Rozdział 2
Drzwi się otworzyły, a w nich stanął wysoki szatyn.
- O cholercia - usłyszałam za sobą westchnięcie Amy.
Odwróciłam się do niej, cały czas stała przy samochodzie wgapiając się w chłopaka.
- Weź się w garść - nakazałam jej bezgłośnie.
- Mm.. No tak, ja muszę lecieć mam bardzo dużo miejsc do odwiedzenia i w ogóle. Tak, um.. Do zobaczenia! - krzyknęła i niezdarnie weszła do samochodu i odjechała.
Spojrzałam znów na chłopaka, który zapewne był synem Jasona i stwierdziłam, że Amy miała zupełną rację. O cholercia. Miał karmelową skórę, brązowe oczy, wysokie kości Policzkowe i mocno zarysowana szczękę. Był zdecydowanie w moim typie. Był również zdecydowanie nieosiągalny dla mnie.
- Witaj, Brian. Jason już wrócił? - zapytała mama przerywając niezręczna ciszę wywołaną przez nagły napad chcicy Amy.
- Wziął urlop, biega od rana po całym domu i sprząta. Teraz gdzieś wybiegł kupić jakieś rzeczy, mam nadzieję, że wiesz w co się pakujesz, Tessa. - mruknął przewracając oczami.
Wysunęłam się na przód i wyciągnęłam do niego rękę.
- Cześć, nie mieliśmy się nigdy okazji poznać. Jestem Sky.
Popatrzył na moją rękę, potem na moją twarz i westchnął.
- Tak, wszystko jedno - odpowiedział i poszedł w głąb domu.
- Dupek - mruknęłam.
- Daj mu czas, to nowa sytuacja - wyszeptała mama starając się mnie uspokoić. Nie musiała, nie prosiłam się żeby tu mieszkać, obydwoje z tym palantem nie mamy w tej sytuacji nic do gadania, nie obchodziły mnie jego fochy.
- Tessa, wybacz. Nie dam rady wam pomóc z wnoszeniem pudeł, mam sprawy na górze. Jason wam na pewno pomoże, nie może się dzisiaj uspokoić, dobrze mu zrobi wysiłek. - powiedział przepraszającym tonem - Jak się nie uspokoi to mu przywalę - syknął przechodząc obok mnie. Prawie się uśmiechnęłam, prawie bo przypomniałam sobie, że go nie lubię.
- Jasne nie ma sprawy, nie przejmuj się - powiedziała z uśmiechem obserwowała go jeszcze potem jak wchodził na piętro.
- Boże mamo, lecisz na jego syna? Świetnie się zapowiada - mruknęłam.
Popatrzyła na mnie surowo.
- To sympatyczny chłopak, po prostu musi się przyzwyczaić do nowej sytuacji.
- Tak, wszystko jedno - zacytowałam go i poszłam po swoje pudła.
Dwadzieścia minut później stałam przed szafą w swoim nowym pokoju i wkładałam do niej rzeczy. Pokój był dużo większy od mojego starego z czego bardzo się ucieszyłam. Jason nawet pomalował go na ciemny fiolet. Coraz bardziej lubię tego faceta. Gdy skończyłam już rozpakowywać część pudeł, wzięłam kosmetyki z zamiarem ułożenia ich w łazience jednak w połowie drogi drzwi Briana uchyliły się i wyszła z nich brunetka ubrana jedynie w czarna bieliznę. Kiedy zobaczyła mnie pisnęła, zasłoniła się po czym schowała za drzwiami tak, że widać było jedynie jej głowę.
- Wybacz, kochana. Kotek mówił, że w domu nikogo nie ma.
Kolejna z "kotkiem".
Drzwi otworzyły się gwałtownie, z nich wyszedł Brian, szybko podał dziewczynie szlafrok, popatrzył na mnie surowo.
- Nie ma nikogo ważnego - mruknął i pociągnął dziewczynę z powrotem do pokoju.
Dupek, bardzo dziwny dupek.
Kiedy już poukładałam swoje łazienkowe rzeczy - bardzo kusiło mnie by napluć na szczoteczkę Pana Naburmuszonego, usłyszałam dźwięk otwieranych i zamykanych drzwi, a sekundę później pisk mamy. Jason. Zeszłam na dół i zobaczyłam jego i mamę przytulonych do siebie.
- Cześć Jason! - zawołałam.
Kiedy się odwrócił i uśmiechnął zrozumiałam po kim Brian odziedziczył urodę.
- Hej Sky, jak ci się podoba nowy dom? - na jego twarzy faktycznie widać było wielką ekscytacje. Był cały rozpromieniony i cały czas zerkał z uśmiechem na mamę.
- Jest świetny.
- Poznałaś już Briana? Gdzie on w ogóle jest? - zaczął się rozglądać
- Tak, poznałam. Siedzi na górze, ma hm... gościa.
Nie powiedziałam jakiego rodzaju to gość.
- Dobra. Nie masz nic przeciwko temu bym zabrał twoja mamę na randkę i zostawił cię z tym dupkiem?
Z trudem powstrzymałam moją szczękę przed opadnięciem na podłogę, nie spodziewałam się, że Jason podziela moje zdanie o swoim własnym synu.
- Jason! - krzyknęła mama uderzając go w pierś.
- No co, myślę, że już wam pokazał jak bardzo niezadowolony jest z tej sytuacji.
Uśmiechnęłam się i starałam się nie zaśmiać.
- Jasne że nie, bawcie się dobrze.
Po godzinie już wyszli z domu rozchichotani jak nastolatki. Siedziałam w kuchni i piłam herbatę kiedy zadzwoniła Amy, jako, że byłam prawie sama, włączyłam ja na głośnik.
- No i jak tam, mała? Jaki jest twój Przystojnyjakcholera brat?
- Po pierwsze to żaden mój brat, nie ma żadnego pokrewieństwa krwi, a nasi rodzice nawet nie są małżeństwem. A po drugie to kompletny palant, całym sobą pokazuje jak mu się nie podoba, że w ogóle tu jestem, nie podał mi nawet ręki.
-Przynajmniej możesz sobie popatrzeć - westchnęła.
- Nie mam ochoty nawet na niego patrzeć. Mówię Ci już teraz, że jestem prawie pewna, że okaże się jakimś psychopatą.
Amy zaśmiała się głośno i westchnęła.
- Sky, chyba oglądałaś za dużo filmów.
- Gdybyś widziała jak na mnie patrzy i jak się do mnie odzywa stwierdziłabyś dokładnie to sam...
- Słuchaj, muszę kończyć, Patrick coś ode mnie chce. Odezwę się jutro pa!
- Świetnie - wyszeptałam.
Minutę później dostałam smsa od mamy że nie wracają do domu. Jeszcze lepiej, pierwsza noc z psychopata. Usiadłam sobie w salonie w fotelu z herbatą i wyciągnęłam książkę. Po dziesięciu mi minutach zadzwonił dzwonek do drzwi. Podeszłam, otworzyłam i prawie zostałam powalona na ziemię.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro