4. Ma za słabą głowę do alkoholu
Chłopak jednym krokiem pokonał dzielącą nas odległość i przyciągnął mnie do siebie. Mimowolnie wtuliłam głowę w jego tors, dając upust emocjom. Nie rozumiałam gdzie popełniłam błąd. Czułam się skrzywdzona i bezradna, a z drugiej strony coraz bardziej pogrążona w sprawie, którą być może już dawno powinnam uważać za zakończoną.
— Ciii. — szepnął, kiedy wydałam z siebie paniczny pisk.
Poczułam mocniejszy uścisk, który po chwili stał się delikatniejszy. Chłopak wypuścił mnie ze swoich objęć, a ja spuściłam głowę, tępo wpatrując się w swoje trampki.
Nie chciałam obciążać go swoimi emocjami i problemami. Chciałam być niezależna, ale nie potrafiłam nad tym zapanować.
Znów pokazałam światu jak bardzo jestem słaba w rozwiązywaniu własnych problemów.
— Chodź. — powiedział łagodnym głosem, popychając mnie delikatnie w stronę samochodu.
Niepewnym krokiem skierowałam się w stronę auta, które chłopak zdążył otworzyć już automatycznym pilotem. Następnie otworzył mi drzwi, a gdy zajęłam miejsce pasażera, zatrzasnął je i chwilę potem zajął miejsce kierowcy. Zapanowała cisza. Czułam jego wzrok na sobie od kilku dobrych sekund, ale nadal nie miałam odwagi spojrzeć mu w oczy.
Siedzieliśmy w ciszy, a ja — choć chciałam się odezwać — nie mogłam. Głos uwiązł mi w gardle. Marzyłam o ciepłym kącie, w którym będę mogła dać upust emocjom i nikt na mnie nie będzie zwracać uwagi. Koniec końców musiałam się odezwać, jednak jedyne na co było mnie stać przed kolejnym wybuchem płaczu, to podanie adresu swojego mieszkania.
________________________
Przed nami rozciągał się korek, który powoli się zmniejszał. W samochodzie panowała głucha cisza, a ja wpatrywałam się tępo w obraz za szybą, chcąc nie przykuć uwagi bruneta.
Moje serce pękało na coraz mniejsze kawałeczki. Bolał mnie fakt, że ani Jann ani Nate nie byli w stanie napisać głupiego smsa . Złość i żal rozszarpywały mnie od środka, jednak nadal tłumiłam to w sobie. Znów kierowało mną moje zbyt dobre serce i po raz kolejny szukałam dla nich jakiegokolwiek usprawiedliwienia.
Westchnęłam.
Ogarnęły mnie wyrzuty sumienia. Może to była moja wina, może to ja poświęciłam za mało czasu i uwagi, i zostawiłam go samego z jego własnymi problemami. Nawet nie wiem kiedy ta cała chora akcja się zaczęła. Nigdy nie rozumiałam dlaczego to robił. Przecież jego rodzice zapewniali mu wszystko co chciał. Mimo że byli dość konsekwentni, miał z nimi naprawdę dobry kontakt.
Zamrugałam kilka razy, chcąc powstrzymać łzy, po czym spojrzałam na bruneta, który przyglądał mi się z zaciekawieniem. Spuściłam wzrok na swoje dłonie, a chwilę potem poczułam jego dużą i ciepłą dłoń, którą niepewnie położył na moim udzie. Przeszedł mnie dreszcz, jednak czułam się przy nim bezpiecznie.
— Nie chcesz tam wracać, prawda? — zapytał niepewnie.
Kiwnęłam głową i pociągnęłam nosem, spuszczając głowę. Chłopak westchnął, po czym potarł delikatnie moje udo, dodając mi otuchy i włączył się do ruchu drogowego.
________________________
— Dziękuję i przepraszam. Niepotrzebnie zawracałam ci głowę. — powiedziałam, kiedy brunet zaparkował samochód przed blokiem, w którym mieszkałam.
— Daj spokój, to nic takiego. Odprowadzę cię. — stwierdził, otwierając drzwi samochodu.
— Poradzę sobie. — szepnęłam, gdy wysiadłam i stanęłam obok bruneta.
— Nie powinnaś chodzić sama o tej godzinie. — stwierdził, a ja przewróciłam oczami i ruszyłam w stronę mieszkania.
Nie wiedziałam jak mu sie przeciwstawić, a może też nie umiałam. W każdym razie czułam się trochę pewniej, ale nie wiedziałam czego spodziewać się w środku.
Kilka minut potem winda zatrzymała się, a mnie dopiero teraz ogarnął strach. Westchnęłam cicho, szukając nerwowo kluczy między ksiażkami w torebce, kiedy poczułam dłoń chłopaka na ramieniu.
— Uspokój się. — szepnął troskliwie.
Kiedy odnalazłam klucze i otworzyłam drzwi mieszkania, od razu przywitał nas dźwięczny śmiech jakiegoś chłopaka. Zadrżałam. Mogłam domyślać się, że to kolejny przyjaciel Jann.
Jann —w przeciwieństwie do mnie— lubiła podrywać chłopaków. Nie sprawiało jej to problemów. Zawsze kiedy zapraszała jakiegoś do domu, spędzałam wieczór z Nate'em, nocowałam u dziadków albo po prostu dziewczyna zapraszała go z przyjacielem, abym nie czuła się samotna. Robiła im nadzieje, a potem zostawiała rozczarowanych.
Poprawiłam torbę na ramieniu i popatrzyłam na bruneta. Nasze spojrzenia spotkały się, a ja westchnęłam głośno, słysząc czyjeś kroki.
— Widzę, że poznałaś nowego kolegę.— usłyszałam dobrze znany mi głos.
Przymknęłam oczy i wypuściłam stłumione powietrze, po czym spojrzałam poirytowana na bruneta. Chciałam mu się jakoś postawić, jednak jak zwykle zabrakło mi języka w gębie. Brunet zaśmiał się z kpiną, a ja w tym czasie złapałam spojrzenie Chrisa, który przyglądał się tej całej sytuacji.
— Przepuść mnie. — powiedziałam z jadem do chłopaka, który nonszalancko opierał się o ścianę korytarza.
Gdy weszłam do salonu moja złość momentalnie wzrosła. Na stoliku było kilka pustych butelek po piwie, butelka po winie i kieliszki. W fotelu nieopodal kanapy obściskiwała się nieznana mi para, której wcale nie przeszkadza ta sytuacja, a moja przyjaciółka leżała odurzona na kolanach jakiegoś obcego mi chłopaka.
— Jak mogłeś jej to zrobić?! — krzyknęłam przerażona, próbując dogadać się z Jann.
— Ma za słabą głowę do alkoholu. — zaśmiał się. — Do rana jej przejdzie.
— Nienawidzę cię. — syknęłam, wychodząc z pokoju.
Skierowałam się w stronę swojego pokoju, jednak kiedy usłyszałam jednoznaczne odgłosy—zatrzymałam się. Przysiadłam na zgrabnej szafce na buty i podciągnęłam nogi do klatki piersiowej. Miałam tego wszystkiego serdecznie dosyć. Czułam się niechciana w mieszkaniu, za które moi rodzice płacili co miesiąc. W którym miałam czuci się bezpieczna. Popłakiwałam cicho w rękaw bluzy, kiedy obok mnie pojawił się Chris. Spojrzał na mnie z góry, po czym zajął miejsce obok mnie. Westchnął, odrywając swój wzrok od podłogi. Jego ciepła dłoń znalazła się na moim kolanie, a jego szarobłękitne tęczówki przeskanowały moją twarz.
— Nie powinnaś tu zostawać. — szepnął troskliwie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro