Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Epilog

Pov Victoria:

To dziś. Thorin zostaje prawowitym królem Ereboru. Właśnie odbywa się uroczystość uhonorowania  poległych, w tym siostrzeńca Thorina. Tak Kiliemu niestety nie udało się przeżyć. Znaleźliśmy jego ciało niedaleko niedaleko wierzy na, której był jego brat. Była przy nim rudowłosa elfka. Płakała. Fili gdy się dowiedział o śmierci brata zaczął płakać jak małe bezbronne dziecko. Oni byli nierozłączni, co on teraz bez niego zrobi. Zawsze umieli kogoś rozbawić, zrobić coś głupiego, a teraz...
Będzie tylko pustka.
Reszcie kompani nic się nie stało, żadnych większych obrażeń.

Niedługo odbędzie się koronacja Thorina. Ruszam więc do jego komnaty. Pukam lekko w drzwi i wchodzę do jego pokoju. Jest, na balkonie. Patrzy na góry przed nim. Podchodzę do niego powoli i staje obok.

-Myślisz że będę dobrym królem?

Milczałam przez chwilę i wpatrywałam się w jego bok twarzy, która kompletnie nic nie wyrażała.

-Tak na pewno. W bardzo młodym wieku pomogłeś Krasnoludom utworzyć nowe życie w Górach Błękitnych. Poprowadziłeś naszą kompanie tutaj. Pokonaliśmy smoka. Kili zginął, ale nie jako tchórz chowając się gdzieś w Ereborze, tylko jako bohater podczas honorowej bitwy.

-Dziękuje że jesteś, a tak w ogóle co się działo z tobą i Alandirem kiedy zaczęła się ta bitwa?

-No, więc po tym gdy kazałeś mi odejść, udałam się do lasu...

Wspomnienie 

Siedziałam obok stawu i zastanawiałam się co ze sobą zrobić. Usłyszałam nagle jakiś ruch za mną, był to Alandir. Zaczęłam uciekać,  w tamtym momencie  nie myślałam, mogłam go zabić albo coś gorszego no, ale nie miałam siły po tym co mi zrobiłeś. On gonił mnie, mijałam drzewa, czasami na nie wskakiwałam żeby szybciej uciec, ale to zdało się na nic bo w rezultacie dogonił mnie i zatrzymał wywracając na trawę. Razem zrobiliśmy kilka fikołków na ziemi. Ja leżałam na plecach, a on siedział na mnie i trzymał moje dłonie nad głową. Łzy zaczęły mi spływać. Jego twarz była kilka centymetrów od mojej czułam jego oddech. Zamknęłam oczy i leżałam bez ruchu. 

-Csiiii  spokojnie nic ci nie grozi.

Mówił półszeptem.

-Proszę nie płacz.

Powoli otworzyłam oczy i zobaczyłam lekko uśmiechniętą twarz mężczyzny.

-Uspokoisz się i nie będziesz uciekała.

Wzięłam kilka głębszych wdechów i pokiwałam głową na tak. Alandir powoli puścił moje ręce, a swoje dłonie pokierował na moje policzki. Kciukiem zaczął delikatnie wycierać moje łzy. Po chwili mężczyzna zszedł ze mnie i pomógł mi wstać.

-Już dobrze?

-Tak 

Czułam się jak jakaś mała dziewczynka. 

-Chciałbym cię przeprosić za to w mieście. Powinienem tego nie mówić, poniosło mnie. Mogę zrobić wszystko żebyś mi wybaczyła. Mogę nawet skoczyć z klifu, powiedz czego sobie życzysz, a ja to wykonam. 

On naprawdę był gotowy zginąć byle bym mu wybaczyła? Było to widać że zależy mu na mnie, ale wiedział że nic z tego nie będzie. Musiałam jakoś wrócić do Ereboru, ale nie mogę przez Thorina. Nie wiem jak to zrobię, ale wrócę, jedynie co mogę teraz zrobić to małe zamieszanie. Zaczęłam zdejmować swoją pelerynę z kapturem i podałam ją Alandirowi. On spojrzał na mnie ze zdziwieniem. 

-Załóż to idź do Ereboru. Prawdopodobnie jest tam wojna. Odszukaj Thorina i chroń go i jego siostrzeńców. Spróbuj nie ściągać kaptura, żeby wszyscy pomyśleli że to ja, a zwłaszcza Azog.

Alandir ubrał tylko pelerynę i spojrzał na mnie.

-A ty?

-Ja spróbuje wrócić bo na razie nie mogę. Nie trać czasu biegnij i bądź ostrożny. 

Mężczyzna tylko przytulił się do mnie i pobiegł w kierunku  Ereboru i tak znowu zostałam sama. Zaczęłam powoli iść przed siebie i  zaczęłam rozmyślać nad sposobem powrotu do Thorona. Nagle zakręciło mi się w głowie i upadłam na trawę. Przed sobą miałam tylko biel. Otworzyłam powoli oczy. Znajdowałam się w jakimś miejscu, Nie było tu nic innego niż oślepiającej bieli i jakiejś kobiety.

-Witaj Victorio

-Skąd wiesz jak się nazywam, gdzie ja jestem.

-Jestem Nienna jedna z Valier.

Teraz to mi mowę odjęło co ja tu robię.

-Zostałaś tutaj zesłana z jednego powodu. Otóż wiemy jak bardzo chcesz się zmienić. Wyrządziłaś bardzo wiele zła w Śródziemiu, ludzie uciekali na twój widok, opowiadano dzieciom straszne historie o Pani z cienia. Jeśli chcesz się naprawdę zmienić, chcesz wejść normalnie do wioski bez krzyku jej mieszkańców, dajemy ci jedną szanse by to wszystko się zmieniło. Możesz wrócić do Śródziemia uratować Thorina albo tutaj zostać. 

-Jak uratować Thorina coś mu grozi?

-Tak, zaraz będzie toczył walkę z Azogiem, jeśli nie wrócisz on i Alandir zginą. 

-Nie mogę pozwolić by coś się mu stało, ale jak ja wrócę, przecież nie mogę.

-O to się nie martw, już dawno powiedział, że żałuje tego i prosił byś wróciła.

-Dziękuje bardzo, proszę o przywrócenie mnie do mojego świata. 

-Żegnaj Victorio, wszystkie twoje złe czyny zostają ci odpuszczone, żyj w spokoju. 

-Żegnam cię Pani.

Ukłoniłam się i przede mną znów znajdowała się ciemność. Po chwili otworzyłam oczy. Stałam na nogach, i byłam w zupełnie innym miejscu. Byłam, na jakimś wzgórzu, na sobie miałam białe ubrania, Peleryna, buty, cienka zbroja. Wszystko było oślepiająco białe. Spojrzałam przed siebie i ujrzałam wojnę. Odwróciłam się i zobaczyłam nadlatujące orły wraz z Beornem. Znów odwróciłam się w stronę Ereboru. Podeszłam do krawędzi i nie wiem jak, ale zaczeło ode mnie świecić białe światło. Wszyscy spojrzeli w moim kierunku. Zza moich pleców zaczęły wylatywać orły. W pewnym momencie złapałam się jednego i pokierowałam go w Kierunku Thorina...

-A resztę już znasz.  

-Jak się ciesze że jesteś.  

Thorin odwrócił odwrócił się w moją stronę i przytulił mnie.

-Dziękuje. 

Staliśmy bez ruchu, nie wiem ile, minute, godzinę. Czas nie liczył, ważne że byłam tutaj razem z Thorinem. Mogliśmy stać tak do wieczora, ale do komnaty weszła służka i poinformowała nas że koronacja zaraz się zaczyna. Odsunęliśmy się od siebie i ruszyliśmy na koronację trzymając się za ręce.

Koronacja odbyła się bez żadnych przeszkód. Chwile po ogłoszeniu Thorina królem oświadczył mi się. Wieść o tym że ja "Pani z cienia" zmieniłam się i że wychodzę za mąż za króla Ereboru szybko się rozniosła. Razem żyliśmy długo i szczęśliwie.  

A nasz włamywacz, no cóż wyjechał razem z Gandalfem kilka dni temu do Bag End. Do swojej małej norki gdzie wszystko się zaczęło...

                                                                          Koniec

No cóż koniec mojej opowieści, dziękuje wszystkim z osobna z wszystkie odczyty gwiazdki i komentarze. Przez ten cały czas zebraliśmy:

9,91 tyś. odczytów

643 gwiazdki 

i 81 komentarzy 

Mimo że nie mam jakiegoś wybitnego talentu pisarskiego to i tak jestem dumna z swojej pracy. Dziękuję jeszcze raz. Zapraszam na moją drugą opowieść z creepepastami a zwłaszcza Slendermanem pod tytułem "Niewidoczny uśmiech"

 Może kiedyś napisze drugą część z cyklu władcy pierścieni, ale nic nie jest pewnie. Bo pisanie kilku książek na raz jest dla mnie problemem a wersji roboczych mam trochę sporo. 

Do zobaczenia...  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro