4. Pierwszy krok
Dni zaczynały się zlewać w jedno, jakby każda godzina była kopią poprzedniej. Mimo to, coś w moim życiu zaczęło się zmieniać. Codzienne treningi z drużyną, rozmowy z Avą, nowi znajomi i wyzwania – wszystko to zaczęło budować moją pewność siebie. Moje ciało ponownie przypomniało sobie, jak to jest biegać po boisku, jak to jest rzucać piłkę, czując, że każda akcja ma swój sens. Poczucie strachu, które przez długi czas mnie trzymało, zaczęło ustępować miejsca determinacji.
Devon, choć wciąż nie dawał mi spokoju swoimi aluzjami, zaczął patrzeć na mnie inaczej. W jego oczach nie było już tylko ironii. Teraz było coś więcej. Zaczynałam rozumieć, że jego wyzwania nie były tylko testem moich umiejętności na boisku – to było coś, co miało mnie popchnąć dalej, poza moje granice. Ale nie wiedziałam, czy jestem gotowa na to, co się z tym wiązało.
Po szkole, kiedy miałyśmy chwilę spokoju, Ava podeszła do mnie z uśmiechem.
„Nieźle ci idzie, Lilith. Dziś wiesz, że wszyscy w drużynie zaczynają cię traktować poważniej." – powiedziała, od razu wyczuwając moją niepewność.
„Myślisz?" – odpowiedziałam, a w moim głosie brzmiała niepewność.
„Oczywiście. Nikt nie potrafi tak rzucać, jak ty. A do tego masz ogromną wolę walki. Wiesz, że Devon zauważył to, prawda?" – Ava miała w sobie coś, co sprawiało, że wszystko wydawało się łatwiejsze. Była jak świeży powiew w moim życiu, takim przypomnieniem, że można cieszyć się chwilą, nie patrząc wstecz.
„On... On zauważył?" – Zaskoczenie wykrzywiło moją twarz. Chciałam zapytać ją o więcej, ale zanim zdążyłam, Ava już miała na twarzy swój zwykły, pewny siebie uśmiech.
„Spójrz na niego teraz." – Ava wskazała kącikiem ust w stronę drużyny. „Widziałam, jak patrzy na ciebie, Lilith. Ale nie martw się, on nie jest taki straszny, jak się wydaje. Może być... pomocny."
„Pomocny?" – Zapytałam z wątpliwością. Nie wiedziałam, co o tym sądzić. Nie mogłam zapomnieć jego wyzwań, jego dziwnej mieszanki zimnej obojętności i ukrytej uwagi.
Przed lekcją wychowania fizycznego poczułam, że moje serce bije szybciej, jakby trening miał być czymś więcej niż tylko zwykłą lekcją. Byłam podekscytowana, ale i zestresowana. Na sali gimnastycznej chłopaków z drużyny koszykarskiej było już kilku, a wśród nich znowu zobaczyłam Devona. Jego wzrok skrzyżował się z moim na ułamek sekundy, a ja poczułam, jakby cały świat zniknął na chwilę.
„Jestem gotowa," powiedziałam do siebie w myślach. „Nie ucieknę. Nie teraz."
Pani Brooks podeszła do nas i rozdała zadania, a Devon, jak zwykle, zajął miejsce w centrum uwagi, rzucając piłkę do swoich kolegów z drużyny. Dziś jednak nie czułam się jak outsider. Mimo że cała drużyna wciąż była w męskim składzie, dziś czułam, że to jest moje miejsce. Bo koszykówka nie znała płci, nie znała przeszkód. Była dla tych, którzy chcieli walczyć.
„Lilith, chcesz spróbować rzutu w tej sytuacji?" – zapytał Devon, kiedy nadszedł moment, by każdy z nas miał okazję pokazać, co potrafi. W jego głosie nie było żartów ani ironii. Był po prostu... pewny.
Spojrzałam na niego, zastanawiając się przez chwilę. Odpowiedź, która mi się nasunęła, była prosta.
„Tak." – odpowiedziałam. I w tej jednej decyzji coś w moim życiu zaczęło się zmieniać. To był moment, w którym poczułam, że to ja decyduję. To ja biorę odpowiedzialność za to, co się wydarzy.
Stanęłam w odpowiednim miejscu, piłka w moich rękach, w powietrzu czułam napięcie, a cała drużyna patrzyła na mnie. Serce biło mi jak szalone, ale wiedziałam, że nie mogę pozwolić, by strach znów mnie zatrzymał. Oddech. Piłka w ręce. Rzut.
Piłka leciała przez powietrze, a moje serce stukało w rytm jej lotu. Zanim zdążyłam pomyśleć, piłka trafiła w kosz.
Wzrok wszystkich spoczął na mnie. A potem... burza oklasków. To był mój moment. To było moje pierwsze prawdziwe zwycięstwo.
„Dobre, Lilith," powiedział Devon z uśmiechem, choć w jego oczach było coś więcej. Coś, co wskazywało, że może nie wszystko, co robił, było tylko grą.
Poczułam, jak moje ciało zaczyna się rozluźniać. To było dopiero początkiem, ale czułam, że to, co zrobiłam, mogło otworzyć przede mną drzwi, o których kiedyś tylko marzyłam.
Na koniec dnia, po lekcji, Ava podeszła do mnie z szerokim uśmiechem.
„Widziałam to! To była petarda, Lilith! Co teraz?" – zapytała z błyskiem w oczach.
„Teraz?" – odpowiedziałam z lekkim uśmiechem, patrząc na drużynę. „Teraz idę po więcej."
Ava przytuliła mnie lekko, jakby to była nasza mała tajemnica. I chyba wtedy zrozumiałam. Zaczynałam odkrywać, kim naprawdę jestem. A wszystko to, co wydarzyło się od momentu, gdy wzięłam piłkę na boisku, było tylko pierwszym krokiem w długiej podróży. Ale czułam, że jestem gotowa na to, co nadchodzi.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro