Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Festiwal, DJ Bourgeis I Początek Końca

Narrator
Zegar wskazał godzinę 22.00. Marinette ostatni raz przejrzała się w lustrze, a potem podeszła do drzwi łazienki i zapukała.

- Adrien, musimy już iść!

Blondyn wyszedł z pomieszczenia. Uśmiechnął się na widok swojej wybranki w pięknej granatowej sukience  i złapał ją za rękę. Pociągnął w stronę drzwi wyjściowych i razem, trzymając się za ręce ruszyli w kierunku wieży Eiffla.

Burmistrz Paryża zorganizował tam sylwestrowy festiwal, a ze względu na to, że bohaterowie nie mieli żadnych planów, całą szóstką postanowili wybrać się na to właśnie wydarzenie.

Kiedy dotarli na miejsce do ich uszu wdarła się muzyka. Nie była to jednak melodia, jakiej Marinette spodziewałaby się na tego typu imprezie, tylko IX symfonia Beethovena.

Adrien zmarszczył brwi. Na placu było zaledwie kilkanaście osób. Te, które pozostały siedziały przy stolikach, albo stały przy bufetach korzystając z darmowych przekąsek. Za konsoletą siedział Andre Bourgeis i niezdarnie przeszukiwał pudełka podpisane nazwiskami słynnych kompozytorów.

- Błagam, pomocy! - usłyszeli za sobą głos Chloe. Para odwróciła się w kierunku blondynki. Miała na sobie czerwoną sukienkę przed kolano, podkreślającą jej kształty, ale nie dziwkarską. Na jej twarzy nie było widać ani śladu makijażu, a włosy upięła w okrągły koczek - tatko puszcza jakieś kawałki ze średniowiecza, bo DJ się wysypał. Jeszcze chwila i te resztki ludzi padną z nudów.

- Hejka, co się dzieje? - do wymienionej trójki, podszedł Nino, obejmujący Alyę w talii. Adrien na jego widok wybuchnął śmiechem.

- Oto twoja pomoc Chloe - zielonooki uśmiechnął się do Nino.

- Dzięki Bogu! - blondynka złapała mulata za nadgarstek i pociągnęła w kierunku konsolety. Zdezorientowana Alya rozejrzała się po pustym placu, po czym pognała za swoim chłopakiem.

Chloe dosłownie wyrzuciła swojego ojca ze stanowiska DJ-a i wepchnęła Nino za sprzęt. Chłopak potrzebował zaledwie chwili, by zorientować się co z czym( szło mu o wiele lepiej niż panu Bourgeis) i już po chwili z głośników leciała odpowiednia wersja sylwestrowej playlisty.

Parę minut potem impreza rozkręciła się na całego. Młody DJ był doskonale zorientowany w nowoczesnych trendach muzycznych, a na placu zaczęło przybywać ludzi. Po dwóch godzinach szaleńczego tańca Marinette z Adrienem zeszli z parkietu. Przecisnęli się pomiędzy ludźmi i podeszli do stołu zastawionego przekąskami. Adrien zabrał dwa kawałki ciasta truskawkowego z makiem i podał jeden granatowowłosej.

- Co ty na to, żeby się stąd zmyć? - szepnął jej do ucha, jednocześnie podkradając malutki skrawek jej ciasta. Marinette, kiedy tylko zauważyła, że kawałek jej przysmaku zniknął w ustach blondyna pacnęła go w głowę, ale po chwili udzieliła odpowiedzi.

- Myślisz o tym samym co ja?

Adrien nie odpowiedział, tylko po prostu złapał ją w talii i przeprowadził przez tłum w stronę jednej z zapomnianych uliczek.

- Ty pierwsza - blondyn kiwnął głową w kierunku Marinette. Przydługie złote kosmyki opadły mu na oczy, przysłaniając na chwilę widok. Marinette uznała, że to urocze, po czym wypowiedziała krótką formułkę, pozwalającą przemienić jej się w paryską bohaterkę. Po chwili jej partner zrobił to samo.

Dziewczyna złapała swoje yo-yo i zakręciła nim kilka razy. Zaczepiła je o komin jednego z budynków i zgrabnie podciągnęła się do góry. Już miała powtórzyć ruch, by dostać się w ten sposób na czubek wieży Eiffla, kiedy poczuła jak ciepłe ręce owijają się wokół jej bioder. Chat Noir rozsunął swój kicikij i wywindował parę na we wskazane miejsce. Kiedy tylko ich stopy zetknęły się z ziemią, przysunął do siebie dziewczynę o intrygujących, fiołkowych oczach i połączył ich usta w namiętnym pocałunku. 

Kiedy w końcu oderwali się od siebie, by zaczerpnąć powietrza, Ladybug cofnęła się parę kroków i oparła o barierkę.

- Wiesz, że mogłam zrobić to sama Kocie - uśmiechnęła się do blondyna, który stanął obok niej.

Czarny Kot przymknął lekko powieki i wciągnął chłodne, nocne powietrze. W tym momencie miał wszystko, czego kiedykolwiek pragnął. W tym momencie nie musi udawać idealnego, bogatego nastolatka, może być sobą. Może być Chat Noirem, Czarnym Kotem, obrońcą Paryża, a obok niego stoi dziewczyna, której na zawsze oddał swoje serce. Jego Lady. Jego Biedronka. Jego Marinette.

Pasek służący Adrienowi za ogon bezwiednie owinął się wokół kostki dziewczyny. Fiołkowooka widząc ten ruch, zaśmiała się cicho. Wpatrując się w idealny profil chłopaka pomyślała, że wbrew pozorom, wcale nie zasłużyła sobie na tyle szczęścia i dobroci ile dał jej ten zielonooki blondyn.

- Głupi Chat... - mruknęła pod nosem i wplątała swoje odziane w czerwony lateks palce w jego blond kosmyki. Czując jej drobną dłoń w swojej bujnej czuprynie, chłopak poczuł się bezgranicznie szczęśliwy, a z jego gardła wydobył się niski dźwięk.

Dłoń granatowowłosej zatrzymała się w pół ruchu. Dziewczyna spojrzała na niego z niedowierzaniem.

- Nie przestawaj - mruknął Adrien. Otworzył oczy i spojrzał z wyrzutem na swoją wybrankę.

- Ty mruczysz! - odparła rozbawiona Marinette, ale spełniła prośbę. Jej palce znowu zaczęły przesuwać się między włosami bohatera.

- W końcu jestem kotem - chłopaka wyszczerzył zęby w odpowiedzi i przysunął się trochę bliżej dziewczyny.

W tym momencie z dołu dobiegł głos Nina. Chłopak przyciszył muzykę i złapał za mikrofon.

- Hejka, ludziska! - zakrzyknął, a ludzie odkrzyknęli my niemrawo. Niezadowolony młody DJ powtórzył hasło i tym razem odzew był o wiele głośniejszy.

- Do północy zostały nam... - spojrzał na zegarek -... jakieś dwie minuty. Przez ten czas przemówi Chloe Bourgeis.

Tłum jeknął cierpiętniczo na wspomnienie ostatniej przemowy córki burmistrza. Dziewczyna paręnaście minut rozwodziła się nad swoją urodą, potem przedstawiała swoje ulubione markowe ciuchy, a w następnej kolejności zaczęła narzekać na brak szacunku dla wyższych sfer. Było to ni w ząb do tematu (ratowanie żółwi) ale i tak wszyscy musieli tego słuchać.

Teraz niebieskooka przyjęła mikrofon od Nina i przytknęła go do ust.

- Serdecznie dziękuję wszystkim za przybycie. Mam nadzieję, że dobrze się bawicie. Ze względu na to, że istnieje coś takiego jak postanowienia noworoczne, obiecuję wszystkim, że od tej pory naprawdę będę miła. I przepraszam wszystkich, którym coś zrobiłam, mimo, że niektórzy sobie na to nie zasłużyli. Ekhm, ekhm - tutaj dziewczyna przerwała sztucznym atakiem kaszlu, a Marinette przewróciła oczami. Ta dziewczyna się nigdy nie zmieni - A teraz dziesięć! Dziewięć!...

Odliczanie na dole trwało, lecz dla bohaterskiej pary znajdującej się wysoko nad tłumem czas jakby zwolnił. Głośne odliczanie ludzi dochodziło do nich jakby przez mgłę. Liczyły się tylko oczy. Dwie pary oczu, o niezwykle intensywnych barwach, przepełnione bezbrzeżną miłością. Zielone i fioletowe. Magnetyzujące, piękne tęczówki.

- Trzy... - szepnął Chat, przybliżając swoją twarz, do Marinette. Mimo, że byli parą już od paru miesięcy, nadal na policzkach dziewczyny wykwitały czasem czerwone plamy.

- Dwa... - odszepnęła granatowowłosa.

- Jeden...

- Szczęśliwego nowego roku - spomiędzy ich warg wydobyły się te słowa, a ułamki sekundy później zderzyły się one w pocałunku. Krótkim, ale pełnym uczucia.

Do ich uszu dobiegł dźwięk fajerwerek wybuchających nad ich głowami. Po chwili gdzieś daleko rozległ się dźwięk staromodnej trąby. Para oderwała się od siebie i dalej trwając w swoich objęciach przyjrzeli się linii horyzontu.

Z nad obrzeży miasta przyleciała charakter czarno - fioletowych motyli. Trzymały się razem, ciasno, machając raz po raz skrzydełkami. Setki akum zatoczyło krąg nad placem, a następnie zatrzymało się na wysokości bohaterów.

Na utworzonej z małych owadów chmurce stał szczupły mężczyzna w obcisłym fioletowym stroju. Jego twarz zakrywała maską, odsłaniając jedynie złośliwy uśmieszek. W ręce trzymał łaskę i niedbale wywijał nią młynka.

- Biedronko, Czarny Kocie - jego zwielokrotniony głos rozległ się po całym Paryżu, ludzie w dole zaczęli uciekać - oto dzień początku waszego końca.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro