*To mi się na pewno przyśniło*
Karolina
Kiedy rano się obudziłam byłam wtulona w Freda. Oczywiście on jeszcze chrapał. Biedny Fred... Zaraz straci słuch.
-WSTAWAJ GRUBASIE RĘKĘ MI PRZYGNIATASZ! - krzyknęłam mu prosto do ucha
-Kobieto! Czego się tak drzesz?! - zapytał oszołomiony
-Bo leżysz mi na ręce.
-Przepraszam... Bardzo cię boli?
-Masz szczęście, że to była ta zdrowa ręka... A co do tej drugiej to już mnie nie boli. Lepiej uciekaj, bop zaraz pani Pomfrey przyjdzie.
-No dobrze... Do zobaczenia.
-No cześć.
Kiedy Fred wyszedł przyszła Piguła.
-Proszę pani? - zapytałam
-Tak? - odpowiedziała
-Co się stało Colinowi?
- Został spetryfikowany - odpowiedziała bez namysłu- Jak twoja ręka? - zapytała po chwili
-Dobrze. - odpowiedziałam
Pani Pomfrey zaczęła mi sprawdzać rękę. Kiedy stwierdziła. że wszystko w porządku pozwoliła mi pójść na śniadanie do Wielkiej Sali. Szybko się przebrałam z piżamy w szatę i pobiegłam do dormitorium się umyć. Cały czas miałam w głowię to co się stało w nocy. A co się dokładnie stało? Kiedy obudziłam się przez ogromny ból ręki widziałam jak wnosili Colina. Był jak posąg. McGonagall mówiła, że jeżeli dalej tak będzie to będą musieli zamknąć Hogwart! Po moim trupie! Nie dam zamknąć tej szkoły! Ale to nie wszystko co wydarzyło w nocy. Przyszli do mnie Fred i George. Przynajmniej tak mi się wydaje, że oni przyszli na prawdę, że to nie był sen. Fred obwiniał się o to, że to przez niego leżałam w skrzydle szpitalnym. Powiedział również, że mnie.... Że mnie.... Że mnie k-k-kocha! Nie... To na pewno mi się przyśniło. Przecież to nie możliwe.... Chyba....
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro