Rozdział 1
- Skylar Anderson! - usłyszałam niecierpliwy głos mojej mamy.
Zaczęłam więc jeszcze szybciej pakować ostatnie rzeczy, musiałam bardzo uważać, żeby nie zostawić niczego ważnego dla mnie. Byłam bardzo przywiązana do moich rzeczy.
- Oho, pełne imię, ostro. Tessa się spieszy do Koteczka? - zapytała rozbawiona Amy, która siedziała na łóżku z satysfakcja patrząc jak się męczę.
Rzuciłam w nią poduszka i lekko się zaśmiałam.
- Daj spokój, po prostu stresuje ją ta cała przeprowadzka no i cieszy się jak małe dziecko jednocześnie. Chociaż to nie usprawiedliwia tego jak mogla mu wymyślić tak żałosne przezwisko- przyznałam pakując ostatnia rzecz do pudła.
Amy była moją najlepszą przyjaciółką od szóstego roku życia, kochałam ja jak siostrę. Miała piękne zielone oczy, a jej brązowe loki zawsze sterczały w każdą stronę. Była bardzo niska i drobna, z czego często żartowałyśmy, ale nie przeszkadzało jej to. Nie rozpaczałyśmy nad moją wyprowadzka, to było miasto obok, a widziałyśmy, że nie wytrzymamy bez siebie długo po tylu latach przyjaźni. Postanowiła, że będzie przy mnie w tej chwili. Ale jako, że Amy była... Dość niezdarna w takich sprawach pakowałam się sama, a ona mi jedynie towarzyszyła.
- A co z tym synem Koteczka?
- Nie wiem nawet kim jest, nigdy nie chciał przyjść na żadne wspólne spotkanie, a kiedy przychodziłam do Jasona jego nie było. Jedynie moja mama go widziała - mruknęłam wkładając do pudła nasze wspólne zdjęcie z dzieciństwa i przy okazji obracając je do Amy na co przewróciła oczami.
Lubiłam to zdjęcie, miałyśmy wtedy po sześć lat i zrobiłyśmy przyjęcie dla swoich lalek. Mam na myśli dwa osobne, miałyśmy inne wizje. Na zdjęciu Amy trzyma moja przerażoną twarz i uśmiecha się do aparatu. Wyglądała wtedy tak uroczo, jej loki jak zwykle były wszędzie, a dzień przed zdjęciem wypadł jej ząb przez co kiedy się uśmiechała wyglądała komicznie.
- Sczerbata Amy, bardzo zabawne.
-Byłaś słodka - wyszczerzyłam się.
- Byłam pośmiewiskiem - burknęła.
Faktycznie, przezwisko wymyśliły jej dzieci ze szkoły, których bardzo bawiła sytuacja. Na szczęście szybko to minęło, bo Amy bardzo szybko wyrósł ząb stały. Wtedy nie była więcej pośmiewiskiem, a postrachem szkoły. Szybko ukarała tych którzy jej dokuczali. Dzięki Amy moje całe dotychczasowe życie szkolne odbyło się prawie bez żadnych problemów, oprócz tych z prawem, Amy czasem miała głupie pomysły. Była moim wzorem do naśladowania, nieustraszona i z dobrym sercem.
Wpakowałam zdjęcie do pudła i owinęłam, żeby się nie potłukło w transporcie.
- Jeśli będziesz się pakować w tym tempie, będziemy tam pojutrze - usłyszałam zirytowany głos mamy, która teraz stała oparta o framugę drzwi.
- Koteczkowi nic się nie stanie jak trochę poczeka - odburknęłam za co dostałam poduszką, którą trzymała w ręce.
- Mamo! - krzyknęłam.
- Pakuj się, bo cię tu zostawię - syknęła po czym wyszła z mojego pokoju. Popatrzyłam na Amy, która próbowała ręką ukryć śmiech. Sięgnęła do pudełka z moimi rzeczami i wyciągnęła zdjęcie Heatha Ledgera, całe obklejone serduszkami i zmarszczyła brwi.
- Żałosne.
- Miałam trzynaście lat! Poza tym, nie wstydzę się, nadal po nim rozpaczam.
Po chwili coś przykuło moją uwagę, było to zdjęcie naszej rodziny wrzucone do pudełka, na pewno nie przeze mnie, tego byłam pewna. Nie patrzyłam na to zdjęcie od wielu lat. Zdjęcie z wakacji, byliśmy wtedy szczęśliwi... Może to będzie nowy początek, może mama w końcu będzie szczęśliwa.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro