Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3. Wszystko w porządku?

Kiedy po niespełna trzydziestu minutach drogi zatrzymałem samochód na podjeździe domu dziadków dziewczyny, ulewa powoli ustępowała. Wyciągnąłem kluczyki ze stacyjki i spojrzałem w stronę brunetki, która nerwowo splatała swoje palce. Próbowałem odczytać coś z jej twarzy, jednak jej pozycja wcale nie ułatwiała mi tego. Westchnąłem bezgłośnie i przeniosłem swój wzrok na budynek, który oświetlało jedynie światło przydrożnej latarni.

— Mieszkasz tu z dziadkami i rodzicami? — zapytałem, chcąc przerwać ciszę.

— Moi rodzice są w delegacji, za granicą — szepnęła smutno.

— Ugh, przepraszam... ja... — zakłopotałem się.

— Nie szkodzi — szepnęła, uśmiechając się słabo.

Melissa's POV:

Po chwili Chris porzucił temat bez zbędnych pytań, za co byłam mu naprawdę wdzięczna. Nie chciałam obarczać go swoimi problemami, które dla niego mogły wydawać się błahe. Spojrzałam na zamyślonego bruneta, który w dłoni obracał brelok od kluczyków. Miałam wrażenie, że już dawno powinniśmy się rozjeść, jednak coś nadal mnie zatrzymywało. Chciałam mu czym prędzej podziękować i znaleźć się w ciepłym  domu jednak cisza, która zapanowała utrudniała mi to. Westchnęłam cicho, chcąc zwrócić uwagę bruneta. Im dłużej z tym zwlekałam, tym trudniej było mi się odezwać, a moje myśli znów zaczęły krążyć wokół chłopaka, który zranił mnie kolejny raz.

— Iść z tobą? — zapytał nagle.

— Gdybyś mógł — spojrzałam na niego nieśmiało, odrywając wzrok od swoich dłoni.

Chris zatrzasnął drzwi samochodu chwilę po mnie, po czym ruszył moim śladem w stronę drzwi wejściowych, pod którymi nieco później staliśmy. Przymknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech (co nie umknęło jego uwadze), po czym drżącą ręką nacisnęłam dzwonek do drzwi.

Moją głowę zaczęły wypełniać czarne scenariusze. Podejrzewałam, że może nie być ich w domu, ponieważ w żadnym z okien nie świeciło się  światło. Jednak jeśli mieliby wyjechać gdzieś na dłużej poinformowaliby mnie.

Nacisnęłam dzwonek ponownie, jednak nikt nie otworzył, co utwierdziło moje podejrzenia, że nie było ich. Westchnęłam cicho i odwróciłam się w stronę bruneta, który posłał mi pytające spojrzenie.

Poczułam się jak największy ciężar, a moje oczy nagle zaczęły mnie szczypać. Jednak teraz musiałam zachować pozory. Już raz dzisiaj rozpłakałam się przy nim i nie chciałam, żeby to znowu miało miejsce.

Zamrugałam kilka razy, chcąc powstrzymać łzy i sięgnęłam do tylnej kieszeni spodni po telefon. Odblokowałam go, a na ekranie wyświetliło się zdjęcie, które zrobiłam kilka dni temu Nate'owi, a potem bez wahania ustawiłam go na tapetę. Nie wiem ile musiałam wpatrywać się bezsensownie w wyświetlacz telefonu. Poczułam pojedynczą łzę spływającą po moim policzku.

Nagle z odrętwienia wyrwało mnie chrząknięcie chłopaka, więc czym prędzej wybrałam numer dziadka, wymieniając z nim jedynie krótkie spojrzenie.

Jeden sygnał, drugi, trzeci.

Nie odbiera.

Schowałam dłonie w rękawach bluzy chłopaka, w którą nadal byłam ubrana i skrzyżowałam ręce na piersi, pocierając ramiona w celu wytworzenia większego ciepła.

— Nie odbiera — szepnęłam.

Chłopak kiwnął głową na znak, że rozumie i już otwierał usta by coś powiedzieć, kiedy przerwał mu mój dzwoniący telefon.

Cześć Melsi! — przywitał się dziadek.

— Cześć dziadku. Gdzie jesteście? — zapytałam, czując jak w tym samym momencie chłopak zarzucił mi swoją kurtkę na ramiona.

U rodziców. Zostajemy na miesiąc, więc nie pojedziemy w niedzielę na ryby. Stało się coś?

— Nie, po prostu chciałam was odwiedzić. Nieważne. Nie będę wam przeszkadzać. Pa, dziadku!

Pa, wnusiu. Uważaj na siebie — powiedział, po czym zakończył połączenie.

Momentalnie posmutniałam, jednak siliłam się na radosny ton głosu, by nie wzbudzić żadnych podejrzeń. Czułam ogromne rozczarowanie, ale także pustkę, jakby nic nie miało już dla mnie większego znaczenia.

Starałam się zapanować nad emocjami, chcąc uniknąć zbędnych pytań ze strony bruneta, który cały czas bacznie mi się przyglądał.

— Nie ma ich w domu — oznajmiłam, próbując powstrzymać cisnące się do oczu łzy.

Westchnął, po czym zrobił krok do przodu zbliżając się, a ja spuściłam głowę, spoglądając na białe, lekko przybrudzone trampki. Odgarnął kosmyk moich włosów, a ja poczułam się zmuszona do spojrzenia mu w oczy.

— Wszystko w porządku? Może mógłbym ci jakoś jeszcze pomóc?

Jego ciepły i spokojny ton głosu dodawał mi otuchy, której teraz potrzebowałam, ale nadal czułam się jak ciężar.

— Mel? — szepnął troskliwym głosem, przez co odważyłam się spojrzeć na niego załzawionymi oczami.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro