Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

część piąta

„Bądźmy szczerzy.

Jestem zwykłym wrakiem, który sięgnął dna - dosłownie i w przenośni. Nie ma dla mnie więcej radości. Świat jest piękny. Nie chciałam takiego zakończenia, nie chciałam ranić innych. Jednak moja dusza potrzebuje dopełnienia. Dopełnieniem jest ktoś, ktoś odległy, ktoś nieosiągalny, ktoś platoniczny. Minęłam się z daną osobą wieki temu, ponowne spotkanie dwóch pokrewnych dusz wydaje się być arealne. Nam się jednak to zdarzyło. Cóż za nieszczęście, co się dziwić, Theodosia Burr zawsze miała pecha, czyż nie? Świat jest pusty, straciłam moją bratnią duszę. Znów go ujrzeć chce, słyszeć jego śmiech.  Zawsze kochałam wodę, chciałam odpłynąć w nieznane. Teraz poczuje ten obcy smak. Lato posiada swój specyficzny beztroski nastrój, rwąca rzeka pode mną, tajemnicze bujne zarośla wokół mnie, radośnie świecące słońce nade mną. Idealnie utożsamiam się z miejscem mojej śmierci. Wybaczcie mi to i miliony innych popełnionych błędów. Spotkamy się po drugiej stronie.

Theodosia  Burr, 24 lipiec 2018r."



List przekazywany z dłoni do dłoni, list przekazywany od sąsiada do sąsiadki, list pokazywany z wioski do wioski.

Okolicą zawrzało! (Czytaj str.7)

Nikt przecież nie podejrzewałby młodej, zdolnej, uśmiechniętej dziewczyny o taki czyn.
Historia Theodosi porusza serca.

Co na to najbliżsi?

Nikt nie widział nikt nie słyszał...

Schizofrenia?

„Czuje się odcięty od rasy ludzkiej."
przyznaje Aaron Burr, ojciec samobójczyni.

Troskliwy ojciec czy ignorant problemów psychicznych córki?

Ona nie żyje, zginęła w nędznej, brudnej rzece, w którą wskoczyła. Gdyby żyła, nic na świecie nie mogłoby powstrzymać jej ojca - tak na teorie o porwaniu reaguje Aaron Burr.

To nie ostatni raz kiedy usłyszycie o
Theodosi Burr!

- Robią z tego niepotrzebną atrakcję - rozległo się silne uderzenie zawiniętą w rulon gazetą o stół. - Nakręcają się i zarabiają kupę pieniędzy na jej śmierci! - rudowłosy wykrzykiwał pełen złości i żalu.

- Mogliśmy pomóc... Mogło do tego nie dojść - obwiniał się od samego początku Meriwether, siedzący na plastikowym krześle w drewnianym domku na parceli Williama, z zamglonym wzrokiem zawieszonym na dziurawej podłodze, której nie warto było ufać.

Od ostatnich paru godzin wszyscy zachowywali się jak roboty. Głowa zawiesiła się gdzieś pomiędzy jawą, a rzeczywistością, ledwo odróżniali proste rzeczy. Spełniali potrzeby biologiczne, jednak nic poza tym. Pewna szokująca wiadomość wciąż nie docierała do ich zamglonych umysłów.

- Nie, nie Lewis... nie mogliśmy. Taka była kolej rzeczy - tłumaczył.

- Dało się jej pomóc! Od tego są lekarze. Widzieliśmy przecież, że coś się dzieje!

- Wierzysz w te jej chorobę, którą nam wmawiają? - wskazał na stertę gazet, które znajdowały się na małym dziecięcym stoliku ze sztucznego tworzywa. Zerknął na prasę, którą aktualnie trzymał w dłoni i czytając nagłówek, dodał:
- Pogrążając przy tym jej wysoko położonego ojca.

- A myślisz, że tak nie było? Widziałeś ją wtedy, ostatni raz - zrobił przerwę. Ostatnimi czasy robił je za długie i za częste. - Jej szok, że nie dostrzegamy jej nowego przyjaciela, coś było na rzeczy - zdawał sobie sprawę po fakcie.

- Nie dostaniemy już pewnej odpowiedzi. A może naprawdę ktoś był? Ktoś kogo ona widziała, a my nie mogliśmy dostrzec? - uśmiechnął się półgębkiem  nie wiadomo do kogo.

- Tak właśnie się opisuje schizofrenie.

- Ona zbadała ten dom przed nami - ogłosił. - Jestem tego prawie pewien, rozmawiałem z nią noc przed naszym obczajeniem tej starej chałupy. Była gdzieś, nie w domu, słuchać było wyraźnie szum drzew czy odgłosy sowy. Rozłączyła się zanim zdążyłem się jej zapytać o to gdzie jest. Od tamtego dnia spędzała z nami mniej czasu. Może naprawdę kogoś poznała? Może tam serio straszył syn Hamiltona? Sprawdziłem, nazywał się Philip! Może wszystko się od tego zaczęło...

- Clark! Czy ty słyszysz sam siebie! Od kiedy ty wierzysz w zjawiska paranormalne! Teorie gorsze, niż te z gazet.

- A ty otwórz szerzej oczy! Nie wiemy co się z nią działo, nigdy się na tyle nie znaliśmy, by dzielić się takimi rzeczami! Uczucia nie były mocną stroną nikogo z naszej czwórki! Nigdy się tym nie interesowaliśmy! Nie możemy się za to obwiniać, skąd mogliśmy spodziewać się takiego zakończenia?

- Mogliśmy to przewidzieć! Nie rozumiesz, ja ją kochałem!

- Nie mogliśmy nic przewidzieć! - przekrzykiwali się. - Takie rzeczy się zdarzają, najczęściej wśród ludzi po jakich się tego nie spodziewaliśmy... Więc się wreszcie uspokój! Trzeba żyć dalej. Ja również tęsknię, mi też ciężko. Może tak jej lepiej? Może teraz jest szczęśliwa z bratnią duszą, którą kocha?

- Dlaczego ty jesteś taki tępy... Co ty o miłości wiesz, nigdy nie cierpiałeś tak jak ja. Wychodzę, mam dość! - oznajmił blondyn łapiąc bluzę w trzęsące się dłonie. Otworzył jednym ruchem drzwi. Deszcz od rana nieustannie lał, jakby ktoś nad chmurkami odkręcił kran.

- A wychodź! Nienawidzę cię! Pamiętaj, nie nazwę dzieci twoim imieniem! - krzyknął za nim, układając równo gazety. Czuł jak łzy napływają do zielonych oczu. 

- Powinien zostać. Potrzebujesz go bardziej niż myślisz... Ponieważ go bardzo lubisz. - odezwał się Jean, który dalej nie potrafił pojąć sytuacji. Wpatrywał się tępo w nieszczelne okna obserwując krople na szybie, które rozmywały brud, tak jak powoli rozmywa się ich radość z życia.

- Pompy, jestem tylko nastolatkiem, nie znam się na miłości - mruknął, wzruszając ramionami. Nie widział, jak późnej będzie żałować.

Znaleziono ciało chłopca poszukiwanego od kilku dni!

Meriwether Lewis znaleziony martwy!
Powiesił się w środku wschodniego lasu.

Co się dzieje z dzisiejszymi nastolatkami,
Jak im pomóc? (Czytaj artykuł str.9)

Kto następny?

Co kierowało piętnastoletnim chłopcem?

Rodzice i przyjaciele pogrążeni w żałobie.

Meriwether L. przyjaźnił się z zmarłą w skutek popełnionego samobójstwa Theodosią Burr.

To nie ostatni raz kiedy usłyszycie o
Theodosi Burr!

Koniec.
•••••
Nawet mi przykro.
Mam nadzieję, że się podobało.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro