2.
Wraz z Megan w końcu odnajdujemy salę, w której będziemy miały lekcje. Z tego co mi wiadomo, to będzie teraz chemia.. Wspominałam już jak jej nienawidzę? Nie? Tak się składa, że bardzo.
-Słuchaj -zaczyna Meg- ja zazwyczaj na lekcjach siedziałam z Elizą, wiec nie obrazisz się jeśli tym razem też tak będzie?
-No oki.. ale z kim usiądę ja?
-No wiesz, Noel zawsze siedzi sam- zaczyna głupio chichotać.
-Jasne- posyłam jej mordercze spojrzenie i wraz z dzwonkiem wchodzę do klasy.
Dostrzegam wolną ławkę na końcu sali i bez wahania zajmuje ją. Byłabym taka szczęśliwa, gdybym mogła siedzieć sama. Bez żadnych chłopców. No ewentualnie z jakąś mądrą dziewczyną, która stałaby się moją bff i doprowadziłaby mnie do bycia geniuszem. Kiedy wydaje mi się, że już więcej osób do klasy nie wejdzie i wszyscy zajęli miejsca, zostawiając mnie w spokoju, do klasy wbija Noel z tym takim "wejściem smoka", że niby taki bad boy. Jak na złość oczywiście siada obok mnie. Mam wrażenie, że przez całą lekcję się na mnie gapi.
-Co?- pytam w końcu.
-Nic, nic- odpowiada, głupio uśmiechając się.
- Jeśli mam coś na twarzy to po prostu to powiedz.
-Dziwi mnie to, że nic na niej nie masz. Wiesz, że jest takie coś jak makijaż?
-Serio? Nie miałam pojęcia. Na szczęście ty mój wybawicielu, oświeciłeś mnie w tej kwestii.
-Nie ma za co- odpowiada dość miło.
Czy on nie wyczuł w tym wszytkim sarkazmu? Chyba, że sprawia pozory. Z resztą nieważne. Liczę na to, że w miarę szybko uda mi się o nim zapomnieć. Tak jak juz sobie wcześniej powiedziałam: żadnych chłopców, a już napewno nie podczas szkoły.
-Och.. jak się cieszę, że mam już ten dzień z głowy- mówię do Meg po zakończonych lekcjach.- ponoć te pierwsze są najgorsze.
-Zobaczysz, spodoba ci się tu i to bardzo. Nauczyciele zbyt wiele nie wymagają, jak już z resztą pewnie sama zauważyłaś i jest dużo fajnych ludzi..
W pewnym momencie przestaje słuchać Megan i zaczynam się jej przyglądać. W sumie nie bardzo się zmieniła od momentu, w którym widziałyśmy się po raz ostatni. W dalszym ciągu jest ode mnie wyższa. Jej ciemna karnacja jest tak samo ciemna. Oczy chyba trochę bardziej brązowe a włosy wciąż wyprostowane.
-.. no to jesteśmy już pod twoim domem.- nawet nie zwróciłam uwagi, że tak szybko tutaj dotarłyśmy.- do zobaczenia jutro w szkole- mówi, przytulając mnie na odchodne.
Mój dom wygląda tak samo jak wszystkie inne w okolicy. Beżowy z ciemnym dachem i idealnie zadbanym ogródkiem z przodu. W miarę mi się podoba. Gdy podchodzę do drzwi wejściowych, zaczynam szukać kluczy w moim plecaku. Jestem pewna, że dzisiaj rano je spakowałam. Przecież bym o nich nie zapomniała. A jednak.. bosz, ale ze mnie 'gupi gupek'. Pozostaje mi czekać na mamę, która wróci.. no napewno nie w przeciągu najbliższych trzech godzin. Zrezygnowana siadam pod drzwiami i staram się włączyć tryb "wyluzuj, wszystko będzie dobrze".
Zaraz, zaraz.. czy to ten cały Noel? A co on tutaj robi? To są chyba jakieś żarty.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro