Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

12. Nie byłam gotowa


— Wyspałaś się? — zapytał chłopak, kiedy tylko znalazłam się w kuchni.

— Całkiem nieźle. Ułożyło mi trochę po wczoraj — stwierdziłam i dopiero teraz zauważyłam, że chłopak leżał na kanapie w salonie — Dlaczego znowu tutaj spałeś? — zapytałam, na co on wzruszył ramionami.

— Długo pracowałem. Nie wiem nawet, kiedy zasnąłem — stwierdził

Przytaknęłam skinięciem głowy, a w pomieszczeniu zapanowała cisza. Chris wydawał się być zamyślony, a ja nie chciałam mu przeszkadzać. Najchętniej znikłabym wtedy stamtąd, ale to nie było możliwe. Jedno pytanie wciąż chodziło mi po głowie. Chciałam znać na nie odpowiedzi. Chciałam znać jego tajemnicę, którą skrywał.

Z natury był chłopakiem takim, jak każdy inny. Starał się funkcjonować normalnie, jednak w niektórych momentach oszukiwał mnie. Kilkakrotnie widziałam jego łzy, słyszałam jak w nocy dręczą go koszmary i jak mówi do siebie. Często łapałam go na tym, jak mi się przygląda i często wyrywałam go z przemyśleń.

— Dlaczego jesteś dla mnie taki dobry? — zapytałam nagle, przysiadając na podłokietniku sofy i spojrzałam na chłopaka, którego po raz kolejny wyrwałam z przemyśleń.

Chłopak westchnął po raz kolejny i spuścił głowę. Miałam wrażenie, że moje pojawienie się w jego życiu miało na niego negatywny wpływ. Moje pytania często doprowadzały go do zastanowienia i zdezorientowana. Często unikał odpowiedzi albo denerwował się.

— Mel, nie daj się nikomu więcej raz skrzywdzić. Po prostu uważaj na siebie.

Słowa chłopaka lekko mnie zaskoczyły. Miałam wrażenie, jakby właśnie żegnał się ze mną, a ja nie chciałam kończyć tak naszej znajomości.

Po tym jak w ciszy zjedliśmy śniadanie, zamknęłam się w swoim pokoju, a chłopak zaczął ogarniać mieszkanie przed przyjściem moich rodziców.

Nadal miałam łzy w oczach. Nie chciałam zostawiać go samego. Był dla mnie w pewien sposób kimś ważnym ale nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo. Westchnęłam. Moja warga zadrżała, a pojedyncza łza, którą potem szybko otarłam, spłynęła po policzku. Chwilę później drzwi pokoju otworzyły się. Chłopak zostawił obok mojej walizki na łóżku uprane rzeczy i uśmiechnął się delikatnie, po czym zniknął gdzieś w głębi mieszkania. Dźwięk dzwonka wypełnił wnętrze mieszkania, a ja domyśliłam się, że to rodzice. Bezsilnie opadłam na łóżko i ukryłam twarz w dłoniach.

Nie byłam gotowa, żeby zmierzyć się z tym wszystkim.

Christian's POV:

Otworzyłem drewniane drzwi, a moim oczom ukazała się dwójka dorosłych ludzi podobnych do Mel. Kobieta była średniowysoką, farbowaną blondynką, o jaskrawo niebieskich oczach, które były takie same, jak Melissy. Granatowe jeansy i biała koszula, wyglądały na niej naprawdę elegancko. Ojciec dziewczyny był zupełnym przeciwieństwem jej rodzicielki. Ciemny brunet był ubrany w ciemne jeansy i granatową marynarkę.

— Dzień dobry — przywitałem się i gestem ręki zaprosiłem ich do środka.

— Dzień dobry. William Black, a to moja małżonka, Eveline.

— Miło mi — uścisnąłem dłoń ojca brunetki i uśmiechnąłem się delikatnie do kobiety przyczepionej do jego boku.

— Proszę usiąść. Napiją się czegoś państwo? — zaproponowałem i gestem ręki zaprosiłem ich w głąb mieszkania.

— Naprawdę nie trzeba, dziękujemy. Nie będziemy zabierać ci całej niedzieli — oznajmiła kobieta, zajmując miejsce przy stole obok swojego męża i uśmiechnęła się. Nerwowo oparłem się o blat wysepki kuchennej, która znajdowała się tuż obok.

— Gdzie Mel? — zapytał mężczyzna, rozglądając się wokół.

— Pakuje się jeszcze. Zawołam ją.

— Nie trzeba. Poczekamy — powiedział, zatrzymując mnie. — Chris, jeżeli mogę tak do ciebie mówić? - zapytał, a ja skinąłem głową, żeby mówił dalej. — Mam nadzieję, że nasza córka nie sprawiała ci żadnych problemów.

— Ugh, oczywiście, że nie — oznajmiłem od razu. — Zdarzały się nam, co prawda, drobne sprzeczki, ale to nic takiego.

— Jesteśmy ci naprawdę wdzięczni, że zaproponowałeś opiekę nad Mel. Jesteś naprawdę odpowiedzialny, jak na swój wiek — powiedziała kobieta i po raz kolejny uśmiechnęła się w moją stronę.

W pomieszczeniu zapanowała cisza. Rodzice brunetki patrzyli na siebie, próbując się porozumieć bez słów, a ja spuściłem głowę, czując się lekko zakłopotany.

— Mel! Nie przywitasz się z rodzicami? — zawołał nagle mężczyzna.

— Ugh, zaraz. Nie mogę zapiąć walizki! — krzyknęła sfrustrowana, a my mimowolnie zaśmialiśmy się.

— Pójdę jej pomóc — oznajmiłem.

Uchyliłem drzwi pokoju, a moim oczom od razu ukazała się Melissa, która męczyła się z zapięciem walizki, próbując wszelkich technik.

— Pomogę ci — powiedziałem, podchodząc bliżej.

— Zostaw, poradzę sobie — powiedziała zła, odgarniając kosmyk włosów, który opadł jej na twarz, a ja przyglądałem się jej wysiłkowi.

— Na pewno sobie poradzisz? — zapytałem z kpiną. — Idź przywitać się z rodzicami.

Dziewczyna fuknęła coś pod nosem i obrażona wyszła z pokoju. Cóż, najwidoczniej uraziłem jej ambicje.

Kilka minut potem, z walizką w ręce, wyszedłem z pokoju. Odłożyłem walizkę obok komody przy drzwiach, a moim oczom ukazała się szczęśliwa rodzina. Mel siedziała na kolanach ojca, a kobieta była odwrócona w ich stronę. Mimowolnie uśmiechnąłem się na ten widok i cicho chrząknąłem, dając o sobie znać.

— Będziemy się już zbierać — oznajmił mężczyzna, wypuszczając brunetkę z objęć, a ona założyła kosmyk włosów za ucho.

Małżeństwo skierowało się do drzwi, a ja złapałem szybko spojrzenie Mel, która nadal stała przy stole.

— Dziękuję, że zaopiekowałeś się naszą córką — powiedział, wyciągając pieniądze z kieszeni marynarki.

— Opieka nad państwa córką była ogromnym zaszczytem, ale nie mogę przyjąć od pana tych pieniędzy — oznajmiłem. — Mel nie jest warta tych pieniędzy.

Mężczyzna pokręcił głową z dezaprobatą, widząc, że nie przyjmę od niego gotówki i spojrzał porozumiewawczo na brunetkę, która znalazła się obok niego.

— Odprowadzę państwo — stwierdziłem, chwytając walizkę brunetki.

Kilka minut później zjechaliśmy windą na dół i wyszliśmy na dwór. Małżeństwo szło z przodu, a my tuż za nim. Dzień, w porównaniu z powszednim, był naprawdę ładny. Odetchnąłem głęboko, zwracając na siebie uwagę brunetki, a jej ojciec w tym samym czasie zatrzymał się obok samochodu.

— Jeszcze raz dziękujemy i przepraszamy, jeśli sprawiła jakiś problem — powiedziała pani Eveline, kiedy mężczyzna chował walizkę do bagażnika.

— Pożegnajcie się — oznajmił mężczyzna, który uściskał moją dłoń.

Rodzice brunetki zniknęli nam z oczu, a nasze spojrzenia spotkały się, jednak w tej samej chwili usłyszałem głos pani Eveline.

— Przyjdź do nas kiedyś na obiad — oznajmiła, uśmiechając się i wsiadła do samochodu.

Uśmiechnąłem się pod nosem i spojrzałem na brunetkę, która spuściła szybko głowę i, tak, jak miała w zwyczaju, odgarnęła kosmyk włosów. Zrobiłem krok w jej stronę i uniosłem jej podbródek, wpatrując się w błękit jej oczu.

— Chris — szepnęła niepewnie zachrypniętym głosem, po dłuższej chwili.

— Rodzice czekają — powiedziałem i zamknąłem ją w szczelnym uścisku, z którego również szybko ją wypuściłem.

Brunetka podeszła do drzwi i złapała za klamkę, spoglądając na mnie smutnym wzrokiem, a ja uśmiechnąłem się do niej delikatnie i schowałem dłonie w kieszeniach spodni. Popatrzyłem, jak wsiada do środka, a kiedy samochód zniknął z moich oczu, poczułem ogromną pustkę.

Czy naprawdę w ciągu tygodnia zaczęła dla mnie tak dużo znaczyć?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro