Lekcje, bitwa na poduszki i wyznanie.
Adrien
Widząc minę Marinette wybuchnąłem śmiechem. Patrzyła na mnie zażenowana.
- Alya! Jakim cudem!? To było koło trzeciej w nocy! - dziewczyna zdała sobie sprawę z tego co powiedziała i spiekła buraka.
Mulatka zaśmiała się.
- To nie ważne...
- Ale zdjęcie!? - przerwała jej ciemnowłosa - Jak mogłaś? I co to ma do rzeczy...? - plątała się dziewczyna.
- No nie obrażaj się. Powiedz lepiej, co tam robiliście. - dziewczyna poruszyła zabawnie brwiami.
Zaraz... Czy ona miała na myśli, że ja (tzn. Chat) i Mari...Bleee! Ja łapię, że to było późno, ale Mari to tylko moja przyjaciółka!
"To czemu nazywasz ją księżniczką?"
Odezwał się jakiś głos z tyłu głowy. Z moich rozmyślań wyrwał mnie głos Marinette:
- Oglądaliśmy film - odburknęła dziewczyna
- Ale...
- Alya, daj spokój - przerwałem mulatce - powiedziała, że do niczego nie doszło to nie doszło...
- Skąd możesz wiedzieć?
"Bo tam byłem"
- Bo ufam Marinette - uff uratowałem swój honor. No i przy okazji też Marinette.
Okularniczka zawstydziła się, a Mari spojrzała na mnie z wdzięcznością.
Lekcje ciągnęły się i ciągnęły. Kto wymyślił by chodzić do szkoły tyle godzin dziennie!?
Na ostatniej przerwie, gdy szedłem przez korytarz, usłyszałem głosy z komórki na miotły.
- Marinette, to typowy casnova. Rozkocha cię w sobie i zostawi. To flirciarz jakiego jeszcze świat nie widział!!!
Można się domyśleć o kogo chodziło. Zabolało.
- Alya, to tylko mój kolega! A po za tym jest jeszcze...
- ...Adrien, tak, wiem, wiem. Chcę tylko byś była ostrożna.
- Będę - dźwięk otwieranych drzwi. Szybko schowałem się za najbliższą szafkę. Dziewczyny poszły do klasy.
Siedząc na lekcji francuskiego, rozmyślałem o ciemnowłosej. Ona naprawdę była we mnie szaleńczo zakochana, a ja będę ją musiał zranić, bo kocham Ladybug. Biedna Marinette.
To dziwne, ale na imię bohaterki nie zareagowałem w ogóle. Jak zwykłe imię. Serce nie zaczęło bić szybciej, dłonie się nie pociły i nie przechodziły mnie przyjemne dreszcze. Jakbym całkiem zapomniał o kropkowane dziewczynie...
Zostawiłem ten temat na później i obiecałem sobie, że będę spędzać z Marinette więcej czasu.
Po lekcjach podszedłem do dziewczyn gadających przed szkołą.
- Hejka Marinette. Odprowadzić cię?- zagadałem. Jezu, Adrien, czemu ty się tak dygoczesz!?
- A...adrien? T...tak ja...jasne - dziewczyna zarumieniła się. Wyglądała jak prawdziwy, dorodny chiński pomidor.
- Alya, wracasz z nami? - zapytałem się mulatki.
- Nie, muszę już lecieć. Narka! - puściła Mari oczko, po czym odbiegła w swoją stronę.
Marinette po drodze potykała się chyba ci dwa kroki. Nie zwracałem na to uwagi. Było to nawet urocze.
- Jak tam w szkole, Marinette? - matole, chodzisz z nią przecież do klasy!
- Kie...kiepsko. Mogę nie prze... przejść - mruknęła pod nosem i spuściła głowę.
Zamyśliłem się.
- Może ci pomogę! Moje oceny są w miarę.
- Tak. Dz.. dzięki - uśmiechnęła się, a ja poczułem jak ciepło rozlewa mi się po klatce piersiowej. Dlaczego? Przecież Mari to nie Ladybug. Chociaż są trochę podobne to jednak nie ona.
- Jutro po lekcjach? - dziewczyna przytaknęła, a ja pożegnałem się i poszedłem do domu.
-----------------------------
Wieczorem po całodniowym wysłuchiwaniu naruszenia Plagga, przemieniłam się, choć nie miałem patrolu. Razem z Biedronką postanowiliśmy sobie na razie odpuścić patrole.
Wyskoczyłem na dach rezydencji. Wchodząc tu nie miałem konkretnego celu, ale nagle pomyślałem o pewnej fiołkowookiej nastolatce.
Po jakimś czasie dotarłem na jej taras i delikatnie zapukałem w klapę. Po chwili otworzyła się, a na mnie padło zdziwione spojrzenie dziewczyny.
Mimowolnie się uśmiechnąłem.
- Witaj, księżniczko.
- Chat?
- We własnej osobie - oparłem się nonszalancko o barierkę.
- Wchodź - zniknęła w otworze. Wślizgnąłem się za nią. Robiąc to za bardzo się nadwyrężyłem i poczułem
piekący ból w boku. Syknąłem, a Marinette spojrzała na mnie zmartwiona.
- Wszystko okey, Chat?
- Tak, tak nie przejmuj się.
Dziewczyna usiadła kanapie i przyglądała mi się badawczo.
- Mam coś na twarzy? - zapytałem obmacując policzki
- Nie Chat. Zastanawiam się dlaczego do mnie przychodzisz?
- Nie chcesz bym przychodził? - zapytałem skołowany, siadając na przeciwko niej.
- Nie to nie tak. Bardzo cię lubię i w ogóle - westchnęła - ale robisz to z litości prawda?
Tak mnie zaskoczyła tym pytaniem, że spadłem z wersalki.
- C...co? - zapytałem, podnosząc się z podłogi - skąd ci to w ogóle do głowy przyszło.
- Bo nikt mnie nigdy nie lubił. Mam tylko trzech prawdziwych przyjaciół, a potem powiedziałam Ci o moich kłopotach sercowych...
- Nigdy tak nie myśl Marinette. A tak właściwie to kim są Ci przyjaciele? - doskonale to wiedziałem, ale musiałem udawać, że nie miałem o niczym pojęcia.
- Alya, Nino i ... Adrien.
- Tylko przyjacielem? - zapytałem szczerząc się do dziewczyny.
- Chat! - złapała najbliższą poduszkę i cisnęła przez pokój. Złapałem ją tuż przed swoją twarzą i odrzuciłem w kierunku dziewczyny. I tak zaczęła się legendarna bitwa na poduszki.
Po jakimś czasie padłem zmęczony na podłogę, a Mari na kanapę na której wcześniej siedzieliśmy.
Nagle do głowy wpadło mi pewne pytanie.
- A jak się tam z Agrestem układa?
- Chyba ok. Jutro będziemy się razem uczyć - ujrzałem w jej oczach typowe iskierki kiedy mówiła o mojej rzeczywistej postaci ale jakby słabsze. Zobaczyłem jej uśmiech. Poczułem ciepło na sercu. To miło, wywołać na czyjejś twarzy uśmiech, nawet nie świadomie.
- To świetnie - odwzajemniłem uśmiech, po czym zapytałem - a ja? Jestem twoim przyjacielem?
- Oczywiście, Kocie - zmierzwiła ręką miną blond czuprynę.
- Księżniczko? Opowiesz mi coś o tym jak zakochałaś się w Adrienie?
- A co, Chat zazdrosny? - wow. No od tej strony to jej nie znałem.
- Powinnaś częściej pokazywać pazurki księżniczko - zaśmiałem się.
- Pokazuję je tylko wybranym - wzruszyła ramionami.
- Jestem zaszczycony - usiadłem naprzeciwko niej po turecku - opowiadaj.
- Ekhem, no więc tak...
----------------------
Gdy opowiadał patrzyłem jak debil. Jaki ja byłem ślepy! Ona latała za mną a ja nic nie zauważyłem. Adrien, jutro idziesz sobie kupić okulary!
- No, no i ciągle....ciągle mam nadzieję że może kiedyś, może kiedyś mnie zauważy - zakończyła cała czerwona.
Podszedłem do niej i ja przytuliłem. Serce zabiło mi mocniej. Myślałem, że zaraz wyskoczy mi z piersi.
- Dziękuję, że mi to odpowiedziałaś Marinette. Teraz będę musiał pilnować tego blondaska - zaśmiałem się, a Mari razem ze mną. Oh gdyby wiedziała, że Chat to właśnie TEN blondasek...
Zerknąłem na zegarek stojący na jej biurku.
- Niestety księżniczko, ale muszę już lecie. Jeśli się uda wpadnę też jutro - posłałem jej szelmowski uśmieszek i wyskoczyłem przez okno.
Hejka!!!
To znowu ja, razem z kolejnym rozdziałem!
Mam nadzieję że się podobało. Jeśli tak zostaw po sobie jakiś ślad😉😉
Do następnego!😘😘😘
stingingrose
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro