała? Adrien w końcu sobie kogoś znajdzie, a jego mama przestanie ją napastować.
- To cześć, Marinette. Daj mi jutro w szkole swój szkicownik, moja mama bardzo chce go zobaczyć.
Granatowowłosa nie odpowiedziała, po prostu wyjęła z torby biały brulion i rzuciła blondynowi przez pokój. Zwinnie go złapał.
- To do zobaczenia!
Wyszła z willi. Myślała o tym co przed chwilą zaszło. O co chodziło im z tymi wąsami??? Gdy doszła do swojego domu, za nią rozległ się huk, a zewsząd napłynęła szkarłatna mgła...
W tym samym czasie w wielkiej willi państwa Agreste, Adrien po raz setny mówił swojej nowej koleżance, że w pełni ją rozumie i już nie musi go przepraszać
- Ale ja naprawdę nie wiedziałam, wybacz mi - zdenerwowany blondyn nie wytrzymał i zatkał jej ręką usta.
- Nic się nie stało, ok? - oliwkooka pokiwała głową. Chłopak zdjął rękę z jej ust.
- Pachniesz camembertem.
- Ostatnio jadłem - przeklęty Plagg! czy on nie może jeść czegoś innego? Na przykład ogórków kiszonych? Chociaż nie, chyba jednak lepszy ten ser. Jak by się wytłumaczył ojcu, z tylu słoików ogórków?
Jego rozmyślania przerwał potężny huk dochodzący z daleka i czerwona mgła za oknem. Chłopak nie zwracając uwagi na Valerię, wybiegł z pokoju i zatrzasnął się w swoim własnym.
-----------------------
Po chwili dwójka paryskich bohaterów w lateksowych kostiumach skakała z dachu na dach. Na miejsce szybciej przybyła Biedronka i w tym momencie stała na katedrze Notre Dam przypatrując się mgle i czekając na swojego partnera.
- Dzień dobry, M'Lady
- Cześć Chat. Co z twoją mamą?
- Nie wiem, nie widziałem jej. Znając ją zaraz będzie - chłopak zaśmiał się cicho. Skierował swój wzrok na dół, na czerwoną mgłę, pełzającą po ulicach Paryża.
- Wkraczamy?
- No, ba!
Razem z Biedronką zeskoczyli z dachu. Już po chwili okazało się to dużym błędem. Przedzierali się przez dym, nic nie widząc. Po jakimś czasie Ladybug potknęła się o wystającą kostkę brukową i upadła. W duchu przeklinając swoją niezdarność, zaczęła pomału podnosić się z podłogi. Gdy już stała na równych nogach, podniosła głowę i odskoczyła przestraszona. Otóż tuz przed swoim nosem, zauważyła jarzące się tęczówki Chata. Ten wyprostował się i uśmiechnął pogardliwie.
- No, proszę proszę. nasza ukochana Bug-niezdara. A może powinienem powiedzieć Marinette? Czy to nie jest twoje prawdziwe imię? - spojrzał na nią z obrzydzeniem. - Jak ja mogłem z tobą chodzić? Tak perfidnie mnie okłamać. Zabawić się moim sercem
Dziewczyna upadła na kolana. W jej oczach zebrały się łzy. Miał rację. To wszystko była jej wina. Okłamała go, a teraz on znał prawdę. Dowiedział się i postanowił wszystko skończyć. Świat zamazał się, a ona z trudem oddychała. Wszystko straciło kolory, świat stał się szarą plamą. Czarny Kot dalej stał nad nią wyprostowany patrząc na nią z dumą i pogardą. Myślała, że jej serce pęka na miliony kawałeczków...
I w tym momencie to zobaczyła. Fioletowy motyl, radośnie trzepoczący skrzydłami. Leciał prosto w jej kierunku. Ale nie przejęła się tym. Chciała o wszystkim zapomnieć, chciała być w tym momencie zakumatyzowana...
Zamknęła oczy czekając na głos Władcy Ciem, zatopić się w swoim smutku, a potem obudzić się i niczego nie pamiętać...
- Kotaklizm! - czarną sylwetkę Chata, przesłoniła inna... Chata? Blondyn wyciągnął rękę pełną mocy i dotknął nią akumy. Ta rozsypała się w proch, który rozwiał wiatr. Chat wyciągnął srebrny kij zza pasa i podbiegł do granatowowłosej dziewczyny dalej zwijającej się z bólu na chodniku. Pociągnął ją za rękę. Spojrzała na niego ze łzami w fiołkowych oczach, a następnie zdziwiona zerknęła za jego plecy. Stało tam teraz zaledwie widmo Kota, z rozmytymi brzegami, dalej szepcąc jej imię
- Marinette... Marinette... - zjawa zniknęła.
- Ladybug? Już w porządku? - spytał prawdziwy Chat mierząc ją przenikliwym spojrzeniem. Na twarzy miał zawiązaną czarną bandanę, tak że teraz cała była skryta. Dziewczynie po policzkach poleciały łzy. Wtuliła się w bohatera, a on zaskoczony objął ją ramionami.
- Nie mamy czasu. To mnie długo nie uchroni - wskazał na swoją zasłoniętą twarz. Wysunął kocikij i wywindował ich nad mgłę i zaczął skakać po dachach, niosąc kropkowaną dziewczynę. Po chwili trzymając granatowowłosą na rękach wylądował na czubku wieży Eiffla, gdzie czekała już Pawica. Ona również miała na twarzy bandankę w kolorze jej stroju, a gdy zobaczyła zapłakaną Biedronkę, zapytała:
- Dopadło ją?
Chat w odpowiedzi tylko pokiwał głową i postawił dziewczynę na ziemi.
W tym momencie bohaterce zrobiło się wstyd. To ona zawsze miała być niezawodna i miała umieć znaleźć wyjście z każdej sytuacji. A tymczasem, gdyby nie kot leżałaby tam dalej u stóp nieistniejącego bohatera, próbując poskładać swoje połamane serduszko.
To ona miała być prawdziwą bohaterką. Wszyscy trzej mieli być prawdziwymi bohaterami. A tymczasem poległa tylko ona...
Kobieta podeszła do niej i przytuliła ją.
- WC-et lubi się powtarzać. Sama miałam kiedyś taką misję. Jezu widziałam wtedy jak moja ówczesna partnerka Queen Bee zdradza mnie i zabiera mi miraculum. Na szczęście pojawiła się wtedy ta prawdziwa i mnie uratowała. Ta mgła...pokazuje nasze najgorsze lęki, najczęściej związane ze sprawami sercowymi lub bliskimi nam osobami. Ja pewnie bym teraz zobaczyła, że Gabriel odkrył gdzie chowam skarpetki... o tak to by była tragedia! Stamtąd już niewiele kroków do tego gdzie chowam pieniądze. A wtedy zostałabym obskubana doszczętnie, między pieniędzmi zazwyczaj chowam miraculum!!!
- Mamo! - wyjęczał Chat - jeszcze w ogóle zdradź jej nasze nazwisko i imiona, wtedy będzie jeszcze lepiej.
- Oj, no dobrze, już dobrze - mruknęła pod nosem blondynka - a teraz czas ratować Paryż! - wykrzyknęła z nową energią i podała Ladybug bandanę. Ta przewiązała ją sobie wokół twarzy.
- Mgła działa tylko, kiedy się ją wdycha. Chustka pomoże na chwilkę, ale nie na długo - dopowiedział Kot, z już mniejszym entuzjazmem - co widziałaś?
Zarumieniła się i streściła wszystko, pomijając parę mało istotnych fragmentów takich jak jej tożsamość, lub to, że chłopak z nią zerwał...
- Następnym razem jak coś takiego zobaczysz, uciekaj, albo obij mu w tę jego widmową buźkę - wtrąciła Pawica.
- Ja też mam coś takiego zrobić? - zapytał chłopak w czarnym lateksie, krzywiąc się
- W twoim wypadku proponowałabym ucieczkę. I tak nie dałbyś rady walnąć Marinette...Nawet tej widmowej.
- Co? - zapytała zdziwiona dziewczyna. Poczuła ciepło w klatce piersiowej. Ale zaraz się opamiętała. Akuma nadal pałęta się po mieście, pamiętaj, nakazała sobie.
Jej partner już otwierał usta, by odpowiedzieć, ale wtedy z dymu wyleciał mały kształt zawisł na chwilę, w powietrzu, a potem przemówił grubym, zachrypniętym głosem...
Hejka!!!
Ludzie, ponownie uruchamiamy Polsaaaat!!!
Mam nadzieję, że się podobało. Byłby dłuższy, ale tak mnie ręce bolą od klawiatury, że chyba już skończę ;)
Do następnego!
stingingrose
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro