Nowy, Bustier/Agreste i trzepot skrzydeł
- Chcesz rozdać resztę kamieni - stwierdziła Aurore.
- Tak - odparła Valeria po czym zawołała do siebie swoje kwami, Trixx.
Stworzonko spojrzało na nią swoimi wielkimi złotymi oczami, a następnie przytuliło się do policzka swojej podopiecznej.
- Na pewno chcesz to zrobić? - zapytało pomarańczowe kwami, dalej przyklejone do policzka Valerii.
- Tak. - szatynka pogłaskała Trixx po dużej głowie - mszę się skupić na White Lady i na pilnowaniu innych miraculów. A drużyna potrzebuje Volpiny.
Kwami pokiwało głową.
- Żegnaj Val.
Oliwkooka odpowiedziała smutnym uśmiechem.
- Żegnaj Trixx - dziewczyna sięgnęła do karku i odbezpieczyła zatrzask złotego łańcuszka. Ostrożnie włożyła naszyjnik do brązowego pudełka z akacjowego drewna i odłożyła je na biurko - już wiem komu je dam. Teraz zostaje tylko Bee i Turtle.
-----------------------
Następnego dnia Adrien i Valeria szli razem do szkoły.
"Szli" to chyba złe słowo.
Adrien zataczał się jak pijany zmęczony całonocnym czuwaniem przy fiołkowookiej (mimo jej licznych protestów) i Valeria musiała pilnować by przypadkiem nie dobił do żadnej z ulicznych latarni.
Za to blondyn ściągał swoją koleżankę z ulicy już paręnaście razy w obawie, że rozjedzie ją kolejny z rzędu samochód jadący ulicą.
Gdy doszli do szkoły, gdzie czekali na nich Alya z Ninem, obydwaj byli wykończeni samym porankiem nie mówiąc już o całym dniu.
Mulatka zmierzyła koleżankę spojrzeniem. Potem przeniosła swoje złote spojrzenie na zielonookiego.
- Wyglądacie jak zombiaki. Gorzej. Jak upite zombiaki z ziemniakiem zamiast mózgu.
- Też cię lubię Alyyyyya - odparła na Valeria ziewając potężnie.
- Powinnaś się w końcu wyspać. Jak tam
Marinette?
- W porządku. Zdrowieje. - odparła zdawkowo Valeria - Rana się goi - dopowiedziała po chwili.
- Jaka rana? - w końcu odezwał się Nino, zdejmując słuchawkę z jednego ucha - coś jej się stało?
Alya i Adrien spojrzeli z wyrzutem na oliwkooką. Ta jeszcze zaspana, z początku nie zrozumiała o co chodzi.
- No co? - po dłuższej chwili mocno pacnęła się otwartą dłonią w czoło. - Eee, bo wiesz Nino, Mari walnęła się wczoraj małym palcem o moją komodę i no... Nie może chodzić! A jej oczy... Świecą na czerwono. I wszędzie widzi Czarnego Kota. Jakieś halucynacje wiesz...
Valeria próbując wybrnąć z sytuacji gestykulowała żywo, co jakiś czas podnosząc głos, tak mocno, że przechodnie patrzyli na nią dziwnie, a niektórzy nawet zatrzymywali się by obejrzeć przedstawienie.
- Val... - syknął Adrien do szatynki. Gdy ta nie zareagowała i dalej plotła bzdury, kopnął ją mocno w kostkę - Val, ludzie się gapią.
Szatynka spojrzała na niego krzywo i również go kopnęła. Tylko, że trochę wyżej.
- Dobra, dobra ludzie luzik - Alya delikatnie odciągnęła oliwkooką od blondyna i pociągnęła w stronę wejścia - chodźcie, bo się spóźnimy.
Cała czwórką weszli do szkoły. Valeria niepostrzeżenie wsunęła mulatce do kieszeni małe pudełko z akacjowego drewna.
W klasie byli już wszyscy. Parę sekund po tym jak przyjaciele usiedli na miejscach do klasy wparowała nauczycielka francuskiego, Celine Bustier.
Ku zdziwieniu wszystkich jej zazwyczaj gładko zaczesane rude włosy były rozpuszczone i lekko pofalowane, prosty, niebieski kostium zastąpiły jasnożółta sukienka i neonowo różowe szpilki.
Wszyscy popatrzyli na nauczycielkę że zdziwieniem. Ta widząc ich miny zarumieniła się lekko, a potem szybko wytłumaczyła.
- Dzisiaj będę w szkole tylko parę godzin. Przychodzi po mnie mój chłopak. No chyba chłopak - to ostatnie dodała już ciszej.
Ułożyła dziennik równo z kantami biurka i kontynuowała.
- Dzisiaj dołączy do nas nowy uczeń. Stephen Herondale.
Wtedy drzwi klasy otworzyły się z wielkim hukiem.
Stał w nich wysoki chłopak w czarnej bluzie z kapturem. Nosił czarne okulary kujonki, jego jasno brązowe włosy były zaczesane na bok i miał blisko metr osiemdziesiąt wzrostu. Wyglądał trochę jak Koreańczyk. Z lewej kieszeni jego spodni wystawał telefon komórkowy.
- Oto on. Stephen powiesz coś o sobie?
Chłopak uśmiechnął się ponuro, po czym stanął obok nauczycielki.
- Nazywam się Stephen Herondale jak już słyszeliście, za dwa dni kończę siedemnaście lat i no... E... Nie mam przyjaciół. Mogę już usiąść? - to ostatnie było skierowane do nauczycielki, która wyraźnie niezadowolona z odpowiedzi chłopaka skinęła głową.
- Usiądź obok Alyi, a Marinette usiądzie potem z Natanielem.
Rudowłosy na te słowa podniósł energicznie głowę z nad szkicownika i spojrzał z przestrachem na nauczycielkę. Ta jakby tego nie zauważyła i mówiła dalej.
- OK. Dzisiaj dokończyć temat z ostatniej lekcji, a na zadanie napiszecie referat około pięciu stron. Piszecie go w parach więc sami się dobierzcie.
Po tych słowach przeszła do tematu.
Stephen usiadł obok Alyi, wyciągnął telefon i zaczął SMS-ować pod ławką.
- Hej, koleś tu siedzi Marinette, więc jak przyjdzie to wynocha. - Alya nieszczególnie polubiła nowego, więc nie miała na razie powodu by być dla niego miła.
- Marinette mnie nie interesuje. To pewnie kolejna pusta lala jak ta blond lafirynda o tam. Trzepie tymi rzęsami, jakby miała tik nerwowy.
Faktycznie Chloe, trzepotała rzęsami i uśmiechała się kokieteryjnie do nowego ucznia.
- W każdym razie - kontynuował Herondale - będę tu siedzieć. Wydajesz się być ciekawą osobą. - przejechał wzrokiem po ciele dziewczyny zatrzymując się na wysokości dekoltu.
- Oblech - szatynka wzdrygnęła się i założyła ręce na piersiach - a Mari to nie jest pusta lala pseudokoreańczyku.
- A ja nie jestem pseudokoreańczykiem. W każdym razie bliższa znajomość z tobą może poprawi mi humor - uśmiechnął się dziwnie.
Tego było już za wiele. Nino odwrócił się gwałtownie i trzasnął dłonią w stół.
- Słuchaj! Mam dla ciebie parę newsów i radze słuchać uważnie, bo ja nie powtarzam. Po pierwsze. Zostaw. Alyę. W. Spokoju. Po drugie. Marinette nie jest pusta lalą i nawet nie porównuj jej do Chloe. Po trzecie. Ona tu siedzi.
Stephen spojrzał na niego uważnie, a potem uśmiechnął się lekko i powrócił wzrokiem do ekranu komórki. Nino spojrzał przelotnie na Alyę i odwrócił się z powrotem do tablicy. Złotooka uśmiechnęła się dumnie na myśl, że ma takiego chłopaka.
Gdzieś tak w połowie lekcji drzwi otworzyły się i stanął w nich nie kto inny tylko Gabriel Agreste.
Ku zdziwieniu wszystkich na twarzy nauczycielki pojawiły się delikatne rumieńce.
- Celine pośpiesz się. Przepadnie nam rezerwacja - powiedział sławny projektant, a wszyscy uczniowie zaczęli zbierać szczęki z podłogi. Oprócz Adriena. On cały czas siedział z otwartymi ustami i szeroko otwartymi oczami i wpatrywał się w swojego ojca, jakby widział go po praz pierwszy.
Rudowłosa nauczycielka zabrała torebkę i podeszła do starszego Agreste'a stukając neonowo różowymi szpilkami o drewniany parkiet.
- Do końca dnia jesteście wolni. Aha, Alya nie masz pary, pracujesz z Juleką i Rose. - powiedziała, po czym mężczyzna objął ją w talii i razem wyszli zatrzaskując za sobą drzwi.
Chyba po raz pierwszy w życiu w klasie zapadła całkowita cisza. Większość nastolatków patrzyła ze współczuciem na blondyna, ale niektórzy dalej wpatrywali się w drzwi z szokiem wymalowanym na twarzy. Tylko Stephen cały czas siedział z nosem w telefonie, nieświadomy albo po prosty nieinteresujący się sytuacją.
Po kolejnych paru minutach Adrien zerwał się z miejsca, złapał swoją torbę i po prostu wybiegł z klasy.
- Alya, trzeba za nim biec - tym razem to Valeria zerwała się z miejsca. - Jak go opęta to będzie niezła kaszana.
Dwie szatynki wybiegły z klasy i szukały chyba wszędzie, ale nigdzie nie dostrzegły blond czupryny....
------------------------------
Adrien biegł i biegł, a widok zasłaniała mu zasłona łez. Jego ojciec od tak dawna się nim nie przejmował, własnym synem, a przed chwilą tak czule odnosił się do jego nauczycielki.
I jeszcze mama. Nowe łzy pociekły po jego policzkach. Przecież ona się załamie. Nie było jej tyle lat i żałowała, że wyjechała.
A teraz ojciec ją zdradza. A podobno tak się cieszył, kiedy zobaczył ją wtedy na progu.
Chłopak mocno popchnął drzwi willi i wpadł do swojego pokoju. Rzucił się na łóżko i żeby nie skupiać się na swoim beznadziejnym rodzicielu, zaczął myśleć o oddychaniu. Tylko o oddychaniu. Brał coraz wolniejsze i coraz to spokojniejsze oddechy. W końcu po łzach pozostały tylko wspomnienia i dwa mokre ślady na policzkach.
- Nie martw się młody - kiedy chłopak usiadł, przed jego twarzą pojawił się Plagg - skoro twój dobaniowaty ojciec chce zdradzać twoją matkę, to nie rycz tylko leć jej o tym powiedzieć. Może jeszcze jest szansa. A po drugie - kwami podleciało bliżej do twarzy chłopaka i oparło się łapkami o jego nos. Adrien musiał zezować, by cokolwiek zobaczyć - nie warto przejmować się takim człowiekiem. Tyle razy cię zlewał. Teraz ty zlej jego.
Blondyn pokiwał głowa i uśmiechnął się lekko.
- Dzięki Plagg. Może masz coś w tej swojej wielkiej głowie.
- Odezwała się księżniczka na ziarnku grochu. - odcięło się kwami - Masz camembert?
Chłopak sięgnął pod łóżko i wręczył kwami cztery krążki sera.
- Jezu młody powinieneś częściej widzieć swojego ojca z tą całą Mundier. Naprawdę hojny się zrobiłeś.
Blondyn zaśmiał się cicho, a mały kotek zawtórował mu z pełnymi ustami. Żadne z nich nie usłyszało cichego trzepotu skrzydeł zawracającej akumy.
--------------------------
Hejka, ludziska!!!!
Postanowiłam spróbować przywrócić tą książkę do życia. Jak wam się podoba nowy rozdział???
Mam
Nadzieję, że jest w porządku.
Do nastepnego!!!
stingingrose
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro